Forum Weselne miasta Łodzi
Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim

Ślub konkordatowy - duchowy wymiar ślubu

Asiek - Sob Lut 21, 2004 2:21 pm
Temat postu: duchowy wymiar ślubu
Bardzo dużo piszemy o ślubie pod kątem jego oprawy : sala, suknia, wiązanka, zaproszenia, film, itd.
Ale to wszystko jest przecież właśnie tylko oprawą.
Jakie jest Wasze zdanie na duchowy wymiar ślubu?
Jak odbieracie słowa przysięgi "i nie opuszczę Cię aż do śmierci"?
Zdecydowana większość z nas wybiera ślub konkordatowy. Dlaczego?
Ze względu na tradycję? Bo jest bardziej doniosły?
Ciekawa jestem, czy postrzegacie go jako sakrament, którym przecież jest.
Zachęcam Was do dyskusji. :D

olenka - Sob Lut 21, 2004 4:43 pm

Nareszcie Asiek!!! Myslałam o podobnym temacie:)

W moim przypadku mowa była tylko o ślubie kościelnym. Nie wyobrażłam sobie go nie miec:)
Nie wiem co myśleci o " i nie opuszcze cie az do smierci". Co prawda jest to przysega ale to tylko słowa. Najwazniejsze aby słowa zmieniły sie w czyn. nie pochwalam ślubów zawieranych w kosciele tylko dla białej sukienki. Byłam raz na takim, że nawt młodzi nie chcieli komuni nie mówiac o świadkach, rodzicach najblizszych. Dosłownie żenada na maksa!!!!

Dla mnie ten dzien bedzie jednym z najwaznieszych w zyciu. Nie dlatego, że bede miec kiecke, kwiaty i inne tam. Ja wierze w to , że po przysiedze moje zycie jest juz zwiazane z życiem Z. A przede wszystkim jestesmy za siebie odpowiedzialni w pełnym tego słowa znaczeniu.

Edyta - Sob Lut 21, 2004 9:26 pm

Moim zdaniem, slub konkordatowy biora osoby, ktore sa pewne swoich uczuc i uczuc drugiej osoby.

Taki slub bardziej laczy ludzi,
pokazuje ze chcemy byc z soba i podzielic sie tym nie tylko z ludzmi ale i z Bogiem

slowa "nie opuszcze cie az do smierci" odbieram bardzo osobiscie
wyrazaja : ze wzgledu na otaczajace nas zlo potrafimy siebie wspierac i pomagac nawzajem

nie jest to dla mnie absolutnie zadna tradycja!
jest to dla mnie chwila, gdzie moge wyznac "mojej drugiej polowce" , ze chce dzielic z "nia" cale zycie, pokonywac razem wszystkie trudnosci

Uwazam , ze prawdziwy slub ma sie tylko raz w zyciu i jesli sie decyduje na ta chwile to musze byc pewna tego co robie!!!!!!!

tweety - Sob Lut 21, 2004 9:36 pm

Edyta napisał/a:
Moim zdaniem, slub konkordatowy biora osoby, ktore sa pewne swoich uczuc i uczuc drugiej osoby.

Taki slub bardziej laczy ludzi,
pokazuje ze chcemy byc z soba i podzielic sie tym nie tylko z ludzmi ale i z Bogiem

slowa "nie opuszcze cie az do smierci" odbieram bardzo osobiscie
wyrazaja : ze wzgledu na otaczajace nas zlo potrafimy siebie wspierac i pomagac nawzajem

nie jest to dla mnie absolutnie zadna tradycja!
jest to dla mnie chwila, gdzie moge wyznac "mojej drugiej polowce" , ze chce dzielic z "nia" cale zycie, pokonywac razem wszystkie trudnosci

Uwazam , ze prawdziwy slub ma sie tylko raz w zyciu i jesli sie decyduje na ta chwile to musze byc pewna tego co robie!!!!!!!


Nic dodać nic ująć :!: :graba:

gosia - Sob Lut 21, 2004 9:43 pm

Bardzo chceliśmy być małżenstwem i tak sie własnie stało, nie wyobrażałabym sobie
slubu tylko cywilnego dla mnie to poprostu legalizacja, a slub kościelny to bardzo piękne
przeżycie które sie pamięta, i chciałam tez usłyszec słowa przysięgi, jak i rownież wypowiedziec je osobie która bardzo kocham

Asia - Pon Lut 23, 2004 10:45 pm

To, że bierzemy slub w kościele wynika z naszych przekonań a nie tradycji. ?lub cywilny to dla nas tylko "papierek", który można w każdej chwili anulować, natomiast ślub kościelny to sakrament, którego z pełnym przekonaniem chcemy sobie udzielić. Słowa małżeńskiej przysięgi mają dla nas bardzo duże znaczenie, nie są one bezmyślnie wypowiadaną formułką. Cieszę się, że w naszej tradycji to właśnie temu ślubowi towarzyszy piękna oprawa.
Akacja - Pon Mar 01, 2004 1:31 pm

No właśnie co jest najważniejsze? Sama przysięga czy cała ta oprawa. Czasem myśle, że łatwo się w tym pogubić. Tak naprawde zależy mi na tym by zacząć wspólne życie i być juz z sobą związani na zawsze. Chcę jak wyżej wspominałyście wyznać jak bardzo go kocham i by cały świat się dowiedział jak silne jest nasze uczucie. Ze względu na to, że chcemy wziąść slub w Swięta, wiele osób wokół mnie zwraca największą uwagę na pogodę na tysiąc problemów, które są zimą, a nikt nie myśli o tym, że nam tak naprawde zależy na ceremoni i przysiędze. Co zrbić gdy wrzesień to za wczesnie, a czerwiec to juz za pozno dla nas najlepszy bedzie grudzien i mam nadzieje, ze Sam Slub bedzie Najważniejszy i bliskie mi osoby pomoga by bylo cudonie bez narzekan i problemow :) Pozdrawiam wszytskich wierzacych w ten piekny obrzadek :) ))


PS/ W koncu slub odbyl sie we wrezsniu 2004 bo udalo sie wszytsko tak zaplanowac :)

Asiek - Wto Mar 02, 2004 5:50 pm

Cieszę się, że jest odzew z Waszej strony, bo trochę zaczynało mnie to przygnębiać, że tyle się tu pisze o ślubie wyłącznie z perspektywy oprawy ślubnej.
Dla nas najważniejszy był ślub, przysięga...
To wspaniałe, magiczne uczucie, że oto dzieje się coś wyjątkowego, wielkiego, pięknego...
Myślałam wtedy wyłącznie o moim Ukochanym i o pięknych słowach przysięgi.
Czułam się cudownie lekko - po prostu szczęśliwa!
Dla nas było to wspaniałe przeżycie.
Nieraz wspominamy ten moment - to jest coś, czego nikt nam nie odbierze.

Edyta - Wto Mar 02, 2004 10:29 pm

Asiek napisał/a:
Cieszę się, że jest odzew z Waszej strony, bo trochę zaczynało mnie to przygnębiać, że tyle się tu pisze o ślubie wyłącznie z perspektywy oprawy ślubnej.
Dla nas najważniejszy był ślub, przysięga...
To wspaniałe, magiczne uczucie, że oto dzieje się coś wyjątkowego, wielkiego, pięknego...
Myślałam wtedy wyłącznie o moim Ukochanym i o pięknych słowach przysięgi.
Czułam się cudownie lekko - po prostu szczęśliwa!
Dla nas było to wspaniałe przeżycie.
Nieraz wspominamy ten moment - to jest coś, czego nikt nam nie odbierze.


a inne dziewczyny???

nie macie na ten temat zdania???

a może nie przywiązujecie aż takiej wagi do pytania, które zadała Asiek???

olenka - Sro Mar 03, 2004 11:54 am

A co myslicie o tym, że niektóre dziewczyny biora ślub tylko dla białąje sukni. Dla mnie żenada!!!
Byłam na ślubie gdzie nie tylko rodzice ale i panstwo młodzi nie chcieli przyjac komuni.
Zastanawiam sie wiec po co ta szopka?

Asiek - Sro Mar 03, 2004 11:56 am

Dla mnie to jest szczyt hipokryzji! :twisted:
Tak samo jak wiele par kłamie podczas spowiedzi...
Albo przez całe zycie "wieszać psy" na kościół i religię,
ale później grzecznie dreptać do ślubu kościelnego i udawać wielce rozmodlonych. :hmgirl:
Totalna niedojrzałość i zakłamanie. :dno:

nei - Pon Mar 08, 2004 1:08 pm

co Wy tak z "ta komunia" rodziny???

u nas tylko my i babcia K. przyjmowalismy komunie, czy to znaczy, ze nasz slub byl mniej wazny?

a spowiedz przed slubem - no coz - odeszlam kompletnie zniesmaczona.

olenka - Pon Mar 08, 2004 5:34 pm

No dobra ta komunia rodziny:) to dla podkoloryzowania sprawy :oops: , choc naprawde tak było. Ale młodzi zeby bez komuni. W końcu to sakrament małżeński.
A po co szopki odwalac, no i dla mnie to było niezbyt miłe doznanie:)

agnieszka - Pon Mar 08, 2004 8:18 pm

?lub to przeciez jedno z najważniejszych i najgłębszych przerzyc jakie mozemy doznać
(oczywiscie to moje zdanie), nie wyobrażam sobie jak można wychodzić za mąż tylko dla sukni czy wesela.
Prawde mówiac ja z moim skarbem marzyliśmy aby uciec gdzies daleko daleko i tam w malenkim kościółku (tylko my i ksiądz) przysiądz sobie miłość na wieki!(marzycielka)- niestety w naszym przypadku nie jest to możliwe-Rodzina by nas wyklneła :wink:

Asiek - Pon Mar 15, 2004 12:45 pm

Na innym forum znalazłam taki oto post :

jestem zdegustowana i zasmucona
Autor: Gość: Alina IP: *.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl
Data: 14.03.2004 12:51

--------------------------------------------------------------------------------
Jestem młodą (ale nie wiekiem, tylko stażem)mężatką. Wiem, że organizacja
zarówno ślubu, jak i przyjęcia to sporo pracy, myślenia itd., ale nie można
dać się zwariować!. Przeraża mnie zdegradowanie tego wydarzenia do rangi
pokazu mody (panny młode w niezwykle seksownych sukniach w kościele budzą we
mnie niesmak), spotkania towarzyskiego, imprezy. Przyszli małżonkowie
bardziej interesują się przystrojeniem siebie niż ołtarza (no, chyba że
zatrudniają agencje dekoracyjne, a te dbają głównie o strojny szpaler, a nie
o ołtarz), więcej czasu zajmuje spis gości weselnych niż np. wybieranie
czytań liturgicznych, więcej uwagi przykłada się do makijażu i fryzury niż do
modlitwy, ważniejsze są magiczne działania (kładzenie butów na parapecie) i
przesądy (miesiące zawierania ślubów)niż znaczenie duchowe i teologiczne tego
zdarzenia! Sakrament staje się dodatkiem do uroczystości! Młodzi wolą targi
ślubne niż nauki przedmałżeńskie, które wyśmieją i wyszydzą!
Ijeszcze jedno. Czasem zastanawiam się dlaczego ludzie, którzy mają mało
do czynienia z Kościołem, mało z wiarą, sypiają ze sobą, używają środków
antykoncepcyjnych- nagle na jeden dzień udają katolików? Przecież to totalne
zakłamanie, kpina z Boga i tradycji! Przysięgają po katolicku wychować swe
dzieci, a ich późniejsze życie rodzinne temu przeczy! Ową katolickość
sprowadzają jedynie do organizacji uroczystości z okazji wydarzeń religijnych
(chrzest, I komunia itd.), zresztą wydarzenia te traktują tak samo jak swój
niegdysiejszy ślub- pokazówka, spotkanie, impreza. I tak kółeczko się kręci...
Przecież białą suknię z welonem (czy ktoś w ogóle jeszcze pamięta, co one
symbolizują?) można założyć także w USC i nie robić pośmiewiska z sakramentu
małżeństwa! Gdy spytałam ostatnio mojego kolegę, czy się nawrócił decydując
się na ślub w kościele (dziewczyna w ciąży- też już prawie schemat) - odparł,
że w kościele jest lepsza akustyka, lepiej wychodzi się na zdjęciach, no i
mama dziewczyny napierała. Przy takim podejściu nic dziwnego, że jest taka
liczba rozwodów. Czy jeszcze ktoś traktuje ślub kościelny z należytą powagą
zachowując hierarchię wartości?


Co Wy na to?

tweety - Sro Mar 17, 2004 9:25 pm

Ja uważam, że z jednej strony ma rację. Jednak z drugiej, to te wszystkie rzeczy chyba są ważne dla każdego człowieka. Zeby na własnym ślubie wszystko było na tip top prawda? Natomiast jeżeli ktoś sie decyduje na slub koscielny tylko i wylacznie dlatego ze sie lepiej na zdjeciach wychodzi no to juz lekka przesada. Rownie dobrze moze zalozyc sukienke i isc do fotografa...
Akacja - Wto Mar 23, 2004 9:10 pm

Cytat podany przez Asiek jest dosc 'gorzki', ale niesetety prawdziwy, choc nie zadko ten kto zwraca uwage na szczegóły ceremoni musi byc zaklamany i nie wierzacy?! Rozni sa ludzie i rozne zachowania. Wyobrazam sobie jak latwo mozna zostac pochlonietym dlatego trzeba caly czas pamietac co jest najwazniejsze nie tylko w dniu slubu, ale i w calym naszym zyciu. Moja imienniczka dosc ostro jednak zaatakowala ludzi, ktorym trafiła sie wpadka i chca wziasc slub. Ludziom trzeba wybaczac i jesli oni w glebi serca kochaja sie i prosza Boga by ich zrozumial i wybaczyl to to jest najwazniejsze, a nie to, ze biora slub z przymusu podkreslac. Oczywiscie rozne zdarzaja sie przypadki bo ile ludzi tyle przykladow wiec sa i tacy, dla ktorych slub koscielny to tylko suknia, duzo gosci i ladnie przystrojony kosciół. Pozdrawiam :)
PS/ ...poprostu nie pamietajac sytuacji w ktorych serce kleka...

Agni - Sob Wrz 11, 2004 1:09 pm

ja mogłabym mieć sam ślub cywilny - przysięga to przysięga - i jest tak samo ważna i wiążąca niezaleznie od miejsca gdzie ją się składa.

Natomiast kościól to już kwestia wiary i to jak zachowują sie nażeczeni przed i w trakcie to już kwestia ich sumienia - i rozumiem że może to być bulwersujące dla osób wierzących.

Kiwax - Pią Wrz 17, 2004 3:29 pm

nei napisał/a:
u nas tylko my i babcia K. przyjmowalismy komunie, czy to znaczy, ze nasz slub byl mniej wazny?


Moi rodzice też nie przystąpili do komunii, ale mają ku temu powód i rozumiem ich. To jest ich kolejny związek i mimo tego, że wzięli ślub cywilny wg. kościoła żyją w grzechu bo przecież poprzednich małżeństw kościelnych nie uniewazniono. I uważam, że lepiej jest nie przystąpić do komunii niż robić coś na pokaz albo dlatego że "tak wypada".

To jest indywidualna sprawa każdego człowieka.


No ale jeśli młodzi sami też nie chca to nasuwa się pytanie - po co ślub kościelny?? Jesli dla nich ważne jesz wszystko inne a nie to, że udzielają sobie nawzajem sakramenty świętego.


E, szkoda gadać. Dla mnie to wszystko było bardzo ważne i nie wyobrażam sobie żeby było inaczej.

gosiaczek - Pią Wrz 17, 2004 9:53 pm

nei napisał/a:
co Wy tak z "ta komunia" rodziny???



Jasne, trudno innym narzucać potrzebę przystępowania do sakramentów. A jednak wspominam ślub chrześnicy mojego ojca, kiedy do Komunii przystąpili Młodzi, świadkowie, rodzice i moja rodzina. Był przecież pełen kościół gości. Takie mi się to wydaje smutne.

Właściwie zastanawiam się, czy zapraszając gości na swój ślub mogłabym ich poprosić, aby zrobili to w mojej intencji? Hmmm, jeśli można proponować zabawki zamiast kwiatów...

just_Kate - Sob Wrz 18, 2004 1:46 am

gosiaczek, nie powinnaś sugerować nikomu przystąpienia do komunii. Wiara to rzecz bardzo osobista, ktoś mógłby się poczuć urażony... a ktoś inny mógłby zrezygnować z przyjścia na ślub (wierz mi, tak mogłoby się stać, mojego męża nikt - nawet ja- nie byłby zdolny do tego nakłonić).
agusia :) - Nie Wrz 19, 2004 11:50 pm

no coz jesli chodzi o komunie podczas uroczystosci zaslubin to bywa to roznie ...my sami bylismy na tyle swieci ze jako jedyni podczas naszego slubu przystapilismy do komuni....bo jak sie okazalo nikt z gosci i nie tylko nie wyczail tego momentu....ale to chyba jedyna gafa:)
Agnesia - Czw Cze 02, 2005 10:04 pm

Dla mnie ślub koscielny jest bardzo ważny. Ja i Moje jestemy wierzący, więc w tym dniu nie może zabraknąć Pana Boga. Myślę, że tylko dzięki Niemu mozna przetrwać wszystkie życiowe burze. Poza tym to przeciez Bóg jest Miłością, więc on daje nam miłość w życiu.

Komunia jest centrum całej liturgi. Myślę, że czym więcej osób przyjmie Komunię tym Młodym będzie łatwiej dotrzymać przysięgi, przecież Komunię powinno przyjmować się w jakiejś intencji. Myślę, że Komunia to tak jakby ktoś złożył nam życzenia:"wszystkiego najleprzego". Na szczęście moja rodzinka wie co jest najważniejsze.

Dlatego też nie wyobrażam sobie ?lubu bez Mszy ?więtej. Jeśli mamy czas na fotografa, kosmetyczkę, fryzjerkę itd. to nie powinniśmy żałować tej godzinki Panu Bogu.



Cieplutkie pozdrowienia Gość

Linka - Czw Cze 02, 2005 10:15 pm

Agniesia
Cytat:
Dla mnie ślub koscielny jest bardzo ważny.
Komunia jest centrum całej liturgi. Myślę, że czym więcej osób przyjmie Komunię tym Młodym będzie łatwiej dotrzymać przysięgi, przecież Komunię powinno przyjmować się w jakiejś intencji. Myślę, że Komunia to tak jakby ktoś złożył nam życzenia:"wszystkiego najleprzego". Naszczęście moja rodzinka wie co jest najważniejsze.

Też tak myślę, ale wiesz na pewne sprawy i osoby nie mamy wpływu. Chociaż dla mnie Komunia moich najbliższych, przyjaciół i znajomych to będzie rzeczywiście jak najlepszy prezent. Byłam niedawno na takim ślubie, na którym nawet świadkowie nie byli u Komunii - jakoś tak przykro było, ale cóż możemy poradzić.... :cry:

Jola - Czw Cze 23, 2005 2:16 pm

Częściowo zgadzam się z wyżej cytowaną dziewczyną, ale tylko częściowo. Uważam, że rzeczywiście nie powinno się robić cyrku ze ślubu i paradować z gołymi cyckami przed ołtarzem. Nie jestem działaczką partii moherowych beretów i oszołomem (a raczej oszołomką). Oboje z narzeczonym wierzymy w Boga, przeżywamy przyjęcie tego sakramentu i nie wyobrażamy sobie "rejestracji" ;) w USC jako duchowego przeżycia, ale żyjemy nie tak jak chcieliby katoliccy fanatycy. Nie robimy nikomu krzywdy, jesteśmy -myślę- dobrymi ludźmi, staramy się pomagać innym. Wg mnie nikt nie jest uprawniony do mówienia mi co Bóg od nas chce i czego wymaga. Jak ktoś ma sumienie i chce i słucha to usłyszy....

[ Dodano: Czw Cze 23, 2005 2:17 pm ]
Moja wypowiedź dotyczyła cytatu zamieszczonego wyżej :)

[ Dodano: Czw Cze 23, 2005 2:17 pm ]
cytowanym przez Asiek :)

ewig - Sob Lip 02, 2005 12:13 pm

Moim zdaniem liczy sie wszystko tego dnia i to,ze to Sakrament i to jakie sa czytania i to jak wyglada kosciol i takze to jak my wygladamy, to ma byc przeciez jedyny taki dzien w zyciu!!!-Najladniejszy!!! I moim zdaniem nie mozna tego rozgraniczac. Wszystkie te elementy tworza jedna calosc, calos do ktorej dazymy tyle czasu przed slubem, organizujac ten dzien.
Malgoosia - Pon Lip 18, 2005 12:59 pm

ja chyba jestem jakas bardziej liberalna i patrze na to inaczej: w dzisiejszych czasach, gdy tak duzo mlodych ludzi odchodzi od Kosciola, krytykuja go nalezalo by sie raczej cieszyc, ze mimo wszystko chca zawierac slub przez Bogiem a nie tylko ograniczaja sie do papierka kancelaryjnego. I nie krytykowac, nie wyszydzac, ze niewiele osob przyjelo komunie, nie pietnowac. Nie kazdy jest zagorzalym katolikiem, nie trzeba byc zagorzalym katolikiem, zeby byc dobrym czlowiekiem, nie trzeba co niedziele byc w kosciele, zeby w zgodzie z religia wychowywac dzieci i uczyc je czym jest dobro. A moze taki slub w Kosciele sprawi, ze osoba wczesniej nie majaca wiele z Kosciolem wspolnego zacznie czesciej tam goscic. Nigdy nie wiadomo. Wiec nie oburzajcie sie tak tylko spojrzcie najpierw na swoje zachowanie i zgodnie ze słowami Jezusa: kto z was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamien.
Kot - Pon Lip 18, 2005 1:20 pm

"to ma być nasz najładniejszy dzień"

to by było smutne
bo znaczyłoby, że teraz my będziemy wyglądać już tylko gorzej, coraz gorzej...

ja myślę, że wiele pięknych i wspaniałych dni przed nami
wiele spotka nas jeszcze radości, które opromienią nas, sprawią, że te chwile będą wyjątkowe... a my bedziemy wyglądać równie pięknie jak w dniu naszego ślubu

Kościół, msza, sakrament małżeńtwa, uświęcenie naszego związku przez Boga w obecności bliskich nam osób... to wiele dla nas znaczy, dlatego bierzemy ślub konkordatowy

czy kościół będzie bardziej przystrojony czy mniej, za 50 czy za 300 złotych ma jakby mniejsze znaczenie

czy mam na sobie zwój koronek z którego mozna by uszyć suknie dla połowy miasta, czy masę pereł i diamentów.. to nie ważne

nie wychodzę za mąż dla sukni, kosztownego przyjęcia ani prezentów...

zawieram zwiazek małżeński bo się kochamy a ponieważ oboje jesteśmy katolikami wiemy co jest w tym dniu najważniejsze..

Malgoosia - Pon Lip 18, 2005 2:58 pm

sama bym tego lepiej nie ujęła :graba:
joanna_25 - Sob Lip 23, 2005 6:54 pm

Malgoosia napisał/a:
ja chyba jestem jakas bardziej liberalna i patrze na to inaczej: w dzisiejszych czasach, gdy tak duzo mlodych ludzi odchodzi od Kosciola, krytykuja go nalezalo by sie raczej cieszyc, ze mimo wszystko chca zawierac slub przez Bogiem a nie tylko ograniczaja sie do papierka kancelaryjnego. I nie krytykowac, nie wyszydzac, ze niewiele osob przyjelo komunie, nie pietnowac. .


A ja nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi.To znaczy że ja mam się cieszyć że młody człowiek raczył wziąć ślub w kościele bo teraz tak wielu ludzi jest niewierzących :shock: :shock: :shock: Jeśli ktoś odszedł od kościoła to po co mu ślub kościelny???


Malgoosia napisał/a:
Nie kazdy jest zagorzalym katolikiem, nie trzeba byc zagorzalym katolikiem, zeby byc dobrym czlowiekiem, nie trzeba co niedziele byc w kosciele, zeby w zgodzie z religia wychowywac dzieci i uczyc je czym jest dobro. .


Masz rację.Nie trzeba być zagorzałym katolikiem żeby być dobrym człowiekiem.No ale nadal nie rozumiem po co dobremu człowiekowi ale nie katolikowi ślub kościelny??
Wychodzi na to że chyba jednak tylko dla całej oprawy.A to jest hipokryzja.

Malgoosia napisał/a:
A moze taki slub w Kosciele sprawi, ze osoba wczesniej nie majaca wiele z Kosciolem wspolnego zacznie czesciej tam goscic. Nigdy nie wiadomo. Wiec nie oburzajcie sie tak tylko spojrzcie najpierw na swoje zachowanie i zgodnie ze słowami Jezusa: kto z was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamien.


Nawrócić się można w każdej chwili.Nie trzeba w tym celu brać ślubu kościelnego na pokaz z nadzieją że się człowiek stanie katolikiem.

Agnesia - Sob Lip 23, 2005 11:55 pm

Wydaje mi się, że nie można być liberalnym w sprawach wiary. Bo albo wierzysz i bierzesz na siebie wszystkie obowiązki i prawa, które się z tym łączą, albo nie wierzysz i nie zawracasz sobie i innym głowy. Poza tym uważam, że w tym wszystkim tak naprawdę nie chodzi o wiarę, czy jej brak, bo Pan Bóg nie przestanie istnieć, kiedy ktoś powie: ja nie wierzę. Myślę, że Bogu zależy na naszej miłości. A przecież, gdy się kogoś kocha to chce się z nim rozmawiać, spotykać i poznawać go coraz lepiej. Z Bogiem rozmawia się podczas modlitwy, spotyka na Mszy i przyjmując Komuniię, a poznaje podczas czytania Pisma ?w.
Nasza wiara, czy niewiara nie ma znaczenia, liczy się nasza Miłość do Pana Boga i Jemu o to uczucie chodzi przede wszystkim.

Alma_ - Wto Lis 22, 2005 11:46 am

A ja myślę, że jest to bardzo indywidualna sprawa. Każdy postępuje tak, jak czuje, od tego mamy wolną wolę.

I nie podoba mi się, gdy ktoś zarzuca mi hipokryzję w sprawach wiary. Bo co komu do mojej wiary??

szczako - Sro Lip 12, 2006 5:51 pm

Alma_ napisał/a:
I nie podoba mi się, gdy ktoś zarzuca mi hipokryzję w sprawach wiary. Bo co komu do mojej wiary??


oj tak, to prawda.
jedna ze znajomych właśnie to nam zarzuca, bo faktycznie do kościoła nie chodzimy, nie praktykujemy bardzo wielu rzeczy (spowiedź, chodzenie po kolędzie), a będziemy mieć ślub konkordatowy.
dlaczego?
bo dla mnie to część tradycji polskiej.
przysięgę, którą sobie tam złożymy traktuję bardzo poważnie i zdaję sobie doskonale sprawę co robię i jakie są tego konsekwencje.

pinia_pinia - Czw Lip 13, 2006 12:30 am

Asia napisał/a:
To, że bierzemy slub w kościele wynika z naszych przekonań a nie tradycji. ?lub cywilny to dla nas tylko "papierek", który można w każdej chwili anulować, natomiast ślub kościelny to sakrament, którego z pełnym przekonaniem chcemy sobie udzielić. Słowa małżeńskiej przysięgi mają dla nas bardzo duże znaczenie, nie są one bezmyślnie wypowiadaną formułką. Cieszę się, że w naszej tradycji to właśnie temu ślubowi towarzyszy piękna oprawa.



Nie zgadzam się z tym, że jak ślub jest tylko cywilny to mniej uroczysty i podniosły lub mniej "uduchowiony". Oboje z narzeczonym podjęliśmy decyzję o wzięciu tylko ślubu cywilnego, co wynika z naszych przekonań (szczególnie antyklerykalnych). Ja byłam wychowyana w wierze (szczególnie przez babcię), a Łukasz nie ( nie jest nawet ochrzczony) . Zadecydowaliśmy, że nie weźmiemy ślubu kościelengo tylko ze względu na nasze rodziny, tradycję itp, tylko postąpimy wg. naszych własnych zasad. I ślub ten dla nas jest ogrmnym przezyciem na płaszczyźnie emocjonalnej i duchowej. Tak więc wszystko zależy od podejścia do tej uroczystości, a nie od samej formy.[/i]

Kot - Czw Lip 13, 2006 7:58 am

Pinia pinia, bardzo mi się podoba tok twojego rozumowania.

Udzielenie sakramentu małżeństwa w kościele trwa po prostu dłużej, ma bardziej bogatą oprawę niż ślub cywilny i stąd myślę pojawiają się takie stwierdzenia przeciwko, którym protestujesz.

W zupełności się zgadzam co do stwierdzenia, że nie miejsce ślubu decyduje czy jest on podniosły i uduchowiony ale ludzie. Wasze uczucie, podejście do składanej przysięgi, cała atmosfera tego dnia zależy właśnie od ludzi biorących ślub i ich najbliższych.

Jeśli dla kogoś msza święta i wartości głoszone przez Kościół są na codzień obojętne to skad się bierze pomysł, że nagle- akurat w tym dniu- miałby poczuć tą cudownie uduchowioną atmosferę w miejscu, którego tak unika :niepewny: Tym bardziej jeśli to jest jego świadomy wybór odejścia od wiary. Dla mnie to brak konsekwencji i logiki w postępowaniu.

jpuasz - Czw Lip 13, 2006 8:32 am

pinia_pinia napisał/a:
Oboje z narzeczonym podjęliśmy decyzję o wzięciu tylko ślubu cywilnego, co wynika z naszych przekonań (szczególnie antyklerykalnych).


A co ma do tego kler?? :niepewny: Przecież ślubujecie Bogu i sobie nawzajem a nie księdzu... :roll: No chyba, że nie wierzycie w Boga, to nie było w ogóle tego pytania.

gosiaczek - Czw Lip 13, 2006 8:59 am

jpuasz napisał/a:


A co ma do tego kler?? :niepewny:


Trudno chyba być wiernym członkiem wspólnoty nie akceptując pasterzy, nie sądzisz? Nie próbowałabym przekonywac nikogo do wzięcia ślubu w Kościele Rz-kat, dlatego ze i tak przysięga się w Imię Boże. Ważność tej przysięgi potwierdza Kościół swoją powagą i nie fair go angażować, jeśli sie gwiżdże na jego ustalenia.


Jakkolwiek oczywiście lepiej CHCIE? zawrzeć związek sakramentalny.

Misiamo - Czw Lip 13, 2006 9:19 am

A ja napiszę krótką historyjkę o duchowym wymiarze ślubu.
Otóż nasz kolega pracuje jako kierowca ładnego samochodu i czasami wozi Pary Młode do ślubu. Pewnego razu wrócił do domu bardzo wzruszony i opowiedział o sytuacji, która pierwszy raz mu się zdarzyła (i jak do tej pory jedyny).
Pani Młoda i Pan Młody, po wyjściu z kościoła, wsiedli do samochodu i powiedzieli do siebie: Kocham Cię i pocałowali się.
Zazwyczaj Młodzi komentowali: a widziałeś tego, a ten to nam życzył, a tamta... itd. A Oni jechali wyciszeni i szczęśliwa, że są już małżeństwem. Wiedzieli co jest dla nich najważniejsze I nie zagubili się w tym ślubnym chaosie :)

Alma_ - Czw Lip 13, 2006 9:30 am

Misiamo, jakoś bardziej zdziwiła mnie druga część Twojej "historyjki" - jak można w takiej chwili komentować stroje gości czy fakt, że ciocia Zosia nie przyszła :shock:
Misiamo - Czw Lip 13, 2006 9:46 am

Wiesz Alma, ja myślę, że ślub to ogromne przeżycie i duży stres. Ludzie różnie reagują.
Ja mam jeszcze 16 dni i sama nie wiem jak zareaguję po. Też chciałabym być wyciszona i skupiona.

gosiaczek - Czw Lip 13, 2006 9:52 am

Wyciszona i skupiona byłam przed. A potem... potem jest krótki czas między kościołem a salą, kiedy mozna się podzielić wrażeniami z uroczystości na bardzo bardzo gorąco.
fiona83 - Czw Lip 13, 2006 9:52 am

Sytuacja mnie wcale nie dziwi.
Podróż z kościoła na salę jest pierwszym momentem, kiedy nerwy zaczynają wreszcie puszczać, młodzi się rozluźniają i bardzo prawdopodobne tematy rozmów to :
1. "że tak strasznie nie było"
2. "że nie potknęli się przy ołtarzu"
3. "że nie pomylili przysięgi"
4."że dużo gości przyszło"
itp.
Sądzę, że niewiele par jedzie w ciszy i skupieniu :roll:

Kati - Czw Lip 13, 2006 10:08 am

My również skończyliśmy uroczystość z uczuciem lekkiej ulgi :) , że się udało wszystko tak jak to sobie wymarzyliśmy :) A wsamochodzie pogadaliśmy i pośmialiśmy się z tego całego stresu ;) ale może dlatego, że oboje zbyt uduchowieni nie jesteśmy :roll:
misia-misia - Czw Lip 13, 2006 10:40 am

Mnie to niebawem czeka... I już teraz stwierdzam ze chyba w ciszy to my jechać do sali nie będziemy. Dlaczego?Stres puszcza po mszy swiętej i musi znaleść swoje ujście. Wiem po sobie że gdy się bardzo stresuję to jestem skupiona i bardzo sie denerwuję. Ale potem...mnie roznosi. Co nie znaczy ze będę w autku wariowała. Nie nie. Poprostu znając siebie będe raczej opowiadała ze już po, jak to było itd. Poprostu będziemy rozmawiali i smiali się...
adriannaaa - Czw Lip 13, 2006 12:45 pm

a ja wypowiem się jako osoba, która żyje w grzechu - bo zlekceważyła przysięgę składaną przed bogiem...
cały poprzedni ślub był wg mnie szopką. Zawierany z przymusu, dla rodziny, bo co ludzie powiedzą... Jestem agnostyczną od ... odkąd pamiętam, zostałam ochrzczona, byłam u komunii, mam bierzmowanie - ale dla mnie są to papierki ułatwiające jakoś tam życie.. ułatwiły mi ślub kościelny... pochodzę z rodziny gdzie mama była wychowana w duchu katolicyzmu, a ojciec nie był nawet ochrzczony.. Moi rodzice nigdy nie przykładali wagi do wychowania mnie i mojej siostry w wierze. I nigdy mi tego nie brakowało... Nie ma we mnie potrzeby wiary. I dlatego - w tej chwili mojego życia - nie zdecydowałabym się na ślub konkordatowy - było by to nieszczere i fałszywe z mojej strony, i niesprawiedliwe wobec osób, które na prawdę wierzą. Pomimo prośby Łukasza nie staram się unieważnienie małżeństwa – bo nie ma to dla mnie większego znaczenia. I troszkę mnie dziwi, że on jako ateista ( ochrzczony tylko) chciałby mieć ślub kościelny.. jak mówi, dla duchowego przeżycia... a dla mnie duchowym przeżyciem mogła być przysięga jaką złożyliśmy sobie rok temu w małej kapliczce w Łagiewnikach - tylko przed sobą, i tak samo przeżyciem będzie dla mnie przysięga jaką sobie złożymy w USC - że uczynimy wszystko co w naszej mocy, by nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.

zgadzam się trochę z autorką cytowanego gdzieś postu - dziwi mnie czasem, jak bardzo niektórzy ludzie chcą mieć kościelny, mimo, że tak na prawdę nie są praktykującymi katolikami - bądź wybierają sobie z wiary to co im pasuje... Bo czyż można dostać rozgrzeszenie, jeśli się nie czuje żalu za grzechy jakie się popełnia? I czy ten brak rozgrzeszenie nie wpływa jakoś na duchowość, i na ważność przysięgi składanej, w kościele przed księdzem i Bogiem?
I żeby nie było – podziwiam ludzi głębokiej wiary, którzy potrafią i chcą stosować się do wymagań, jakie nakłada na nich ich kościół. Czy są to katolicy, buddyści czy muzułmanie. Podziwiam ich za to właśnie, że pomimo, iż nieraz wymagania są dość surowe i niepopularna ( np. współżycie przed ślubem czy stosowanie antykoncepcji) nie uchylają się od nich. ?e nie przemawia przez nich wygodnictwo – „a co tam, przecież i tak się wyspowiadam”.

sylwia - Czw Lip 13, 2006 1:01 pm

Jestem wierząca i praktykująca ale nie biegam co niedziele do kościoła,ale komunie,spowiedż czy kolęda i msze w święta i nie tylko mają dla mnie znaczenie,chce wychować swoje dzieci w wierze katolickiej.A co do ślubu to dla mnie jest ważny ślub koscielny bo chcemy sobie przysiegać miłośc i wiernośc przed bogiem i ludzmi ale raczej sama dla nas przysięga jest najważniejsza bo to my ślubujemy i chcemy sobie przysięgać a nie księdzu.?lub w USC to dla nas za mało,bo wiem,że roziwązanie takie ślubu to żaden problem ,cywilnych ślubów można brać więcej a kościelny tylko raz,no czasem dwa jeśli są pewne warunki spełnione.Nie brałam nigdy pod uwagę tego,że mogę brać tylko ślub cywilny kościelny dla nas jest bardzo ważny,uroczysty i ma ogromne znaczenie duchowe
imbrulka - Czw Lip 13, 2006 2:49 pm

Jesli chodzi o zachowanie po slubie to chyba jest to bardzo indywidualne sprawa, mamy rozne charaktery, osobowosci. Niektorzy z nas beda sie wlasnie smiac i rozmawiac, niektorzy beda potrzebowali wlasnie skupienia i ciszy. Mysle, ze najwazniejsze jest to aby po prostu w tym dniu najwazniejszy dla nas byl sakrament (jesli sie decydujemy na slub koscielny) i wlasnie ten duchowy wymiar slubu, a nie kreacje gosci czy inne sprawy tego typu...

Przy okazji uwazam, ze slub koscielny powinno brac sie z wielkiego przekonania, ze taki sakrament chcemy przyjac i slubowac przed Bogiem. "Bierzmowanie sie" tuz przed slubem i ekspresowe "stawanie sie" katolikiem uwazam delikatnie mowiac za nie na miejscu. Jesli nie jestesmy przekonani, ze przysiega przed Bogiem jest nam potrzebna to przeciez wystarczy slub cywilny. Po co robic szopki? Bo wiekszosc tak robi? Dla mnie "wiekszosc" nigdy nie byl dobrym argumentem.

Kati - Czw Lip 13, 2006 4:26 pm

Mój mąż przyjął bierzmowanie tuż przed ślubem i nie uważam tego za dowód słabej wiary :roll:
W szkole nie przystąpił do tego sakramentu - nie wiem z jakiej przyczyny, ale nie przestał być osobą wierzącą...

jpuasz - Czw Lip 13, 2006 8:51 pm

gosiaczek napisał/a:
jpuasz napisał/a:


A co ma do tego kler?? :niepewny:


Trudno chyba być wiernym członkiem wspólnoty nie akceptując pasterzy, nie sądzisz?


Po części się zgadzam. Po prostu nie rozumiem postawy "Nie lubię/nie akceptuję/nie toleruję* księży to nie wezmę ślubu kościelnego". Bo być może źle zrozumiałam słowa pini-pini, ale tak to dla mnie wyglądało po jej wypowiedzi.

* wiadomo co ;)

A co do bierzmowania tuż przed ślubem, to w sumie trudno coś określić. Mój tata również "bierzmował się" specjalnie do ślubu, nie był wczesniej zbytnio wierzący. Z czasem zaczął się zmieniać, a w tym momencie, to czasem ciężko mi się z nim dogadać - stał się bardzo religijnym człowiekiem, może nawet trochę za bardzo :] Chodzi mi tutaj o to, ze nie ma reguły i są osoby, które były bierzmowane "w odpowiednim czasie" a w tym momencie z wiarą są na bakier i takie jak mój tata, a bywa też dokładnie odwrotnie.

pinia_pinia - Wto Lip 18, 2006 12:47 am

Jpuasz może niezbyt dobrze mnie zrozumiałaś... 'wzięcie tylko ślubu cywilnego, wynika z naszych przekonań (szczególnie antyklerykalnych)". Oznacza to, że w ogóle nie praktykujemy ani wyznajemy wiary katolickiej, a w szczególności odraża nas sama instytucja Kościoła w Polsce. To tyle.
jpuasz - Wto Lip 18, 2006 7:02 am

Acha no teraz rozumiem ;) po prostu jak dla mnie antyklerykalny ma troszeczkę inne znaczenie :)
imbrulka - Wto Lip 18, 2006 11:14 am

Nie uwazam, ze przyjecie bierzmowania pokazuje gleboka wiare, albo ze brak bierzmowania "w odpowiednim czasie" oznacza brak wiary. Wiary raczej nie "zmierzymy".

Chodzilo mi raczej o to, aby wlasnie opierac sie wlasnie na wierze i swoim sumieniu przystepujac do sakramentu malzenstwa. Nie ulegac presji, ze musimy wziac koscielny, wiec na hura zalatwiamy wszystkie potrzebne do tego rzeczy rzeczy (w tym bierzmowanie). Chcialam jedynie zwrocic uwage na przedmiotowe traktowanie sakramentow.

madzia8181 - Wto Paź 24, 2006 10:31 am

a ja mysle ze zadna z nas nie bierze slubu dla sukni czy wesela. takie stwierdzenie to moim zdaniem przesada.

SLUB BIERZEMY bo chcemy zalegalizowac zwiazek z partnerem ktorego bardzo kochamy a slowa przysiegi koscielnej brzmią jak magia.
nie mozna kogos skreslac bo nie jest np bardzo wierzacy.
taka jest tradycja ze slub bierzemy w kosciele i nie ma co kogos krytykowac ze mniej wierzy czy nie chce sie spowiadac... i nazywac to zenada to moim zdaniem naduzycie.

ja chce wziąć slub w kosciele i chcemy z D. glosno wypowiedziec przed wszystkimi slowa przysięgi i wierzymy ze to jeszcze bardziej umocni nasz zwiazek. taka jest tradycja, oprawa i nie ma to nic do rzeczy czy ktos mocno wierzy i chodzi co niedziele do kosciola czy nie.

dla jednych to bedzie duchowe przezycie i kwestia bardzo religijna a dla innych magiczna chwila i zlozenie sobie slubowania , obietnicy.

a kwestia komuni czlonkow rodziny to juz naprawde inny temat . co ma za znaczenie czy ktos przyjmie te komunie czy nie i pisac ze to brzydko wyglada na kasecie to moim zdainem znow przesada.
ehhh to czy ktos przyjmie komunie czy nie to juz kwestia indywidualna i to juz kwestia wiary i religii ale na pewno nie temat dyskusji czy to ladnie wygladac bedzie czy nie. pieknie maja wygladac mlodzi tego dnia. a goscie zgromadzeni w kosciele tego dnia przychodza dla mlodej pary a nie zeby przyjmowac komunie lub nie.

fiona83 - Wto Paź 24, 2006 10:46 am

madzia8181 napisał/a:
taka jest tradycja, oprawa i nie ma to nic do rzeczy czy ktos mocno wierzy i chodzi co niedziele do kosciola czy nie.


I właśnie nad takim podejściem ubolewam wciąż :roll:

madzia8181 - Wto Paź 24, 2006 11:00 am

[quote="fiona83]
I właśnie nad takim podejściem ubolewam wciąż :roll: [/quote]

ALE przeciez nad czym tu obolewać? To kwestia indywidualna.
kazdy niech sie martwi o siebie i o to co dla niego znaczy slub i czy ma to wymiar duchowy, czy "tradycyjny"?

osobiscie mnie nie obchodzi co dla kogos znaczy jego slub i nie mam zamiaru oceniac czy slub koscielny dla tradycji to jak tu niektore dziewczyny pisza jest zenada! nie posune sie do tego.

Jedno jest pewne. Niezaleznie od tego czy para traktuje koscielna przysiege jako religijne przezycie, czy jako piekna tradycje i magiczny moment , to na pewno pobieraja sie dlatego ze sie kochaja i chca spedzic razem cale zycie, a nie dlatego zeby wcisnac sie w garnitur i biała suknie!

i nie dam sobie wmowic ze sa dziewczyny, dla ktorych (jak tu niektore panny pisza) JEDYNYM powodem slubu jest biala suknia i zabawa weselna.

Istotne jest to zeby pamietac ze owszem wazna jest suknia, menu, wystroj ale przeciez NAJWAZNIEJSZA JEST WLASNIE TA PRZYSIEGA i ten moment w kosciele!
Bo bez tego, bez tego ze chcemy sobie powiedziec "I SLUBUJE CI..." nie byloby tego calego zamieszania :)

pozdrawiam

FifthAvenue - Wto Paź 24, 2006 11:37 am

madziu, zgadzam sie z toba.
Uwazam, ze nie ma co martwic sie i przejmowac czy ubolweac nad podejsciem "innych:. Niech kazdy robi to co mu pasuje, tak jak czuje. A czy slub bierze ze wzgledow religijnych, czy dla zachowania tradycji - to juz jego indywidualna sprawa.

madzia8181 - Wto Paź 24, 2006 11:39 am

FifthAvenue napisał/a:
madziu, zgadzam sie z toba.
Uwazam, ze nie ma co martwic sie i przejmowac czy ubolweac nad podejsciem "innych:. Niech kazdy robi to co mu pasuje, tak jak czuje. A czy slub bierze ze wzgledow religijnych, czy dla zachowania tradycji - to juz jego indywidualna sprawa.



:) dziekuje :)

fiona83 - Wto Paź 24, 2006 3:36 pm

madzia8181 napisał/a:
ALE przeciez nad czym tu obolewać? To kwestia indywidualna.
kazdy niech sie martwi o siebie i o to co dla niego znaczy slub i czy ma to wymiar duchowy, czy "tradycyjny"?


Ubolewam, co nie znaczy że nie akceptuję. Mogę mieć własne zdanie, prawda ?
I fakt, muszę się o siebie ostatnio trochę pomartwić. I to bynajmniej nie w związku z duchowym wymiarem ślubu :cry:

madzia8181 - Sro Paź 25, 2006 8:33 am

fiona83 napisał/a:
madzia8181 napisał/a:
ALE przeciez nad czym tu obolewać? To kwestia indywidualna.
kazdy niech sie martwi o siebie i o to co dla niego znaczy slub i czy ma to wymiar duchowy, czy "tradycyjny"?


Ubolewam, co nie znaczy że nie akceptuję. Mogę mieć własne zdanie, prawda ?
I fakt, muszę się o siebie ostatnio trochę pomartwić. I to bynajmniej nie w związku z duchowym wymiarem ślubu :cry:


pewnie ze mozesz miec swoje zdanie Fionko :)
Mam nadzieje ze u Ciebie wszystko w porzadku...

Jak byś chciala sie komus obcemu wygadać, wyżalić to moj email jest dostępny... Czasem jest latwiej jak sie wygadamy osobie całkiem postronnej...

gosiaczek - Sro Paź 25, 2006 9:58 am

madzia8181 napisał/a:


Jedno jest pewne. Niezaleznie od tego czy para traktuje koscielna przysiege jako religijne przezycie, czy jako piekna tradycje i magiczny moment , to na pewno pobieraja sie dlatego ze sie kochaja i chca spedzic razem cale zycie, a nie dlatego zeby wcisnac sie w garnitur i biała suknie!



Dla niektórych chęć przeżycia "magicznego momentu" i uczynienia zadość tradycji czy chęć wciśnięcia się w biała suknię jest równie smutne albo oburzające. Ale przecież nie położę się jak ten Rejtan na progu, bo ktoś chce, w mojej opinii, święte obrzędy sprofanować. Można sobie ot tak poutyskiwać na forum.

madzia8181 - Sro Paź 25, 2006 10:15 am

gosiaczek napisał/a:


Dla niektórych chęć przeżycia "magicznego momentu" i uczynienia zadość tradycji czy chęć wciśnięcia się w biała suknię jest równie smutne albo oburzające. Ale przecież nie położę się jak ten Rejtan na progu, bo ktoś chce, w mojej opinii, święte obrzędy sprofanować. Można sobie ot tak poutyskiwać na forum.


Ja tej krytyki nie rozumiem... Ja uwazam ze wazne jest co dla mnie znaczy MOJ slub a dla ciebie TWOJ... :)
Dlaczego tak przeżywasz to ze dla kogos tam gdzies tam SLUBNA przysiega nie jest religijnym przezyciem... Jesli dla kogos slub koscielny to tradycja i nic wiecej to dlaczego to ma byc złe? Nie uważam ani ze to smutne ani tym bardziej ze to oburzjące :)

Alma_ - Sro Paź 25, 2006 12:01 pm

A ja gosiaczka rozumiem - to trochę, jakby ktoś drwił ze spraw, które są dla nas święte - trudno jest to pochwalić albo nawet mieć neutralny stosunek.

Choć zgadzam się, że każdy decyduje przecież za siebie i za swoje decyzje tak czy inaczej poniesie odpowiedzialność.

FifthAvenue - Sro Paź 25, 2006 12:09 pm

Mysle, ze ta krytyka i niepokoj "stron trzecich" wynikaja z tego, ze ludzie naturalnie chcieliby, zeby w zyciu wszystko rozgrwalo sie wedlug ch scenariusza, wedlug ich wlasnych zasad. Czesto pewne postawy ludzi nas rozdrazniaja i nie mozemy zrozumiec "dlaczego tak".
Podobniej jest ze slubem.
Osoba gleboko wierzaca i praktykujaca, ktora chodzi do kosciola co tydzien, do spowiedzi co dwa nie bedzie potrafila zrozumiec podejscia osoby, ktora do religii nie przywiazuje tak wielkiej wagi. I odwrotnie to dziala podobnie.
Najwazniejsze jest chyba to, zeby nie probowac na sile zmieniac innych osob - jesli komus gleboka wiara daje w zyciu szczescie - tylko pozazdroscic. Jesli komus dobrze sie zyje z przeswiadczeniem, ze do koncielnego idzie "dla sukni, tradycji i 'bo tak sie robi' " - jego sprawa.
Dla mnie symboliczny bedzie moment, ze w danej chwili, w obecnosci wszystkich powiemy glosno to co juz doskonale wiemy. Do tego odbedzie sie to w uroczysty sposob, ja bede miala moja wymarzona suknie, pozneij bedzie (mam nadzieje) wspaniala zabawa i juz. A rok po roku bedziemy obchodzic sobie rocznice tego dnia.
A jesli dla kogos suknia slubna i wszystkie inne "gazdety" to tylko dodatek,a tak naprawde wazne jest to, ze w tym dniu Bog na zawsze polaczy go z partnerem - to jest jego sposob na zycie.
Nie mamy prawa nikogo oceniac, a ubolewanie, utyskiwanie itd - czy ma sens ? To walka z wiatrakami troche.

gosc - Czw Cze 07, 2007 6:00 pm

przeczytaŁam caŁy ten wątek. Szkoda, że tak maŁo tu postów mimo tak dużej liczby zarejestrowanych użytkowników forum, jakby nie byŁo ślubnego.

Biorę dwa śluby. Najpierw cywilny a potem kościelny. Myślę, że oba będę dla mnie gŁębokim przeżyciem duchowym, niezależnie od miejsca, czasu, ilości uczestników, strojów i osoby przed którą będę przysięgać.

Pochodzę z maŁżeństwa niekatolickiego, tzn. rodzice nie mają ślubu kościelnego ale wychowali mnie i moją siostrę na uczciwych ludzi, którzy innym nie robią krzywdy. W domu zawsze byŁ ważny szacunek dla innych i rodzina.
Nie praktykuję religii, tzn. nie chodzę co niedzielę na mszę - może dlatego, że nie potrafię w skupieniu pomówić z Bogiem podczas caŁej tej celebry. Chrystus udaŁ się na pustynię aby rozmawiać z Bogiem, przemawiaŁ do ludzi na rynkach, sŁawiŁ pokorę, byŁ ubogi. KościóŁ to jego przeciwnieństwo - wszędzie obrazy, drogie zŁocone szaty, zŁote puchary. I politykierstwo.
Nie spowiadam się - bo kiedyś, jako dorastająca panienka zostaŁam niemalże wyrzucona z konfesjonaŁu przez księdza za "lubieżne", jego zdaniem myśli o tym skąd się biorą dzieci.
?yję z mężczyzną pod jednym dachem i zażywam środki antykoncepcyjne - niezgodne z nauką KościoŁa ale czy na pewno z nauką Boga :?: Przecież mówił "Miłujcie się", "Szanujcie się". Kocham i szanuję mojego partnera. I dlatego chcę się z nim związać,wstąpić w związek maŁżeński. A tabletki - nigdzie nie jest powiedziane, że sex ma sŁużyć jedynie prokreacji. Nigdzie nie jest też powiedziane, że Chrystus go nie popróbowaŁ. W końcu byŁ tylko czŁowiekiem.

Każdy postępuje zgodnie ze swoim sumieniem. Boga mamy w sercu i to on podpowiada nam sposób na nasze życie niezależnie od tego czy chodzimy na mszę czy nie.

A sakrament maŁżeństwa będzie dla mnie ogromnym przeżyciem i potwierdzeniem przysięgi zŁożonej przed urzędnikiem. Otoczka i tradycja też są ważne ale najważniejsze w tamtej chwili będzie to, że będziemy razem parząc sobie w oczy przysięgać na dobre i zŁe. Patrzę dziś na moich rodziców i wiem, że nie ma znaczenia to, że nie brali ślubu w Kościele. Oni ten KościóŁ i tą przysięgę mają w sercu. Dali temu wyraz przez 28 wspólnych lat, które bardzo często byŁy tymi zŁymi. Mam nadzieję, że po 28 latach maŁżeństwa my będziemy do nich podobni - peŁni miŁości, szacunku i wsparcia dla siebie nawzajem. Bo o to wŁaśnie w tym wszystkim chodzi

madzia8181 - Czw Cze 07, 2007 8:06 pm

Sajonara6,masz w zupelnosci rację. Nieważne w gruncie rzeczy jaki bierze się śłub i czy ten koscielny to tradycja czy głęboka wiara... Ważne zeby kochac się i szanować przez całe życie. Zyć godnie, wychować dzieci na dobrych ludzi...
gosc - Czw Cze 07, 2007 8:31 pm

madzia8181 napisał/a:
Ważne zeby kochac się i szanować przez całe życie. Zyć godnie, wychować dzieci na dobrych ludzi...

otóż to. tak naprawdę to o to przecież chodzi w przykazaniach i wierze. Czynić dobro, kochać i być kochanym, pozostawić po sobie coś wartościowego. A osądzanie naszych czynów, uczuć, lęków, trosk - caŁego naszego życia pozostawmy Tej Sile, która nas stworzyŁa

Martysia - Wto Paź 02, 2007 9:48 am

dla mnie ślub ma jak najbardziej wymiar duchowy. wierzę, że przysięgam przed Bogiem i bałabym się konsekwencji po złamaniu takiej przysięgi. nie wyobrażam sobie nie iść do ołtarza, nie być centrum tej całej ceremonii no i w ogóle...od zawsze o tym marzyłam. Dla mojego Misia to chyba bardziej tradycja, On wciąż szuka swojej duchowej drogi ale również nie chciałby mieć tylko ślubu cywilnego...
EwaM - Sro Paź 03, 2007 6:41 pm

Dla mnie to ślub kościelny jest ważny. ?lub cywilny to tylko formalność państwowa. Dlaczego? Bo wierzę i chcę złożyć przysięgę przed Bogiem. Chcę, żeby to Bóg mnie zaślubił, a nie urzędnik.
Ale przecież dla każdego liczy się też ten element wyjątkowego towarzysko wydarzenia. I nie ma co potępiać młodych zaangażowanych w przygotowania.

Co do ludzi nie do końca praktykujących to mam taką refleksję. Wiara jest jedna i Bóg jest jeden, a religii jest wiele. Religia została stworzona przez człowieka, żeby pokierować życiem społeczności. Religię tworzyli ludzie inteligentni, wykształceni, mądrzy względem społeczeństwa w którym żyli po to, aby przez posłuszeństwo religijne chronić innych. Np. dlaczego mięso wieprzowe jest zakazane w kulturze islamskiej? Bo najszybciej się psuje i w czasach kiedy taki dogmat był tworzony było niebezpieczne. Dlatego w każdej kulturze, w każdych warunkach bytowych powstawały inne odłamy wiary. Problem jest wtedy gdy wiara przestaje się dostosowywać do środowiska. Może stać się zagrożeniem zamiast chronić. Powtarzam, religię tworzą ludzie. A nasz wybór religii nie jest tak naprawdę świadomy. Przyjmujemy w większości przypadków religię rodziców i z szacunku dla nich, dla tradycji i z innych powodów staramy się tą wytyczoną ścieżką podążać.

Zatem, tak naprawdę wymiar tradycji w wyborze ślubu kościelnego to nie powód do potępienia i krytykowania.

Asiek - Sro Paź 03, 2007 9:31 pm

EwaM napisał/a:
Wiara jest jedna i Bóg jest jeden,

A co z wielobóstwem? :cool:
EwaM napisał/a:
Religię tworzyli ludzie inteligentni, wykształceni, mądrzy względem społeczeństwa w którym żyli po to, aby przez posłuszeństwo religijne chronić innych.

Szczególnie, żeby chronić innowierców? A wojny religijne, przymusowe "nawrócenia"?
Użyłaś ogólnikowych zdań, które kłócą się ze stanem faktycznym. :)

EwaM napisał/a:
Przyjmujemy w większości przypadków religię rodziców i z szacunku dla nich, dla tradycji i z innych powodów staramy się tą wytyczoną ścieżką podążać.

Hm, brać ślub kościelny z szacunku dla rodziców? :roll: A co z własnym sumieniem? To tak trochę, jak niektórzy chodzą do komunii nie z własnej potrzeby, ale dla innych (rodziny, sąsiadów, bo co ksiądz powie, itd.). Dla mnie religia jest jednak czymś innym.

EwaM napisał/a:
Zatem, tak naprawdę wymiar tradycji w wyborze ślubu kościelnego to nie powód do potępienia i krytykowania.

Potępić to nie potępiam, ale nadal podtrzymuję swoje zdanie które napisałam tu daaaawno daaaawno temu (pierwsza strona tematu, bodajże) - jakoś razi mnie czasem hipokryzja (kombinowanie lewych kursów, zaświadczeń z bierzmowania, spowiedzi...) ludzi, którzy przypominają sobie o tym że są katolikami przed ślubem kościelnym i jeszcze ewentualnie przed chrztem i komunią dziecka, a na codzień wyrażają się czasem tak o religii, że uszy puchną - dla mnie to niedojrzała postawa.

EwaM - Sro Paź 03, 2007 9:55 pm

Asiek napisał/a:

A co z wielobóstwem? :cool:

Szczególnie, żeby chronić innowierców? A wojny religijne, przymusowe "nawrócenia"?
Użyłaś ogólnikowych zdań, które kłócą się ze stanem faktycznym. :)


Fakt, to są ogólniki, ale jest w nich dużo prawdy, największe religie świata opierają się dzisiaj na wierze w jednego Boga. A wyjątek potwierdza regułę.
Nawracanie było zawsze tylko pretekstem do wojen, a nie rzeczywistym celem.

Asiek napisał/a:


Hm, brać ślub kościelny z szacunku dla rodziców? :roll: .


Tego nie napisałam. Napisałam, że religię akceptujemy z szacunku dla rodziców (i trochę z przyzwyczajenia). Religię narzuca nam środowisko. Gdybyś urodziła się w Arabii Saudyjskiej na przykład, do głowy by ci nie przyszło założyć kostium kąpielowy na plaży. :wink: Nie powiesz mi, że jak dorosłaś to przeanalizowałaś nauki wszystkich religii, przeczytałaś Biblię i Koran od deski do deski i wtedy zdecydowałaś się zostać katoliczką.

Asiek napisał/a:

jakoś razi mnie czasem hipokryzja (kombinowanie lewych kursów, zaświadczeń z bierzmowania, spowiedzi...) .


Tu się zgodzę w stu procentach :) . Tak samo jak chodzenie do spowiedzi mimo, że się nie żałuje i nie zamierza zmienić.

Wiem, że prowokuję i strasznie uogólniam, ale po pierwsze po to jest dyskusja, a po drugie chciałam pokazać pewien problem z religiami (wszystkimi).

Możecie mnie zbesztać i zlinczować, ale nie zgodzę się z jedną nauką kościoła. Podejściem do seksu małżeńskiego i antykoncepcji. Nie mogę się z tym zgodzić. A czy któraś z was może?[/quote]

Asiek - Sro Paź 03, 2007 10:18 pm

EwaM napisał/a:

Nawracanie było zawsze tylko pretekstem do wojen, a nie rzeczywistym celem.

:) Dziesiątki tysięcy szły na wojny naprawdę wierząc, że nawracają biedne pogańskie istoty i oszczędzą im piekła.
Spójrz na dzisiejsze skrajne ugrupowania religijne - naprawdę wierzysz, że "szara masa", wrzeszcząca, palące znienawidzone symbole religijne innych - chce zdobyć materialne dobra? Nie, oni fanatycznie wierzą, że szerzą jedyną prawdziwą wiarę w myśl zasady - albo jesteś z nami albo przeciwko nam, innej opcji brak.

EwaM napisał/a:
Nie powiesz mi, że jak dorosłaś to przeanalizowałaś nauki wszystkich religii, przeczytałaś Biblię i Koran od deski do deski i wtedy zdecydowałaś się zostać katoliczką.

Zostać nie musiałam, bo już nią byłam. ;)
Znam całkiem nieźle inne wyznania i nie jestem zamknięta we własnej religii - wyszłam za mąż za ewangelika. ;)


EwaM napisał/a:
Wiem, że prowokuję i strasznie uogólniam, ale po pierwsze po to jest dyskusja, a po drugie chciałam pokazać pewien problem z religiami (wszystkimi).

Tzn. - jaki?

EwaM - Czw Paź 04, 2007 12:41 pm

Asiek napisał/a:

Tzn. - jaki?


?e religię tworzą ludzie i jako ludzie mogą się mylić.

jpuasz - Pią Paź 05, 2007 12:01 am

EwaM napisał/a:
Możecie mnie zbesztać i zlinczować, ale nie zgodzę się z jedną nauką kościoła. Podejściem do seksu małżeńskiego i antykoncepcji. Nie mogę się z tym zgodzić. A czy któraś z was może?
[/quote]

Tak mogę. Tak zostałam nauczona, uważam się za katoliczkę i zamierzam trzymać się tego i poczekać z seksem do slubu, bo przypuszczam, ze o to chodzi. Co do antykoncepcji, to mamy jeszcze pół roku, żeby o tym pomyśleć, ale liczę na to, że również nie będe stosowała tego, co "niedozwolone". Po prostu uważam, że skoro przyjmujemy wiarę katolicką i uważamy się za katolików to powinniśmy przyjąć wszystkie założenia, prawa jak i ograniczenia które się z tym wiążą.

EwaM - Pią Paź 05, 2007 12:39 pm

jpuasz napisał/a:

zamierzam trzymać się tego i poczekać z seksem do slubu, bo przypuszczam, ze o to chodzi.

Nie, nie o to chodzi. Seks przed ślubem nie jest seksem małżeńskim, a ja mówię o seksie małżeńskim

jpuasz napisał/a:

Co do antykoncepcji, to mamy jeszcze pół roku, żeby o tym pomyśleć, ale liczę na to, że również nie będe stosowała tego, co "niedozwolone".


Nic nie jest dozwolone. Jedynie kalendarzyk małżeński. Słyszałam nawet opinie, że stosunek przerywany jest niedozowolny. Zatem życzę powodzenia w wychowywaniu gromadki dzieci, lub szczęścia jeśli gromadki nie chcecie, lub też gratuluję przyszłej wstrzemięźliwości.

Z góry przepraszam za uszczypliwość. Mam nadzieję, że cię nie uraziłam. Szczerze mówiąc trochę podziwiam za takie podejście. Ja tak nie potrafię.[/quote]

Chogata - Pią Paź 05, 2007 2:26 pm

Droga EwoM,

mam coś Ci do powiedzenia, (napisania) jeśli pozwolisz.

Kalendarzyk małżeński to jest przeżytek z którym musiały "męczyć sie" nasze mamy, nie wiem czy wiesz ale wiedza w tej dziedzinie od tych kilkudziesięciu lat poszła do przodu! Masz do wyboru metodę termiczną i objawowo-termiczną. I wcale stosowanie tej metody nie oznacza, że musisz mieć gromadkę dzieci (choć nie rozumiem co jest w tym strasznego). Znam wiele małżeństw stosujących te metody i żadna z nich nie ma drużyny piłkarskiej w domu. Lecz mają dwójkę, trójkę zaplanowanych dzieci (może to dla Ciebie za dużo - dla mnie nie).
Nie zamierzamy w naszym małżeństwie stosować żadnych środków antykoncepcyjnych z kilku powodów: bo to grzech, niszczy zdrowie, jest nieekologiczne i nieekonomiczne (firmy farmaceutyczne w tej dziedzinie na mnie nie zarobią).
Dlaczego Kościół uznaje antykoncepcje jako grzech możesz poczytać na wielu stronach internetowych - zachęcam.
Możesz mi wierzyć lub nie ale antykoncepcja i brak wstrzemięźliwości niszczy miłość.

Piszesz o wstrzemięźliwości przedmałżeńskiej i w małżeństwie, że nie potrafisz, Ty nie potrafisz czy Twój narzeczony nie potrafi? Ze swojego doświadczenia powiem Ci ze to jest bardzo dobra inwestycja w trwałość przyszłego małżeństwa, miłości. Choć nie mówię, że jest łatwa, ale tak już jest w życiu że wszystko co w życiu ważne i piękne wymaga od człowieka więcej.
Wyobraź sobie że po ślubie nie możesz współżyć ze swoim mężem przez dłuższy okres czasu (z różnych powodów: ciąża, choroba, wyjazd). Co wtedy? Czy masz pewność że Twój mąż poczeka na Ciebie, że jego potrzeba fizyczna (brak ćwiczenia sie w wstrzemięźliwości w narzeczeństwie) nie weźmie góry nad uczuciem do Ciebie?
Czy nie warto teraz o tym pomyśleć, niż później płakać nad rozlanym mlekiem?

P.S. Jpuasz gratuluję mądrej decyzji, wierzę że zaprocentuje ona w Twoim przyszłym małżeństwie i tego Ci życzę.

Asiek - Pią Paź 05, 2007 3:10 pm

Chogata napisał/a:
Wyobraź sobie że po ślubie nie możesz współżyć ze swoim mężem przez dłuższy okres czasu (z różnych powodów: ciąża, choroba, wyjazd). Co wtedy? Czy masz pewność że Twój mąż poczeka na Ciebie, że jego potrzeba fizyczna (brak ćwiczenia sie w wstrzemięźliwości w narzeczeństwie) nie weźmie góry nad uczuciem do Ciebie?

Argument lekko naiwny, szczerze mówiąc. Wynika z tej wypowiedzi, że pary które nie współżyją przed ślubem są wierniejsze od tych, które współżyły przed ślubem, bo ą po "treningu wtrzemięźliwości". :roll: Potrafiły być wstrzemięźliwe, więc i w przyszłości będą wierniejsze, bo mają trening w czekaniu? :|
A co z miłością? Jak ktoś kocha męża/żonę to wstrzemięźliwość po ślubie uwarunkowana powodami o których wspomniałaś nie jest problemem - także dla tych, którzy mają bogate życie erotyczne, nawet u osób z dużym temperament (pomijam przypadki ekstremalne nadające się do leczenia terapeutycznego).

EwaM - Pią Paź 05, 2007 5:18 pm

Chogata napisał/a:

wiedza w tej dziedzinie od tych kilkudziesięciu lat poszła do przodu!


W tej dziedzinie niewiele się zmieniło. :(

Chogata napisał/a:

Masz do wyboru metodę termiczną i objawowo-termiczną. Znam wiele małżeństw stosujących te metody i żadna z nich nie ma drużyny piłkarskiej w domu.


A ja znam jedną osobę, która próbowała stosować tą metodę i zaszła w ciążę szybciej niż zdążyła mrugnąć. Statystyki i dane naukowe mówią same za siebie jeśli chodzi o skuteczność tyh metod.

Chogata napisał/a:

Nie zamierzamy w naszym małżeństwie stosować żadnych środków antykoncepcyjnych z kilku powodów: bo to grzech, niszczy zdrowie, jest nieekologiczne i nieekonomiczne


?e grzech to rozumiem, że niszczy zdrowie do pewnego stopnia się zgodzę (prezerwatywy nie niszczą zdrowia, więc prezerwatywy pod tym względem są ok?). Nieekologiczne? A w czym jest gorsze od produkcji innych leków? Również hormonów? Nieekonomiczne? To nie warto np też kupować miksera, bo pianę z białek można ubić trzepaczką, a tańsza. Podasz jakieś rozsądne argumenty na poparcie nieekologiczności i nieekonomiczności środków antykoncepcyjnych :?:

Chogata napisał/a:

Możesz mi wierzyć lub nie ale antykoncepcja i brak wstrzemięźliwości niszczy miłość.


Nie wierzę. Wręcz przeciwnie, powyższe zdanie uważam za kompletną bzdurę.

Chogata napisał/a:

Piszesz o wstrzemięźliwości przedmałżeńskiej i w małżeństwie, że nie potrafisz, Ty nie potrafisz czy Twój narzeczony nie potrafi?


Nie napisałam, że nie potrafię zachować wstrzemięźliwości, bo to akurat potrafię. Tak się składa, że z moim narzeczonym nie mieszkamy razem i sposobności do seksu jest jak na lekarstwo, więc nasza wstrzemięźliwość działa bez zarzutu.
Przez stwierdzenie, że nie potrafię miałam na myśli niestosowanie antykoncepcji, ryzyko zajścia w kolejną ciążę i stałą kontrolę i strach przed seksem w nieodpowiednim dniu.

Chogata napisał/a:

Ze swojego doświadczenia powiem Ci ze to jest bardzo dobra inwestycja w trwałość przyszłego małżeństwa, miłości.


A masz inne doświadczenia, które możesz porównać z tym? Jeżeli nie, to na jakiej podstawie twierdzisz, że niestosowanie antykoncepcji jest złą inwestycją?

Chogata napisał/a:

Wyobraź sobie że po ślubie nie możesz współżyć ze swoim mężem przez dłuższy okres czasu (z różnych powodów: ciąża, choroba, wyjazd). Co wtedy? Czy masz pewność że Twój mąż poczeka na Ciebie, że jego potrzeba fizyczna (brak ćwiczenia sie w wstrzemięźliwości w narzeczeństwie) nie weźmie góry nad uczuciem do Ciebie?


Mam taką pewność. Jak pisałam, wstrzemięźliwość mamy już przećwiczoną. Ale najważniejsze jest moje zaufanie i jego miłość, którą okazuje mi na każdym kroku i bynajmniej nie przez seks. Chciałam również zauważyć, że większość zdrad zdarza się pomimo regularnego życia seksualnego małżonków.
A resztę na ten temat napisała już Asiek, więc nie będę powtarzać.

I jeszcze jedno: są inne metody seksualnego zaspokojenia oprócz pełnego stosunku, ale tego kościół też niedopuszcza. Jeśli się mylę, to mnie popraw.

Koalinha - Pią Paź 05, 2007 7:27 pm

EwaM napisał/a:
I jeszcze jedno: są inne metody seksualnego zaspokojenia oprócz pełnego stosunku, ale tego kościół też niedopuszcza. Jeśli się mylę, to mnie popraw.


Nie mylisz się, Ewo. Trochę mnie dziwi aż tak duża ingerencja Kościoła w Łoże Małżeńskie. Będąc w łóżku z mężem będę się zastanawiać jak się kochać, by nie zgrzeszyć? :) Nie wydaje się Wam to dziwne? Tu powinna być miłość, spontaniczność, oddanie się sobie, a nie myślenie o odgórnych zakazach. Czyli potem należy się spowiadać z takiego "nieodpowiedniego" współżycia osobie, która z założenia nigdy tego nie przeżyła i nas nie zrozumie. (Może nie używaj zwrotów typu "seksualne zaspokojenie", bo ktoś to może źle zrozumieć i Cię zbeszta ;) )

Nie robię wywiadów wśród znajomych, ale wiem o dwóch parach, które stosowały metody naturalne i mieli dziecko w momencie, w którym go nie chcieli, bo te metody ich zawiodły. Każda inna antykoncepcja jest zakazana i wytłumaczeniem Kościoła jest to, że ograniczamy naszą płodność daną od Boga i chcemy przyjemności, a nie dziecka. A powiedzcie, po co ludzie stosują metody naturalne? Dokładnie z tego samego powodu :mrgreen: Nie widzicie tej niekonsekwencji? By naprawdę akceptować płodność daną od Boga, należy zakazać jakiejkolwiek antykoncepcji.

Nie zgadzam się zupełnie z opinią, że wstrzemięźliwość przedmałżeńska miałaby być gwarantem szczęścia i wierności po ślubie. Moi rodzice współżyli ze sobą przed ślubem, ale przez ponad 25 lat małżeństwa nie zdażył im się "skok w bok". To kwestia charakteru, siły naszej miłości.

Czy myślicie, że ludzie nie stosują naturalnych metod regulacji poczęć, bo w ten sposób chcą zrobić na złość Kościołowi? Sama chętnie bym je stosowała, gdyby były SKUTECZNIEJSZE. To o skuteczność tu chodzi, dlatego ludzie wybierają pigułki, lub inne środki. Nie każdy może te metody stosować, nie każdy ma regularny tryb życia, śpi minimum po 7 godzin, może mierzyć temperaturę zawsze o tej samej porze rano (choćby przy pracy na 3 zmiany). Są tacy, którzy często podróżują i zmieniają klimat, chorują, a temperatura wtedy skacze... Nawet kłótnia i zdenerwowanie mogą zaburzyć wyniki obserwacji.

Do dziewczyn, które stosują lub chcą po ślubie stosować naturalne metody: pamiętajcie, że nie zawsze może być względnie łatwo zachowywać te wszystkie religijne nakazy odnośnie antykoncepcji. Na pewno trafiłyście na partnerów, którzy mają takie same poglądy i nie ma między Wami konfliktów. Ale jeśli po ślubie będzie im lub Wam np. trudno być wstrzemięźliwym w dni płodne, to co zrobicie? Wstrzemięźliwość na siłę? Wiem, że wstrzemięźliwość ćwiczy silną wolę, itp., ale to nie jest jak z niejedzeniem czekolady. Tutaj w grę wchodzą UCZUCIA. Nie będzie Wam w takiej sytuacji zależało na małżeństwie i dobrej atmosferze, uczuciach partnera? Ktoś na tym Forum, bodajże przy okazji spowiedzi pisał o parze, która dostała dyspensę na prezerwatywy, bo ich małżeństwo się waliło. Łatwo jest sobie obiecać wstrzemięźliwość i rygor teraz, ale wciąż jesteście dziewicami i może sobie nie wyobrażacie, jak to potem może wyglądać.

Ludzie mają róźne sytuacje w życiu. Hipotetycznie: żołnierz pół roku nie widział żony, wraca z Iraku, a ona ma akurat dni płodne. Kochali się przy użyciu prezerwatywy i... zgrzeszyli? Czy Kościół mówiący o miłości nie widzi, że pewne zasady powodują wiele ludzkich dramatów? Ów żołnierz i jego żona być może marzyli o sobie przez cały ten czas, pragnęli się i chcieli się ze sobą kochać, co jest normalne w małżeństwie. To tylko przykład i na pewno nie zasługuje na miano "dramatu", ale jest wiele par z bardzo poplątanymi losami.

Nie chcę nikogo przekonywać do niczego, nie robię prania mózgu, chciałam tylko podkreślić kilka kwestii wartych przemyślenia.

lmyszka - Pią Paź 05, 2007 8:11 pm

zgadzam się w 100% z przedmówczynią, chciałam tylko dodać ... nie wyobrażam sobie sytuacji typu: mąż chciał by zbliżenia, a żona mówi: - Kochanie nie dziś bo mam płodne dni ..., mija pare dni i nagle, - Mężu już nie ma dni płodnych możemy się kochać, dla mnie jakaś abstrakcja, trudno mi sobie wyobrazić szczęście w małżeństwie i sex na zawołanie bo nie ma dni płodnych
Asiek - Pią Paź 05, 2007 8:19 pm

lmyszka napisał/a:
zgadzam się w 100% z przedmówczynią, chciałam tylko dodać ... nie wyobrażam sobie sytuacji typu: mąż chciał by zbliżenia, a żona mówi: - Kochanie nie dziś bo mam płodne dni ..., mija pare dni i nagle, - Mężu już nie ma dni płodnych możemy się kochać, dla mnie jakaś abstrakcja, trudno mi sobie wyobrazić szczęście w małżeństwie i sex na zawołanie bo nie ma dni płodnych

A co z seksem na zawołanie wielu par w dni płodne, żeby "zaciążyć"? :lol: Jak dla mnie - to samo - tylko w drugą stronę. :wink:
Lmyszka, Twoja wypowiedź zabrzmiała trochę tak, że mąż chce, żona nie (bo nie chce wpadki), więc co? Zawsze ma mieć ochotę, bo mąż chce?



Skrzywiamy temat, że hej! :twisted: . Jako moderator proszę więc o nawiązania do tematu :wink:
Dla przypomnienia - brzmi on "Duchowy wymiar ślubu". :mrgreen: Nie chcę rozdzielać tego tematu, bo trochę szkoda tej spontanicznej dyskusji.

A tematy seksu, dziewictwa, wstrzemiężliwości, antykoncepcji - zapraszam do działu "Intymnie". :P

Koalinha - Pią Paź 05, 2007 8:50 pm

Przepraszam pokornie za krzywienie tematu :) Po prostu czytałam dziś cały ten wątek i czułam, że chcę napisać to, co myślę.

Imyszce na pewno nie chodziło o to, że to żona ma spełniać zachcianki męża, to był tylko przykład. Równie dobrze ona może go pragnąć, a nie powinna w dni płodne...

Wracając do tematu: duchowy wymiar ślubu jest dla mnie bardzo ważny. Mogłabym nie urządzać wesela, szczerze. Dla mojej rodziny będzie to okazja do najedzenia się i spożycia mocnych trunków. Ale wyprawiamy je, bo to element tradycji. A ślubu tak po prostu tradycją bym nie nazwała, bo jeśli Bóg nie byłby dla mnie ważny, to ślubu by nie było. Zdaję sobie sprawę ze słów przysięgi. Gdybym tego nie czuła, na pewno nie kłamałabym w kościele, bo "taka tradycja".

Są na pewno tacy, którzy przesadzają z oprawą. Ale skoro to nasz wyjątkowy dzień, to chcą wyglądać świetnie. To nie musi oznaczać próżności albo robienia ze ślubu szopki. Inną sprawą są fałszerstwa np. zaświadczeń o odbytej spowiedzi. To akurat uważam za nieetyczne.

Kwestia komunii... Małżeństwo to sakrament, obejmuje tylko nowożeńców, więc to oni powinni przyjąć komunię. Ale reszta gości? Wedle swojej wiary i woli. Moi rodzice na pewno ją przyjmą. A teściowie... nie wiem. Ale na pewno nie będę z tego robić problemu, ani prosić kogokolwiek o przyjęcie komunii. To byłoby dla mnie dziwne. Trzeba być tolerancyjnym.

EwaM - Sob Paź 06, 2007 1:25 am

Koalinha, napisałaś bardzo piękny i mądry post trochę wyżej. Zauważyłam, już kolejny raz, że mamy podobne zapatrywania na kwestie wiary i pewnych zasad religijnych :)

Czym jest dla mnie ślub kościelny już pisałam.
?eby przekonać się czym tak naprawdę jest dla nas ślub, zastanówmy się raczej nad swoimi potencjalnymi wyborami. Nasze decyzje pokazują o nas całą prawdę. Fajnie jest robić wesele z huczną oprawą, setką zaproszonych gości itd. Ale wyobraźcie sobie, że coś wam staje na przeszkodzie. W najgorszym przypadku śmierć któregoś z rodziców. I co robicie?
1. Odkładacie ślub i wesele o rok - może to świadczyć o zbyt dużej roli wesela w całej uroczystości lub dużym wpływie bliskich osób, którym na tym weselu zależy.
2. Pobieracie się mimo wszystko i rezygnujecie z zabawy - z pewnością chodzi tylko i wyłącznie o złożenie przysięgi małżeńskiej przed Bogiem.
3. Rezygnujecie ze ślubu kościelnego i bierzecie cywilny - tak naprawdę chodzi o małżeństwo, a ślub kościelny to dla was raczej tradycja.

To tylko bardzo uproszczone przykłady, ale może warto się nad tym zastanowić. Ja wiem, że jeśli coś stałoby się w moim życiu, to wziełabym ślub kościelny rezygnując z wesela. Może odłożyłabym uroczystość o trochę, z jakiś powodów, ale nie czekałabym następnego roku. Jeśli w moim życiu zabrakłoby nagle rodziców, ale mimo wszystko wesele mogłoby się odbyć, również raczej bym go nie chciała. Wolałabym cichy ślub kościelny i przyjęcie w gronie najbliższych. Zbyt dużą rolę w moim życiu pełnią rodzice, żebym mogła cieszyć się weselem bez ich obecności. Jeśli umarliby dziadkowie, nie rezygnowałabym z wesela. Mimo żalu i bólu bawiłabym się, bo wiem, że nie chcieliby żeby ich śmierć negatywnie wpłynęła na tak ważne wydarzenie w moim życiu. Zresztą moja bacia już mi zapowiedziała, że gdyby tak się stało to mamy się nie przejmować :smile:

juliazuk - Nie Paź 07, 2007 4:13 pm

Zgadzam sę w stu procentach z Koalinhą!!!

Dla mnie duchowość ślubu ma ogromne znaczenie. I dlatego mieszkam z moim narzeczonym i wcześniej nie podjęliśmy takiej decyzji. ?lub jest dla nas świętością na całe życie. I przykro mi, ale nie wystarczy tu tylko miłość. Ta z czasem się zmienia. Dla mnie- jest piękniejsza, ale komuś może zabraknąć początkowego zuroczenia.

A wstrzemięźliwość nie jest dla mnie gwarancją wierności, a wręcz zagrożeniem. Co, gdy ktoś zacznie być ciekaw, jak to będzie z kimś innym? Teraz powiecie, ze tak nie będzie, ale życie często płata nam figla...

Wiem, ze ściągam na siebie coraz więcej gromów, ale nie cierpię fanatyzmu i narzucania swojego zdania innym. Dziewczyny, które prezentują się tu jako święte obrończynie moralności, cały czas piszą tyko "kościół to", albo "kościół tamto", a gdzie jest BÓG??? Zapomniałyście, że Kościół tworzą ludzie? I księża są różni i wielu nie jest bez skazy. Ale wybaczam im to, bo wierzę Bogu i mam nadzieję, że kiedyś przejrzą na oczy. Układ tekstów w Piśmie ?więtym wybrali ludzie naznaczeni czasami, w których żyli. Pismo ?więte jest tłumaczeniem z wielu języków. I każdy tłumacz włożył w Nie swoje osobiste odczucia i swoją percepcję. Kto z nas czytał je w oryginale??? Więc skąd możemy wiedzieć jak brzmią teksty pierwotnie tam zapisane??? Nie znacie historii kościoła? Nie wiecie, ze wybór Papieża był często tylko wyborem politycznym???

Ja ufam Bogu i mam swoje sumienie, które jest Jego odzwierciedleniem we mnie.
Pierwsi Chrześcijanie nie potrzebowali swiadków do zawarcia sakramentu małżeństwa. Była tylko ich przysięga i Bóg. Ksiądz, jako szafarz, pojawił się dla kontrolowania, czy małżeństwo zostało naprawdę zawarte.
Na początku naszego związku z moim narzeczonym przysięgliśmy sobie miłość w kościele i dla mnie od tego czasu jesteśmy połączeni przysięgą i wzajemnymi zobowiązaniami. Ale dopiero po ślubie staniemy się mężem i żoną- jednością w dwóch ciałach. I dla mnie ma to niebywale wielką wagę. Myślę, że oboje dobrze to przemyśleliśmy i wszystkie słowa przysięgi (również "i nie opuszczę Cię aż do śmierci") są na prawdę i na zawsze. Są po to, by uświęciły nasz związek, nasze oddanie sobie i naszą codzienność- czasem bardzo trudną.

Ja jestem przeciwna hipokryzji, ale czy nie znacie przypowieści o synu marnotrawnym??? Bóg kocha człowieka, dlatego oddał za niego Swego Syna. I Bóg wybacza człowiekowi i raduje się, gdy ten przychodzi do Niego.
"Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni". Pozwólcie każdemu żyć według własnego sumienia. I jeżeli zbliża się do Boga tylko na tę jedną, krótką chwilę, to nie deprecjonujcie tego. Pamietajcie, że Bóg wie i widzi wszystko. I widzi, jak potępiacie innych. Czy na prawdę jesteście takie święte?

I na koniec jeszcze bardziej podpadnę. Ja też jestem przeciwniczką spowiedzi indywidualnej. Kiedyś jej nie było. pojawiła się, by kontrolować królów i możnych tego świata. By mieć ich w garści, znając ich przewinienia. Ksiądz, który siedzi po drugiej stronie konfesjonału często nie jest mądrym i dobrym człowiekiem i sam jest grzeszny. Czemu on ma mi mówić co jest dobre? To jest dla mnie hipokryzja.
Tylko Bóg zna moją duszę. I to lepiej, niż ja sama.

I zostawię nas wszystkich z małym pytaniem: Chrystus mówił, by miłować się nawzajem, a miłujemy tych, którzy mają inne poglądy niż my?

Koalinha - Nie Paź 07, 2007 9:12 pm

Takie poparcie :oops: Chyba założę partię ;) (żarcik) Dzięki, dziewczyny.

Ale chciałam napisać o czymś innym. Na dzisiejszej Mszy była para, która miała odnowienie swoich przyrzeczeń ślubnych w 50-tą rocznicę. Bardzo mnie wzruszyli. Starzy, siwi, przygarbieni siedzieli sobie przed ołtarzem. Ich związek to jak świadectwo. Pokazali to, o czym jest ten wątek. Duchowe znaczenie swojego ślubu :)

[ Dodano: Nie Paź 07, 2007 9:39 pm ]
Julio, nie przejmuj się "podpadaniem" komuś. Masz prawo wyrazić swoją opinię. Każdy ma. Jeśli ktoś ma mądre argumenty (nawet kontrargumenty), to zawsze chętnie czytam. Niestety z reguły na ten temat (sprawy kościelne) to kilka nerwowych zdań i ogólników w stylu "bo tak i już" :)

Martysia - Nie Paź 07, 2007 10:51 pm

no to dołączam do partii:) zgadzam się z Wami dziewczyny, pozdro:)
jpuasz - Pon Paź 08, 2007 12:12 am

Ja zapytam tylko o jedno:

juliazuk napisał/a:
Pamietajcie, że Bóg wie i widzi wszystko. I widzi, jak potępiacie innych. Czy na prawdę jesteście takie święte?


A czy ktos tu potępia innych?? :hmgirl: No i czy którakolwiek uważa sie tu za świętą? Bo nie zauważyłam :)

juliazuk - Pon Paź 08, 2007 10:13 am

jpuasz, wiele się tu pisze o "hipokryzji", padły naewt takie słowa jak "żenada". Dla mnie to jest ocenianie innych. No a słowo "żenada" jasno wyraża potępienie. No i mam nadzieję, że nikt tu nie uważa się za świętą, bo pewnie nikt nie jest (choć nie można powiedzieć, że na pewno).

Uważam po prostu, że nie można oceniać nikogo, nie znając na prawdę jego duszy i serca. Jeżeli ktoś idzie do Kościoła, aby wziąć ślub (nawet tylko dlatego, że taka jest polska tradycja), to mam nadzieję, że choć tę jedną chwilę i ten związek zawierza Bogu. I nawet jeśli choć tylko przez tę chwilę jest blisko Boga, to jednak jest. Naprawdę uważam, że nie powinno się tego tak drastycznie oceniać.

Bardzo też szanuję ludzi, którzy nie biorą ślubu kościelnego. Są świadomi swoich przekonań. I nie mogłabym umniejszyć roli przysięgi składanj w USC. Przecież dla nich ta przysięga jest tak samo ważna. Też, w założeniu, jest na całe życie. Znam kościelne małżeństwa, które się rozpadły, bo zabrakło im wiary, ufności i miłości i cywilne małżeństwa, trwające ponad 30 lat. Jeśli ktoś nie wierzy w Boga, lub nie jest Chrześcijaninem, to nie ma powodu, dla którego musiałby udawać, że jest kimś innym. Ważne, by małżeństwo przyjąć na siebie z pełną odpowiedzialnością za drugą osobę i za ten związek.

Moniko, to piękne, co piszesz. Też kiedyś byłam świadkiem takiej uroczystości. I masz rację, właśnie takie sytuacje pokazują duchowy wymiar małżeństwa i wspólnego trwania pomimo burz, naporów i szarej codzienności.

P.S. Moi rodzice są 33 lata po ślubie (cywilnym) i kochają się nadal, jakby mięli 20 lat. Są ze sobą w trudnych chwilach i wiedzą, że zawsze mogą na siebie liczyć. I wychowali mnie w wierze Katolickiej, z pełną powagą tej wiary, choć sami mają dużo wątpliwości. Bardzo ich cenię i podziwiam.

Asiek - Pon Paź 08, 2007 12:13 pm

juliazuk napisał/a:
Jeśli ktoś nie wierzy w Boga, lub nie jest Chrześcijaninem, to nie ma powodu, dla którego musiałby udawać, że jest kimś innym.

A właśnie o tym pisałam - o ludziach, którzy na godzinę udają kogoś innego. :roll: Nie będę się powtarzać - wystarczy poczytać moje komentarze w tym temacie. Argumentowałam to konkretnie.
juliazuk napisał/a:
jpuasz, wiele się tu pisze o "hipokryzji",

Bo to jest właśnie dla mnie hipokryzja - np. załatwianie lewych zaświadczeń bierzmowania, spowiedzi (!), kursów. Jak to inaczej nazwać? Zaradnością? Sprytem? Dla mnie to jest zwykłe oszustwo tylko nie wiem kogo i po co? Co - bo księdza oszukam? Taka sprytna jestem? To radzę się zagłębić w ważność takiego ślubu.
Nie pasuje mi spowiedź, a wierzę w Boga i zależy mi na ślubie przed Bogiem to idę na łąkę i biorę ślub przed Bogiem albo przechodzę na inną wiarę, która mi odpowiada (jest ich tyle, że na pewno każdy znajdzie coś dla siebie :wink: ) i po sprawie : w zgodzie z sumieniem, a nie na pół gwizdka i pod publiczkę.
Tylko że to wymaga odwagi, zaangażowania, a ludzie są leniwi dlatego kombinują. A później narzekają np. na spowiedź. Trzeba być konsekwentym a nie wybierać sobie z religii to co mi pasuje. Przecież nie każdy musi brać ślub kościelny jak coś mu nie odpowiada. Nie ma przymusu.
Sorry - ale jak tak nagle czuję wolę Bożą i choć na godzinę chcę być katoliczką to podchodzę do sprawy poważnie, a nie robię sobie śmiechy z wiary. Nie jestem świętoszką, ale szanuję uczucia religijne innych i sama nie wzięłabym lipnego ślubu np. w obrządku prawosławnym czy islamskim jeśli wiązałoby się z oszukiwaniem i hipokryzją :cool: .

juliazuk - Pon Paź 08, 2007 9:04 pm

1) Asiek, masz rację, oszustwo, to oszustwo i nic nie zmienia takiego faktu. Ale zobacz też ilu jest ludzi, którzy co tydzień chodzą do Kościoła, spowiadają się, a ich wiara nie jest prawdziwa. Robią to, bo "co by sąsiedzi powiedzieli". Tak samo jest z przyjmowaniem księdza po kolędzie. W ludziach jest strach przed opinią innych i przed samą instytucją kościoła. To też jest oszustwo, ale nikt tego nie powie, bo przecież oni "chodzą do kościoła". Tylko chodzić, a uczestniczyć to co innego.

2) Bardzo łatwo jest oceniać innych. Myślę, że każdy powinien oceniać siebie, a nie innych. Co sądzę o takich ślubach? Nigdzie nie napisałam, że mi się to podoba, bo ja bym się na coś takiego nie zdecydowała. Przyjęłam wiarę katolicką z pełną świadomością i uczestniczę (o ile mogę) we wszystkich sakramentach. Nikt mnie do tego nie zmuszał - miałam wolny wybór. Ale z wieloma rzeczami się nie zgadzam i są to rzeczy wymyślone przez LUDZI i zazwyczaj stworzone dawno temu po to, by zapewniać kościołowi władzę i majątek. Rzeczy, o których Chrystus nie mówił... Cierpliwie oczukuję więc na zmiany, bo instytucja kościoła będzie się zmieniać z czasem.

Ale wracając do tematu - ja jestem po prostu daleka od osądzania innych. Każdy ma swoje sumienie i każdego Bóg osądzi według jego wiary i uczynków. Ja nie czuję się do tego uprawniona. Poza tym, życie nigdy nie jest białe, czy czarne. Ma tysiąc odcieni szarości.

Mogę powiedzieć tylko, czym dla mnie jest sakrament małżeństwa. Już to napisałam, ale powtórzę. Dla mnie jest świętością. Dla mnie słowa "ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci" są całą istotą małżeństwa i traktuję je z wielką powagą. Dlatego nie śpieszyłam się z decyzją o małżeństwie. I dlatego bardzo boję się odpowiedzialności, którą niosą za sobą te słowa. Trwałe małżeństwo, to prawdziwe wyzwanie i potrzebuje stałej pracy, ale Ty, jako mężatka,już pewnie o tym wiesz. Dla mnie w małżeństwie człowiek oddaje w ręce drugiego całe swoje życie i bierze odpowiedzialność za przyszłą rodzinę. Nie można dać nic więcej.

A jeśli ktoś nie traktuje tego poważnie i nie traktuje poważnie sakramentów, to może mi się to nie podobać, ale nikogo nie będę sądzić i "psów na nim wieszać". Powtarzam, każdy ma swoje sumienie, swoje grzechy, swój stosunek do wiary i swoje powody.

słonko - Nie Paź 28, 2007 2:30 pm

Koalinha napisał/a:
Każda inna antykoncepcja jest zakazana i wytłumaczeniem Kościoła jest to, że ograniczamy naszą płodność daną od Boga i chcemy przyjemności, a nie dziecka. A powiedzcie, po co ludzie stosują metody naturalne? Dokładnie z tego samego powodu :mrgreen: Nie widzicie tej niekonsekwencji? By naprawdę akceptować płodność daną od Boga, należy zakazać jakiejkolwiek antykoncepcji.


Dokładnie!!! Czekałam czy ktoś to napisze!!! To właśnie moim zdaniem podważa całą kościelną teorię o zakazie antykoncepcji innej niż naturalna. Planowanie rodziny nie jest wg Kościoła grzechem, a to w jaki sposób planuję rodzinę, to już moja sprawa. Jakim prawem ksiądz ma mi mówić: termometr - tak, tabletki - nie; kalendarzyk - tak, prezerwatywa - nie!!!
Jakim prawem pytam jeszcze raz? Gdzie to jest zapisane w Piśmie ?więtym???!!!

juliazuk - Wto Paź 30, 2007 8:54 am

Zgadzam się w 100%. Kościół boi się seksualności człowieka. A szczególnie seksualności kobiet. Antykoncepcja daje kobiecie prawo podejmowania decyzji o swojej płodności. Ja na przykład nie mogłabym stosować naturalnej, bo stale przyjmuję leki i pomiary temperatury itp. nic nie mówią. A sytuacja w Afryce? Przy całym szacunku dla Papieża kompletnie się z tym nie zgadzam. Lepiej niech tysiące ludzi umierają na AIDS, niż używają prezerwatyw? Coś tu jest nie tak.
A w ogóle, to przepraszam za off topic.

jpuasz - Wto Paź 30, 2007 12:07 pm

juliazuk napisał/a:
Lepiej niech tysiące ludzi umierają na AIDS, niż używają prezerwatyw? Coś tu jest nie tak.

Hmmm z tego co wiem rok czy 2 lata temu coś się zmieniło w tej kwestii - osoby chore na Aids czy inne choroby przenoszone drogą płciową mogą używać prezerwatyw. Takie małe sprostowanie :)

juliazuk - Sro Lis 14, 2007 10:47 am

Dziękuję za sprostowanie, ale problem jest skomplikowany. Wielu ludzi nie wie, że są chorzy. I co wtedy? I tak zarażają. Najbardziej cierpią na tym kobiety zarażane przez mężów i dzici, które rodzą się z wirusem HIV...
jpuasz - Sro Lis 14, 2007 3:57 pm

hmmm po 1 czemu bardziej cierpią na tym kobiety? Jesli mąż zostanie zarażony przez zone to mniej na tym cierpi?? :niepewny:
a po 2 (odnośnie dzieci) to wg mnie to chyba i tak nie ma znaczenia... Skoro ktoś jest chory i chce mieć dzieci to i tak będzie musiał zrezygnowac z zabezpieczania się, więc może się zarazic i przekazać chorobę dzieciom... I nieistotne tutaj jest czy dana osoba wie, czy nie. Efekt jest ten sam...

Anuszka - Sro Lis 14, 2007 4:20 pm

Antykoncepcja JEST zakazana przez kosciol.

cytat za Wikipedia

Według definicji ?wiatowej Organizacji Zdrowia (WHO), za antykoncepcję można uznać tylko to, co nie wymaga od partnerów zaniechania współżycia (choćby na kilka dni).


a wiec NPR to nie jest antykoncpecja (tylko Naturalne Planowanie Rodziny), bo wymaga powstrzymania sie od wspolzycia na kilka dni.

Wiem, ze jak jeszcze zyl Jan Pawel II czesto spotykal sie z rodzinami katolickimi, i na jednym z takich Kongresow Rodzin probowano go przekonac, zeby zaakceptowal prezerwatywe. Wiem, ze jakos wtedy wlasnie dopuscil jedynie stosowanie prezerwatyw w malzenstwach dotknietych wirusem HIV.
Mysle, ze to sie zmieni w niedalekej przyszlosci i bedzie dopuszczone rowniez stosowanie prezerwatyw przez wszystkich.
Poki co, jest to grzechem.

jpuasz - Sro Lis 14, 2007 4:34 pm

Anuszko wiem :) mój post odnosił się do sytuacji, gdy któres z małżonków jest chore.
EwaM - Sro Lis 14, 2007 5:04 pm

Anuszka napisał/a:

Mysle, ze to sie zmieni w niedalekej przyszlosci i bedzie dopuszczone rowniez stosowanie prezerwatyw przez wszystkich.
Poki co, jest to grzechem.


:o

Bardzo dobitnie te dwa zdania pokazują, że żyjemy wg tego co człowiek wymyśla i ustala. Dziś coś jest grzechem, a jutro zbierze się kilku księży i uznają, że to już nie jest grzechem. Fatalnie to wygląda. :kwasny:

Boskie prawa można interpretować na różne sposoby. I tu jest właśnie cały pies pogrzebany. Stąd biorą się wątpliwości i niezgoda w kościele. Stąd również mój bunt przeciwko grzechowi antykoncepcji.

juliazuk - Czw Lis 15, 2007 8:14 pm

Ewo, popieram Cię. Moja przyjaciółka- zakonnica, powiedziała mi kiedyś, że to czy coś tak naprawdę jest grzechem, czy nie, czujemy w swoim sumieniu i to sumienie wyznacza nam granicę w tym temacie. Jeszcze raz powtarzam: księża, a nawet papieże są tylko ludźmi i też popełniają błędy.

Jpuasz, widzę, że nie jesteś zbyt zainteresowana obszarami afrykańskimi. Dlaczego cierpią najbardziej kobiety? Najpierw weź pod uwagę, że to inna kultura, że tam rola mężczyzny i kobiety bardzo się różnią. Inaczej traktuje się zdradę mężczyzny i kobiety. Jeżeli chodzi o kobiety, to najczęściej zarażane są przez mężów (nie odwrotnie). Takie są fakty. Tyle.

jpuasz - Czw Lis 15, 2007 10:48 pm

juliazuk napisał/a:
Jpuasz, widzę, że nie jesteś zbyt zainteresowana obszarami afrykańskimi. Dlaczego cierpią najbardziej kobiety? Najpierw weź pod uwagę, że to inna kultura, że tam rola mężczyzny i kobiety bardzo się różnią. Inaczej traktuje się zdradę mężczyzny i kobiety. Jeżeli chodzi o kobiety, to najczęściej zarażane są przez mężów (nie odwrotnie). Takie są fakty. Tyle.


Fakt, nie znam szczegółów, ale szczerze mówiąc myślałam, ze w poprzednim poście miałaś na mysli ogólnie wszystkich, których dotknęło AIDS a nie tylko osoby mieszkające na terenie Afryki. Stąd mój bunt na stwierdzenie, że kobiety cierpią bardziej.

Martysia - Czw Lis 15, 2007 11:06 pm

EwaM napisał/a:
Bardzo dobitnie te dwa zdania pokazują, że żyjemy wg tego co człowiek wymyśla i ustala. Dziś coś jest grzechem, a jutro zbierze się kilku księży i uznają, że to już nie jest grzechem. Fatalnie to wygląda. :kwasny:

Boskie prawa można interpretować na różne sposoby



nic dodać nić ująć, niestety zrozumiałam to już dobrze ale dopiero baaaardzo niedawno. . .



edit: poprawiłam cytat
kryszka

Dosia_Zosia - Sob Lis 24, 2007 12:07 am

Jeżeli chodzi o ten duchowy wymiar ślubu to dla mnie jest to rzecz najważniejsza. Suknia, wesele itp. to tylko dodatki, najważniejszy jest sam sakrament małżestwa.
Dlaczego go wybrałam? Owszem, jestem osobą wierzącą ale robię to nie dlatego,że tak wypada czy że taka jest tradycja ale dlatego że chcę bo jest to dla mnie bardzo ważne. Osobiście odbieram mszę ślubną jako taką specjalną modlitwę za nas oboje, szczególne zaproszenie Boga do naszego związku i prośbę o jego umocnienie. Ten sakrament jest jak błogosławieństwo na dalszą, wspólną już drogę. Słowa przysięgi małżeńskiej są bardzo ważne i wiem,że gdybym kiedyś któreś złamała to byłoby zaprzeczeniem mojej miłości.

juliazuk - Sob Lis 24, 2007 3:49 pm

Pięknie napisane. Mogę się pod tym podpisać obiema rękami!
słonko - Wto Lis 27, 2007 6:37 pm

I ja się zgadzam :)
gosc - Wto Lis 27, 2007 7:38 pm

Dosia_Zosia napisał/a:
Osobiście odbieram mszę ślubną jako taką specjalną modlitwę za nas oboje, szczególne zaproszenie Boga do naszego związku i prośbę o jego umocnienie. Ten sakrament jest jak błogosławieństwo na dalszą, wspólną już drogę.

zgadzam się caŁkowicie, m.in. dlatego cieszyliśmy się z peŁnej mszy ślubnej. Dla mnie to byŁo niesamowite przeżycie, gŁęboko duchowe.
Dosia_Zosia napisał/a:
Słowa przysięgi małżeńskiej są bardzo ważne i wiem,że gdybym kiedyś któreś złamała to byłoby zaprzeczeniem mojej miłości.

To jest abusolutna racja . Gdyby tak nie byŁo to instytucja maŁżeństwa nie miaŁaby racji bytu

Martysia - Sro Lis 28, 2007 5:01 pm

ja boję się, że przeryczę ze wzruszenia pół swojej mszy....
Koalinha - Sob Gru 01, 2007 4:18 pm

Martysiu, a kto się tego nie boi :D Zwłaszcza podczas błogosławieństwa w domu i przede wszystkim przy przysiędze (to przynajmniej moje "słabe" momenty). Chcieliśbyśmy (jeśli ksiądz się zgodzi), by każde z nas mówiło przysięgę w swoim języku, albo oboje po dwa razy, czyli i w swoim języku i w języku połówki, oj, podwójny stres :oops:
juliazuk - Sob Gru 01, 2007 6:17 pm

A ja mam skrajne obawy - że albo zacznę ryczeć, albo... zaczniemy się oboje histerycznie śmiać (tak często reagujemy na stres). To by dopiero była przysięga...
guusik - Nie Gru 02, 2007 10:57 pm

Najważniejsze postanowienie czynie w sercu. Kościół, ślub, wesele to dodatki do przysięgi składanej drugiej osobie.
Dosia_Zosia - Czw Gru 06, 2007 12:47 pm

Sajonara6 tak pięknie napisałaś w swoim wątku poślubnym,że trzeba nieustannie dbać o to żeby uczucia które łaczą dwoje ludzi wciaż żyły i rozwijały się.
Dla mnie właśnie przysięga małżeńska jest takim uroczystym zobowiązaniem się właśnie do tego, aby dbać o te uczucia i dbać o ukochaną osobę.

juliazuk - Czw Gru 06, 2007 7:46 pm

Dokładnie. I trzeba nauczyć się dbać o związek też i w trudnych chwilach. ?ycie nie jest takie jak byśmy chcieli i zdarzą się ciężkie momenty. Trzeba wtedy pamiętać, że razem jesteśmy silni i ze siły dodaje nam nasza miłość. I trzeba umieć odnaleźć tę miłość też w smutku
gosc - Czw Gru 06, 2007 10:19 pm

a mój Tato powiedziaŁ mi ostatnio bardzo cenną rzecz (nadmienię, że jest z moją Mamą po ślubie 28 lat) a mianowicie, że miŁość z biegiem czasu się zmienia, czasem pŁomień, który na początku Łączy maŁżonków może wygasnąć, zblednąć ale najważniejsze w związku to szacunek, zaufanie i przyjaźń. I to wŁaśnie o to trzeba dbać caŁe życie. Bo jeśli po iluś tam latach bycia razem okaże się, że miŁości już nie ma ale nie ma też tej przyjaźni, bliskości menatalnej, wspólnych zainteresowań, tematów do rozmów to wŁaściwie ludzi trzymają przy sobie tylko interesy albo dzieci a jak nawet i tego nie ma to nic nie ma. I wtedy się okazuje że caŁe życie jest stracone a czŁowiek do śmierci pozostaje samotny i nieszczęśliwy. Zawierając maŁżeństwo trzeba pamiętać, że od tego momentu trzeba dbać o to żeby mieć kogoś BLISKIEGO, z którym będzie mu dobrze na starość.
juliazuk - Pią Gru 21, 2007 10:15 am

Ja wierzę, ze miłość może trwać całe życie. Faktycznie zmienia się, ale to nadal miłość. Moi rodzice są 34 lata po ślubie i kochają się jak nastolatkowie. Nie umieją żyć bez siebie i zawsze, wszędzie są razem. Oczywiście szacunek i przyjaźń też są bardzo ważne. I bliskość i zaufanie. Ale na przykładzie rodziców widzę, że miłość nie znika. Ona tylko się zmienia...
Klaudynka - Sob Sty 31, 2009 9:19 pm

A ja tak ostatnio sobie pomyślałam, że tak łatwo jest zatracić się w tych wszystkich przygotowaniach ślubno-weselnych. Cała oprawa ślubu-Strój, kwiaty, fotograf, dodatki...-tak łatwo mogą przysłonić ten nadrzędny wymiar uroczystości, jakim jest Sakrament.
izunia_82 - Sob Sty 31, 2009 11:08 pm

Ja także podpisuję się całą sobą pod tym co napisała Dosia_Zosia :) . Mimo tego, że cała oprawa ślubu i wesela była dla mnie także ważna, to jednak msza w kościele, przysięga małżeńska i kazanie księdza były najważniejsze i powiem szczerze, że do tej pory(choć wiem, że minęło niewiele czasu od naszego ślubu) to dokładnie pamiętam każde słowo z kazania, każdy nasz ruch i każdy moment. :) I to jest dla mnie piękne. :mrgreen:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group