Forum Weselne miasta Łodzi
Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim

Sprawy ślubno-weselne - Czy popadamy w przesadę?

Alma_ - Pon Cze 12, 2006 3:08 pm

FifthAvenue napisał/a:
nie wydaje wam sie, ze momentami jakby troszke popadamy w przesade ?

Owszem.
Sam fakt zaangażowania w przygotowania ślubne półtora roku wczesniej to dla mnie przesada.

Ale jeśli sprawia mi to przyjemność - to co w tym złego? :?

Kati - Pon Cze 12, 2006 3:17 pm

Alma_ napisał/a:

Sam fakt zaangażowania w przygotowania ślubne półtora roku wczesniej to dla mnie przesada.


No ja tak nie uważam - realizacja moich planów wymagała 1,5 roku właśnie. 1. Sala, 2. Autko...
Ale zgodzę się, że w 5-6 miesięcy też można...a nawet krócej - moja bliska znajoma zorganizowała ślub i przyjęcie w 1 miesiąc :wink:

FifthAvenue - Pon Cze 12, 2006 3:24 pm

Nie nie.... ja nie mowie absolutnie, ze to cos zlego.....
Tak mi jakos sie na refleksje dzisiaj zebralo.
Kilka lat temu 2 kolezanki z bracy braly slub.... mniej wiecej w tym samym czasie.... jedna "szalala".... no i wszyscy byli tego swiadkami. Przed samym slubem wiedzialysmy wszystko.... jaka suknia (oby drozsza, i oby byly problemy z jej kupnem), caly "cyrk" w kosciele, pan mlody jak z innego wszechswiata.... cuda.... Na slub zaprosila absolutnie wszystkich, ktorych znala.... doslownie, kto tylko sie nawinal dostawal zaproszenie (z odpowiednim komentarzem,ze wiersz zostal napisany osobiscie przez przyszlego meza...Do zlozenia zyczen stalismy w kolejce poltorej godziny. Obraczki kupowane gdzies za granica bo u nas "samo dno, no NIC nie ma"... Dla mnie najsmieszniejsze bylo to, ze kolezanka nawet kilka razy jezdzila do miejsca gdzie mialo sie odbyc przyjecie probujac wynegocjowac zmiane zastawy.. bo tamta miala taki "paseczek"....
Wszystko zaplanowane, wszystko zapiete na ostatni guzik.... w najwazniejszym dla niej dniu na slubie nie bylo mamy.... bo nie... bo sie "nie dogaduja" (tu ciezko mowic czy wina mamy czy kolezanki)... Ani stroj, ani obraczki, ani zupelnie nic innego nie pomogly.. kazdy widzial jak bardzo plakala w pewnym momencie na weselu.
Druga kolezanka miala skromny prosty slub, miala piekna suknie, widac bylo szczescie w jej oczach i w oczach jej "juz meza"...

Tak sie wlasnie zastanawiam, czy taki szal w jaki czasem nam sie zdarza popadac, np zamartwiajac sie rok wczesniej czy zaproszenia nie maja za jasne lub za ciemnego koloru.. czy w tym wszystkim nie tracimy troszke istoty tego co najwazniejsze...

To nie jest tak do konca moja wlasna refleksja wlasciwie.. troszke mnie ukierunkowal moj L... jak zaczelam rozmawiac na tematy "dzieciece" czyli wyprawka itd.....
Boje sie troche, ze jak wpadne w taki wir, uzaleznienie od przygotowan slubnych tyle czasu wczesniej, i cos pojdzie nie tak, nie zgodzi sie jakis tam szczegol to bede straszliwie rozczarowana. No dobra, bo taki filozof sie ze mnie zrobil.

bajeczka - Pon Cze 12, 2006 7:52 pm

Dla mnie paranoją nie jest zaczynanie tak wczesnie bo to niestety wymuszają realia rynkowe.

Przegięciem dla mnie jest paranoiczna dbałosć o detale typu kolor czy kształt wazonu na kwiaty, kształt kieliszków itp :) (pewnie własnei wywołałam burz, ale to moje zdanie :) )

Asiek - Pon Cze 12, 2006 8:09 pm

Czasem przesada jest :wink:
Trafiłam na forum po ślubie i często mówiłam, że całe szczęście, bo dzięki temu uniknęłam dodatkowego stresu i paniki. :lol:

Ale jak ktoś lubi to czemu nie? :wink:

Swojego czasu była ciekawa dyskusja na ten temat. Temat brzmiał "Slub" (był w dziale "Slub konkordatowy" ale nie mogę go znaleźć, bo chętnie podałabym Wam link. Może pozostałe moderatorki wiedzą, gdzie go przeniosły?).

Pozdrawiam. :)

hanusia - Pon Cze 12, 2006 8:47 pm

u mnie w rodzinie wszyscy mowia ze juz przesadzam z tym planowaniem slubu, ale w sumie w tej chwili nie pracuje i mam tylko pisac prace magisterska która już właściwie mam napisaną no więc co innego z nudów można robić jak nie planować każdego szczegółu, pewnie jakbym nie miała czasu to bym tego tak nie planowała itp.
Kasiawka - Wto Cze 13, 2006 9:23 am

No już gdzies kiedyś pisałam, że dla mnie to przesada ta dbałośc o szczegóły. Tzn. nie to, żebym ja robiła coś na odwal, ale czasem aż smieszne wydaje mi się dopracowywanie każdego detalu. Dla mnie byly sprawy piorytetowe jak np. orkiestra, która kieruje imprezą, sala- ładna, dobre jedzonko itp. ale nie szalałam z kolorem serwetek, obrusów, świeczników, zdałam się na gust właściciela sali, dekorację mięlismy po porzedniej imprezie, uzupełniliśmy ją tylko troszkę.
Nie zamartwiałam się, w dniu ślubu niczym oprócz swoim zdrówkiem( które akurat zawiodło) i czy goście wszyscy dotrą i czy wszyscy będą się dobrze bawić.
Takie planowanie ustalanie jest przyjemne, ale jak się ktoś tak bardzo stara dopracowac wszystko to potem najmniejsza głupota może popsuc ten dzień- bo przecież nie tak miało być.

emilkaa - Wto Cze 13, 2006 9:27 am

zgadzam sie z Wami.. czasem to przesada... mama tez mi to powtarza.. ale co ja zrobie ze sie nie moge opanowac.. echh.... i ze jeszcze stale zmieniam zdanie :wstyd: :wstyd: :wstyd: :wstyd: :wstyd:
*misia* - Wto Cze 13, 2006 12:15 pm

Kasiakwa w pełni masz rację. Ja co prawda też sama lubię wszystko mieć zaplanowane i postępowac według tego planu, ale nieraz poprostu można przesadzić z planowaniem. Planuję to co najważniejsze, tak naprawdę nie jest ważne dla mnie czy serwetki będą bordowe czy np granatowe. Uważam, że nie to jest najważniejsze, najwazniejsze to, żeby wszycy których kocham, szanuję byli ze mną i dzielili ze mną to szczęście, jakim jest ślub :mrgreen:
emilkaa - Wto Cze 13, 2006 12:59 pm

nie wierze.. :) dla mnie tez najwazniejsza jest sama uroczystosc, te slowa i chwile wiazace nas na zawsze..

ale na grantowe serwetki bym sie nie zgodzila ;P :rotfl: :rotfl: :rotfl:

*misia* - Wto Cze 13, 2006 1:23 pm

emilkaa napisał/a:
nie wierze.. :) dla mnie tez najwazniejsza jest sama uroczystosc, te slowa i chwile wiazace nas na zawsze..

ale na grantowe serwetki bym sie nie zgodzila ;P :rotfl: :rotfl: :rotfl:

Wiesz co ale ja naprawdę nie wiem jakiego koloru będą serwetki bo nawet o tym nie pomyślałam, ale jakie będą takie będą, kurcze trzeba było nie pisać o tych serwetkach bo teraz się zastanawiam jakie być powinny :rotfl:

adriannaaa - Wto Cze 13, 2006 1:26 pm

rany, a ja nawet nie wiem jaka będzi e zastawa:)) ale zwiem, ze właścicielka ma tylko 30 sztuk talerzy:)))) tylko że zupełnie tym się nei przejmuję:0 wiem, ze będzie klimatycznie:) i jedyne co mi spędza sen z powiek to pogoda:))) choć fakt, przejmuję się strojm, czy bęzdiemy z Łukaszem dopasowani, autem ( marzy mi się cadillac, no i czkam na odpowiedz w tej sprawie", a tak.. generalnie chę by wypadło cudownie i by wszyscy dobrze się bawili. no i jedzenie ma byc rewelacyjne;)
gosiaczek - Wto Cze 13, 2006 1:36 pm

Popadamy! (w odpowiedzi na tytuł wątku)

Jak sobie po roku przypomnę, że potrafiliśmy się poprztykać o dekorację kościoła czy muszki świadków... ?e o samochodzie nie wspomnę :wstyd:

Trochę mi tylko ten wstyd rzechodzi, kiedy podczytuję osobiste wątki o strojach, kwiatkach, fryzurach i makijażach ;) TAK nie miałam :rotfl:

Asiek - Wto Cze 13, 2006 9:33 pm

Znalazłam link do tematu o którym wspomniałam (któraś z moderatorek zmieniła jego tytuł i dlatego nie mogłam od razu znaleźć :wink: ) : http://www.forum.wesele-l...topic.php?t=631
Fajnie jeśli znajdziecie czas i ochotę się tam dopisać.
Pozdrawiam! :)

Agnieszka19 - Sob Paź 28, 2006 4:33 pm

Ja np. Nie wyobrażam sobie zająć się przygotowaniami do ślubu na pół roku przed nim. Byłam ostatnio na weselu które powstawało przez pół roku i nie chciałabym miec takiego. Wszystkie fajne orkiestry były już pozajmowane i została taka średniawa. Poza tym państwo młodzi nie mieli dość czasu żęby poszukać firmy która ubrała by im sale i wzięli pierwszą z brzegu. Zapłacili kupe kasy a mieli praktycznie same balony. Ja lubie mieć wszystko poukładane i nie zostawiać tego na ostatnią chwilę. Jak teraz jeździłam za salą to ta którą załatwiliśmy- jedyna jaka nam odpowiadała na 2007 rok jest juz zajeta. Nie ma żadnego wolnego terminu. Gdybysmy mieli slub w 2007 roku nie moglibysmy zrobić wesela w tej sali i na siłe musielibyśmy szukać innej. Dlatego ja wolę wcześniej. uff, ale się rozpisałam :roll:
mischelle22 - Sob Paź 28, 2006 9:09 pm

My załatwiliśmy ślub w 3 miesiące :)
I dekoracje mieliśmy takie jak chciałam (bo sami je robiliśmy), kolor serwetek też taki jak chciałam, z kościołem i salą też nie było problemu, więc dla mnie abstrakcją jest przygotowywać się 1,5 roku wcześniej, ale jak to Alma napisała

Cytat:
jeśli sprawia mi to przyjemność - to co w tym złego?


Odpowiem że nic :)

madzia8181 - Wto Paź 31, 2006 10:10 am

bajeczka napisał/a:
Dla mnie paranoją nie jest zaczynanie tak wczesnie bo to niestety wymuszają realia rynkowe.

Przegięciem dla mnie jest paranoiczna dbałosć o detale typu kolor czy kształt wazonu na kwiaty, kształt kieliszków itp :) (pewnie własnei wywołałam burz, ale to moje zdanie :) )



Dokladnie!! Zgadzam sie :)
Ja sale mialam zarezerowana rok wczesniej, kosciol 8 miesiecy wczesniej, wybralismy juz zespol i kamere... ale czy to byla przesada? nie sadze. pojechalismy z D. zalatwilismy i mamy. Ale do pelnego wiru przygotowan to jeszcze daleko.
Nie chcialabym jednak wszystkiego robic na ostatnia chwile bo wlasnie wtedy chyba wszystko robi sie wazne. My planujemy rozlozyc to w czasie zeby pozniej nie bylo kumulacji spraw do zalatwienia i zeby uniknąć przygotowac na wariackich papierach :)

Dobrze ze bylam ostatnio na weselu u mojej przyjaciolki. Wiedzialam o wszelkich przygotowaniach tak od kuchni i dotarlo do mnie ze naprawde nie warto przejmowac sie drobiazgami... tyle przygotowan a tu chwila moment, jedna noci po wszystkim... i kto bedzie pamietal pozniej jaki ksztalt byl kieliszkow czy jaki kolor mialy serwetki czy kokardki na aucie...
Wazne zeby w tym dniu dopisywal dobry humor bo pozniej goscie pamietaja nie kolor podwiązki mlodej - wykupywanej na oczepinach, nie wazony na stolach ale to czy sie dobrze bawili czy nie :)
Mam nadzieje ze ja w paranoje nie wpadne i nie bede przejmowala sie tym czy kokardka na zaproszeniach lepiej wyglada z lewej strony czy z prawej - bo znam i taka pare dla ktorej zaproszenia byly najwiekszym dylematem!
:) Dla mnie obecnie najwazniejsza kwestią jest to czy przyjać nazwisko męża czy podwojne...

pozdrawiam wszystkie FORUMKI :) i te bardziej zdenerwowane przygotowaniami i te co mniejsza wagę przykladają do szczegółów :)

Megusia - Wto Paź 31, 2006 2:50 pm

Zgadzam się Madziu, też uważam, że nie warto przesadnie dbać o detale. Tak jak napisałaś, goście pamiętają przede wszystkim to, że się świetnie bawili, że muzyka była fajna, a jedzenie smaczne.
Jednak każda z nas chciałaby, aby ten dzień był idealny. Mamy różne priorytety- jedni chcą zrobic wesele jak najtańszym kosztem, inni chcą pokazać klasę i bogactwo, a jeszcze inni chcą po prostu podzielić się swoim szczęściem z bliskimi.
Jeżeli Młoda Para chce mieć np. dobrane kolorystycznie zaproszenia, winietki, serwetki, dekoracje, bukiet, itp. to proszę bardzo. Mogę uważać, że płacenie kilku tysięcy za dekorację i martwienie się, bo odcień kwiatów jest nieodpowiedni za głupotę, ale to przecież nie jest moja ( jako gościa), sprawa.

FifthAvenue - Wto Paź 31, 2006 8:03 pm

No to ja moge z czystym sumieniem stwierdzic, ze w przesade na chwile obecna nie popadam. Jesli pominiemy udzielanie sie na forum oczywiscie :-D

Moje "intensywne" rozmyslania i wymysly to byl wynik nadmiernej ilosci wolnego czasu. Teraz, kiedy wszystko wrocilo do normy juz troszke zluzowalam, i bardziej zalezy mi na tym, zeby wszystko udalo sie zalatwic na czas..... kolor ramki na zaproszeniach jest juz sprawa 87878787planowa :-)

misia-misia - Wto Paź 31, 2006 10:08 pm

Czy popadamy w przesadę? Zależy od punktu widzenia. Nie popadamy w przesadę jeśli rok, pótora wcześniej szukamy sali, załatwiamy powoli formalności. Wszystko po kolei bez przesady.
Ale jesli 1-1,5 roku wcześniej zastanawiamy się jak ma byc ubrana sala, w jaki kolor balonów, czy na aucie będą żywe czy sztuczne kwiaty ... no to już jest dla mnie przesada.
Moim skromnym zdaniem zaczynanie załatwiania spraw ślubnych na rok wcześniej nie jest czymś złym. Wręcz przeciwnie. Można wszystko rozłożyć w czasie. Z doświadczenia wiem, że takie zaplanowanie sobie czegoś do załatwienia w jeden miesiąc nie zdaje egzamnu. Przynajmniej w moim przypadku. Jak sobie coś zaplanowałam, że np. nauki zaczniemy tu i teraz, to i tak wyszło inaczej, bo coś się poprzesuwało, kancelaria była zamknięta itd. I z miesiąca zrobiły się np. 3 miesiące...
Myślę, że rozsądne zaplanowanie co kiedy załatwiamy pomaga i pozwala nie robić czegoś na łapu capu.
Tak jak ktoś wyzej wspomniał... do wczesnego załatwiania spraw zmuszają nas także realia.
przyklad: moja koleżanka ponad 1,5 roku wczesniej zarezerwowała salę.Dlaczego? Bo pochodzi z małej miejscowości gdzie nie ma za dużego wyboru sal ani terminu.
Tu jej się nie dziwię, że tak wybiegła z czasem. Tak samo było z zespołem. Już szukała, biegała by zaezerwować. Ale myślę, że na tym poprzestała.
Ja całą machinę przygotowawczą rozkręciłam rok wcześniej. Na początek oczywiście sala, kościół i różne wstępne formalności. I tak po trochu, powoli, po kolei ... aż do dnia ślubu.

Agati - Sro Lis 01, 2006 8:14 pm

Heh... popadanie w przesadę jest chyba domeną kobiet. Ale jak tu w przesadę nie popadać skoro na ten ważny dzień czekamy całe życie :lol:
Chyba każda dziewczyna chce aby jej ślub był wyjątkowy :wink:

Ja też bardzo chętnie popadłabym w przesadę, niestety cierpię na chroniczny brak czasu :kwasny:

Tissaia - Sro Cze 17, 2009 5:02 pm

My byliśmy i tak za bardzo wyluzowani jak na realia rynkowe - na rok i 3 mies. zaczęliśmy szukać sali na czerwiec, to ludzie pukali się w głowę, że tak późno. Znalazła się i była bezbłędna, ale szukało się ciężko, większość telefonów w próżnię.

Dlatego śmianie się z kogoś, że na 18 miesięcy przed czegoś szuka - hmmmmmmm....

Czym innym jest dbałość o szczegóły. Ktoś bardzo słusznie zauważył, że dla każdego liczy się co innego. Mnie było obojętne, jakim samochodem pojedziemy, dosłownie, marka, model, kolor... jeśli o mnie chodzi, nadawałby się nawet stary Citroen narzeczonego... za to dopieszczałam zaproszenia, musiały być piękne, traktowałam je jako naszą wizytówkę. Nie była to nawet kwestia kasy, tylko bardziej czasu i wysiłku: czy chce nam się szukać tego idealnego wymarzonego CZEGOŚ, czy bierzemy co podleci.

Jednym zależy na jednym, a innym na drugim. Są tacy, dla których dekoracje i zaproszenia to rzecz drobna, byleby była dobra wódka i muzyka. I takie wesela też są super.

Nie dotarły niestety na czas nasze prezenty dla rodziców i było nam bardzo smutno - to jednak była nauczka, żeby załatwić to wcześniej, czynnika ludzkiego się czasem nie przeskoczy.

Karolka_23 - Sro Cze 17, 2009 6:22 pm

Niestety, ale takie są dzisiejsze realia, że jeśli chce się mieć to co "się chce" to trzeba załatwiać z dużym wyprzedzeniem (mam tu na myśli salę i zespół).
W naszym przypadku było to 1.5 roku wcześniej i myślę, że gdybyśmy zwlekali dłużej to mogłoby być różnie tzn. na naszą niekorzyść.
W takim wypadku nie uważam tego za przesadę, natomiast inne równie ważne detale można pozałatwiać w późniejszym terminie.

gosc - Sro Cze 17, 2009 10:07 pm

nie wiem jak inni ale ja popadłam w przesadę - przyznaję się bez bicia. Teraz tego żałuję bo pamiętam te okropne nerwy w kościele na 2 dni przed ślubem, że jest problem z zagraniem Ave Maria w wersji, którą chciałam. Zrobiłam scenę w kancelarii, że aż wstyd.
Ważny był dla mnie każdy szczegół, każdy kolor.
Ja ustaliłam kolor zaproszeń, dopieszczałam w nieskończoność ich treść, ustalałam kolor zastawy (wymogłam by sala postawiła inni niż zazwyczaj na wesela bo ten mi bardziej kolorystycznie odpowiadał) i serwetek (broń Boże papierowych). Z właścicielem auta wykłócałam się o kolor kwiatów, którymi miał być dekorowany Jaguar (również żeby się zgrał z całą przyjętą kolorystyką). Nawet z orkiestrą ustaliłam jakie utwory mają grać z dedykacją dla nas nawzajem (ja Crissowi a on mnie).

Z perspektywy czasu, jak pisałam wyżej, żałuję bo i tak nie dało się wszystkiego przewidzieć i zaplanować a ten stres był zbyt duży i niepotrzebny przy w sumie przecież najbardziej szczęśliwym dniu mojego życia (poza narodzinami córki oczywiście)

France - Sro Lip 08, 2009 11:37 am

mysle,ze popadamy w przesade.martwiac sie o wiele drobiazgow zapominamy o najwazniejszym.Prawda jest taka,ze tempo zostaje narzucone przez rozne firmy,ktore naciskaja na podjecie natychmiastowej decyzji w sumie to nic dziwnego,ale przez to-przynajmniej ja czasami zapominam po co to wszystko-to mi przypomina wyscig.
Weira - Sob Paź 31, 2009 2:00 pm

Oj ja także popadam czasem w przesadę, chcę żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik..
joannakarolina - Wto Lis 03, 2009 11:00 pm

Ja na samym początku trochę przesadzałam, chcialam mieć jak najszybciej zarezerowowaną salę, zespół, godzine w kościele i wybrane zaproszenia więc godzinami siedziałam przed komputerem i szukałam takich które najbardziej mi sie podobały, teraz jak juz mamy wszystko zaklepane wiem że niepotrzebnie się aż tak denerwowałam. Narazie mamy spokój w przygotowaniach więc sama jestem spokojna zobaczymy co będzie dalej np. miesiąc przed ślubem ale znając siebie spokojnie nie będzie :D
kakonka - Czw Lis 05, 2009 10:27 am

na początku jak najbardziej dwa- równo dwa lata wcześniej podpisana umowa z zespołem :) teraz się uspokoiłam :) ale zapewne przed ślubem się zacznie :? boje się tego, że jak na ślubie bądź weselu pójdzie coś nie po mojej myśli to się zdenerwuje za bardzo, ale na szczecie moja mam i teściowa wiedzą, że ja lubię mieć wszystko na tip-top także już mi powiedziały ze to jest mój dzień i one zaistniałymi ewentualnymi niedogodnościami (jak ładnie to nazwały) zajmą:) szkoda, że jestem taka "zosia samosia" i pewnie sama wszystkiego będę chciała dopilnować.
Ambrozja - Wto Lis 10, 2009 1:43 pm

kakonka napisał/a:
szkoda, że jestem taka "zosia samosia" i pewnie sama wszystkiego będę chciała dopilnować.


No i właśnie z tego powodu pan z orkiestry, która u nas grała dostał w trakcie wesela opierdziel od samej panny młodej :wink: wkurzyłam się, bo nie działał zgodnie z planem. Teraz myślę, że troszkę przesadziłam, ale wtedy... :twisted:

pestka - Wto Lis 17, 2009 8:48 pm

Ja wychodzę za mąż w lipcu 2011. Mamy zamówioną salę i orkiestrę i, teoretycznie, wszystkimi pozostałymi sprawami zajmę się za rok. Teoretycznie, bo wyszukiwanie zaproszeń, sukienek czy bukietów sprawia mi ogromną przyjemność. Nie boję się, że z czymś nie zdążę, czy coś pójdzie nie tak. Cieszą mnie przygotowania do ślubu. Mogłabym to robić zawodowo :D
owieczka_foto - Czw Gru 10, 2009 3:19 pm

ale botoks to już dla mnie przesada... Artykuł
EwaM - Czw Gru 10, 2009 3:23 pm

Jak są starzy i się rozsypują, to czemu nie? :lol:

Ja się przyznaję - piaskowałam zęby.

Kati - Czw Gru 10, 2009 3:26 pm

Cytat:
Ja się przyznaję - piaskowałam zęby.
mam na ten zabieg ochotę ;) Mam nierówny kolor

owieczka napisał/a:
ale botoks to już dla mnie przesada...
hmmmm... raczej tak, chyba że
EwaM napisał/a:
ak są starzy i się rozsypują, to czemu nie?


:D

Malena - Sro Gru 23, 2009 9:51 am

Szczerze? gdy zaczęłam przygotowania ślubne, to jakiś szał mnie ogarnął. Wszystko przez kupno sukni i zamówienie sali. Jak już je miałam, to na fali podniecenia zaczęłam szukać całej reszty, szukanie w necie, ale to jeszcze nic. Najgorsze to zamęczanie narzeczonego - chciałbyś to czy tamto, jaki mam miec bukiet, a kogo zaprosimy, jaki chcesz garnitur..i setki pytań. teraz to widze i go rozumiem, że miał dość. Teraz mam zupełnie inne podejście. Zdystansowałam sie, uważam, że to ma być miły dzień i nie dam się zwariować. Mam plan, co zamówić odpowiednio wczesnie, jak fotograf czy kamerzysta, ale już nie jestem w ślubnym szale i nawet narzeczony zauważył, że się wyluzowałam...Myślę, że przyszłe panny młode za bardzo się przejmują, niestety dopiero po fakcie widać, że nerwy w niektórych sprawach były zbędne.

u mnie już winietki nie muszą być takie same jak zaproszenia, a ślub nie musi być wydarzeniem towarzyskim, tylko niezapomnianą uroczystością.

martitka - Sro Gru 23, 2009 10:20 am

Raczej nie wariowałam, chociaż może to głównie ze względu na to, że ślub brałam w moim rodzinnym mieście, gdzie nie mieszkałam na stałe, a wszystko załatwiała moja mama. Ja miałam na głowie naukę, pracę mgr oraz normalną pracę. Jeździłam do Łodzi do szkoły co jakiś czas i tylko wtedy mogłam coś załatwić.

Ale
Malena napisał/a:
Najgorsze to zamęczanie narzeczonego

przyznaję się, że trochę mu marudziłam, ale to ze względu na chęć rozłożenia kosztów w czasie, żeby potem mniej nas to zabolało finansowo.

Podsumowując: znam bardziej "zwariowane" przyszłe panny młode, uważam, że jest to jedyny taki dzień w życiu, ale nie wszyscy dookoła muszą słuchać tylko o tym, nie musimy naciągać budżetu na wiele niepotrzebnych rzeczy (chyba, że nas stać to nie mam nic przeciwko). Wszystko w granicach rozsądku - potem się miło wspomina :)

Misiak87 - Sro Gru 23, 2009 12:56 pm

Malena napisał/a:
gdy zaczęłam przygotowania ślubne, to jakiś szał mnie ogarnął.


Miałam tak samo.
A potem mi przeszło.
Teraz do ślubu 4 miesiące z hakiem, a ja luuuuuuzik... ze wszystkim zdążymy. ;]

darling - Sro Gru 23, 2009 1:13 pm

joannakarolina napisał/a:
Ja na samym początku trochę przesadzałam, chcialam mieć jak najszybciej zarezerowowaną salę, zespół, godzine w kościele i wybrane zaproszenia więc godzinami siedziałam przed komputerem i szukałam takich które najbardziej mi sie podobały

potem zamęczałam tym narzeczonego i mamę, które lepsze, które wybrać. Wszystko musiało być idealne, takie jak chcę - kwiaty, suknia, fryzura, cukierki dla gości, ciasta, samochód, tablice rejestracyjne, winietki, dekoracje na butelki - wszystko. Pamiętam jak tydzień przed weselem byliśmy na sali ustalić ostatnie szczegóły i okazało się, że stoły nie mogą stać tak jak chciałam. Popłakałam się ze złości, żalu i już wiedziałam, że będzie do bani. Nie było. Okazało się, że właścicielka miała rację, a wszystko wyszło niemalże tak jak zaplanowałam. Teraz wiem, że przeginałam i że nie warto było, bo przecież to i tak byłby najpiękniejszy dzień w moim życiu, nawet jakby kolor kwiatów nie pasował do samochodu ;) Współczuję wszystkim, którzy musieli mnie wtedy znosić :)

moresmoking - Pon Gru 28, 2009 10:24 pm

Ja okres przedślubny wspominam źle. Brak czasu na "moje życie". Ciągłe odhaczanie kolejnych pozycji na liście. Nie jestem miłośniczką wesel, więc tym bardziej odczuwałam upierdliwość tej sytuacji. Czy przesadzałam? Pewnie tak. :wink: Wkręciłam się w przygotowania i też zaczęłam myśleć, że wszystko musi być zrealizowane zgodnie z moimi oczekiwaniami. Trochę nakręcają nas też ... fora internetowe. Ta ciągła licytacja, co kto zrobił i co jeszcze koniecznie musi załatwić. Niezliczona ilość pomysłów (niekonicznie potrzebnych), żeby Nasz ślub uczynić jeszcze bardziej idealnym.
Na moim weselu kompletnie zawiedli DJ'e i inaczej niż większość nie żałuję, że coś zrobiłam, natomiast bardzo żałuję, że czegoś nie zrobiłam. Do tej pory jestem na siebie zła, że udawałam, że wszystko jest OK, zamiast zrobić im taką awantę, po której zaczęliby puszczać muzykę akceptowalną również dla mnie, a nie tylko taką, jaka im się podobała. Może czasem lepiej pokrzyczeć niż "uśmiechać się" i prawie nie tańczyć na swoim weselu. :lol:

katrina - Wto Lut 16, 2010 2:04 pm

mam nadzieję że nie popadłam w przesadę, ponieważ w grudniu zdecydowaliśmy się na ślub i wesele w tym roku we wrześniu więc udało nam się zarezerwować salę, godzinę w kościele, znaleźć zespół, fotografa, kamerzystę...również S. ma kupiony garnitur i koszulę :) a ja mam już suknię wypożyczoną (poszłam do upatrzonego wcześniej salonu i po prostu wybrałam suknie) i czeka w salonie na przymiarki w czerwcu :) mam tez bieliznę, zaproszenia wybraliśmy w jeden wieczór na allegro, tak samo było z serwetkami, poniewaz sala jest w odcieniach czerwieni :D a ja mam suknię ecru i kwiatu będę pomarańczowo czerwone , więc padło że serwetki będą bordowe :D auto -- żeby było taniej , tata nam swoje wypożyczy, a co z tego że w czerwonym kolorze :D również jestem po prónej fryzurze i makijażu. wódeczka i inne alkohole tez lada moment będą zakupione:) zostaną buty, mucha z kamizelką i obrączki :) oraz załatwianie formalności - to tyle na dzień dzisiejszy. i szczerzę się cieszę ze mamy już tyle załatwione bo: ja chodze na podyplomowe do czerwca a mój S. własnie zaczyna szkolenie do maja i cóż...nie mielibyśmy czasu aby ogarnąć wszystko bo praca, szkoła, dom i jeszce sprawy weselne
ppola - Pią Sty 13, 2012 12:12 pm

A propo (nie) popadania w przesadę http://kobieta.gazeta.pl/...mloda_byla.html
Dobi - Nie Sty 15, 2012 1:21 pm

My mieliśmy około trzech miesięcy na przygotowanie wszystkiego. Początkowo ślub miał odbyć się w lipcu, ale skończyło się na marcu ;-)
Okazuje się, że da się zorganizować wszystko w tak krótkim okresie. Najtrudniej jest z salą na wesele. Znam ludzi, którzy czekają na to ponad dwa lata. Dla mnie jest to śmieszne. W momencie, kiedy oni byli zaręczeni, my nie mysleliśmy jeszcze poważnie o ślubie. Wtedy, kiedy oni będą brać ślub, my będziemy mieć już 1,5 roku stażu i ponad roczne dziecko :-)

panna mia - Czw Mar 15, 2012 6:29 pm

z salą zwykle nie ma problemów jeśli termin nie wypada między czerwcem a wrześniem; mnie troche śmieszą takie akcje jak właśnie walka o inną zastawę albo debatowanie przez 5dni czy wstążeczka na zaproszeniu ma być pod kątem 30st czy jednak 35 - jakby od tego zależało powodzenie nie tylko imprezy ale i małżeństwa :smile:

szczerze mówiąc dla mnie nawet takie sprawy jak kolor dekoracji czy ułożenie kwiatów w kościele nie są istotne nawet troszkę i nie zamierzam sie w to angażować 8) no ale rozumiem, że są kobitki, którym na tym zależy - najważniejsze to zachować umiar i nie zamienić się w bridezillę, która każdą sugestię inną niż własna odbiera jako potwarz i atak..


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group