Dlaczego uciekają? |
Autor |
Wiadomość |
*Asiek
Moderator Czarownica vel Anioł
Dołączyła: 05 Sty 2004 Posty: 2217 Skąd: Kiedyś Łódź
|
|
|
|
|
gosia
Wiek: 46 Dołączyła: 11 Paź 2003 Posty: 1008 Skąd: własnego M.
|
Wysłany: Pon Sty 26, 2004 7:51 pm
|
|
|
Przeczytałam, ciekawe, ale naprawde nie wiem dlaczego tak robia
Nie należy to do rzeczy przyjemnych i wychodzi z tego tylko posmiewisko, skoro wiem ze chce byc z moim ukochanym to sie pobieramy a jak nie to nie, nie wiem czy mogły sie kierowac w dniu slubu |
_________________ 31 sierpnia 2002
9 stycznia 2006 - Mati
|
|
|
|
|
kryszka
z doskoku ;)
Dołączyła: 09 Paź 2003 Posty: 4836 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon Sty 26, 2004 11:36 pm
|
|
|
Z jednej strony lepiej że rezygnują przed niż potem mieliby żałować i żyć z człowiekiem którego znienawidzą. A z drugiej - po co w ogóle była ta cała szopka? Jeśli ktoś pyta drugą osobę czy chce z nim spędzić resztę życia i ta druga osoba odpowiada że tak, to powinna być to świadoma i przemyślana decyzja. Nawet jeśli zaręczyny odbywają się niespodziewanie to przecież do czasu rozpoczęcia przygotowań do ślubu można się spokojnie zastanowić czy faktycznie jest to ta właściwa osoba.
A porzucanie drugiej osoby przed przysłowiowym ołtarzem to już w ogóle dla mnie szczyt **** i brak wyobraźni. Nie można zadzwonić chociaż godzinę wcześniej? Przecież przesłanki że coś jest nie tak nie pojawiły się ot tak, były wcześniej.
Chociaż oczywiście przyznaję, że nie wiem jakbym się zachowała w danej sytuacji. |
_________________
"Gdyby nie internet nie wiedziałbym, że na świecie jest tylu idiotów." Stanisław Lem |
|
|
|
|
*Asiek
Moderator Czarownica vel Anioł
Dołączyła: 05 Sty 2004 Posty: 2217 Skąd: Kiedyś Łódź
|
Wysłany: Pon Sie 30, 2004 4:56 pm
|
|
|
Przytoczę dwie prawdziwe historie : może trudno w nie uwierzyć, ale są autentyczne, za co ręczę.
Historia pierwsza.
Dwa dni przed ślubem pan młody zadzwonił do narzeczonej, żeby odwołać ślub. Powód? Jego dwuletnia córeczka (mieszkająca notabene z byłą żoną) nie akceptuje ślubu taty... Szok. Facet dzwonił w piątek (dzień przed ślubem) do wszystkich gości, żeby ich poinformować o tym , że ślubu nie będzie. Goście byli zszokowani, wkurzeni (część wzięła urlopy, "zainwestowali" kasę w ciuchy, prezenty, itp).
Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co przeżyła jego już była narzeczona (w ciąży...).
Historia druga
Ta historia to dla mnie megagroteska. Wydarzyła się na wsi. Tym razem panna młoda (w ciąży) kilka dni przed ślubem zerwała zaręczyny. Porzucony narzeczony wykazał się wg mnie totalną głupotą, ponieważ nie odwołał ślubu, wesela, ani nie poinformował gości o zmianach jakie zaszły! Wszyscy przyjechali w sobotę pod kościół na ślub, a tam ... pan młody bez panny młodej. Odbyło się "wesele" z orkiestrą (pito nawet zdrowie pary młodej), był kamerzysta,który nakręcił film... Nie dziwię się wcale, że dziewczyna nie chciała takiego głupka za męża. |
_________________
|
|
|
|
|
Agata
Wiek: 46 Dołączyła: 14 Sty 2004 Posty: 139 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon Sie 30, 2004 5:18 pm
|
|
|
Niezłe są te historie
I choć ja bym tak nie postąpiła (jeśli już się na coś zdecyduję, to jestem tego pewna) to jestem w stanie zrozumieć np. kobiety (mężczyzn trudniej...) . Może są, nazwijmy to, przeciętnie inteligente, presja rodziny, albo ciąża, może dochodzą do tego kwestie finansowe... kto wie, co jeszcze, że decydują się na ślub. Na ślub bezz miłości. Potem się boją odowłać, bo przygotowanie w toku, ale w końcu się zbierają i wypada to... dzień przed ślubem.
Kto to wie, jakie motywy nimi kierują? |
_________________ jestem żoną. I bardzo mi się to podoba |
|
|
|
|
Kasia21
Wiek: 41 Dołączyła: 29 Sie 2004 Posty: 233 Skąd: Łódzkie
|
Wysłany: Pon Sie 30, 2004 7:14 pm
|
|
|
Ja też znam kilka takich historii i co najgorsz sa prawdziwe.
Pan młody w sobote rano zawiózł wódkę i napoje na slae a wieczorem sie nie pojawił.Szukali go 2 miesiące.
Państwo młodzi pojechali do kościoła i gdzy ksiadz przyszedł przywitał ich i juz szli do ołtaża młoda zakręciła sie na pięcie i uciekła.
a ta była w mojej rodzinie 5 lat temu.Mój kuzyn spotykał się z dziewczyną od szkoy podstawowej, przez srednia, aż postudia. Gdzy skończyli naukę znalexli prace postanowili sie pobrać. W piatek przed weselem przyjechała rodzinka i jego kolega z Francji. Młodej tak francuz przypadł do gust, że w piatek w nocy spakowała sie i uciekli razem
a ta jest najlepsza!Opowiadała mi koleżanka, której chłopak gra na weselach.jest 1 po 1 posiłku. W pewnym momencie do orkiestry podchozi ojciec pana młodego, płaci i kaze iśc do domu. Okazało się ,że Panna młoda zabawiała się w ubikacji za świadkiem.
Rany!!Dobrze, że mi sie nic takiego nie przyrafiło |
_________________ Nigdy ne jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej.... |
|
|
|
|
Agata
Wiek: 46 Dołączyła: 14 Sty 2004 Posty: 139 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto Sie 31, 2004 12:06 pm
|
|
|
Kasia21 napisał/a: | Ja też znam kilka takich historii i co najgorsz sa prawdziwe.
a ta jest najlepsza!Opowiadała mi koleżanka, której chłopak gra na weselach.jest 1 po 1 posiłku. W pewnym momencie do orkiestry podchozi ojciec pana młodego, płaci i kaze iśc do domu. Okazało się ,że Panna młoda zabawiała się w ubikacji za świadkiem.
|
tylko, że tu już jest po fakcie |
_________________ jestem żoną. I bardzo mi się to podoba |
|
|
|
|
Kasia21
Wiek: 41 Dołączyła: 29 Sie 2004 Posty: 233 Skąd: Łódzkie
|
Wysłany: Wto Sie 31, 2004 12:17 pm
|
|
|
Zawsze można biegiem do księdza i wszystko odkręcić.....jak sie pospieszysz |
_________________ Nigdy ne jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej.... |
|
|
|
|
tynencia
Wiek: 43 Dołączyła: 16 Sie 2004 Posty: 39 Skąd: Pabianice
|
Wysłany: Wto Wrz 07, 2004 3:01 pm
|
|
|
Mam kolegę który co prawda nie uciekł dosłownie sprzed ołtarza ale się rozmyślił na dwa tygodnie przed ślubem. Poszedł sobie ostatni raz poszaleć z kolegą do dyskoteki i poznał jakąś dziewczynę no i już mu się nie chciało ślubu. Z narzeczoną byli ze sobą 3 lata a z tą dziewczyną z dyskoteki niecałe 2 miesiące. Ja nie wiem co bym zrobiła na miejscu tej porzuconej narzeczonej. Nawet nie chcę myśleć o takim koszmarze. Mój P. nie byłby zdolny do czegoś takiego. |
|
|
|
|
just_Kate
Wiek: 47 Dołączyła: 26 Mar 2004 Posty: 719 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon Wrz 20, 2004 9:13 pm
|
|
|
My słyszeliśmy od kamerzysty o tym, jak właśnie młoda przy ołtarzu stwierdziła, że ona nie może i wybiegła z kościoła (film był potem dowodem w sprawie). Młody dzielnie zaprosił gości na 'wesele' no bo co miał niby zrobić?..
Myślę, że ludzie, którzy na to się decydują, wcale nie kochają partnera/partnerki. Są niedojrzali i nieodpowiedzialni. Ale też wydaje mi się, że tej drugiej osobie może to długo w pamięci pozostać i zniszczyć życie. |
_________________ Życzę miłego dnia Gość |
|
|
|
|
suhotnikowa
Wiek: 44 Dołączyła: 08 Cze 2004 Posty: 97 Skąd: Lubin
|
Wysłany: Sro Paź 06, 2004 8:29 pm
|
|
|
Osoba, która decyduje się na taki krok jak dla mnie jest nieodpowiedzialna. Skoro mieli brać ślub, widocznie nawzajem sobie odpowiadali, a tu nagle taka odmiana Brak szacunku dla tej drugiej osoby, ze o rodzicach, gościach nie wspomnę. Choć z drugiej strony zgadzam się z Kryszką, że lepiej teraz niż by mieli za parę chwil się rozwodzić
Moja przyjaciółka miała wyjść za mąż 28.09. Tymczasem dostałam od niej e-mail (to miał być ślub cywilny w Hiszpanii, za rok kościelny w Polsce), ze odwolali wszystko dzień przed Tak naprawdę nikt nie zna przyczyny, a Ona jest w takim dołku, że nie mozna się z nia skontakować |
_________________ 13.08.2005 :):)
|
|
|
|
|
Pusiak
- Dyktator
Wiek: 43 Dołączyła: 15 Lut 2005 Posty: 3311 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw Mar 10, 2005 12:24 pm
|
|
|
Eh... po przeczytaniu tego artykułu mam mieszane uczucia... Z jednej strony jest w nim duzo racji, że presja, że pieniadze,że dobry materiał na ojca... Ale tez uważam, że rozpoczynanie przygotowań i rozmyslanie sie tuż przed ślubem to jest jednak nieodpowiedzialność...W końcu slub biora ludzie którzy chcą byc razem przez całe życie, czują, że sie kochaja...Chyba rzadko zdarza się żeby tydzien przed slubem spotkac kogos innego kto Nas zauroczy bardziej, nie mówiąc o tym, że w takim układzie należłaoby się zastanowić, czy nasze uczucie do narzeczonego w ogóle było uczuciem?? |
_________________
|
|
|
|
|
Gniesia
Wiek: 43 Dołączyła: 28 Wrz 2004 Posty: 123 Skąd: Pilawa
|
Wysłany: Czw Mar 10, 2005 1:12 pm
|
|
|
Ja przytoczę historię może trochę z innej bajki ale myślę, że może być to jeden z powodów dlaczego tak właśnie się dzieje. Otóż mój brat spotykał się z dziewczyną kilka lat. On narazie nie planował ślubu przynajmniej tak mi się wydaje za to ona strasznie nalegała. Najbardziej się zapieniła jak się dowiedziała, że ja z moim P. się zaręczyliśmy a jesteśmy ze sobą niedługo. Od tego czasu nalegała żeby wzieli z moim bratem ślub potajemnie jeszcze w ubiegłym roku czyli tak z dnia na dzień. On nie chciał wydaje mi się, że nie do końca był pewien a ona nalegała.
Koniec jest zaskakujący jednego dnia nalegała żeby się jak najszybciej pobrali a na drugi dzień z nim zerwała...
Obecnie czyli jakieś 5 miesięcy po tym jest z kimś innym (z kim podobno spotykała się jeszcze będąc z moim bratem) i planują w tym roku ślub. Nie wiem do końca jak jest z tym jej ślubem bo o tem, że bierze ślub z moim bratem miesiąc po nas też słyszałam co było kompletną bzdurą.
Morał z tego taki, że być może niektórzy chcą tylko na siłę się wyrwać z domu a nie kochają drugiej osoby. Wydaje mi się, że tak było w jej przypadku. |
_________________ ::: 23 lipca 2005r. :::
|
|
|
|
|
joanna_25
Wiek: 44 Dołączyła: 02 Lut 2005 Posty: 357 Skąd: łódź
|
Wysłany: Wto Kwi 19, 2005 4:26 pm
|
|
|
Moja mama też uciekła!
Na jakiś miesiąc przed ślubem.Od mojego ojca!Wszystko było pokupowane,goście zaproszeni.
Ale po roku odbył się jednak ślub No i są małżeństwem już 26lat.
Oczywiście nie dowiedziałam się wszystkiego od mamy.Ona strasznie wstydzi się tego co zrobiła.
A odkąd mój przyszły mąż się o tym dowiedział to nie daje mi spokoju.Co najmniej raz dziennie mi przypomina ; "TYLKO TY NIE ZRÓB MI CZEGO? TAKIEGO"! |
_________________ Pozdrawiam Cię Gość!
|
|
|
|
|
Kasiawka
Żonomama
Wiek: 45 Dołączyła: 17 Lut 2005 Posty: 1150 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią Kwi 22, 2005 1:02 pm
|
|
|
Ten artykuł mnie strasznie zasmucił , jakoś powiało chłodem, a to nie pasuje do tego forum, bo jak na nie wchodze to zawsze czuje jakąś wilka radośc, bo tu sa same miłe rzeczy, które moje mysli kieruja zaraz na moje szczęście, więc jak sie nie cieszyć...,a tu takie smutki... |
_________________
Kasiawka szczęśliwa żona swojego męża |
|
|
|
|
Alma_
Dołączyła: 03 Paź 2005 Posty: 3531 Skąd: z całkiem bliska
|
Wysłany: Sro Lis 30, 2005 12:45 am
|
|
|
Wiecie, muszę się Wam przyznać, że ja też zerwałam zaręczyny Ale nie było jeszcze wyznaczonej nawet daty ślubu, więc sytuacja trochę inna. A jednak - obiecałam i nie dotrzymałam. Wstyd mi.
Jednak jestem w stanie zrozumieć, że ktoś z różnych przyczyn tak długo się waha, a potem cofa się znad "przepaści"... Lepsze to niż zaprzepaścić sobie życie |
_________________ chez alma | |
|
|
|
|
Gosik8
Wiek: 47 Dołączyła: 20 Wrz 2005 Posty: 40 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon Gru 19, 2005 3:45 pm
|
|
|
ja też zerwałam zaręczyny, 4 lata temu, na 9 m-cy przed ślubem. Niestety, mój przyszły mąż już wtedy (zamieszkaliśmy razem na 1,5 roku przed ślubem) wykazywał większe skłonności do przebywnia z kolegami niż z narzeczoną... gdy powiedziałam, że się wyprowadzam, usłyszałam jedynie: przykro mi... nie pozostało mi nic innego wtedy. Leczyłam się dwa lata, nie obyło się niestety bez fachowej pomocy Na szczęście spotkałam mojego cierpliwego Misia. Na moim przykładzie widać, dlaczego warto razem zamieszkać. Nie mówię oczywiście, że tak trzeba, ale ja dowiedziałabym się prawdy o nim dopiero po ślubie. Sorki, że tak się "wywnętrzyłam"... |
_________________
miłego dnia Gość |
|
|
|
|
bajeczka
Wiek: 44 Dołączyła: 04 Mar 2005 Posty: 940 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon Gru 19, 2005 8:56 pm
|
|
|
To mnie troche przestraszylaś, bo my nie mieszkamy i bedziemy mieszkac razemprzed slubem |
_________________
Życzę miłego dnia i pozdrawiam Cię gorąco Gość |
|
|
|
|
Gosik8
Wiek: 47 Dołączyła: 20 Wrz 2005 Posty: 40 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto Gru 20, 2005 8:19 am
|
|
|
wiesz, ale wiele par nie mieszka ze sobą przed ślubem i dobrze się to kończy, więc nie martw się na zapas. Ja po prostu nauczona doświadczeniem zamieszkałam z Misiem, i wiem, że z właściwym facetem to jest cudowne doświadczenie. Na pewno wszystko będzie dobrze. Nie wiem ile lat ma Twój narzeczony Bajeczko, ale mój miał wtedy 23 i pewnie po prostu był za młody, choc to pojęcie względne, w zależności od osoby... |
_________________
miłego dnia Gość |
|
|
|
|
bajeczka
Wiek: 44 Dołączyła: 04 Mar 2005 Posty: 940 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto Gru 20, 2005 8:58 pm
|
|
|
Teraz ma 26, a bedzie miał prawie 27 jak sie pobierzemy |
_________________
Życzę miłego dnia i pozdrawiam Cię gorąco Gość |
|
|
|
|
Gosik8
Wiek: 47 Dołączyła: 20 Wrz 2005 Posty: 40 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sro Gru 21, 2005 8:33 am
|
|
|
na pewno wszystko będzie jak w bajeczce, zobaczysz |
_________________
miłego dnia Gość |
|
|
|
|
Mika
Wiek: 44 Dołączyła: 19 Mar 2005 Posty: 1034 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sro Gru 21, 2005 10:08 am
|
|
|
Bajeczko nie martw się ja ze swoim mężem też przed ślubem razem nie mieszkaliśmy a teraz jest super i mam nadzieję, że tak będzie nadal:D |
_________________ http://www.biurotassa.pl
|
|
|
|
|
kochecka
żona i mama
Dołączyła: 16 Mar 2007 Posty: 1652 Skąd: z daleka
|
Wysłany: Pią Wrz 14, 2007 2:10 pm
|
|
|
Martysia napisał/a: | takie rzeczy zdarzają się najczęściej w filmach! pewnie każdy z was widział "uciekającą pannę młodą" itd. itp. Otóż zdarzyło się również w zeszłą sobotę w naszym kochanym mieście Łodzi! osobiście jestem w szoku więc postanowiłam się z tym z Wami podzielić, może ktoś również to jakoś skomentuje...
Moja ciotka pojechała na ślub koleżanki z pracy (zresztą młodego też znała), która pod kościół pełen "biednych" gości podjechała w CZARNEJ sukience aby oznajmić, że ślubu nie będzie i podpisać stosowny dokument. a Panu Młodemu podobno oznajmiła to w ślubny poranek po przebudzeniu się (dlaczego nie wcześniej?)...
Zaznaczam od razu, że nie mnie oceniać ani spekulować dlaczego itd. bo nie znam tej osoby, nie wiem jakie ma problemy, nigdy nie dowiemy się jaka była w tym związku sytuacja itd....nie wiemy czy jej za przeproszeniem odbiło, czy tak b. się przestraszyła, czy od dawna wiedziała, że tak będzie, czy od początku nie była pewna, itp. ale sam smutny fakt jakoś tak mną wstrząsnął. zaczęłam sobie wyobrażać gości, a przede wszystkim RODZICÓW....i że mój ślub też jakimś sposobem mogłby zostać np. w taki sposób odwołany!
Pal sześć wszystkie WYDATKI i to za co na pewno będzie trzeba zapłacić np. za salę, która miała być w ten wieczór zapełniona gośćmi i szczęśliwą Parą Młodą, ale tak się nie zdarzy....i te wszystkie pewnie ROCZNE przygotowania i oczekiwanie..... |
ja też się z czymś podobnym zetknęłam.Jeszcze w liceum, nasza wychowawczyni zaprosiła nas na ślub swojej córki, no i w piątek jeszcze było wszystko w porządku, w sobotę delegacja klasowa z kwiatami pojechała pod kościół a tu ksiądz informuje że ślub odwołany...
też nie znam powodów ani okoliczności w jakich się to stało ale był to szok dla wszystkich! |
_________________ |
Ostatnio zmieniony przez Asiek Pon Lut 18, 2008 6:53 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
juliazuk
Wiek: 43 Dołączyła: 13 Lip 2007 Posty: 336 Skąd: Łódź/Warszawa
|
Wysłany: Pią Wrz 14, 2007 7:59 pm
|
|
|
Ja znam przypadek, gdy dziewczyna pojechała do księdza i odwołała ślub na miesiąc przed. Chyba się wreszcie ocknęła, ze narzeczony zdradza ją masowo od lat. A najlepsze jest to, ze wyszła za niego za maż (on się w ogóle nie zmienił) dwa lata później, będąc z nim w ciąży (przez pewien czas nawet mysleliśmy, ze to kłamstwo z tą ciążą, żeby goście się na tym ślubie pojawili...). I teraz nawet nie mieszkają razem, tylko spotykają się tak, jak wcześniej... Dziwne, ale jak pisałyście- nie nam osądzać. |
_________________
9.08.2008 r. |
|
|
|
|
misia-misia
Working Mom :)
Wiek: 43 Dołączyła: 04 Sty 2006 Posty: 1643 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Nie Wrz 16, 2007 5:23 pm
|
|
|
u nas w średnio bliskiej rodzinie też odwołali ślub... nie dzień wcześniej czy tydzień ale też odwołali.
Już wszystko było przygotowane, goście zaroszenie, wszystko już czekało na ten dzień i ... lipa.
A powód.... oczywiście pieniądze... panna młoda miała ich z lekka mówiąc za mało...
No i stało się ... |
_________________
|
|
|
|
|
pscoolka
Wiek: 43 Dołączyła: 28 Cze 2007 Posty: 181 Skąd: Łódź/Holandia
|
Wysłany: Czw Lut 14, 2008 3:45 pm
|
|
|
ja tez znam jedna historie, ktora wydarzyła sie jakies pół roku temu. Moja mama była na ślubie syna koleżanki z pracy. wszystko było pięknie a tu zjawia się panna młoda i mówi ze sie rozmyśliła i że nie chce ślubu. Chłopak się totalnie załamał !!
No cóz cięzko mi jest sądzić takie osoby bo tak na prawde nie wiem do czego mogło między nimi zajsc. Różnie bywa. Ale uważam że zjawianie się przed kościołem i mówienie że sie zmieniło zdanieto jest nieodpowiedzialne. Chyba lepiej jednak wczesniej wszytskich powiadomić. ech... chyba bym się załamała jakby coś takiego mi się przytrafiło |
_________________
|
|
|
|
|
MałaMi1
Dołączyła: 08 Paź 2007 Posty: 5375 Skąd: łódzkie
|
Wysłany: Pon Lut 18, 2008 2:00 pm
|
|
|
czytam te Wasze opowiadania (artykułu niestety nie rpzeczytałam, bo pod tym linkiem juz go nie ma) i normalnie cięzko jak dla mnie to nazwać nieodpowiedzialnością... bo czy ktoś jest wogóle normalny, kiedy decyzuje się na slub, spędzenie reszty zycia z ukochana osobą i nagle ucieka zprzed ołtarza>? cięzko mi wogóle to sobie wyobrazić-dla mnie to się dzieje tylko na filmach...
ja w moim zyciu nie spotkałam się , z taka sytuacja jak niektóre z Was. Pan młody ewentualnie zostawił Młodą 3 miesiące przed ślubem, albo drugi przypadek , że narzeczona zostawiła narzeczonego miesiąc przed ślubem, gdzie juz właściwie wszytsko było do końca dograne ze ślubem, weselem itd)... nie wiem czy jesli by mnie ktos posatwił w takije sytuacji czy potrafiłabym jeszcze kiedys facetowi zaufac.... |
|
|
|
|
Emi
Wiek: 39 Dołączyła: 25 Cze 2007 Posty: 524 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon Lut 18, 2008 3:45 pm
|
|
|
Ja też znam taką jedną historię. Moja ciocia wyjechała do Hiszpanii, tam poznała pewnego Hiszpana. Po jakimś czasie postanowili wziąć ślub cywilny (w październiku 2007). W dniu cała rodzina z Polski wysłała życzenia Młodej Parze, a następnego dnia dowiedzieliśmy się, że ślubu nie było. Nie wiem do tej pory o co poszło, ale moja ciocia i ten Hiszpan znowu są razem. Za nią nigdy nie można trafić |
_________________
|
|
|
|
|
EwaM
Wiek: 42 Dołączyła: 30 Lip 2007 Posty: 2535 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sro Lut 20, 2008 10:52 pm
|
|
|
Moja przyszła teściowa ostatnio, podczas omawiania spraw weselnych, walnęła taką przemowę: że cokolwiek by się działo, jak daleko zaawansowane by były przygotowania, ile pieniędzy by było wydanych, wszystko się nie liczy i w każdej chwili jeśli uznamy, że nie chcemy, albo nie jesteśmy pewni możemy zrezygnować. Bo mimo wszystko lepiej zrezygnować przed ślubem, nawet w ostatniej chwili niż ciągać się po sądach o rozwód.
Nie spodziewam się takiej sytuacji, ale muszę przyznać teściowej rację. Lepiej tak niż rozwód rok po ślubie.
Teściowa ma znajomego, który wziął ślub z powodu presji otoczenia. No i teraz problem, bo ma nową żonę (cywilną), która chciałaby ślub kościelny.
O! A teść lepszą historię opowiadał: młody krótko przed ślubem przyszedł do ojca młodej i wyjaśnił, że on przemyślał i jeszcze nie jest gotowy itd. Teść zrozumiał, porozmawiali, wszystko ok. Teść odwołał całą imprezę, poinformował gości, a dzień przed planowanym terminem ślubu młody znowu wali do teścia, że jednak znowu przemyślał i chce się żenić. ?le się ta historia skończyła dla niedoszłego młodego |
|
|
|
|
Martita
Mamunia Jasiunia:)
Wiek: 43 Dołączyła: 16 Lis 2005 Posty: 294 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sob Mar 01, 2008 8:03 am
|
|
|
A ja też miałam wątpliwości krótko przed ślubem i żałuje, że wszystkiego nie odwołałam. Wydawało mi się, że tak nie można, bałam się reakcji rodziny zamiast myśleć o sobie. I co? i jestem po rozwodzie. Jak się ma wątpliwości choćby najmniejsze to nawet sprzed ołtarza lepiej uciekać niż popełnić błąd... |
_________________ |
|
|
|
|
MałaMi1
Dołączyła: 08 Paź 2007 Posty: 5375 Skąd: łódzkie
|
Wysłany: Nie Mar 02, 2008 3:38 pm
|
|
|
Martita-zaciekawiła mnie twoja osoba...powiedz mi (zapytam tak z ciekawosci), skoro miałas watpliwości przed ślubem to czy juz po slubie wiedzialas ze nie chcesz byc z tym człowiekiem? od razu było do kitu czy jeszcze jakos to wszystko się poukładało? |
|
|
|
|
Martita
Mamunia Jasiunia:)
Wiek: 43 Dołączyła: 16 Lis 2005 Posty: 294 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto Mar 04, 2008 9:15 pm
|
|
|
Jak w każdym związku było i super i beznadziejnie..na przemian... Myślałam, że się ułoży, że będzie między nami tak jak na początku znajomości...myliłam się. |
_________________ |
|
|
|
|
gosc [Usunięty]
|
Wysłany: Wto Mar 04, 2008 11:15 pm
|
|
|
sądzę, że tego się nigdy nie przewidzi. Ja jeszcze na póŁ roku przed ślubem (cywilnym) sądziŁam, że to się i tak tym ślubem nie skończy. Od pierwszej randki uważaŁam, że do siebie nie pasujemy. A teraz jestem Jego żoną i sądzę (na tą chwilę), że to byŁa najlepsza decyzja w moim życiu, jedna z niewielu sŁusznych.
Tak jak napisaŁam, tego się nigdy nie wie, czy decyzja jest dobra czy zŁa, czy to jest związek na caŁe życie, czy nie. Każda historia jest inna i nie ma sensu się nimi kierować - najważniejsze, co się czuje tak wewnętrznie, w podświadomości.
ale jeśli czuŁabym do końca, że źle robię i wszystko we mnie by mówiŁo, że to nie to, to nie przejmowaŁabym się gośćmi, rodziną, wydanymi pieniędzmi i odeszŁabym. Tylko z szacunkiem dla tej drugiej osoby - bez huku drzwi kościoŁa.
a co do tego co napisaŁa Martita, to wydaje mi się, że rzadko udaje się utrzymać taki stan między maŁżonkami, jak sprzed ślubu, przez dŁugi czas po. Są sprawy dnia codziennego, problemy, jesteśmy ze sobą na co dzień i wzajemne relacje się zmieniają. Ważne żeby umieć się z tym pogodzić i odnaleźć siebie na co dzień.
Nie mówię, że Wy Martita się nie staraliście - Broń Boże - nie odnoś tego do siebie. Tak mi generalnie przyszŁo do gŁowy, jak przeczytaŁam Twój post. |
Ostatnio zmieniony przez gosc Wto Mar 04, 2008 11:19 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
*Asiek
Moderator Czarownica vel Anioł
Dołączyła: 05 Sty 2004 Posty: 2217 Skąd: Kiedyś Łódź
|
Wysłany: Czw Mar 06, 2008 8:49 pm
|
|
|
Sajonara6 napisał/a: | Tak jak napisaŁam, tego się nigdy nie wie, czy decyzja jest dobra czy zŁa, czy to jest związek na caŁe życie, czy nie. |
Biorąc ślub raczej powinno się wiedzieć czy to dobra czy zła decyzja.
Nie wiem, ale jeśli ktoś zakłada przed ślubem, że decyzja jest może zła to trochę to dziwne jak dla mnie.
Oczywiście, po ślubie mogą wyjść różne "kwiatki" i wtedy człowiek może zweryfikować swoje wcześniejsze oczekiwania i zrozumieć, że decyzja o ślubie była zła. |
_________________
|
|
|
|
|
gosc [Usunięty]
|
Wysłany: Czw Mar 06, 2008 9:35 pm
|
|
|
Wg mnie skŁadając przysięgę przed oŁtarzem trzeba być w 100% pewnym, że to wŁaściwa decyzja i wŁaściwa osoba, inaczej sprawa jest z góry skazana na porażkę. |
|
|
|
|
*lmyszka
Moderator EL jak elmyszka :P
Wiek: 41 Dołączyła: 26 Lis 2006 Posty: 2328 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw Mar 06, 2008 10:06 pm
|
|
|
Asiu ja bym tu polenizowała bo w dniu ślubu 100% pewności nie oznacza że nic nie ulegnie zmianie z czasem |
_________________
|
|
|
|
|
klarysa
Dołączyła: 01 Lut 2007 Posty: 895 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią Mar 07, 2008 10:27 pm
|
|
|
zmiana zawsze moze nastapic. nie jestem w stanie nic przewidziec. ale jak watpliwosci sa juz przed slubem to ryzyko duzo wieksze. jak dla mnie w takiej sytuacji bez sensu brac slub w ogole. lepiej odlozyc, poczekac, upewnic sie |
|
|
|
|
MałaMi1
Dołączyła: 08 Paź 2007 Posty: 5375 Skąd: łódzkie
|
Wysłany: Pią Mar 07, 2008 10:52 pm
|
|
|
doskonałym przypadkiem odłożenia ślubu była tutaj jedna forumka (nawet już prowadziła dziennik z przygotowań), jednak zdecydowała się odłożyć ślub, gdyż nie była pewna-uważam to za lepsze posuniecie niz ucieczke sprzed ołtarza lub branie ślubu na siłe gdyż tak wypada, bo goście zaproszeni, bo rodzina już wie itd... |
|
|
|
|
ava
Wiek: 39 Dołączyła: 12 Lut 2008 Posty: 3728 Skąd: Bełchatów/Łódź
|
Wysłany: Sob Mar 08, 2008 11:40 am
|
|
|
Zgadzam się z tym, że jeśli ma się wątpliwości to lepiej odłożyć czy odwołać ślub, nawet w ostatniej chwili, ale podejrzewam że łatwo się o tym mówi, ale trudniej to zrobić. Zapewne potrzebna jest niezła odwaga, żeby na przekór rodzinie i trwającym przygotowaniom przerwać to wszystko. Ale z drugiej strony ktoś może powiedzieć, że takie czekanie z decyzją do ostatniej chwili jest wyrazem tchórzostwa- choć osobiście obstawałabym chyba przy odwadze. |
_________________ Nasz ślub - 05.09.2009r.
|
|
|
|
|
marcia331
Szczesliwa zona
Dołączyła: 13 Maj 2008 Posty: 397 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto Mar 24, 2009 10:54 pm
|
|
|
No to teraz i ja moge sie wypowiedziec w tym watku. Obiecywalam w swoim dzienniczku ze jak juz minie troche czasu to napisze co i jak. No wiec odwolalismy nasz slub 3 miesiace przed. Decyzje tak naprawde podjal P., mnie nie latwo bylo sie z tym pogodzic. Bylismy ze soba prawie 7 lat!! Czemu tak sie stalo?Wiem ze P. mial watpliwosci i ze go to meczylo. No i chyba naprawde lepiej jest sie rozstac niz isc do oltarza nie bedac pewnym. Szczegolnie ze dla mnie slub koscielny to cos bardzo waznego, nie tylko jakas tam uroczystosc ale przysiega przed Bogiem i przed soba samym. Nie mozna przysiegac czegos majac watpliwosci bo te watpliwosci potem czlowieka od srodka zjedza. A ja w koncu dopuscilam do siebie mysl ze to nie jest dobre rozwiazanie i ze naprawde moglibysmy przez to oboje nie byc szczesliwi.
To nie sa proste decyzje. Ale powiem wam szczerze ze ostatnia rzecza o ktorej sie w takiej chwili mysli to to co powie rodzina. W takiej chwili wazne jest to co przezywamy My i to co czujemy i jaka decyzje chcemy podjac. Nie mysli sie tak bardzo o rodzinie. Bardziej ja sama przezylam to cale odwolywanie i to ze zupelnie zmienia sie moje zycie, moje plany, moje marzenia. Na szczescie rodzice nie robili zadnych wyrzutow. I jak mowilam ze nie chce tego teraz tlumaczyc to tez nie nalegali. Tylko My tak naprawde wiemy czemu tak sie stalo i wiem ze nikomu nie uda sie tego tak do konca zrozumiec.
Minelo 1,5 miesiaca. Łzy sie prawie skonczyly, juz jest zdecydowanie latwiej. Chociaz przychodza czasem chwile wspomnien itd. i wtedy jest ciezko. Ale z kazdym dniem patrze na to wszystko z pewnym dystansem. I nawet potrafie dostrzec pozytywne strony w tym wszystkim
Z P. mam nadal kontakt, oczywiscie bardzo ograniczony, ale dobrze ze potrafimy po tym wszystkim normalnie porozmawiac nie zastanawiajac sie dlaczego i nie wytykajac sobie nawzajem bledow.
Rzeczywiscie trzeba miec odwage aby podjac taka decyzje i zeby stanac przed soba i od nowa poukladac sobie zycie. Mnie bardzo wspierali przyjaciele ktorym jestem bardzo bardzo wdzieczna.
No to chyba sie rozpisalam. Zycze wszystkim forumowicza aby nigdy nie musieli stawac przed koniecznoscia podjecia takiej decyzji i oby byli pewni swojej milosci. A dla tych ktorzy maja jakies watpliwosci zycze oby mieli odwage zdecydowac czego tak naprawde pragna. |
|
|
|
|
Yoanna
mamuśka
Wiek: 40 Dołączyła: 12 Lis 2007 Posty: 1441 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sro Mar 25, 2009 8:31 pm
|
|
|
Marcia życzę Ci dużo, dużo szczęścia
Mimo trudnej sytuacji podziwiam Cię Trzymaj się ciepło |
_________________ |
|
|
|
|
skalimonka
żona skalimona
Wiek: 39 Dołączyła: 05 Gru 2008 Posty: 2003 Skąd: UK
|
Wysłany: Nie Mar 29, 2009 12:24 am
|
|
|
Marcia - szacunek i gleboki uklon z mojej strony bedzie dobrze! |
_________________ |
|
|
|
|
izunia_82
Wiek: 42 Dołączyła: 07 Lis 2007 Posty: 1376 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Nie Mar 29, 2009 10:46 am
|
|
|
marcia podziwiam Cię za odwagę bo nie wiem czy sama bym tak postąpiła i czy miałabym tyle siły w sobie. Życzę Ci dużo szczęścia i mam nadzieję, że szybciutko wszystko sobie poukładasz. |
_________________
|
|
|
|
|
Tissaia
pani stara*
Wiek: 38 Dołączyła: 14 Kwi 2008 Posty: 536 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Nie Mar 29, 2009 9:48 pm
|
|
|
Z obserwacji wśród znajomych wynika, że najczęściej przyczyną wątpliwości i ucieczek są "osoby trzecie". Znajomy przesunął ślub z powodu do końca niewyjaśnionego sentymentu narzeczonej do byłego. Co prawda ostatecznie doszedł do skutku, ale chyba pewne wątpliwości tam pozostały. Inna para utrzymywała romans na boku w tajemnicy przed swoimi oficjalnymi połówkami, z którymi oboje byli zaręczeni. Mieli się poświęcić i "zapomnieć o sobie" (dla mnie absolutne kuriozum), ale w końcu emocje wzięły górę i sprawa wyszła na jaw. Ona zostawiła narzeczonego, co jest jeszcze mały pikuś, bo on zostawił narzeczoną na 3 dni przed planowanym ślubem. Teraz ta "wiarołomna" para jest małżeństwem, ale jak musiały się czuć tamte drugie połówki (zwłaszcza ta zostawiona narzeczona), to pewnie kosmos... |
_________________ *Mój wieczór panieński, etap szaleństw w klubie, przyplątuje się jakiś facet i zwraca do mojej zamężnej już wtedy koleżanki:
-To ty jesteś ta panna młoda?
Koleżanka:
-Nie, ja jestem już pani stara...
Mission accomplished 06.06.09. :) |
|
|
|
|
Pusiak
- Dyktator
Wiek: 43 Dołączyła: 15 Lut 2005 Posty: 3311 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon Mar 30, 2009 11:33 am
|
|
|
Tissaia napisał/a: | Inna para utrzymywała romans na boku w tajemnicy przed swoimi oficjalnymi połówkami, z którymi oboje byli zaręczeni. Mieli się poświęcić i "zapomnieć o sobie" (dla mnie absolutne kuriozum), ale w końcu emocje wzięły górę i sprawa wyszła na jaw. Ona zostawiła narzeczonego, co jest jeszcze mały pikuś, bo on zostawił narzeczoną na 3 dni przed planowanym ślubem. Teraz ta "wiarołomna" para jest małżeństwem, ale jak musiały się czuć tamte drugie połówki (zwłaszcza ta zostawiona narzeczona), to pewnie kosmos... |
Ukryta Wiadomość: | Jeśli jesteś *zarejestrowanym użytkownikiem* musisz odpowiedzieć w tym temacie żeby zobaczyć tą wiadomość --- If you are a *registered user* : you need to post in this topic to see the message --- |
|
_________________
|
|
|
|
|
skalimonka
żona skalimona
Wiek: 39 Dołączyła: 05 Gru 2008 Posty: 2003 Skąd: UK
|
Wysłany: Pon Mar 30, 2009 12:33 pm
|
|
|
wow, jaki galimatias |
_________________ |
|
|
|
|
truskawka_ja
Dołączyła: 26 Lut 2008 Posty: 781 Skąd: ...
|
Wysłany: Pon Mar 30, 2009 12:44 pm
|
|
|
Tissaia napisał/a: | bo on zostawił narzeczoną na 3 dni przed planowanym ślubem. |
Dla mnie to jednak dziwne - przeciez w obecnych czasach nie organizuje sie slubu w tydzien, jest czas na przemyslenie sytuacji. Choc z drugiej strony lepiej 3 dni przed slubem niz po slubie. Pewna dziewczyn, ktora znam pol roku po slubie odkryla, ze maz ma romans a ten jej jeszcze powiedzial, ze to nie jego wina bo to ona zmusila go do slubu. Byli para dluugi czas, ona nie byla w ciazy - gdzie tu przymus?? |
|
|
|
|
Pusiak
- Dyktator
Wiek: 43 Dołączyła: 15 Lut 2005 Posty: 3311 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon Mar 30, 2009 12:49 pm
|
|
|
truskawka_ja napisał/a: | Byli para dluugi czas, ona nie byla w ciazy - gdzie tu przymus?? |
Oj, bo to takie gadanie facetów.... Facet po prostu szuka usparawiedliwienia dla swojej niedojrzałości, dla tego, że nie dorósł do pewnych sytuacji. Mój mąz czasem, jak jest wsciekły i się okropnie pokłócimy to tez mówi, że go przymusili Znaczy, że nie ja, ale mamuśka |
_________________
|
|
|
|
|
gebka
Wiek: 41 Dołączyła: 01 Lut 2007 Posty: 816 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon Mar 30, 2009 1:33 pm
|
|
|
marcia na pewno jest Ci teraz ciezko ale wierze ze wszytko pomalutku sie ulozy i naprawde podziwiam za decyzje ja chyba bym sie zapadla na kilka miesiecy |
|
|
|
|
temidaaa
w ciągłym biegu...
Dołączyła: 29 Maj 2008 Posty: 541 Skąd: :)
|
Wysłany: Pon Mar 30, 2009 3:35 pm
|
|
|
Tissaia napisał/a: | Ona zostawiła narzeczonego, co jest jeszcze mały pikuś, bo on zostawił narzeczoną na 3 dni przed planowanym ślubem. |
masakra...
Ale może lepiej tak niż jak w przypadku pary, którą znam, gdzie ślub planowali przez ponad 2 lata, wszystko zapięte na ostatni guzik, ślub się odbył, super wesele itd, a siedem miesięcy później byli już po rozwodzie... |
|
|
|
|
|