Forum Weselne miasta Łodzi
Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim

Sprawy ślubno-weselne - Gdy szaleństwo jest nam obce ;)

fiona83 - Sob Mar 08, 2008 1:39 pm
Temat postu: Gdy szaleństwo jest nam obce ;)
Ostatnimi czasy zaczynam się zastanawiać czy aby wszystko ze mną w porządku :lol:
Koleżankom, które podobnie jak my biorą ślub w sierpniu, już totalnie odbija i próbują mnie tym szaleństwem zarazić. Na szczęście się nie daję, ale powoli zaczyna być to męczące.
Trudno jest ciągle się tłumaczyć dlaczego : nie odchudzam się do ślubu (i nie zamierzam sobie niczego odmawiać), nie chodzę na solarium/do kosmetyczki/fryzjera celem 'odpicowania' się na zaś itp.
Podczas gdy inni zastanawiają się nad ułożeniem kwiatków w wiązance, ja spokojnie oddaję się lekturze/studiom/pasjom. W międzyczasie wytnę jakieś zaproszenie (krzywo wychodzi, ale chociaż wiem, kto je robił).
Strasznie się cieszę, że TO wydarzenie już niedługo nastąpi, ale potrafię żyć normalnie jednoczeście spokojnie przeżywając okres przygotowań.

Czy jestem sama biorąca wszystko na chłodno ? :roll:

szept - Sob Mar 08, 2008 2:51 pm

Na pewno wszystko z Tobą w porządku ;)
Po prostu masz inne usposobienie. Pewnie nie Ty jedna.
Chociaż większość populacji w okresie przygotowań zachowuje się tak,jak Twoje koleżanki.
Przygotowania do ślubu,to jeden z piękniejszych momentów,bo....niepowtarzalny.
Podobnie jest z oczekiwaniem na dzidziusia, przygotowaniami do dalekiej podróży.
Planujemy,planujemy,planujemy.... Wyobrażamy sobie,jak będzie,staramy się wszystko dopracować,przygotować,żeby było tak,jak sobie wymarzyłyśmy.

W końcu co to za życie bez marzeń i szczypty szaleństwa ;)

A normalne życie,praca,pasje towarzyszą nam zawsze i zawsze jest na nie miejsce ;)

jpuasz - Sob Mar 08, 2008 3:26 pm

Fionka doskonale Cię rozumiem :P
fiona83 - Sob Mar 08, 2008 3:54 pm

szept napisał/a:

Przygotowania do ślubu,to jeden z piękniejszych momentów,bo....niepowtarzalny.
W końcu co to za życie bez marzeń i szczypty szaleństwa ;)


Całkowicie się z tym zgadzam, ale tak jak we wszystkim potrzebna jest odrobina zdrowego rozsądku.
Nasz ślub to początek wspólnego życia przez duże '?' - po 5 latach wreszcie razem zamieszkamy, wcześniej musimy zakończyć kapitalny remont mieszkania itp.
W międzyczasie oboje się bronimy i naprawdę mamy się czym ekscytować ;-)

I absolutnie nie zabraniam nikomu szaleć ślubno-weselnie tylko nie znoszę sytuacji, w której ktoś tę przerysowaną euforię mi narzuca :-/

Nie wiem, moż wynika to też z faktu, że to wymiar duchowy jest dla nas najważniejszy. Liczy się przede wszystkim Sakrament. Wesele zaś to jedyna okazja by dzielić się naszą radością z najbliższymi

Ja już znajomym powiedziałam, że jeśli z okazji naszego ślubu chcą "igrzysk i chleba" to je dostaną. Byleby mnie nie zmuszali do czynnego uczestniczenia ;-)

szept - Sob Mar 08, 2008 6:18 pm

fiona83 napisał/a:

Ja już znajomym powiedziałam, że jeśli z okazji naszego ślubu chcą "igrzysk i chleba" to je dostaną. Byleby mnie nie zmuszali do czynnego uczestniczenia ;-)


Prawdę mówiąc poczułabym się trochę urażona,gdyby ktoś w ten sposób mówił o weselu,na którym mam być gościem.
Jeśli rzeczywiście wesele ma Was męczyć,to po co je robić?
Ja wiem,że rodzice podnieśliby larum,ale w końcu każdy z nas w inny sposób przeżywa swoje szczęście. Lepiej powiedzieć gościom,jak ważna będzie ich obecność na ślubie,ale potem np. wyjeżdżacie,żeby nacieszyć się sobą. Myślę,że zrozumieją,a jeśli nie-trudno. Lepsze to,niż znudzona,drętwa para młoda za stołem,która mało tańczy,nie śmieje się z żartów itp..

My też nie lubimy tłumów,a taki by był,gdyby byli wszyscy,więc robimy przyjęcie dla najbliższych.

Nie śmieszą nas sprośne przśpiewki,oczepiny,więc z nich zrezygnowaliśmy. Zespół był zdziwiony,ale to w końcu nasze przyjęcie.

Zabawa do 6.00,to też dla nas siedzenie "na siłę",więc kończymy wcześniej. Lepszy niedosyt,niż przesyt,prawda? ;)

Wszystko można zorganizować tak,żeby "wilk był syty i ...owca cała" ;)

edit: poprawiŁam cytat
Sajonara6

fiona83 - Sob Mar 08, 2008 6:27 pm

Nie, nie. ?le mnie zrozumiałaś.
My chcemy wesela, nawet bardzo. Chodzi o fakt przesadnego przejęcia się całą sytuacją.

Powtarzam : cieszę się bardzo, ale wymaga się ode mnie 'ocipienia' i jedynie to mi przeszkladza :lol:

A do drętwej pary nam baaaaaaaaaaaaaardzo daleko. Zapytaj jpusz, kryszki, Pusiaka - kogokolwiek kto nas zna osobiście 8)

ava - Sob Mar 08, 2008 6:29 pm

Moim zdaniem to Ty fiono83 jesteś jak najbardziej w porządku, a nie Twoje znajome. Myślę, że do takich osób jak najbardziej pasują słowa wypowiedziane kiedyś przez moją koleżankę- one żyją tylko po to, żeby wziąć ślub. I to wcale nie chodzi o ślub jako duchowe połaczenie z drugim człowiekiem, ale raczej jako piękne wesele, wspaniałe zorganizowana impreza itd. Oczywiście nie oszukujmy się- dla kazdej z nas to też jest bardzo ważne, ale należy jednak dbać o to, by zachować odpowiednie proporcje pomiędzy ważnością imprezy a tym duchowym ślubem, by nie zatracić tego co jest w tym dniu najważniejsze. Oczywiście strona organizacyjna też jest ważna, ale nie popadajmy w przesadę. Chcemy żeby było najpiekniej, najlepiej, najdoskonalej itd.- ale wiecie co? Goście i tak nie zwrócą na wiekszość drobiazgów uwagi.

Poza tym myślę, że każdą z nas jednak jakieś delikatne szaleństo dopada, Ciebie fiono83 także- w końcu nasza obecność na tym forum o czymś świadczy, prawda? :)

fiona83 - Sob Mar 08, 2008 6:33 pm

Cytat:
Poza tym myślę, że każdą z nas jednak jakieś delikatne szaleństo dopada, Ciebie fiono83 także- w końcu nasza obecność na tym forum o czymś świadczy, prawda? :)


No ba!!
Ale fazę największego szaleństwa mam za sobą - okres zaręczyn. Wtedy na forum szalałam :lol: Ale to było już 601 dni temu :o :smile:

ava - Sob Mar 08, 2008 6:44 pm

No ja jestem jeszcze chyba w trakcie tej początkowej fazy na forum :)
fiona83 - Sob Mar 08, 2008 7:15 pm

ava, spokojnie. Wszystko przed Tobą, każda przechodzi takie fazy ;-)

Tak, chyba po prostu się starzeję :lol:

klarysa - Sob Mar 08, 2008 7:39 pm

fionka - ja powiem wiecej, ja tam sie zbytnio samym dniem na razie nie przejmuje. oczywiscie jestem podekscytowana faktem, ze wychodze za maz, juz nie mozemy sie z narzeczonym doczekac kiedy zalozymy obraczki :) ogolnie zawsze sie wszytskim przejmuje. ale w ogole sie nie boje, ze np potkne sie w drodze do oltarza (zakladam, ze nie przewroce bo jednak moj przyszly mnie przytrzyma). no i co z tego?! smiesznie bedzie, przynajmniej wszyscy zapamietaja ten slub :) a silownie i solarium tez planowalm, ale jakos nie wychodzi. mam wazniejsze sprawy na glowie, w pn zaczynam nowa prace :)
fiona83 - Pon Mar 10, 2008 6:05 pm

klarysa napisał/a:
w ogole sie nie boje, ze np potkne sie w drodze do oltarza (zakladam, ze nie przewroce bo jednak moj przyszly mnie przytrzyma). no i co z tego?! smiesznie bedzie


Dokładnie !
Zresztą jest masa innych bardzo ciekawych obaw, które szczerze mnie bawią, np.
- że będzie lało, wiało i porunami waliło - mówi się trudno ! Sukienki nie zachlapię-bo krótka, welon nie odleci-bo nie będzie :lol:
- że nawiedzi Młodą okres - life is life i rządzi się swoimi prawami. Natury 8) ?e brzuch spuchnięty, pryszcz na nosie? Nikt nie zauważy jeśli Młoda będzie uśmiechnięta i po prostu szczęśliwa !! Czyli taka, jaka powinna być !
- że zespół będzie słabo grał i nikt nie będzie chciał się bawić - to wszystko jest w rękach ludzi ! Jeśli tylko będą chcieli się bawić, to sami zaczną śpiewać itd.

Jam jest z tych kobiet, które działają-nie deliberują :D

Dalija - Pon Mar 10, 2008 6:54 pm

Fiona bardzo mi sie podoba Twoje pdejscie i z calego serca popieram....sama mam dosc pesymistycznego podejscia mojej rodzinki...a jak cos sie nie uda, a jak orkiestra da klape, a jak jedzenia bedzie malo, a jak pogoda bedzie brzydka, a jak parkiet bedzie za sliski...i tak bez konca...ale zaczynam ich podziwiac za to ze wciaz wynajduja nowe pytania :) i maja jeszcze pewnie duzo w zanadrzu....ja mam na wszystki etylko jedna odpowiedz...jak bedzie tak bedzie ale na pewno to bedzie MOJ DZIEN i bez wzgledu na wszystko mam nadzieje najpieknieszy w zyciu...w przciwienstwie do wszystkich jestem optymiska...:)
klarysa - Pon Mar 10, 2008 7:47 pm

dalija - dokladnie. wystarczy powiedziec, ze ty sie dobrze bedziesz bawic. a jak oni, to juz ich sprawa. i wtedy inaczej zaczynaja mowic ;)

ja chyba po prostu mam juz dosc tych przygotowan. dosc stresu. teraz chce na luzie do tego podejc, bo inaczej zle bede ten okres wspominala.

fiona - ja chce, zeby lalo i wialo, bo przynajmniej ludzie beda na sali i nie bedzie pusto 8) (mamy ogromna sale)

chcialabym, zeby bylo idealnie, ale ja sama tego nie zrobie, wiec niech nikt ode mnie tego nie oczekuje.

EwaM - Pon Mar 10, 2008 10:43 pm

A ja Fionko też zaczynam łapać twoje podejście. Ostatnio zauważyłam, że moje przejęcie zdecydowanie oklapło, za to moja mama i teściowa nadrabiają moje zaległości w tym względzie. Widzę, że one się w tej chwili bardziej przejmują i emocjonują niż ja.

Oczywiście zależy mi bardzo, żeby wszystko było świetnie, żebym ładnie wyglądała i wesele było udane. Bardzo mi na tym zależy, ale jednocześnie nie widzę już dramatu np w ulewie w tej dzień. Będzie - to trudno, jakoś dam radę dojść do kościoła. ?e coś innego nie wyjdzie - też trudno. W tej chwili zdecydowanie częściej myślę o naszym wspólnym życiu, o tym jaką będę żoną, jaką stworzymy rodzinę, jak poukładamy sobie życie codzienne. To jest ważniejsze.

Gdyby teraz stało się coś co wykluczyłoby wesele, to dla mnie nie miałoby znaczenia. Owszem byłoby mi przykro, ale wzięłabym wtedy cichy ślub bez wesela. I tyle.

Tola - Wto Mar 11, 2008 9:09 am

A co powiecie na to dziewczyny ze będąc ostatnio w sklepie w poszukiwaniu sukni slubnej (ślub 7 czerwca) Pani nakrzyczała na mnie że to juz ostatni dzwonek na zakup sukni a jednej dziewczynie która była lekko przy kości powiedziała żeby od dziś jadła tylko marchewki.Kiedy przymiezałam jedna z sukien która kompletnie do mnie nie pasowała i koszmarnie w niej wyglądałam- Pani w sklepie powiedziała ze miesiąc na solarium i 3 kg w dół i suknia będzie na mnie idealna. I jak tu się nie załamać, nie zacząć odchudzać, nie smazyc sie w solarium jak same sprzedawczynie zachękręcaja do tego. :? tragegia!!
klarysa - Wto Mar 11, 2008 9:47 pm

szkoda komentowac takiego zachowania. ja bym stamted szybko wyszla, a na dowidzenia dodala cos o ich wygladzie albo "madrosci" ;)
ava - Wto Mar 11, 2008 10:15 pm

Nie cierpię takich osób, ja na pewno nic tam bym nie kupiła. A może napiszesz gdzie to było, żebyśmy przypadkiem tam nie trafiły :)
gosc - Wto Mar 11, 2008 10:24 pm

przypominam, że opnie dotyczące salonów sukien ślubnych należy zamieszczać w tym wątku
Dosia_Zosia - Sro Mar 12, 2008 10:58 am

To jak człowiek reaguje na różne wydarzenia zależy m.in. od jego temperamentu. Ja jestem flegmatykiem, który do większości spraw podchodzi z dużym spokojem i rzadko kiedy coś wyprowadza mnie z równowagi. Takie jest też moje podejście do przygotowań ślubnych i samego ślubu. Owszem, cieszę z naszego ślubu i że zaczniemy razem wspólne życie ale do wszystkich przygotowań podchodzę z dystansem.
Chyba narzeczony bardziej przeżywa to wszystko niż ja, np.kiedy idziemy zapraszać gości lub załatwiać jakieś formalności to mówi,że się denerwuje a ja nic a nic.

MalaJu - Sro Mar 12, 2008 11:29 am

Pdziwiam Cię Dosiu-Zosiu, bo ja mam taki zmysł "niecierpliwości i organizacji", że usiedzieć nie mogę. Juz bym chciała wszystko tu i teraz. ech... I oczywiscie wszystkie szczegóły muszą być przemyslane... Ale ja już się nie zmienie i czeka mnie najbardziej nerwowe 6 miesiecy życia ;)
ava - Sro Mar 12, 2008 11:57 am

MalaJu- szczerze mówiąc, ja też mam takie coś, na szczeście do ślubu jeszcze daleko, więc ten zmysł organizacji na razie jest w dużym stopniu uśpiony :) , ale moi rodzice i rodzeństwo już teraz mówią, że nie wiedzą jak przeżyją ten ostatni okres przed ślubem- śmieją się, że będą musieli chodzić wokół mnie na paluszkach i mnie nie denerwować, a na kilka dni przed samym ślubem będę dostawać regularnie relanium :)
kariazu - Sro Mar 12, 2008 2:41 pm

Co ma być to będzie ;) . Na początku trochę może wariowałam, ale już mi przeszło 8) . Chociaż
do ślubu już niewiele zostało, bo to 24.05.2008 , a ja nadal na lajcie :D

MalaJu - Sro Mar 12, 2008 5:27 pm

kariazu napisał/a:
Co ma być to będzie ;) . Na początku trochę może wariowałam, ale już mi przeszło 8) . Chociaż
do ślubu już niewiele zostało, bo to 24.05.2008 , a ja nadal na lajcie :D


i wlasnie na to licze - ze mi skrzydla opadną, jak juz bedzie blisko. najzwyczajniej zabraknie energii na ciagle zycie na wysokich obrotach. jednak poki co, zazdroszcze Ci spokoju...

Alotka - Sro Mar 12, 2008 5:31 pm

Moim szaleństwem związanym ze ślubem są wspomagacze i wykorzystanie sytuacji do pozbycia się wreszcie kilku zbędnych wałeczków. Kupiłam sobie balsam Vichy i Inneov na cellulit, plus codziennie rano zimny prysznic na wybrane partie ciała (czyli nogi, podobno działa cuda na biust, ale aż taką masochistką nie jestem), balsamik, 3 minutki masażu i zobaczymy. ^^

Ale właśnie zdałam sobie sprawę, że do faktycznego zawarcia małżeństwa zostało mi jakieś 6 tygodni... (choć wesele dopiero we wrześniu). Bardziej pozytywnie nakręca mnie zostanie Panią X niż samo wesele, ale organizacja wesela, listy gości i nawet to jak dokładnie będę wyglądać nie jest aż tak stresujące.

kariazu - Sro Mar 12, 2008 6:11 pm

MalaJu napisał/a:
kariazu napisał/a:
Co ma być to będzie ;) . Na początku trochę może wariowałam, ale już mi przeszło 8) . Chociaż
do ślubu już niewiele zostało, bo to 24.05.2008 , a ja nadal na lajcie :D


i wlasnie na to licze - ze mi skrzydla opadną, jak juz bedzie blisko. najzwyczajniej zabraknie energii na ciagle zycie na wysokich obrotach. jednak poki co, zazdroszcze Ci spokoju...



Ciekawa jestem, na ile przed ślubem opuści mnie spokój, chyba wtedy, gdy zacznie do mnie docierać, że to już za dzień za dwa :)

klarysa - Sro Mar 12, 2008 8:45 pm

mi do wesela zostalo ok 100 dni i juz nie mam sily sie przejmowac. tylko, ze ja organizacje wesela zaczelam w lutym tamtego roku. najpierw byl szal, potem przerwa, potem wielki szal, a teraz spokoj. mam nadzieje, ze juz zaden szal mnie nie dopadnie, bo teraz jest fajnie :)
fiona83 - Sro Mar 12, 2008 9:04 pm

klarysa napisał/a:
mam nadzieje, ze juz zaden szal mnie nie dopadnie, bo teraz jest fajnie :)


Jakbym siebie czytała :lol:

sistermonn - Wto Mar 18, 2008 10:10 am

U mnie identycznie - najpierw wielki szał ciał - sala, zespół, kamerzysta, fotograf, poszukiwania kiecek w internecie. Telefony, spotkania, główkowanie jak robić, żeby było idealnie. A teraz jest błogo po prostu. Teraz mamy czas, żeby usiąść i nacieszyć się sobą i stanem narzeczeństwa, bo przecież małżeństwem będziemy całe życie, a narzeczeństwem tylko przez chwile. Im bliżej ślubu, coraz bardziej istotny staje się dla nas sam sakrament a nie otoczka, choć pewnie jeszcze nie raz nerwy nam puszczą
kryszka - Wto Mar 18, 2008 10:31 am

Ja jestem z tych, które do końca znajdą coś co wymaga poprawienia i udoskonalenia. :roll:
Ale jeśli chodzi o ślub to faktycznie - największy szał był w okolicach zaręczyn, ponad rok przed ślubem, potem była długa przerwa nic nie robienia i jakoś braku ochoty, a potem już spokojne przygotowania.
Ale nie trułam wszystkim dookoła o ślubie i co mamy załatwione, jak to się niektórym zdarza, że nagle stają się monotematyczni. :roll:

MalaJu - Wto Mar 18, 2008 11:12 am

a ja własnie leżę w łóżku z grypą, bo moje nerwy osłabiły organizm. Własnei w ten jakże przykry sposób moj organizm powiedział DOSC. Zawsze tak robi, gdy przesadzam. I wiecie co?? Pomogło :) :) Już mogę mysleć o czymś innym niż slub :) :) :rotfl: :rotfl: :rotfl:

teraz to juz z gorki bedzie. najwazniejsze, to nabrac dystansu...

Poza tym, wszystko, co wymagalo szybkiego załatwiania juz mam. teraz mozna na spokojnie reszte zalatwiac. Mysle, ze to tak nakreca na poczatku. bo przeciez sala, kosciol, orkiersta, kamerzysta czy fotograf, to wszystko sa rzeczy, ktore nie dosc, ze wczesniej sie zalatwia, to jeszcze trzeba zgrac terminami. a jak to juz sie ma... ech, to ma sie same przyjemnosci przed sobą :)

julietta - Wto Mar 18, 2008 6:57 pm

Nie ma co przesadzać z tym szaleństwem przedślubnym. Jeśli się dąży do doskonałości i ciągle chce coś poprawić, to łatwo się można rozczarować, bo niezwykle rzadko zdarza się tak, że plan sprawdza się w najdrobniejszych szczegółach. Ja przy organizacji ślubu i wesela zwróciłam uwagę tylko na pewien zarys całej tej uroczystości, a reszta ułoży się sama. Fajna jest myśl, że już niedługo będzie ten wieczór, kiedy to ja i mój K. będziemy najważniejsi, ale staram się nie zamęczać wszystkich wokół sprawami wyboru długości welonu czy ilości kwiatów w wiązance :)
klarysa - Wto Mar 18, 2008 8:09 pm

kryszka - u nas jest odwrotnie. to wszyscy nas zasypuja pytaniami. juz mi sie nie chce w kolko powtarzac tego samego u kazdej cioci czy kolezanki :evil: wolalbym zeby to wszystko bylo niespodzianka dla nich :)
fiona83 - Wto Kwi 15, 2008 4:18 pm

klarysa napisał/a:
juz mi sie nie chce w kolko powtarzac tego samego u kazdej cioci czy kolezanki :evil:


Skąd ja to znam :roll:
Za każdym razem z uśmiechem na ustach staram się uciąć temat, ale cięęęęężżżko idzie :lol:

Tola - Czw Kwi 17, 2008 9:55 am

ava napisał/a:
Nie cierpię takich osób, ja na pewno nic tam bym nie kupiła. A może napiszesz gdzie to było, żebyśmy przypadkiem tam nie trafiły :)


Te Panie sprzedawczynie, które zachęcały klientki do jedzenia marchewek, trzymania ścisłej diety i opalania w solarium były w salonie na Sienkiewicza niestety nie pamietam nazwy ;/ . Ja sama zdecydowałam sie na suknie w salonie NAJNA Panie były bardzo sympatyczne.

P.s.
a przypomniało mi się jeszcze że jedna doradzała mi kupić sobie hantle aby ramiona lepiej sie prezentowały.
Moja mama z siostra były oburzone ich zachowaniem a mi to sie smiać chciało.

Mimo wszystko polecam ten salon w celach zwiadowczych można się wiele o sobie dowiedziec i zmobilizować do diety. Ja po wizicie u nich zapisałam się na aerobik.

Pozdrowionka Dziewczyny !!

fewka - Czw Kwi 17, 2008 10:45 am

Ten salon róg sienkiewicza a narutowicza to belissima...
Mi tez tak powiedzialy, że musze schudnąc...I waliły do mnie na Ty..A że sie wku....łam powiedziałam im że chyba jeszcze wódki razem nie piłyśmy i nie lubie takiego spoufalania...

Powiedziały równiez, że teraz to one nie będą zdjemowac sukienek z manekinów chyba że obiecam im że kupie u nich sukienkę...Moja mama miała w tym momencie dwie pięciozłotówki zamast oczu..A ja sie zaśmiałam w głos i stwierdziłam że chyba czas zmienic branże...bardzo mnie rozbawiły :D Od jednej tak śmierdzialo potem, ze myślałam że sie udusze po prostu...bleeeeeeeeeeeeeee

Co do przygotowań..To też należe do perfekcjonistek...Lubie jak mam wszystko załatwione, lubie sie zajmować takimi rzeczami.....
Jedank takich rzeczy jak pogoda nie da sie przeskoczyć , a szkoda...więc jeżeli będzie lało...trudno i tak będe szczęśliwa...

fiona83 - Nie Kwi 27, 2008 7:31 pm

:vis

Już po prostu nie mogę ......
Sukienunia, buciki, wiązaneczka, diademik, piękniusio, milusio, panokietki, oczka ...
Ok, zdrobnienia zawsze wydawały mi się co najmniej zboczniem w wieku lat 20stu kilku. Ale obecnie słysząc to dookoła i to jeszcze w formie pytającej "a jaka będzie ...", "a jak bedzie wyglądać " to po prostu dostaję drgawek i mam ochotę ......
:budo

PS. Nie chodzi o forum, tu już się przyzwyczaiłam :lol: :cool:

szept - Pon Kwi 28, 2008 3:41 pm

:hahaha:
Z......klawiatury... mi to wyjęłaś!
Już kiedyś nawet pisałam na ten temat na jakimś forum.
Mnie też rażą takie słodziuteńkie sformułowanka w usteczkach dorosłych kobiet.
Ale może tak musi być :roll:
Pozdrawiam Cię Fiono, przyszła żono!
Pozdrawiam Cię Fionko, przyszła żonko!
Pozdrawiam Cię Fioneczko, przyszła żoneczko!
Pozdrawiam Cię Fionuniu, przyszła żonuniu! :wink:

ava - Sob Maj 31, 2008 9:48 pm

Obecnie na pewno mogę powiedzieć, że szaleństwo jest mi obce, ale wcale się z tego nie cieszę, ponieważ ostatnio moja postawa wobec przygotowań jest zupełnie obojętna. Na początku może nie szalałam jakoś szczególnie, nie myślałam o najdrobniejszych szczegółach, ale przeglądałam w necie suknie ślubne, oferty fotografów, sale, zespoły itd. Strasznie zależało mi na reportażu z samej ceremonii w kościele, więc bardzo intensywnie poszukiwałam do tego fotografa. Ale ostatnio w ogóle nie chce mi się tym zajmować, czas leci, ludzie rezerwują terminy, a ja nic... reportaż nie jest zamówiony, a mnie w ogóle to nie rusza... Mam nadzieję, że w końcu ocknę się z tego "letargu"...
fiona83 - Sob Maj 31, 2008 10:12 pm

Mnie już powoli wykańcza zapraszanie, a właściwie opowiadanie po raz n-ty : a co ? a jak? a gdzie ? :-?

Przyjdą to zobaczą kurde no :lol:

izunia_82 - Sob Maj 31, 2008 10:21 pm

Zgadzam się z Wami dziewczyny. Mnie też opadły te emocje. Na samym początku przeżywałam wszystko, a teraz czym bliżej ślubu tym bardziej zlewam, a dlaczego? Może faktycznie pierwszy szał minął? Sama nie wiem, czasami mam tak, że nie chce mi się iść do tego ślubu.
MalaJu - Sob Maj 31, 2008 11:54 pm

spokojnie, co do Avy - masz czas - jak sie teraz "wypalisz", to co bedzie poźniej??

a Izunia i Fionka - kobiety, co Wam bede gadac... Wiem, co czujecie, ja czuje to samo... Bęc...

izunia_82 - Nie Cze 01, 2008 12:04 am

Nic tylko umówić się na babską popijawę i oblać to wszystko :D :winko: . Co Wy na to?
MalaJu - Nie Cze 01, 2008 12:51 pm

jak na lato ;) tylko fiona musi wyzdrowiec, bo z tego wszystkiego juz padła na wirus jakis... to sie nazywa zmeczenie materialu. i jak tu nie miec dosc przygotowań?? :mrgreen: :mrgreen:
izunia_82 - Nie Cze 01, 2008 12:59 pm

To poczekamy na Fionkę. Fionka zdrowiej jak najszybciej :D .
fiona83 - Nie Cze 01, 2008 1:05 pm

Cytat:
i jak tu nie miec dosc przygotowań??



O no no no właśnie :smile:
Ja już mam dość ludzkiej bezmyślności ........

Cytat:
To poczekamy na Fionkę. Fionka zdrowiej jak najszybciej


Się staram jak mogę. Za tydzień pierwsza przymiarka to trzeba się postawić na nogi, bo na leżąco to trudno oceniać.


Potem będziemy pić CIEPŁY sok, żeby mi znów gardło nie padło :twisted:

izunia_82 - Nie Cze 01, 2008 1:17 pm

Trzymam kciuki za Ciebie Fionka.
=MiLi= - Pon Cze 02, 2008 10:25 pm

Dopiero trafiłam do tego tematu ;) hehe co do szaleństwa - żeby było śmieszniej - ja przed ślubem sobie przytyłam (chociaż figury modelki nie miałam :lol: po prostu się nie odchudzałam) , do kosmetyczki poszłam tylko na makijaż w dniu ślubu, fryzjerką jest moja Szwagierka, więc miała kilka próbnych zrobionych ;) w solarium byłam jedynie kilka razy - za późno poszłam- nawet mnie nie zdążyło specjalnie wziąć ;)
A już największym szaleństwem było chyba to, że w styczniu na tragach stwierdziliśmy, że pobierzemy się 22 września czyli mieliśmy jakieś 8,5 miesiąca ;) zaklepaliśmy kamerzystę a potem szukaliśmy reszty :lol: udało nam się załatwić wszystko tak jak chcieliśmy, ze wszystkim się wyrobiliśmy i było cudownie :)

izunia_82 - Pon Cze 02, 2008 10:39 pm

Mili, to podobnie jak u mojej kuzynki. Też zdecydowali się na ślub jakoś po nowym roku, a 11 września już było po. I też ze wszystkim się wyrobili.
MalaJu - Pon Cze 02, 2008 11:30 pm

ok, a co powiecie na to - ja mialam (mam) troche ponad 6 miesiecy... no, od teraz to jeszcze 4 ;)
Trismegista - Sro Cze 04, 2008 1:54 pm

jak dobrze, ze macie takie samo zdanie jak ja, bo juz myslalam, ze cos ze mna nie tak;)
ciesze sie strasznie ze slubu i z wesela, ale mam wrazenie ze wszyscy dookola bardziej sie tym fascynuja niz ja! a juz w ogole mnie trafia jak niektore przyszle PM i nie tylko one twierdza, ze zaarcie jest na weselu najwazniejsze, zeby bylo duuuzo, tlusto i w ogole;) zgadzam sie, ze jedzenie jest wazne, ale bez przesady! chyba zylam w bledzie, ja myslalam, ze wesele jest dla nas:)

izunia_82 - Sro Cze 04, 2008 2:05 pm

Trismegista zgadzam się z Tobą w zupełności. U nas też jest problem z jedzeniem, jakby to było najważniejsze z całej uroczystości. :zly: . Goście powinni się cieszyć naszym szczęściem na pierwszym miejscu, a później pozostałymi rzeczami. A jakbym posadziła gości przy samym chlebie z wędliną to co? Nie przyjdą?
Trismegista - Sro Cze 04, 2008 2:17 pm

dokladnie!!! ja wychodze z zalozenia, ze wszystko ma swoj umiar, moja przyszla tesciowa, ostatnio stwierdzila, ze chyba bedziemy musieli poszukac innej sali, poniewaz ktos jej powiedzial, ze goscie wychodza z wesela glodni (!!!!!), jak dla mnie to jest totalna przesada, przeciez jest menu wg ktorego podaje sie potrawy. ja wole zeby bylo w sam raz, a nie zeby zostalo, kto to wszystko zje? otatnio ktos mi wprost powiedzial, ze wesele jest dla gosci, a nie dla nas, zgadzam sie, zeby brac ich preferencje tez pod uwage, no ale nie bede wszystkiego robic pod nich, jak mi pewne rzeczy nie odpowiadaja, a ze beda pozniej gadac, to niech gadaja;)
izunia_82 - Sro Cze 04, 2008 2:21 pm

Nigdy nikomu nie dogodzisz bo to jest za dużo ludzi i gustów. Wkurza mnie to, że my się staramy, denerwujemy itd, a przyjdzie taka ciotka, babka, czy ktoś inny i powie, że było chusteczkowo bo coś tam. Ciekawe czy same by zrobiły lepiej.
Trismegista - Sro Cze 04, 2008 2:28 pm

najwazniejsze zebysmy my byly zadowolone z caloksztaltu, wg mnie na weselu liczy sie dobra zabawa, fajna muzyka i atmosfera, a nie zastawa na stole;) mnie tez to denerwuje, ze ludzie tak latwo krytykuja, ostatnio moja kuzynka byla na weselu i mi wyminila caaala liste rzeczy, ktore sie jej nie podobaly i to jakies straszne drobiazgi, jeszcze mi mowi 'no widzisz o ilu rzeczach trzeba myslec', szok!
izunia_82 - Sro Cze 04, 2008 2:35 pm

Dokładnie, szok :o . Dlatego chwilami odechciewa mi się tych przygotowań i staram się podchodzić bardziej na luzie, ale nie zawsze mi to wychodzi, zwłaszcza jak słyszę takie opinie jak napisałaś. U mojej kuzynki jej znajomi, dość, że obrobili za przeproszeniem dupę, że to i tamto(osobiście słyszałam na papierosie) to jeszcze bezczelnie zabierali(a raczej kradli) wódkę ze stołów(też widziałam na własne oczy). I jak się nie wk.......?
Trismegista - Sro Cze 04, 2008 2:41 pm

jeeezu, no to niezli Ci znajomi, ja mam nadzieje, ze u nas tak nie bedzie, bo raczej beda sprawdzeni imprezowo znajomi....a obrabiac du..e pewnie beda zawsze, miejmy tylko nadzieje, ze do nas te wiesci nie dotra;p
ehh tez bym chciala miec wiecej luzu, ale wlasnie takie opinie mnie dobijaja i czasami nachodza mnie mysli, ze moze lepiej zrobic po prostu skromne przyjecie w restauracji, w gronie najblizszych, ale z drugiej strony, sobie mysle, ze to przeciez moj dzien i do cholery chyba zadna ciotka do mnie nie podejdzie i nie powie, ze jej salatka nie smakowala ;p ;p

izunia_82 - Sro Cze 04, 2008 2:51 pm

Też mam nadzieję, że unikniemy takich sytuacji. A jak ciotce nie będzie smakować sałatka, to więcej nie dostanie :twisted: . Albo zapakujemy jej na wyjście do domu i powiemy: proszę, ulubiona sałatka cioci :twisted: .
Trismegista - Sro Cze 04, 2008 2:55 pm

hahahahahaha dooobre:D:D:D
a jeszcze jedno, co mnie wkurza, ze powinno sie klaniac w pas gosciom, bo przynosza prezenty, ja juz bym wolala nic nie dostac, przeciez nie kaze nikomu kupowac sobie lodowki i nie zapraszam ich z tego powodu,tylko chce uczcic ta chwile w fajnym gronie;)
w ogole, to ja bylam przekonana, ze wszystkie przygotowania pojda tak gladko i ze wszystkie decyzje podejmiemy sami, a tu jednak nie tak latwo;p

izunia_82 - Sro Cze 04, 2008 3:01 pm

Oj tak, niektórzy goście to się wręcz licytują co dali i czyj prezent był lepszy :D . A nie pomyślą, że nam głównie zależy na ich obecności, a nie na prezentach. A co do samych przygotowań to chyba mało która para może je nazwać bezproblemowymi 8) . Zawsze coś wyskoczy. :zly: .
Trismegista - Sro Cze 04, 2008 3:21 pm

ja juz bym chciala miec chociaz muze zaklepana, ale nie mozemy dojsc do porozumienia z rodzina, ehh!
izunia_82 - Sro Cze 04, 2008 3:27 pm

To znaczy? Każdy ma inny pomysł czy jak?
Trismegista - Sro Cze 04, 2008 3:31 pm

wszystko sie komplikuje przez to, ze nie jestesmy na miejscu, tam gdzie bedzie wesele (Kutno), ja jestem za DJ'em, mojemu chlopu, to wlasciwie wszystko jedno, a jego rodzice sa absolutnie za zespolem, spoko jak jest fajny zespol, to mi tez odpowiada, ale takie, ktore mi sie podobaja, kosztuja ok 6tys, wiec przegiecie lekkie. tesciowa w Kutnie, niby jakies kapele wynalazla, ale tez nie mamy ich jak odsluchac i zweryfikowac, bo nas tam nie ma, a bedziemy dopiero pod koniec miesiaca:(

[ Dodano: Sro Cze 04, 2008 3:33 pm ]
aha, a w 'fajnosc' tych jej zespolow tez watpie, bo ona mi kiedys powiedziala, ze na weselu MUSI byc disco polo, no porazka, moze byc kilka piosenek, ale nie caly czas!!!!

izunia_82 - Sro Cze 04, 2008 3:38 pm

:zalamany: i tu zaczyna się problem, jak każdy chce co innego. My nie mieliśmy tego problemu bo jednogłośnie byliśmy za orkiestrą, zwłaszcza, że tych co wybraliśmy to grali u mojej drugiej kuzynki na weselu i bardzo przypadli nam do gustu(a mieliśmy dzięki temu okazję zobaczyć przez całą imprezę jak grają itd.), i są przystępni cenowo. Ale macie jeszcze dużo czasu to może coś znajdziecie ciekawego i w rozsądnej cenie.
Trismegista - Sro Cze 04, 2008 3:44 pm

to mnie jedynie pociesza;)
chociaz jak dzwonilam do tych fajnych i przystepnych cenowo, to niestety nasz termin juz zajety;(
ehhh, nie ma co smutac, jakos to bedzie, jestem dobrej mysli :D :D

izunia_82 - Sro Cze 04, 2008 3:50 pm

Ja też i trzymam kciuki :) .
Trismegista - Sro Cze 04, 2008 4:00 pm

dzieki i wzajemnie:):)
fiona83 - Pon Cze 16, 2008 12:30 pm

Ja wczoraj usłyszałam od cioci :
"Panna Młoda bez welonu ?? I bez rękawiczek ?? Jak tak może być" :rotfl: :vis
No i mamy MAŁE to wesele, bo jej syna koleżanka to miała na 500 osób :szok: TAK - PÓŁ TYSI?CA LUDZI !!



Masakra jakaś :lol:

sistermonn - Pon Cze 16, 2008 12:32 pm

ile?????????
:wow:
500 osób to my razem z PM nie znamy

truskawka_ja - Pon Cze 16, 2008 12:36 pm

sistermonn napisał/a:
ile?????????
:wow:
500 osób to my razem z PM nie znamy


Polska tradycja nie nakazuje, żeby znać wszystkich obecnych gości na SWOIM weselu... :hyhy:

Trismegista - Pon Cze 16, 2008 12:38 pm

ciekawa jestem na ile lat wzieli kredyt ;p
fiona83 - Pon Cze 16, 2008 12:44 pm

Kredytu nie brali, bo to na wsi z ileśset hektarami to i zysk mają ;-)
Chyba postawili na zbieranie kasy a na swoje raczej nie wyszli :|


Zresztą, dla mnie to już NAPRAWD? szaleństwo i współczuję obsłudze :vis

MalaJu - Pon Cze 16, 2008 1:37 pm

a co powiecie na to, ze np na Malcie i Cyprze to norma, ze wesela są w hotelach lub świezym powietrzu na okolo 500-1000 gosci??? to jest masakra...
Trismegista - Pon Cze 16, 2008 2:08 pm

1000 gosci?!?!?! ja nawet jakbym baardzo sie starala, to bym tylu nie uzbierala, masakra!
kryszka - Pon Cze 16, 2008 2:54 pm

Nie no, litości... 500-100 osób? :o Dla mnie 200 to już jakiś ogrom! Zwłaszcza przy założeniu, że z każdym powinno zamienić się słowo.
Trismegista - Pon Cze 16, 2008 3:24 pm

przy takim zalozeniu, tam wesela chyba tydzien trwaja, zdecydowanie nie dla mnie :)
=MiLi= - Pon Cze 16, 2008 6:59 pm

Osobiście nie cierpię rękawiczek i jak widzę PM w rękawiczkach to aż mnie nosi... ale rozumiem, że to kwestia gustu ;)

ale 500osób?? :o matko... ja miałam problem, żeby moją setkę obejść i pogadać... :roll: ale fakt, zazwyczaj na wsiach są spore wesela - z resztą wiele razy na takich bywałam, ale nigdy na 500osób :lol:

fiona83 - Sro Cze 18, 2008 10:08 am

Pomyślcie ile to jest gotowania, zmywania po tych 500 osobach :-?
truskawka_ja - Sro Cze 18, 2008 10:22 am

fiona83 napisał/a:
Pomyślcie ile to jest gotowania, zmywania po tych 500 osobach :-?


Wydaje mi się, że do obsługi 500 osób zatrudnia się więcej osób niż do 120, więc to chyba nie ma znaczenia... :razz:

fiona83 - Wto Lip 29, 2008 10:49 pm

To się zaczęło. :lol:

Na 25 PRZED wariują :
- moi rodzice (stan neurotyczny)
- moi teściowie (stan lękowo-neurotyczny)

A ja gram właśnie w Luxora, bo mi się zaproszeń dla Krzyśka kumpli nie chce robić. :razz:

szept - Wto Lip 29, 2008 11:15 pm

Fiona,zakup melisę i każdemu dozuj po łyżeczce na uspokojenie :wink:
To co to będzie się działo,jak wybije godzina zero :o

Ja się śmieję,ale mnie miesiąc przed już też panika bierze.
A niedawno miałam pierwszy,katastroficzny sen ślubny.A myślałam,że to tylko innym się zdarza :wink: To forum jakieś zaraźliwe,czy co? :smile:

MalaJu - Wto Lip 29, 2008 11:24 pm

kurka, a mnie sie ani razu ślub nie śnił!! moze jeszcze mam czas, ale nic mnie nie rusza. tzn wziełam sie do pracy, ale jakos bez paniki.
sistermonn - Sro Lip 30, 2008 7:39 am

u mnie podobnie jak u małejJu -zero paniki, pełen chillout :cfaniak: Im bliżej do ślubu tym większy spokój.
Rodzice ( i jedni i drudzy) jak na razie też spokojni :)

fiona83 - Pią Sie 08, 2008 9:23 pm

U mnie taki chillout, że dziś pół dnia przespałam :cwaniak:
Czuję się głęboko zawiedziona. Sądziłam, że na 15 dni przed to osiąga się stan przedagonalny :lol:

Może powinnam się zająć woreczkami na ryż, znalazłabym sobie problem do zmartwień :co jest:

truskawka_ja - Pią Sie 08, 2008 9:28 pm

fiona83 napisał/a:

Może powinnam się zająć woreczkami na ryż, znalazłabym sobie problem do zmartwień :co jest:


Fionka, Ty potworze... :razz:

fiona83 - Pią Sie 08, 2008 9:32 pm

Cytat:
Ty potworze...


Staram się z całych sił :cool:

Dziś usłyszałam od ciotki ciotki ciotki itd. , ze ich córka to chyba nie przyjdzie (osobiście nie poinformowała ani nas, ani rodziców).

Dobrze, że moja reakcja pt. "A mam to w d...." nastąpiła dopiero po odłożeniu słuchawki :cwaniak:

Audiolka - Sob Sie 09, 2008 1:21 pm

do ślubu 21 dni-a u mnie jakoś brak chęci-jakbym się wypaliła :kwasny: i wydaje mi się,że to nie nasze wesele tylko kogoś z rodziny...czyimś weselem się bardziej ekscytowałam niż naszym :?
mam tak,że jak jestem w trakcje załatwiania(kupno butów,rozmowa z kwiaciarką) to jest extra-a jak już do domu idę to mam to w nosie!!!
czy to stan przed nerwo-ślubny????

Debussy - Sob Sie 09, 2008 7:24 pm

Pewnie tak.
W końcu ślub to jeden z najbardziej stresujących momentów życia.
Ciekawe czy ja to też będę miała, np. idąc do ołtarza i czy będę wtedy zadawać sobie nerwowo pytanie : "czy na pewno dobrze robię?" :lol:
Masakra... Narazie nie mam stresu, bo to jeszcze ponad 11 miesięcy, ale jak już będzie dwa miesiące to pewnie będę panikować.
Najgorsze jest dla mnie to, że będziemy w centrum zainteresowania.. A ja jestem skromna z natury :razz:

Audiolka - Sob Sie 09, 2008 9:34 pm

Ja możne do skromnych nie należę(tzn.nie to,ze się lubię chwalić czy takie tam), ale nie lubię być w centrum zainteresowania :kwasny: peszy mnie jak więcej niż 10 osób poświęca mi uwagę-a tutaj :mrgreen:
ale dziś byliśmy zapraszać jeszcze gości i chłopak powiedział,ze przez całe wesele nie jadł nic(rosół tylko) pił z każdym -wesele było do 7 rano i był trzeźwy-wrócił do domu to jeszcze flaszeczkę zrobił z kumplem....i był trzeźwy-powiedział,ze największy stres był w momencie jak podjechali do kościoła-a potem jak już stali pod i ludzie się do nich uśmiechali i mówili miłe słowa było super-a cała noc minęła bardzo szybko :)

11 miesięcy temu myślałam,ze ślub to bardzo odległy czas-a teraz co -zostały 3 tygodnie i zero stresu!
tylko mam sny o czerwonych sportowych samochodach

:noniewiem

sistermonn - Pon Sie 11, 2008 7:59 am

Debussy napisał/a:

Masakra... Narazie nie mam stresu, bo to jeszcze ponad 11 miesięcy, ale jak już będzie dwa miesiące to pewnie będę panikować.


Debussy, na pewno nie będziesz :) Im bliżej od ślubu tym większy spokój :)

EwaM - Pon Sie 11, 2008 8:18 am

Audiolka, ja też nie znoszę być w centrum zainteresowania, bo bardzo mnie to peszy, ale już z własnego doświadczenia mogę ci powiedzieć, że ślub to zupełnie inna bajka i można być ez stresu w cwentrum zainteresowania całego świata. Jakby się wtedy całe Chiny zwaliły pod kościół, żeby na mnie popatrzeć to i tak byłabym szczęśliwa.
Audiolka - Pon Sie 11, 2008 8:47 am

EwaM napisał/a:
Jakby się wtedy całe Chiny zwaliły pod kościół, żeby na mnie popatrzeć to i tak byłabym szczęśliwa.


Ewcia:)
z takim porównaniem, to po prostu jestem pod wrażeniem :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

fiona83 - Pon Sie 11, 2008 11:04 am

Cytat:
Im bliżej od ślubu tym większy spokój


?więta racja !


Fionka_na_12_dni_przed :cool:

szept - Pon Sie 11, 2008 12:02 pm

fiona83 napisał/a:
Cytat:
Im bliżej od ślubu tym większy spokój


?więta racja !



Nieeee zgooodzęęę sięęę :? Trema mnie zżera coraz bardziej. ?ołądek skręcony w ósemkę, serce bije,jak szalone. Straszny ze mnie "przeżywacz" :(

Debussy - Pon Sie 11, 2008 12:07 pm

No bo to zapewne zależy od charakteru człowieka :cool:
Jak ja siebie znam, to stres będzie rósł w miarę czasu...

Niebieskooka - Pon Sie 11, 2008 6:26 pm

Audiolka napisał/a:
Ja możne do skromnych nie należę(tzn.nie to,ze się lubię chwalić czy takie tam), ale nie lubię być w centrum zainteresowania :kwasny: peszy mnie jak więcej niż 10 osób poświęca mi uwagę-a tutaj :mrgreen:


witaj w klubie...mam to samo :!: niby do skromnych nie należę, dużo osób powiedziałoby wręcz , że lubię się rzucać w oczy...ale to nie tak... :| jak tylko czuję na sobie wzrok więcej niż 10 osób to :| :? czuję się nieswojo...a stresss się wzmaga....buuuuuuu

fiona83 - Sro Sie 27, 2008 3:35 pm

No to fionka może z czystym sumieniem napisać, że szaleństwo było jej obce aż do samego końca.

JAK DOBRZE, ?E JU? PO WSZYSTKIM :vis

Było przecudownie, ale nigdy więcej :lol:

I na pewno nie będę płakać, że nie mam co ze sobą po slubie zrobić :cool:

misia-misia - Sro Sie 27, 2008 8:06 pm

fiona83 napisał/a:

Było przecudownie, ale nigdy więcej :lol:



a ja tam bym chciała zacząć od nowa :)
i dlatego chcielibyśmy z mężem odnowić przysięgę za jakiś czas.... bardziej odległy oczywiście
8)

Asiek - Czw Sie 28, 2008 12:07 pm

julietta napisał/a:
Nie ma co przesadzać z tym szaleństwem przedślubnym. Jeśli się dąży do doskonałości i ciągle chce coś poprawić, to łatwo się można rozczarować, bo niezwykle rzadko zdarza się tak, że plan sprawdza się w najdrobniejszych szczegółach. Ja przy organizacji ślubu i wesela zwróciłam uwagę tylko na pewien zarys całej tej uroczystości, a reszta ułoży się sama. Fajna jest myśl, że już niedługo będzie ten wieczór, kiedy to ja i mój K. będziemy najważniejsi, ale staram się nie zamęczać wszystkich wokół sprawami wyboru długości welonu czy ilości kwiatów w wiązance :)

Nic dodać - nic ująć. :)

Dziewczyny, a Wy się nie oszukujcie, że nie "szalejecie" :lol: - sama Wasza obecność przed ślubem na tym forum, zakładanie dzienniczków, pisanie o wszystkich najdrobniejszych nawet detalach dotyczących ślubu i wesela - dla mnie to właśnie taka oznaka przedślubnego szaleństwa :P z Waszej strony. 8)
Więc proszę tu nie ściemniać, jakie to jesteście opanowane, cool i co tam jeszcze. :lol:

Tajgete - Czw Sie 28, 2008 12:14 pm

Asiek, bo w tym tak jak we wszystkim chodzi o zachowanie zdrowych proporcji. Przygotwania są straszliwie przyjemne, ten cały szum dookoła tego. I bardzo wypełniają czas (przynajmniej mi). Właściwie każdą chwilę w pracy, gdy na coś czekam - zamiast patrzeć w okno, patrzę na forum :razz:

Ale gdy patrze na niektóre koleżanki, które przejmują się np. jak będzie wyglądało otoczenie kościoła na kasecie i zlecają pracowni stworzenie welonu, który będzie IDEALNIE pasował do sukienki (za ogromną jak dla mnie kasę) to mogę śmiało powiedzieć, że szaleństwo jest mi obce ;)

fiona83 - Czw Sie 28, 2008 12:15 pm

Asiek, wiesz... Nie siedzisz nam w głowach i nie wiesz czy jestesmy opanowane , cool itp.
Jesteśmy/byłyśmy na forum bo zawsze raźniej się przygotowywać. Ale jest różnica między radością a szaleństwem, nie ?

No sorry, ale chyba nie jesteś aż tak empatyczna, żeby przez net wiedzieć jaki jest nasz stosunek do spraw wszelkich :-?

Ola.P - Sob Wrz 06, 2008 4:58 pm

A ja absolutnie się niczym nie stresuje i nie chce,zeby ogarneło mnie to szaleństwo.

Poki co jestem za granicą i nawet nie mam jak się zacząć stresować. Moze jakbym był w Lodzi i mogła pogadać z kumpelami, które ślub juz brały,o organizacji, przygotowanch,to może bardziej była bym przejęta tym wszystkim...

Jak narazie zaklepalismy sale i fotografa.
Ja lece za 3tyg. do Lodzi i chce porozmawiac ze znajomym księdzem i załatwić Kościól.

Może dopiero dopadnie mnie to szaleństwo bliżej ślubu..

Póki co ja i moj M.uwazmy,ze nie ma sensu za bardzo sie stresowac,ze ma byc wszsytko naj...
Dla nas liczy sie duchowy wymiar ślubu, a nie ze musimy miec wszystko najlepsze, super stroje,auto,sale itp.

I chciała bym takie opanowanie utrzymać do konca.Choć wiem,ze przed samym ślubem pewnie mnie stres dopadnie,nie bede mogła spac z przejęcia...Ale chyba to normalne... ;)

Tajgete - Sro Wrz 10, 2008 2:18 pm

Ja dzisiaj zaczynam się martwić sama o siebie. Bo doszłam do wniosku, że pomimo wyjątkowości tego dnia... nie byłabym w stanie wydać np. więcej niż 2 tys. na sukienkę. Nawet gdybym miała na to pieniądze, po prostu nie umiałabym... Nie byłabym w stanie wydać więcej niż 1 tys. na obrączki i tak dalej. Może to wrodzone sknerstwo? A może zbyt duży, przesadny szacunek do pieniędzy wynikający z ich wiecznego braku wcześniej. Ale jakoś nie mam straszliwej potrzeby w ten dzień wyglądać najlepiej na świecie, by wszystkich zadziwić i olśnić... Gdy rozmawiam z koleżankami i słyszę "ale przecież to jedyny taki dzień w życiu" mam ochotę stanąć i zapytać "no i?" ;) Moja mama nie może zrozumieć, dlaczego nie chcemy limuzyny "bo to tak fajnie, jak wszyscy się patrzą". A mi nie zależy... :roll:


Ciekawe, czy taki "tumiwisizm" do niektórych spraw powinno się leczyć... :wink:

Ola.P - Sro Wrz 10, 2008 9:26 pm

Tajgete napisał/a:
Ja dzisiaj zaczynam się martwić sama o siebie. Bo doszłam do wniosku, że pomimo wyjątkowości tego dnia... nie byłabym w stanie wydać np. więcej niż 2 tys. na sukienkę. Nawet gdybym miała na to pieniądze, po prostu nie umiałabym... Nie byłabym w stanie wydać więcej niż 1 tys. na obrączki i tak dalej. Może to wrodzone sknerstwo? A może zbyt duży, przesadny szacunek do pieniędzy wynikający z ich wiecznego braku wcześniej. Ale jakoś nie mam straszliwej potrzeby w ten dzień wyglądać najlepiej na świecie, by wszystkich zadziwić i olśnić... Gdy rozmawiam z koleżankami i słyszę "ale przecież to jedyny taki dzień w życiu" mam ochotę stanąć i zapytać "no i?" ;) Moja mama nie może zrozumieć, dlaczego nie chcemy limuzyny "bo to tak fajnie, jak wszyscy się patrzą". A mi nie zależy... :roll:


Ciekawe, czy taki "tumiwisizm" do niektórych spraw powinno się leczyć... :wink:


A sie z Tobą Tajgete absolutnie zgadzam.
Nie musze miec limuzyny,dla mnie to wcale az takie fajne nie jest. Poza tym wiele par chce nią jechać do slubu i to takie oklepane... Poza tym uwazam ze po co mam płacic koło 1000zl za limuzyne czy inne auto,skoro w rodzinie prawie każdy ma auto i zawiezie mnie do slubu za darmo.

Uwazam,ze to ze jesli nie czujesz potrzeby wydac duzo kasy to wcale nie jest zle.
Dla nas tez sie liczy to ze wezmiemy slub,a nie to ze wszyscy beda sie na nas patrzec.. To chyba bez sensu,zeby robic cos na pokaz.

Ja pewnie tez nie bede chciała wydać ponad 1000zlna obrączki. Uwazam ,ze dla niektórych to i tak b.duzo kasy. Nie wszystkim tez przeciez rodzice mogą zapewnić wesele.

Ja sie zaliczam szczesliwie do tego grona.którym rodzice zapewnią wesele,ale nie chce naciągać ich na niepotrzebne koszty, żeby bylo wszystko NAJ, ah i och.

Kazdy do Slubu inaczej podchodzi i jesli nie ogarnia Cie takie szaleństwo to wszystko ok.
Ja tez naleze do tej grupy ;)

anusia1 - Czw Wrz 11, 2008 4:54 pm

mam podobnie. jedyne na co nie żałujemy kasy to dobry zespól, jedzonko i wódeczka. sadze ze taka mieszanka zapewni nam i gościom dobrą zabawę, a to jest dla mnie najważniejsze
Ola.P - Czw Wrz 11, 2008 8:20 pm

anusia1 napisał/a:
mam podobnie. jedyne na co nie żałujemy kasy to dobry zespól, jedzonko i wódeczka. sadze ze taka mieszanka zapewni nam i gościom dobrą zabawę, a to jest dla mnie najważniejsze



U mnie tylko fotograf jest 'w cenie'. Bo to pamiątka na całe życie. A kamerzysta juz nie musi byc naj.
U mnie jedzenie mam nadzieje,ze bedzie ok, tak przynajmniej wyglądało podczas rozmowy z włascicielem sali, ma byc duzo i smacznie ;)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group