Strona korzysta z plikow cookie w celu realizacji uslug zgodnie z Polityka prywatnosci.

Mozesz okreslic warunki przechowywania lub dostepu do cookie w Twojej przegladarce lub konfiguracji uslugi.

Forum Weselne miasta Łodzi Strona Główna Forum Weselne miasta Łodzi
Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  KalendarzKalendarz  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum
 Ogłoszenie 
Wasze albumy zdjęć ALBUM
Regulamin forum REGULAMIN
Reklama w serwisie REKLAMA

Poprzedni temat «» Następny temat
Niedoszła panna młoda wita!
Autor Wiadomość
Smerfetkaa 


Wiek: 33
Dołączyła: 28 Sie 2015
Posty: 70
Skąd: Łódź
Wysłany: Sob Sie 29, 2015 9:12 am   Niedoszła panna młoda wita!

Hej Dziewczyny! (i być może Chłopaki) :)

Nie będę ukrywała, że się już znamy... powróciłam z zupełnie innym nickiem i... z zupełnie inną historią...
nie sądziłam, że kiedykolwiek moje życie zamieni się dosłownie w filmową historię.. życie stanęło na głowie ale wiecie co ? choć zmiany bywają trudne i bolesne, może się jednak okazać, że były potrzebne a człowiek może być szczęśliwszy... :)

pisząc ten post chodzi mi po głowie piosenka M.Brodki
...żoną miałam być, miał być ślub i wesele też....
Ostatnio zmieniony przez Smerfetkaa Sob Sie 29, 2015 9:15 am, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
alekul89 


Wiek: 35
Dołączyła: 10 Maj 2014
Posty: 1360
Skąd: Łódź
Wysłany: Sob Sie 29, 2015 10:23 am   

Smerfetkaa witaj znowu na forum :-) Opowiesz nam o swojej nowej historii?
_________________


 
 
Martusia90 


Wiek: 34
Dołączyła: 27 Mar 2015
Posty: 201
Skąd: Łódź
Wysłany: Sob Sie 29, 2015 10:34 am   

Smerfetkaa, Witaj...Ja też jestem ciekawa...podziel się nią:)
_________________

Miłość, która jest gotowa nawet oddać życie, nie zginie.
 
 
Iru 


Dołączyła: 11 Cze 2014
Posty: 587
Skąd: Łódź
Wysłany: Sob Sie 29, 2015 10:57 am   

Smerfetkaa, witaj serdecznie :) Przyłączam się do dziewczyn z prośbą o opowiedzenie tej nowej historii :)
_________________
Gość poproszę o wielki uśmiech :)
Chcesz zagościć u nas? Zapraszam do naszego dzienniczka remontowego ;)
 
 
dorotka0603 


Wiek: 29
Dołączyła: 09 Sty 2015
Posty: 571
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Wrz 03, 2015 4:52 pm   

Witam Cię i również jestem ciekawa co tam się wydarzyło :)
_________________


 
 
Martusia90 


Wiek: 34
Dołączyła: 27 Mar 2015
Posty: 201
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Wrz 03, 2015 10:18 pm   

[ Dodano: Czw Wrz 03, 2015 11:18 pm ]
Ale nas trzyma w napięciu no....Nie dobra forumka...ciuś ciuś... :twisted:
_________________

Miłość, która jest gotowa nawet oddać życie, nie zginie.
Ostatnio zmieniony przez Martusia90 Czw Wrz 03, 2015 10:19 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Smerfetkaa 


Wiek: 33
Dołączyła: 28 Sie 2015
Posty: 70
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Wrz 24, 2015 2:20 pm   

Drogie Forumki!
Na wstępie przepraszam, że tak długo trzymałam Was w napięciu...:)
Uprzedzam też, że moja historia jest strasznie długa, więc pozdrawiam te najwytrwalsze dziewczyny! :)

Zacznijmy więc od początku...
Zarejestrowałam się tutaj w lutym ubiegłego roku jako narzeczona zupełnie innego faceta. Żeby lepiej mnie zrozumieć w skrócie opowiem Wam jak wyglądał mój poprzedni związek..

Trwał pełnych 8 lat. Nie będę ukrywać - było genialnie.. wspólne wyjazdy, przygody... Odkrywanie nowych miejsc, zrozumienie bez słów.... Byliśmy wszędzie zawsze razem bo nie potrafiliśmy się wręcz od siebie odkleić. Tęskniliśmy za sobą nawet kiedy rozstawaliśmy się na krótko.. Poza tym łączyła nas wspólna pasja (którą ostatecznie po roku też porzuciliśmy, żeby być tylko dla siebie...)

Byliśmy tym bardziej zachłyśnięci tym uczuciem, gdyż nie spotkało nas coś tak szczerego nigdy wcześniej. Ja miałam 16 lat, on 20. Zarówno on dla mnie jak i ja dla niego byliśmy pierwszą miłością.

Mijały miesiące i kolejne lata... Zamieszkaliśmy razem..(przez pierwsze 4 lata razem z moimi rodzicami). I wciąż było cudownie... Oprócz tego, że byliśmy parą czuliśmy że jesteśmy dla siebie kimś więcej... Łączyła nas ogromna i bezgraniczna przyjaźń.. Zawsze mówiliśmy sobie wszystko.. Zwierzałam mu się z rzeczy za które normalnie ukręciłby mi głowę a on.... on mnie zawsze pocieszał i bronił... starał się zrozumieć.. Po dwóch latach związku zaczął przebąkiwać, że tak strasznie mnie kocha, że chciałby mi się oświadczyć, ale poczeka na odpowiedni moment (żeby nikt nam nie mógł zarzucić, że jestem za młoda i że się spieszymy...) Myślałam, że umrę ze szczęścia!!

Mijały kolejne miesiące, nadal było cudownie .. Wciąż z sentymentem wspominam nasze "gówniarskie" wyjazdy nad morze (mieliśmy taki zwyczaj, że w każde wakacje dostawałam jakiś srebrny pierścionek - póki co zastępczy.. Każdy nosiłam z dumą !! :P )
Naszą tradycją były również coroczne walentynkowe wyjazdy do Zakopanego.
Trwało to tak kilka lat, kochałam coraz mocniej (jak kocham to na zabój....), spotykały nas różne losowe przykrości, ale mieliśmy siebie... i było łatwiej...
Przez kilka lat kiedy byliśmy razem zbliżyliśmy się do siebie na tyle, że poczułam potrzebę bycia kimś więcej niż "dziewczyną".. Temat zaręczyn pojawił się na nowo.. Tym razem ja go rozpoczęłam...

Po 5 latach życie się potoczyło tak, że w końcu zamieszkaliśmy sami... Cieszyliśmy się jak dzieciaki, że jesteśmy zdani sami na siebie.. Duma mnie rozpierała, że w końcu mogę poczuć się jak prawdziwa pani domu. Na początek chciałam nauczyć się gotować... I robiłam wszystko, żeby mojemu mężczyźnie imponować... Kiedy słyszałam pochwałę, motywowało mnie to do dalszych kulinarnych kombinacji.
Myśli o ślubie i zaręczynach nasilały się z każdym dniem, a mój facet sprawiał wrażenie coraz mniej zainteresowanego tym tematem. Podczas każdych naszych zagranicznych wakacji myślałam, że to będzie to miejsce, w którym w końcu mi się oświadczy. Zaczęłam być tak zdesperowana, że błagałam wręcz o zwykły cywilny ślub bez wesela, bez obiadu, bez wymyślnej białej sukni... Chciałam być JEGO żoną... "dobra, zobaczymy... chyba nie sądzisz, że Ci powiem, że i kiedy mam zamiar Ci się oświadczyć?" - tak brzmiała jego najczęstsza odpowiedź.

W Boże Narodzenie kiedy w naszym domu złożyła wizytę cała rodzina zaczął się ponownie temat zaręczyn (wywołany przez moje ciotki). Wtedy już nie wytrzymałam, odeszłam od stołu i uciekłam do drugiego pokoju, żeby się wypłakać. Nie dość, że wszyscy wkoło zaręczali się, brali śluby, rodziły im się dzieci to jeszcze moja rodzina zaczęła dopytywać czy coś planujemy... Bolało... bardzo bolało...
Powiedziałam mu wtedy szczerze, że cholernie mi na nim zależy i chciałabym, żebyśmy byli małżeństwem.. Skoro mieszkamy na swoim, jesteśmy tyle razem i znamy się od podszewki to chyba niczym nie ryzykujemy biorąc ślub...
Temat ponownie się urwał... już nie chciałam prosić się jak małe dziecko.. postanowiłam cierpliwie poczekać... I tak czekałam aż do lutego (czyli niecałe dwa miesiące).
Dokładnie 11 lutego 2014 wrócił do domu z kwiatami i pierścionkiem i oświadczył mi się.. Oszalałam z radości... Pierścionek i kwiaty były nic nie warte przy tym, że w końcu usłyszałam, że chciałby abym "została jego ukochaną żoną". Chwyciłam telefon i pochwaliłam się całemu światu, że mam narzeczonego :) Kiedy poziom euforii naturalnie opadł, zaczęłam na własną rękę po cichutku przeglądać wszystko co związane z organizacyjnymi kwestiami ślubu... Robiłam to w tajemnicy bo po otrzymaniu pierścionka temat ślubu nie został ani razu poruszony... (mimo, że byliśmy wtedy ze sobą 7 lat). W końcu się jakoś przełamałam, powiedziałam co wyszukałam w necie i zaproponowałam, żebyśmy zrobili kolejny krok..

Pod moim "dowództwem" zaczęliśmy działać dalej.. Ogarnęliśmy najważniejsze tematy... salę, kościół, fotografa, kamerzystę, dj'a, samochód. Wszystko zaklepane na lipiec 2015, czyli możliwie najszybciej ale jednocześnie w takim odstępie czasu, żeby można było zdążyć odłożyć jakieś pieniądze.
Całą sprawą wydawałam się być przejęta wyłącznie ja.... A mój narzeczony od jakiegoś czasu przestał mnie przytulać, adorować, całować.. Zatracił się w jakimś cyberświecie i nie robił nic innego, tylko jadł, spał, siedział przed komputerem i pracował.. Z przerwą na wyjście z psem... Musiałam się go strasznie prosić, żeby do się do mnie przytulił... niestety często na prośbach się kończyło...

Przyszedł listopad... Zmieniłam pracę... Poznałam nowych ludzi, zaczęłam trochę odżywać bo moje życie nie koncentrowało się tylko na robieniu obiadków i czekaniu na czułości...
Ta praca zmieniła całe moje dotychczasowe życie... Poznałam Mateusza... Osobę, która wywarła na mnie duże wrażenie od pierwszego podania ręki.. Strasznie go polubiłam... Śmialiśmy się z rzeczy niezrozumiałych dla innych ludzi... Kiedy kupiłam suknię ślubną był pierwszą osobą której się nią pochwaliłam.. Przy okazji tej ślubnej rozmowy zadeklarował wszystkim wkoło, że jemu całe cyrki ślubne są niepotrzebne i w sumie to on nie musi brać ślubu... Nie zacytuję tego dokładnie, ale jasne było, że to człowiek po którym nie należy się spodziewać jakichkolwiek ślubnych deklaracji...

W styczniu już byliśmy na takim etapie znajomości, że zaczęliśmy spotykać się po pracy w różnych celach. Najczęściej były to jakieś gry, spacery, kawa.... Szybko zrozumieliśmy, że zauroczyliśmy się sobą praktycznie od pierwszego spotkania sam na sam... Kiedy byłam chora mój narzeczony wyciągał mnie na dwór (styczeń) z psem. A Mateusz?? Przyjechał do mnie w środku nocy po to, żeby dać mi lekarstwa... Kiedy Mateusz próbował się jakkolwiek do mnie zbliżyć (przytulić, pocałować) odpychałam go.. Miałam barierę nie do pokonania.. Nie potrafiłam zniszczyć tego co trwało już 8 lat...

A jednak... Zakochałam się do szaleństwa... Każdą chwilę kiedy mojego faceta nie było w domu (pracował na 3 zmiany) spędzałam z Mateuszem...
Zawsze mi się marzyło, żeby facet coś dla mnie ugotował... Mateuszowi nie musiałam tego mówić... Zaprosił mnie do siebie pewnej nocy na przyrządzoną przez siebie kolację.. Zjedliśmy ją w blasku świec... Czułam się jak księżniczka...

Mimo całego uniesienia pamiętałam o ślubie który miał się odbyć już za 5 miesięcy! Postanowiłam skończyć tą całą historię (płakałam, histeryzowałam, tęskniłam) . Pomyślałam, że najlepszym lekarstwem na bujanie w obłokach będzie jak najszybsze zamówienie zaproszeń ślubnych i rozwiezienie ich rodzinie. Kiedy prosiłam o wspólne wybranie wzoru i ustalenie listy gości za każdym razem zostawałam z tym sama... ani razu mój narzeczony nie wyszedł z jakąkolwiek inicjatywą... niczego nie proponował i ogólnie podchodził do wszystkiego tak, jakby jeszcze miał nieskończenie wiele czasu na załatwienie czegokolwiek.

Byłam zdesperowana.. nie wyobrażałam sobie odwołania ślubu i odejścia od kogoś z kim jestem 8 lat.. Jednocześnie nie chciałam dopuścić do myśli tego, że po ślubie już nie będę mogła widywać się z kimś kogo pokochałam najmocniej na świecie...
Wybór był ciężki... w międzyczasie przez ten cały stres na tyle podupadłam na zdrowiu, że wylądowałam na tydzień w szpitalu... Liczyłam, że sprawa sama się rozwiąże... Zrobiłam ostatnie podejście do zaproszeń ślubnych.. Nie udało się... Tydzień po moim wyjściu ze szpitala definitywnie rozstaliśmy się z ówczesnym narzeczonym a ja wprowadziłam się na 2 miesiące do Mateusza..
Cała rodzina miała do mnie żal.. Najbardziej rodzice... Musiałam wtedy zaszyć się gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie.. Byłam cholernie szczęśliwa, że mam jasną sytuację ale równocześnie dobijały mnie moje stosunki rodzinne....

Kiedy rodzice zaczęli akceptować moją decyzję postanowiliśmy, że wprowadzimy się do mnie.. Zaczęliśmy mały remoncik, żeby schować w kąt moje wspomnienia. Urządziliśmy wspaniałą, romantyczną sypialnię, w której dziś spędzamy najcudowniejsze chwile...
Mało tego ! 10 lipca Mateusz zaskoczył mnie pierścionkiem i pytaniem czy zostanę jego żoną... (pamiętajmy o tym co mówił wcześniej na temat ślubów...)
Ślub wyznaczyliśmy na maj przyszłego roku i wszystkie formalności załatwiamy WSPÓLNIE.

Wiele rzeczy w tej opowieści pominęłam, ale myślę, że połowa z Was już zdążyła usnąć... ;)

Na koniec przestroga...!
Nigdy nie wymuszajcie na swoich facetach zaręczyn !! !! Boli jeszcze bardziej, kiedy uświadamiasz sobie, że zrobił to tylko dla świętego spokoju .....
_________________


Ostatnio zmieniony przez Smerfetkaa Czw Wrz 24, 2015 2:24 pm, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
alekul89 


Wiek: 35
Dołączyła: 10 Maj 2014
Posty: 1360
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Wrz 24, 2015 2:31 pm   

Z napięciem i ogromną ciekawością przeczytałam do samego końca ;) Niesamowita historia. Życzę, aby tym razem wszystko się udało i aby ten 7 maja 2016r. był wspólnie przygotowanym i zaplanowanym najpiękniejszym dniem Waszego życia Mam nadzieję, że założysz dzienniczek przedślubny, do którego z przyjemnością będę zaglądać. Macie już coś załatwione poza wybraną datą?
_________________


Ostatnio zmieniony przez alekul89 Czw Wrz 24, 2015 2:50 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
kapatka 


Wiek: 36
Dołączyła: 12 Maj 2014
Posty: 902
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Wrz 24, 2015 2:49 pm   

Smerfetkaa, witaj :) chyba domyślam się kim byłaś w poprzednim forumowym wcieleniu :wink: oby tym razem obecność na forum doprowadziła Cię do szczęśliwego finału. Historia faktycznie trochę "filmowa"-ale nie nam ją oceniać. Trzymam kciuki i życzę powodzenia!
_________________


 
 
Smerfetkaa 


Wiek: 33
Dołączyła: 28 Sie 2015
Posty: 70
Skąd: Łódź
Wysłany: Czw Wrz 24, 2015 4:00 pm   

alekul89, póki co udało nam się zaklepać kościół, salę i zespół... :) No i suknia została z poprzedniego podejścia.... ;)
_________________


 
 
Irmine 

Dołączyła: 01 Lut 2014
Posty: 304
Skąd: :)
Wysłany: Czw Wrz 24, 2015 4:05 pm   

Smerfetkaa, witamy po raz drugi na forum :)
więcej szczegółów co do przygotowań? :)
_________________
 
 
alekul89 


Wiek: 35
Dołączyła: 10 Maj 2014
Posty: 1360
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią Wrz 25, 2015 8:20 am   

Smerfetkaa no to chwal się koniecznie salą, kościołem i zespołem :) I suknią oczywiście ;) My tu jesteśmy zawsze żądne informacji i zdjęć :) A poza tym zapraszam do mojego dzienniczka zarówno przedślubnego jak i poślubnego.
_________________


 
 
dorotka0603 


Wiek: 29
Dołączyła: 09 Sty 2015
Posty: 571
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią Wrz 25, 2015 9:12 am   

Wow, ale historia, super, że wszystko dobrze się skończyło, że jesteś szczęśliwa:) jestem ciekawa jak na rozstanie zareagował Twój poprzedni Narzeczony? Miał do Ciebie żal, prosił o to, byś do niego wróciła, czy może było mu to zupełnie obojętne?
_________________


 
 
annette88888 

Wiek: 36
Dołączyła: 26 Maj 2014
Posty: 91
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią Wrz 25, 2015 10:37 am   

Popłakałam się przez Ciebie :P
Szczęście w nieszczęściu znalazłaś tego jedynego . Ciesze się Twoim szczęściem i życzę powodzenia :*
_________________


Aneta
 
 
Martusia90 


Wiek: 34
Dołączyła: 27 Mar 2015
Posty: 201
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią Wrz 25, 2015 8:05 pm   

Smerfetkaa, No właśnie....Jak wtedy Twój narzeczony ( były teraz) się zachowywał?
Totalnie sobie odpuścił? Tłumaczył dlaczego tak postępował?
_________________

Miłość, która jest gotowa nawet oddać życie, nie zginie.
 
 
Smerfetkaa 


Wiek: 33
Dołączyła: 28 Sie 2015
Posty: 70
Skąd: Łódź
Wysłany: Sob Wrz 26, 2015 3:41 pm   

Dzięki śliczne za wszystkie odpowiedzi :) szczerze nie spodziewałam się takiej reakcji.. Raczej byłam przygotowana na krytykę ...

alekul89, sala - Enigma Rzgów, zespół - Capella, a kościółek na Włókniarzy (Najświętszego Zbawiciela).

Irmine, my już się znamy bardzo dobrze... ;) Podpowiem... miałyśmy wyznaczoną tą samą datę ślubu.. ;) Może mnie skojarzysz...;)

kapatka, historia myślę, że jest w 100% filmowa.. Wielu rzeczy Wam nie opowiedziałam... Ale Mateusz sprawił, że niejeden raz poczułam się jak w jakiejś bajce.. Zabierał mnie w takie miejsca, gdzie nigdy nie przypuszczałam że kiedykolwiek się wybiorę... :)
Pewnego razu rzuciłam tak po prostu "zróbmy coś szalonego"... Jego nie trzeba do tego namawiać... :) Jeszcze tego samego dnia wybraliśmy się do opuszczonej fabryki, weszliśmy na jej dach, usiedliśmy przytuleni pod kocem zajadając się kiełbaskami z grilla i podziwialiśmy nocną panoramę Łodzi... :) )))

annette88888, sama się wzruszam jak wspominam... ;) Wciąż nie mogę uwierzyć w swoje szczęście.. :) Miewam takie momenty, że po prostu mocno się wtulam w mojego Kochanego i łzy same lecą... łzy szczęścia oczywiście... :)

dorotka0603, Martusia90, to co się działo przez ten cały czas to był jakiś cyrk. Nie ukrywam, że początkowo znajomość z Mateuszem miała być niewinnym flirtem, który sprawiał mi dużo przyjemności i poprawiał nastrój no i szczerze liczyłam, że wzbudzę w Łukaszu (tak ma na imię mój ówczesny narzeczony) choć trochę zazdrości...
Okazało się szybko, że flirt przerodził się w coś więcej... Kiedy przychodziły weekendy płakałam i histeryzowałam bo strasznie tęskniłam za Mateuszem.. I nie pomagała myśl, że w poniedziałek znów pojedziemy razem do pracy... pisaliśmy miliony smsów, chowałam telefon pod poduszką, z telefonem się kąpałam a Łukasz nie reagował.. Gdy w końcu zaczął zwracać na to uwagę pakował swoje rzeczy i się ode mnie wynosił... I tak co weekend, bo za każdym razem prosiłam go żeby do mnie wrócił...
Wiedziałam, że robię mu krzywdę, ale nie potrafiłam pozwolić mu odejść. Blokowała mnie też ta myśl, że będąc z nim w związku 8 lat spędziliśmy wspólnie dokładnie 1/3 mojego życia (zaczęłam z nim być mając 16 lat, a rozstałam się mając 24).

Nawet jeśli coś się nie układa, to po takim czasie człowiek nie potrafi tak po prostu pozwolić na odejście drugiej osoby...
Dzisiaj od poprzedniego narzeczonego słyszę, że jestem tchórzem, bo skoro brakowało mi czegoś wcześniej to mogłam go też wcześniej zostawić, a nie czekać na kogoś kim sobie go zastąpiłam...

Niestety on nie potrafi zrozumieć tego, że póki masz kogoś obok, wciąż liczysz na to, że może być lepiej... Z resztą mieliśmy zaplanowany ślub... Miałam nadzieję, że kiedy go weźmiemy wszystko między nami się poprawi...
Stało się tak, że po drodze poznałam Mateusza.. Dał mi wszystko to o czym marzyłam.. a nawet więcej.. z początku się broniłam, ale otrzymując tyle miłości nie potrafiłam jej tak po prostu zignorować i nie odwzajemnić....
_________________


 
 
dorotka0603 


Wiek: 29
Dołączyła: 09 Sty 2015
Posty: 571
Skąd: Łódź
Wysłany: Sob Wrz 26, 2015 5:25 pm   

Smerfetkaa, wow to wszystko naprawdę takie zakręcone, mam wrażenie, że Twoje życie obróciło się o 180 stopni, ale bardzo się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło! :)
_________________


 
 
Martusia90 


Wiek: 34
Dołączyła: 27 Mar 2015
Posty: 201
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Wrz 27, 2015 8:22 pm   

Smerfetkaa, Super, że odnalazłaś swoje szczęście na ziemi:) To najważniejsze:* Zakładaj dzienniczek:)
_________________

Miłość, która jest gotowa nawet oddać życie, nie zginie.
 
 
M4rcysi4 


Wiek: 35
Dołączyła: 30 Wrz 2008
Posty: 4350
Skąd: Bełchatów
Wysłany: Nie Wrz 27, 2015 9:35 pm   

Szczerze gratuluję!
_________________
 
 
Sycylijka 


Dołączyła: 18 Lut 2015
Posty: 437
Skąd: Łódź
Wysłany: Pon Wrz 28, 2015 8:10 am   

Smerfetkaa, witam się i ja :) może za.łożysz dzienniczek przyszłej PM ? :)
_________________
zajrzyj do mnie:) http://forum.wesele-lodz.pl/viewtopic.php?t=17548

 
 
slubzcharakterem 
Firma


Wiek: 47
Dołączył: 21 Kwi 2010
Posty: 83
Skąd: Łódź, Wiśniowa Góra
Wysłany: Pon Lut 01, 2016 10:17 pm   

Naprawdę filmowa historia! Czasem warto zmienić swoje życie choćby "w ostatnim momencie". Gratuluję i życzę powodzenia!

P.S.
Śliczny kościółek wybraliście :)
_________________
Ślub z charakterem
Zabiorę Cię właśnie tam...Gość
 
 
Dareczek 

Dołączył: 11 Mar 2016
Posty: 0
Skąd: Szczecin
Wysłany: Pią Mar 11, 2016 12:14 pm   

Wielkie gratulacje. Ja mam 32 lata i jakoś nie mogę dziewczyny znaleźć... :cry:
 
 
_Bella_ 


Dołączyła: 27 Paź 2015
Posty: 38
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią Mar 11, 2016 12:35 pm   

Dareczek napisał/a:
Wielkie gratulacje. Ja mam 32 lata i jakoś nie mogę dziewczyny znaleźć... :cry:

Niestety źle trafiłeś, to nie portal randkowy :-)
_________________

 
 
koniczynka84 


Wiek: 40
Dołączyła: 29 Wrz 2011
Posty: 1649
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Mar 13, 2016 6:59 am   

Gratuluję Ci za odwagę... za to że byłaś na tyle silna, że wbrew wszystkiemu dążyłaś do tego żeby być po prostu szczęśliwa... bez względu na wszystko i wszystkich. Wiele z nas nie ma takiej odwagi w sobie i trwa w CZYMŚ co daje im jedynie frustracje io niszczy poczucie własnej wartości.
Życzę Wam wiele szczęścia... i oby to było to... "zawsze, na zawsze"
_________________
 
 
msmika 


Dołączyła: 23 Sie 2012
Posty: 2351
Skąd: prawie Łódź
Wysłany: Pon Mar 14, 2016 11:56 am   

Smerfetkaa, dotrwałam do końca Twojej historii i uważam, że podjęłaś najlepszą decyzję :) gratuluję odwagi i życzę Ci dużo szczęścia u boku Mateusza :)
Nie ma nic cenniejszego niż wsparcie tej drugiej osoby...

Będę obserwować Wasze przygotowania :)
_________________
Tosinka
 
 
Smerfetkaa 


Wiek: 33
Dołączyła: 28 Sie 2015
Posty: 70
Skąd: Łódź
Wysłany: Wto Kwi 19, 2016 2:24 pm   

koniczynka84, msmika, łatwo mówić dziś o odwadze, ale szczerze powiedziawszy wtedy brakowało mi jej.. Nie potrafiłam tak po prostu odejść.. spotykałam się po cichu... jak tchórz.. czekałam aż mój ówczesny narzeczony sam walnie pięścią w stół i powie "do widzenia". Z jednej strony nie potrafiłam się rozstać z kimś, kto był w moim życiu przez 8 lat.. z drugiej... nie o to też chodziło, żeby spędzić życie z facetem, który stał się w pewnym momencie kolegą z którym masz wspólne tematy (głównie ze względu na wspólne życie pod jednym dachem..) Ale przyznaję... dziś w końcu słyszę, że jestem dla kogoś ważna, że jestem piękna... dostaję regularnie kwiaty... tak po prostu, bez okazji... :) Cieszę się, kiedy budzę się koło Mateusza.. I choć mnie ten wariat nieraz doprowadza do szału i nerwicy to i tak go kocham ponad życie i uważam, że to że się spotkaliśmy było czymś najpiękniejszym w moim życiu..:)

Która z Was czytała mój dzienniczek wie już, że czeka mnie za niecałe 3 tygodnie ślub wymarzonym facetem i mało tego (!!) ... stworzyliśmy małego człowieczka, który właśnie rozwija się w moim brzuszku :) Śmiało mogę powiedzieć - JESTEM SZCZĘŚLIWA :)
_________________


 
 
msmika 


Dołączyła: 23 Sie 2012
Posty: 2351
Skąd: prawie Łódź
Wysłany: Wto Kwi 19, 2016 10:57 pm   

Smerfetkaa napisał/a:
I choć mnie ten wariat nieraz doprowadza do szału i nerwicy to i tak go kocham ponad życie i uważam, że to że się spotkaliśmy było czymś najpiękniejszym w moim życiu..:)

I o to przede wszystkim chodzi :)

Smerfetkaa napisał/a:
Która z Was czytała mój dzienniczek wie już, że czeka mnie za niecałe 3 tygodnie ślub wymarzonym facetem i mało tego (!!) ... stworzyliśmy małego człowieczka, który właśnie rozwija się w moim brzuszku Śmiało mogę powiedzieć - JESTEM SZCZĘŚLIWA


Gratulacje ...Małego człowieczka oczywiście :) pochwal się w odpowiednim temacie :-)
_________________
Tosinka
 
 
misiol 

Dołączyła: 23 Cze 2013
Posty: 37
Skąd: Łódź
Wysłany: Sro Kwi 20, 2016 3:28 pm   

Cóż za potężny zbieg okoliczności :) Widzisz, ja mam za sobą podobną historię :) też zarejestrowałam się na forum jako narzeczona innego pana, chociaż już wtedy czułam, że chyba to nie jest tak, jakbym chciała. Ale jakoś tak szybko poszło, sala zaklepana na za 2 lata, myślałam sobie - może muszę dojrzeć, teraz trochę się boję, ale za 2 lata będzie ok. Nie było. Ślub miał się odbyć w maju zeszłego roku, no ale że życie bywa przewrotne, w maju zeszłego roku mieszkałam już z moim obecnym narzeczonym :) 7 miesięcy wspólnego mieszkania, zaręczyny, ślub bierzemy w październiku :)
I teraz najlepsza rzecz! szukając sali weselnej, udaliśmy się do Enigmy w pierwszy weekend sierpnia. Pan Witek wyjął kalendarz na 2016 r. i okazało się, że jedyne wolne terminy w sobotę, w tzw. sezonie ślubnym to 7.05.16 i 01.10.16. I wiesz co? W pierwszej chwili byliśmy zdecydowani na ten 7 maja :D z uwagi na to, że październik to dla nas czas egzaminów (jesteśmy po studiach już jakiś czas, ale aby zdobyć uprawnienia musimy szkolić się dalej). Jedyne co nas powstrzymało, to komunia w rodzinie 08.05.16. Stwierdziliśmy, że nie da rady tego bezkolizyjne rozwiązać, a moja mama jest chrzestną komunisty, więc już w ogóle odpada. Został nam 01.10.16, pan Witek wpisał nas w kalendarz ołówkiem, ale dość szybko znalazła się druga para chętna na ten termin, jeśli my się ostatecznie nie zdecydujemy, więc szybko sformalizowaliśmy sprawę :)
To Wy może? :D
Jak przygotowania? Bo my już kilkukrotnie przeprowadzaliśmy rozmowy w stylu:
-wyobrażasz sobie, że wzięliśmy tę majową datę i za 2 miesiące/miesiąc mielibyśmy być ze wszystkim gotowi? -w życiu! ja nie wiem, co my w tym październiku zrobimy :D wszystko ogarnialiście chyba w zabójczym tempie :)
Ostatnio zmieniony przez misiol Sro Kwi 20, 2016 8:43 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Gomigo 


Dołączyła: 08 Maj 2015
Posty: 224
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie Kwi 24, 2016 7:45 pm   

Dokładnie, i ja to przerabiałam - zaręczyn na facecie się nie wymusza :) Powodzenia w przygotowaniach :)
_________________

Dzienniczek przedślubny http://forum.wesele-lodz.pl/viewtopic.php?t=17605
Dzienniczek po-ślubny GOMIGO http://forum.wesele-lodz.pl/viewtopic.php?p=838314
 
 
toma001 

Dołączył: 26 Sie 2016
Posty: 0
Skąd: Gdańsk
Wysłany: Pią Sie 26, 2016 12:15 pm   

lol ale historia :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
statystyki odwiedzin z innych stron


Publikowanie w całości lub fragmentach treści zawartych na Łódzkim Forum Weselnym bez zgody administratorów forum jest zabronione.
Reklamy
www.foto-sobieraj.com.pl