Forum Weselne miasta Łodzi
Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim

Ślub konkordatowy - Rozgrzeszenie

Alma_ - Sro Paź 19, 2005 12:07 am
Temat postu: Rozgrzeszenie
Kryszka, chyba źle mnie zrozumiałaś, to zupełnie nie jest "slub na siłę". Dużo o tym myślałam i doszłam do wniosku, że mimo iż nie uczestniczę w codzinnym życiu KK to ważna jest dla mnie przysięga przed obliczem Boga.

Kontrakt mogę zawrzeć i bez wielkiej pompy - ot podpisanie papierka - a nie o to chodzi. Chcę uroczyście ślubować i przyjąć sluby miłości na zawsze, na dobre i złe. Samo ślubowanie jest jak najbardziej zgodne z moimi przekonaniami, formalności kościelne już mniej.

Nie wyobrażam sobie innego ślubu niż kościelny, ale równie trudno mi sobie wyobrazić to wszystko, co mnie czeka przed...

Dlatego prosiłam o radę, nie w kwestii samego ślubu, ale w miarę bezbolesnego rpzejścia przez wszelkie "okołoślubne" formalności.



Edytowałam post (przywróciłam pierwotną treść), bo nie był czytelny. Moderatorka Asiek.

kryszka - Sro Paź 19, 2005 9:02 am

Hm... gdzieś dziewczyny pisały o przyjaznych księdzach... ale nie mogę znaleźć. :roll:


Ale czy jeśli jesteś raczej daleko od kościoła to czy ma sens ślub, do którego będziesz się przygotowywać na siłę? Może przeczytaj ten wątek :arrow: http://www.forum.wesele-l...topic.php?t=958 - taki ślub niczym nie różni się od "normalnego" a ty będziesz miała czyste sumienie i spowiedź z głowy. :wink:

Kot - Sro Paź 19, 2005 11:12 pm

Alma ja też lękałam się spowiedzi, wprawdzie nie mieszkaliśmy razem przed ślubem ale też święci nie byliśmy i... obie spowiedzi przeszły bezboleśnie, na pierwszej byłam w katedrze a na drugiej w kościele na Olechowie
nikt nie zadawał dociekliwych pytań, nie obrzucał wyzwiskami ani tym bardziej nie odmawiał rogrzeszenia :shock:

kryszka - Sro Paź 19, 2005 11:12 pm

Napisałaś "wątpiąca", dlatego to napisałam, ale to już dyskusja na inny wątek.


Znalazłam wątek, który miałam na myśli wyżej :arrow: http://www.forum.wesele-l...opic.php?t=1760. :)

Żaneta - Czw Paź 20, 2005 10:56 am

Alma!
Ja też balam się bardzo spowiedzi! Bylam tak przerażona......ech.......najlepiej nie wspominać!
Też z narzeczonym mieszkalam przed ślubem i nikt nie zadawala takich pytań! Ksiądz zapytal się tylko czy spaliśmy ze sobą! Trzeba bylo powiedzieć prawdę i wysluchalam wtedy,że Bóg chce żebyśmy go sluchali i my też chcemy być przez niego wyslychani,a nie spelniamy jego próśb!
No cóż! Bylo minęlo!
Jeszcze bardziej się balam spowiedzi z tego powodu,że jak sama pewnie wiesz najpierw jest spowiedz przedślubna taka z calego życia,a potem przed ślubem! My nie byliśmy na tej przedślubnej! Poszliśmy w dzień ślubu raniutko się wyspowiedać Księdz kręcil nosem,ale co miala zrobić podpisal! I już!
Z perspektywy nie ma się czego bać!
Będzie dobrze!

Alma_ - Czw Paź 27, 2005 8:34 pm

A nie bałaś się, ze w dzień ślubu nie dostaniesz rozgrzeszenia? I co wtedy?? :shock:
Edi - Czw Paź 27, 2005 10:55 pm

Alma_ napisał/a:
A nie bałaś się, ze w dzień ślubu nie dostaniesz rozgrzeszenia? I co wtedy?? :shock:


Mnie się wydaje że rozgrzeszenie musiał dać bo jak by to było żeby para młoda nie przyjęła komuni na mszy ślubnej z powodu braku rozgrzeszenia. Ewentualnie możnaby było wtedy pójść szybko i znaleść inny kościół i spowiednika. :wink:

kryszka - Pią Paź 28, 2005 2:27 pm

Tym bardziej, że druga spowiedź raczej ma miejsce w dzień przed niż dzień ślubu, więc, tak jak pisze Edi, zostaje czas na szukanie przyjaznego spowiednika. :wink:
Alma_ - Pią Paź 28, 2005 3:04 pm

Edi napisał/a:
Alma_ napisał/a:
A nie bałaś się, ze w dzień ślubu nie dostaniesz rozgrzeszenia? I co wtedy?? :shock:


Mnie się wydaje że rozgrzeszenie musiał dać bo jak by to było żeby para młoda nie przyjęła komuni na mszy ślubnej z powodu braku rozgrzeszenia. Ewentualnie możnaby było wtedy pójść szybko i znaleść inny kościół i spowiednika. :wink:


No skoro tak, to może po prostu ominąć tę pierwszą spowiedź?

Pusiak - Pią Paź 28, 2005 3:17 pm

No tego to raczej nie polecam robić, jeśli ksiądz wymaga dwóch spowiedzi, a Wy pójdziecie tylko na jedną, to teoretycznie mógłby się uprzeć, że nie dopełniliście formalności związanych z zawarciem małżeństwa i on Wam ślubu nie udzieli. Osobiście, tak jak pisałam to w innym watku, mogę polecić księży w parafii w której brałam ślub. Kościół jest na rogu Sienkiewicza i Tuwima
Alma_ - Pią Paź 28, 2005 4:14 pm

Pusiak, też bym się bała zwlekać do ostatniej chwili... Ale skoro i tak nie dostanę rozgrzeszenia za pierwszysm razem...? Bez sensu to wszystko :?
Edi - Pią Paź 28, 2005 7:18 pm

A nie mżna na przykład zrobić tak ??

Mając w planach pójście do pierwszej spowiedzi przedślubnej pójść jakiś tydzień wcześniej do "normalnej spowiedzi" i wyspowiadać się z "najczarniejszych" grzechów :wink: a potem pójść normalnie do tej przedślubnej tylko z lekkimi grzechami na sumieniu?? Co o tym sądzicie??

Alma_ - Sob Paź 29, 2005 8:07 am

Edi, masz rację. A ja pomyślę o tym za rok... ;)
Asiek - Nie Paź 30, 2005 9:48 am

Alma_ napisał/a:
Kryszka, chyba źle mnie zrozumiałaś, to zupełnie nie jest "slub na siłę". Dużo o tym myślałam i doszłam do wniosku, że mimo iż nie uczestniczę w codzinnym życiu KK to ważna jest dla mnie przysięga przed obliczem Boga.

Kontrakt mogę zawrzeć i bez wielkiej pompy - ot podpisanie papierka - a nie o to chodzi. Chcę uroczyście ślubować i przyjąć sluby miłości na zawsze, na dobre i złe. Samo ślubowanie jest jak najbardziej zgodne z moimi przekonaniami, formalności kościelne już mniej.

Nie wyobrażam sobie innego ślubu niż kościelny, ale równie trudno mi sobie wyobrazić to wszystko, co mnie czeka przed...

Dlatego prosiłam o radę, nie w kwestii samego ślubu, ale w miarę bezbolesnego rpzejścia przez wszelkie "okołoślubne" formalności.

A ja napiszę jednak o samym ślubie. :wink:
W sumie Kryszka miała rację.
To, że wierzysz w Boga nie jest równoznaczne z tym, że jesteś katoliczką. A z Twojej wypowiedzi wynika, że nie utożsamiasz się z kościołem katolickim, bo nie akceptujesz jego niektórych bardzo ważnych zasad, np. spowiedzi i kwestii co jest grzechem.
Sorrki dziewczyny, ale jak czytam jak ludzie próbują kombinować na spowiedzi to nie rozumiem po co im ślub w kościele katolickim. Jeśli spowiedź nie pasuje, a chce się wziąć ślub w kościele i w obliczu Boga to może w którymś z kościołów protestanckich?

Alma, nie obraź się, ale teraz przez rok zamierzasz "grzeszyć" (specjalnie piszę w cudzysłowiu, bo to co jest grzechem dla KK niekoniecznie odbierane jest jako grzech przez niewierzących :wink: ), a później "odbębnisz" spowiedź, najlepiej, żeby ksiądz dał od ręki rozgrzeszenie, nie krytykował i będzie po bólu? :roll:
Zeby nie było - nie jestem święta, ale idąc do spowiedzi brałam pod uwagę, że mogę usłyszeć różne słowa, ale nie kombinowałam i poszłam do proboszcza, u którego załatwialiśmy formalności (ksiądz ten ma opinię "ostrego"). Po prostu wyszłam z założenia, że jeśli "nabroiłam" to nie ma znaczenia kto mnie wyspowiada.

Pamiętajcie dziewczyny, że spowiedź jest nieważna, jeśli nie ma żalu za grzechy.

Więc jeśli ktoś zakłada, że i tak będzie "grzeszył" przed i po spowiedzi - to jaki jest sens spowiadania się?

Dla osób, które nie czują żalu za grzechy najlepszym i najuczciwszym rozwiązaniem jest to, które zaproponowała Kryszka - wziąć ślub w kościele katolickim jako osoba niewierząca lub osoba innego wyznania. Niewierząca nie znaczy ateista, czyli Alma w Boga wierzyć możesz, ale nie wyznajesz nauk kościoła katolickiego co jest zgodne z prawdą po przeczytaniu twoich postów.

Pozdrawiam serdecznie i nie odbierzcie mojego posta jako grzmiącej ręki krucjaty przeciw niewiernym :lol: - po prostu podsuwam uczciwe rozwiązania w takiej kwestii.

Alma_ - Nie Paź 30, 2005 10:16 am

xxxxxxxxx
kryszka - Nie Paź 30, 2005 10:25 am

Nieważna spowiedź i przyjęcie komunii w grzechu to nie jest dobry pomysł. :?

A jeśli myślisz o rodzinie to naprawdę uczciwiej byłoby jakbyś jednak wzięła ślub jako osoba niewierząca. NIKT z rodziny nie musi wiedzieć o tym fakcie ani NIKT się nie zorientuje na ślubie, że coś jest nie tak. ?lub w kościele, cała oprawa bez zmian, nie wypowiadasz tylko formułki "Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący..." - zobaczysz - nie zwrócą na to uwagi albo nie dosłyszą. :wink:

Alma_ - Nie Paź 30, 2005 10:30 am

Kryszka, zwrócą na pewno. W końcu czego innego mieliby słuchac w takiej chwili, jesli nie mnie? ;)

Wierzcie mi, na codzień nie dbam o zachowywanie pozorów i "co ludzie powiedzą";) ale ludzie - ludźmi, a mojej babci nie wytłumaczę. I będzie jej zwyczajnie przykro. A przyjęcie komunii w grzechu w prównaniu ze sprawieniem jej przyrości jest dla mnie nieporównywalne. Ot, taką mam hierarchię ważności.

Żaneta - Pon Paź 31, 2005 6:19 pm

Alma_ napisał/a:
A nie bałaś się, ze w dzień ślubu nie dostaniesz rozgrzeszenia? I co wtedy?? :shock:


Jakoś o tym nie myślalam!
Nie wiem dlaczego!
Liczylam na szczęście!

Mika - Pon Paź 31, 2005 6:26 pm

Nie spotkałam się szczerze mówiąc z tym, żeby ktoś nie dostał rozgrzeszenia nawet znajoma mi osoba po rozwodzie je dostała choć i tak przyjąć komunii nie może
Pusiak - Pon Paź 31, 2005 7:26 pm

Sądzę, że Mika ma rację :) Alma nie kombinuj, idź do tej spowiedzi normalnie, w końcu przez ten okres który dzieli Cie jeszcze od pierwszej spowiedzi może sie dużo zmienić. Ja tam święta nie jestem, w kościele bywam raczej rzadko, komunie przyjmuje wyłącznie po spowiedzi, inaczej nie umiem. I nie umiem pójść do spowiedzi stwierdzając, że nie żałuję tego co zrobiłam.... Choc nie zawsze do końca mam poczucie, że to co zrobiłam jest grzechem....
Alma_ - Pon Paź 31, 2005 7:48 pm

Pusiak, ale kiedy ja nie żałuję :abashedgirl: (chodzi mi głównie o fakt mieszkania z narzeczonym, a wcześniej chłopakiem, dłuuugo przed ślubem i wszytko, co się z tym wiąże ;) ). To jak ja mam ten żal w sobie wzbudzić?? :how:
Edi - Pon Paź 31, 2005 7:54 pm

Alma_ napisał/a:
Pusiak, ale kiedy ja nie żałuję :abashedgirl: (chodzi mi głównie o fakt mieszkania z narzeczonym, a wcześniej chłopakiem, dłuuugo przed ślubem i wszytko, co się z tym wiąże ;) ). To jak ja mam ten żal w sobie wzbudzić?? :how:


Alma ja nie wierze że w tobie nie ma chociaż iskierki tego żalu, a może on jest a go po prostu nie odczuwasz jakoś bezpośrednio ?? Tak jak ja. Też "nie płacze" z powodu moich grzechów ale jakiśtam żal odczuwam. :hm:

Alma_ - Pon Paź 31, 2005 7:59 pm

Hmmm... Wiesz, jakby się zastanowićto tak do końca w porządku sie z tym nie czuję. Ale żeby żałowac tego jako grzechu...? No nie wiem :abashedgirl:
Edi - Pon Paź 31, 2005 8:04 pm

Alma_ napisał/a:
Hmmm... Wiesz, jakby się zastanowićto tak do końca w porządku sie z tym nie czuję. Ale żeby żałowac tego jako grzechu...? No nie wiem :abashedgirl:


No widzisz. Jakieś wątpliwości masz.Dlatego wydaje mi się że to dobrze świadczy o twojej wierze nawet jeśli to nie jest do końca żal :|

Alma_ - Pon Paź 31, 2005 8:06 pm

Nie wydaje Ci się to trochę naciągane...? :verysaadgirl:
Edi - Pon Paź 31, 2005 8:08 pm

Nie wydaje mi się. Ja też co do pewnych grzechów to nie żałuję bo do końca nie uznaje je za grzechy. Także myśle Alma, że będzie dobrze. Nie przejmuj się na zapas. :lol:
Edi - Pon Paź 31, 2005 9:21 pm

Do pierwszej spowiedzi przedślubnej idziesz na około 3 m-ce wcześniej (karteczke do spowiedzi dostajecie jak idziecie dawać na zapowiedzi) a do następnej w ostatnim tygodniu przed ślubem.
No ale skoro mieszkacie razem to obowiązuje cię tylko jedna spowiedź i to chyba ya w ostatnim tygodniu. Także masz dużo czasu na porządny rachunek sumienia. :wink:

gosiaczek - Czw Lis 03, 2005 9:19 am

Alma_ napisał/a:
Przecież nie powiem tez księdzu na spowiedzi, że nie żałuję bo to byłoby a) bez sensu b) bezczelne.



A moze nie tak zupełnie bez sensu i bezczelne. Spowiedź to rozmowa, nie odbębnienie formułek. Spowiednik ma Ci równiez pomóc w rozwianiu wątpliwości... Gorzej gdy mu się to nie uda... lub nie będzie miała nastroju :(
Gdybym sama miała taki problem, udałabym się do księdza na rozmowę tak zwyczajnie, nie przez kratę konfesjonału

Madzialena - Wto Lis 29, 2005 11:33 am
Temat postu: Trudny temat - brak prostych odpowiedzi
Witam:)
Też mam problem z uznawaniem katolickiego spojrzernia na Boga, grzech i wiarę.
Być może mam protestanckie inklinacje, ale jak się przysłuchiwałam naukom Papieża Jana Pawała II, licznie emitowanym w okresie żałoby po Nim odkryłam, że jednak są kapłani nauczający o Bogu, który kocha a nie karze. Bogu, który za swoją miłość i wybaczenie wszystkich grzdechów oczekuje jedynie miłości do Niego, a najlepszym sposobem na wyrażenie jej jest dla Niego przestrzeganie zasad, które ustanowił.

Dekalog ma nam służyć jako ochrona przed konsekwencjami grzechu a nie pęta i jako najbardzej czytelny wyraz miłości do Stwórcy.

Czy tak samo traktujemy obowiązki wobec naszych ukochanych przyjaciół i obowiązki pełnione na przykład w pracy? Jeśli kochamy - jesteśmy w stanie z radością powtarzać męczące i trudne czynności. I właśnie takiego nauczania czasem brakuje mi w Kościele Katolickim. Biblia daje wiele odpowiedzi na to czego oczekuje od nas Bóg i trudno tam znaleźć żądanie bycia ideałem.

Poza tym spowiadamy się przed Bogiem, a ksiądz jest tylko pośrednikiem i to Bóg daje rozgrzeszenie - ksiądz je jedynie wyraża. Czy można coś ukryć przed Bogiem? Jeśli się wierzy, że jest On i wszechmogący i kochający to wyadje mi się, że nie ma takiej potrzeby.

Mam nadzieję, że komuś takie spojrzenie przyniesie nieco spokoju.
Pozdrawiam serdecznie:)

fiona83 - Sro Lip 12, 2006 5:33 pm

Odświeżę ten wątek, gdyż sprawa jest ważna.

Najpierw moje stanowisko. Jestem osobą wierzącą i praktykującą, zresztą tak jak i moi rodzice. Nie robie z siebie "świętej" ani tym bardziej "obsesyjnie wierzącej". Wiadomo, jestem człowiekiem i grzeszę (przecież na co dzień nikt chodzi z dziesięciorgiem przykazań na kartce i nie sprawdza czy "to aby nie jest grzech"). Wiara pomaga mi na codzień, wycisza, uspokaja i dodaje pozytywnej energii.
Kościół jako instytucja klerykalna pod wieloma względami mi nie odpowiada. Trzeba jednak rozgraniczyć kościół jako państwo i moją osobistą wiarę. Nie chodzę co niedziela na mszę dla księdza tylko dla Boga i siebie. To samo tyczy się sakramentów - w tym spowiedzi i małżeństwa.

Martwi mnie, że wiele kobiet/mężczyzn traktuje spowiedź jako zło konieczne, torturę którą trzeba przejść bądź (jeszcze gorzej) sprytnie obejść :(

Alma_ napisał/a:
Zastanawiałam się nawet, czy aby na peno ślub kościelny jest mi potrzebny, ale wyszło mi, że jednak tak.


Alma_ napisał/a:
Nie wyobrażam sobie innego ślubu niż kościelny, ale równie trudno mi sobie wyobrazić to wszystko, co mnie czeka przed...


Czyli co kościół 'daje' (uroczystość, przysięga) to jest 'cacy' , a czego 'wymaga' (spowiedź) to jest 'be' ??

Może rozgraniczmy "ślub kościelny" i "ślub w kościele". W tym przypadku radziłabym postąpić tak, jak napisała kryszka (czyli ślub jako wyznawca innej wiary/niewierny)

Alma_ napisał/a:
Więc przecierpię i pójdę do tej spowiedzi, która i tak będzie nieważna, bo nie żałuję ani trochę


Jeśli tylko nie będzie Cię to potem gryzło - oczywiście możesz tak postąpić.
Radzę się jednak zastanowić. Wierzę, że postąpisz słusznie.

A jeśli chodzi o przyjazną spowiedź - polecam Częstochowę :)
Mój znajomy po rozwodzie właśnie tam się udał i go "nie ukamienowali" ;)

jpuasz - Sro Lip 12, 2006 5:54 pm

Na początek powiem tyle, że nie ma reguły, że przy pierwszej spowiedzi nigdy nie dostajesz rozgrzeszenia - jeśli są ku temu podstawy, to może się tak zdarzyć. Ale raczej tylko w sytuacji gdy nie żałujesz za grzechy.

A co do mieszkania przed ślubem, to z tego co zrozumiałam nie traktujesz tego jako grzech Almo, mam rację?? Więc może w trakcie spowiedzi jak już wymienisz swoje grzechy dopowiedz na koniec, że mieszkasz z narzeczonym, ale nie traktujesz tego jako grzech. ?e nie widzisz w tym nic złego. A mówisz o tym dlatego, ze wiesz, że to jest sprzeczne z pewnymi zasadami, choć Ty się z nimi nie zgadzasz. Przecież potem mówisz, że żałujesz za grzechy - a to dla Ciebie nie jest grzechem.

No i na koniec dodam tyle... Nie wiem jakie macie plany, ale jeśli do spowiedzi pójdziecie w piątek, to proponuję noc z pt na sb spędzić osobno, tzn w innych mieszkaniach. Być może wyda Wam się to śmieszne, ale ja bym potem nie potrafiła przyjąć Komunii ?więtej. A nie mam też pewności, czy ksiądz może jej udzielić, jeżeli wie, że dana osoba nie jest w stanie łaski uświęcającej...

FifthAvenue - Sro Lip 12, 2006 5:59 pm

Ja niestety mam podobne przemyslenia jak Alma...
Kiedys, dawno temu bylam nawet czlonkinia scholi (ja z moim brakiem talentu do spiewu !! !). Tak sobie ostatnio myslalam, dlaczego wlasciwie chcialam w tej scholi byc.... U nas w kosciele byla taka polityka - pod oltarz i stoimy. Nie wolno bylo siadac w lawkach, jak siostra kogos widziala, to od razu przepedzala pod oltarz. I tak sobie wykombinowalam patrzac na dziewczyny w blekitnych beretach.. i dolaczylam. Mialysmy swoja osobna lawke i o wiele latwiej znosilam godzinna msze.

Ze spowiedzi zrezygnowalam zaraz po bierzmowaniu, a i tak musze przyznac, ze juz wtedy ta spowiedz taka do konca szczera niestety nie byla. Nie potrafie i nie chce... nie widze absolutnie zadnej potrzeby opowiadania ksiedzu na ucho o roznych moich "grzechach". Poza tym..... kwestia grzechu mnie bardzo przeraza. Rzeczy, ktorych zaluje i tak mnie drecza, i to ze opowiem o tym ksiedzu w ogole niczego nie zmieni. Co do grzechow klasyfikowanych przez kosciol.. dla mnie nie wszystkie sa grzechami, nie czuje sie winna, wiec nie widze powodu, aby je wyznawac a pozniej jeszcze odmawiac za nie pokute... To bylaby straszna hipokryzja. Jednoczesnie formulka "wiecej grzechow nie pamietam serdecznie za nie zaluje..."...... CIezki orzech do zgryzienia. Chce slubowac przed Bogiem,. Chce rozmawiac z Bogiem. Ale spowiedz bedzie zlem koniecznym i juz sie nie moge doczekac az bede to miala za soba. I pewnie bedzie to ostatni raz kiedy zapukam w okienko konfesjonalu. Przeraza mnie to i staram sie nie myslec....
Ale juz sobie wykombinowalam, ze moze da sie to jakos "zalatwic".... zastapic szczera rozmowa z ksiedzem.... dostac ten "konieczny papierek" - kolejna bezsensowna dla mnie rzecz... ta dokumentacja....

Bardzo, bardzo nie chce tej spowiedzi. Jest sprzeczna ze wszystkim co czuje.

fiona83 - Sro Lip 12, 2006 6:06 pm

FifthAvenue napisał/a:
nie widze absolutnie zadnej potrzeby opowiadania ksiedzu na ucho o roznych moich "grzechach". Poza tym..... kwestia grzechu mnie bardzo przeraza. Rzeczy, ktorych zaluje i tak mnie drecza, i to ze opowiem o tym ksiedzu w ogole niczego nie zmieni


Widzisz 5th - gdybyś spowiedź traktowała jako wyznanie grzechów BOGU a nie księdzu, wtedy nie miałabyś problemu z "dręczeniem". Trudno to opisać. Z własnego doświadczenia wiem, że po każdej spowiedzi czuję się duuuuużo lżejsza i silniejsza. I nic mnie nie dręczy ;) Problem (chyba) polega na tym, że nie boisz się SPOWIEDZI tylko wstydzisz się księdza.

Cóż - każdy postępuje tak, jak uważa :) Tylko czy czuje się z tym dobrze :roll:

szczako - Sro Lip 12, 2006 6:08 pm

ja rozumiem te z Was, które spowiedzi jako takiej nie praktykują. sama też do takich właśnie ludzi należę. a to dlatego, że nie rozumiem/nie widzę potrzeby posiadania pośrednika pomiędzy mną, a Bogiem/Stwórcą.

ale do spowiedzi przedślubnej pójdę z uśmiechem na ustach, bo decydując się na ślub konkordatowy wiedziałam co robię.

nie obawiam się też braku rozgrzeszenia. nie dlatego, żebym była "święta". ale dlatego, że żyję według zasad moralnych, które wpojono mi w domu, a którymi kieruje się każdy dobry człowiek i mogę powiedzieć, że to, co przekazuje 10 przykazań, się w tym zawiera.

FifthAvenue - Sro Lip 12, 2006 6:19 pm

fiona83 napisał/a:


Widzisz 5th - gdybyś spowiedź traktowała jako wyznanie grzechów BOGU a nie księdzu, wtedy nie miałabyś problemu z "dręczeniem". Trudno to opisać.


1. To ze sie wygadam -wcale nie sprawi, ze zaluje mniej. Nie jestem osoba, ktora "nagrzeszy, wyspowiada sie, dostanie rozgrzeszenie i juz, po sprawie."
Zawsze staram sie wyprostowac sytuacje, jesli kogos urazilam, przeprosze, postaram sie wynagrodzic jesli zrobilam komus krzywde.
2. Ja nie mam ZADNEGO problemu z wyznaniem grzechow Bogu. Nie jest mi do tego potrzebna osoba ksiedza.
Oczywiscie, ze dochodza do tego wszystkie "kleryczne historie" i nic na to nie poradze.... nie wierze w autorytet ksiedza.
3. Co do "wstydu" - nie, nie wstydze sie ksiedza. Ale jest dla mnie obca osoba. Jest czlowiekiem, NIE BOGIEM, i niestety dla mnie seminarium duchowne lacznika z Bogiem z nim nie robi. KAZDY moze ukonczyc seminarium duchowne. Czy kazdy ma powolanie ? Ja szczerze watpie. I chyba stad wlasnie bierze sie moj problem.

jpuasz - Sro Lip 12, 2006 6:32 pm

FifthAvenue napisał/a:
KAZDY moze ukonczyc seminarium duchowne. Czy kazdy ma powolanie ? Ja szczerze watpie. I chyba stad wlasnie bierze sie moj problem.


Oj Fifth mylisz się i to bardzo. Czy znasz może jakiegoś księdza lub kleryka?? Powiem Ci, ze to jest 6 lat spędzonych prawie w tym samym ograniczonym towarzystwie, średnio 12 godzin dziennie spędzonych na modlitwie i wszelkich innych zajęciach związanych z wiarą i z Bogiem. Czy Każdy to wytrzyma?? niesądzę... wystarczy spojrzeć na ilość wyświęconych księży... Nie wiem jak było w tym roku, ale w poprzednim wyświęconych zostało 7 księży... A startowało ponad 40 bodajże. I to jest 7 księży z całej metropoliii, a może nawet i sąsiednich diecezji. Czy to jest aż tak dużo?? Nie sądzę. Kiedys rzeczywiście seminarium kończyło wiele niepowołanych osób, ale czasy się zmieniły i nie ma tak lekko...

fiona83 - Sro Lip 12, 2006 6:39 pm

jpuasz - to chyba nie do mnie :zdziwko: :zdziwko: :zdziwko:

Zgadzam się z Tobą. Seminarium to nie byle jakie studia do odbębnienia żeby tylko wyższe uzyskać. ?wieżo upieczeni klerycy naprawdę mają powołanie, dużo chęci, wiary i przeświadczenia o tym jak dużo dobra mogą uczynić .A jak ich środowisko kościene zmienia (i czy dają się zmienić) to inna sprawa :roll:

FifthAvenue - Sro Lip 12, 2006 6:40 pm

To nie Fiona tylko ja :-)
Ja napisalam "kazdy" w innym znaczeniu.... moze zle sie wyrazilam.
Chodzilo mi o to, ze powolania jako takiego nikt przeciez nie jest w stanie namacalnie sprawdzic, prawda? To kwestia sumienia danego czlowieka. A ja mimo wszystko wierze, ze moze niekoniecznie wszyscy ksieza maja je czeste. I moze za bardzo mnie przeraza swiadomosc, ze na tego prawdziwego moge nie trafic. "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego"... moze wlasnie dlatego, ze kiedys dawno latwiej bylo takie seminarium ukonczyc teraz mamy prawdziwych i nieprawdziwych ksiezy... Nie chce w to wnikac, ja po prostu napisalam, ze ksiadz to dla mnie czlowiek, a spowiedzi "na ucho" nie uznaje i nie potrzebuje. Zeby byc fair w stosunku do samej siebie (nie cierpie hipokryzji) bardzo zastanawiam sie nad zmiana religii, chce nadal byc Chrzescijanka, ale cos mi podpowiada, ze znajde dla siebie lepsze rozwiazanie niz Kosciol Rzymskokatolicki....

jpuasz - Sro Lip 12, 2006 7:01 pm

Oj no pomyliłam się ;) już poprawione :)

Fifth a może w takim razie spróbuj iść do spowiedzi do jakiegoś młodego księdza?? Bo spowiedzi rozmową nie można zastąpić, ale może "pogadać" w trakcie spowiedzi i powiem Ci, że to jest najlepsze wyjście. Myslę, że młodzi księża są bardziej wyrozumiali i nie będą krytykować za wszystko. Wysłuchają i powiedzą co o tym myślą itd, ale nie będą zwać od cudzołożnic czy jakieś inne mało przyjemne ekscesy. Myślę, że warto spróbować. Taka jedna, ale porządna spowiedź może zdziałać bardzo dużo ;)

misia-misia - Sro Lip 12, 2006 7:13 pm

Jejku temat dla mnie jak znalazł....

Wczoraj byliśmy z S. na pierwszej spowiedzi przedślubnej... Zgrozo.
Byliśmy u jezuitów na Sienkiewicza (dobrze mówię?)
Był tam jeden starszy ksiądz (nie proboszcz bo proboszcz jest w deche, super ksiądz).
No i się zaczęło... ja klęczałam przy konfesjonale chyba z 30 minut, mój S. takze. Co ześmy się nasłuchali... Aż mnie głowa bolała. Tez mieszkamy razem przed ślubem więc wykład był nieziemski.
Czułam się jakbym była.... nie wiem kim.Inni ludzi po chwili odchodzili od konfesjonału a my jak te głupki klęczelismy. Jakbysmy mieli niewiem ile grzechów na sumieniu. Głupio mi było strasznie.
Ale już mam to za sobą. I dobrze.
Dzien przed ślubem tylko zwykła spowiedz i gotowe!

bajeczka - Sro Lip 12, 2006 8:54 pm

FifthAvenue napisał/a:

Ale juz sobie wykombinowalam, ze moze da sie to jakos "zalatwic".... zastapic szczera rozmowa z ksiedzem.... dostac ten "konieczny papierek" - kolejna bezsensowna dla mnie rzecz... ta dokumentacja....

.


Tez na to wpadłam, ale ksiadz sie nie zgodził......... :zalamany:

jpuasz - Czw Lip 13, 2006 8:28 am

Top może najpierw spróbujcie pogadać z księdzem, przedstawić swoje watpliwości i obawy a dopiero potem do spowiedzi - Wy będziecie się lepiej czuły i ksiądz bedzie wiedział na czym stoi
Misiamo - Czw Lip 13, 2006 8:52 am

My już na szczęście pierwszą spowiedź mamy za sobą. Zarówno ja, jak i mój narzeczony musieliśmy odpowiedzieć na pytanie: Czy żyjemy w czystości.
Owszem, myjemy się, myjemy ;)
A tak serio, to podobnie jak niektóre z Forumowiczek, też mam wątpliwość co do pośrednictwa kapłana w rozmowie z Bogiem. Zwłaszcza, że np. we Francji w KK akceptuje się spowiedź powszechną (przynajmniej tak słyszałam od chrzestnego mojej koleżanki, który tam mieszka).

gosiaczek - Czw Lip 13, 2006 9:13 am

Kiedy czytam o "udrękach" związanych ze spowiedzią, to nie moge się oprzeć uczuciom smutku i współczucia. Pewnie, nie przekonam nikogo, ze sakrament pojednania to wspaniała sprawa - tego trzeba po prostu doswiadczyć. Bo po pierwsze to łaska sama w sobie (i ta lekkość, o której pisała Fiona), a po drugie daje dostęp do innych łask.

Może mam szczęście, że w mojej głowie nie świtają juz wątpliwości, czy ten posrednik naprawde jest potrzebny. Wiem, że jest i kropka - chleba i wina też sama nie konsekruję, to moze zrobić tylko osoba namaszczona, powołana i wybrana. I nie mnie oceniac, czy ten człowiek za kratą ma większe czy mniejsze grzechy na sumieniu. Kiedy juz sobie starannie wybiorę, ze z takim problemem mogę się zwrócić do takiego i nie innego księdza, przestaje się zajmowac jego prywatnoscia a korzystam tylko z jego "uprawnień". I myślę, że spowiednikom i tak jest trudniej, bo oni muszą wysłuchać tego, co my chcemy im powiedzieć, i jeszcze do tego znaleźc dla kazdego odpowiednie słowo nauki.

Wszystkim wątpiącym w potrzebę spowiedzi życzę, żeby dowiedzieli sięm jaka to prawdziwa radość wstać od konfesjonału (ale nie mieć z czym do niego klęknąć ;) )

FifthAvenue - Czw Lip 13, 2006 10:06 am

jpuasz napisał/a:


Fifth a może w takim razie spróbuj iść do spowiedzi do jakiegoś młodego księdza?? Bo spowiedzi rozmową nie można zastąpić, ale może "pogadać" w trakcie spowiedzi i powiem Ci, że to jest najlepsze wyjście. Myslę, że młodzi księża są bardziej wyrozumiali i nie będą krytykować za wszystko. Wysłuchają i powiedzą co o tym myślą itd, ale nie będą zwać od cudzołożnic czy jakieś inne mało przyjemne ekscesy. Myślę, że warto spróbować. Taka jedna, ale porządna spowiedź może zdziałać bardzo dużo ;)


Zebysmy sie zle nie rozumialy.... ja nie mam nic przeciwko ksiedzu - mlody, stary, w wieku srednim.. nie ma to dla mnie zadnego znaczenia. instytucja posrednika jest mi zupelnie niepotrzebna. Jesli ksiadz zapyta czy mieszkam z moim narzeczonym, tak mieszkam. Zostanie to uznane za grzech, a za grzechy trzeba zalowac. Ja nie zaluje, uwazam, ze jest to fantastyczna sprawa - mieszkamy razem, wspieramy sie w trudnych chwilach, zasypiamy przytuleni. Wiele mnie to wspolne mieszkanie nauczylo, na przyklad odpowiedzialnosci - nagle okazuje sie, ze nie licze sie tylko JA ale rowniez ON, czesto wlasnie ON na pierwszym miejscu. Mysle, ze Bog wcale nie ma mi tego za zle, a wrecz patrzac z gory widzi moje starania, widzi, ze jak moge staram sie opiekowac drugim czlowiekiem.
Bog obserwuje mnie kazdego dnia, widzi co robie zle, WIE kiedy zaluje a kiedy nie. I wierze, ze kiedy przyjdzie czas zostane z tego rozliczona.. rozgrzeszona ?

Nie wiem skad niektorym przychodzi do glowy, ze po rozmowie z ksiedzem "zrobi mi sie lepiej"... Jesli dzisiaj napisze na forum duzo brzydkich i obrazliwych slow pod adresem ktorejs z forumowiczek.. nie wiem dlaczego mialabym tak zrobic, ale powiedzmy, ze zrobie. Pozniej przemysle, przeprosze ja z calego serca i bede miala nadzieje, ze mi wybaczy. I dla mnie akurat, ta "lekkosc" o ktorej pisaly dziewczyny wezmie sie z tego, ze przeprosze, a moje przeprosiny zostana przyjete, a dana osoba nie bedzie chowala urazy. Czy osiagne to samo odmawiajac modlitwy z ksiazeczki ? Nie. Ja jako ja.. J.M nie odczuwam takiej potrzeby, a wrecz czuje ogromny dyskomfort takim "przymusem". Juz dzisiaj wiem, ze pewnie pojde do spowiedzi. Ale nie bedzie to spowiedz szczera, plynaca z serca. Taka spowiedz wykonam przed Bogiem, nie przed ksiedzem. I mam swiadomosc, ze poniose tego konsekwencje. Rowniez przed Bogiem, nie przed ksiedzem.

misia-misia - Czw Lip 13, 2006 10:30 am

Moim zdanie warto się poświęcić ten jeden raz i iść do spowiedzi przedślubnej.
Zrobić to nawet wbrew sobie. Tak zrobił mój S. Jemu tez spowiedź jest mało potrzebna, tez uważa że mieszkanie ze sobą to nie grzech. Bo mieszka się z osobą która się szanuje i kocha.
A księża mają wytyczone grzechy. a w zasadzie co nim jest a co nie. I nawet jeśli robimy to cos dla osoby którą kochamy lub z osobą którą kochamy to i tak jest to w oczach kościoła i księzy grzech.
Ale wracając do sedna... S. był u spowiedzi przedślubnej, wiem ile go to kosztowało ale poświęcił sie dla mnie. Wiedział ze mi na tym bardzo zależało. I ja ten gest bardzo doceniam.
Dlatego myślę ze warto. Jeśli nie dla własnej potrzeby duchowej to dla tej drugiej osoby.

gosiaczek - Czw Lip 13, 2006 10:41 am

FifthAvenue napisał/a:

Nie wiem skad niektorym przychodzi do glowy, ze po rozmowie z ksiedzem "zrobi mi sie lepiej"...


Po rozmowie? moze to taka naiwna wiara, że człowiekowi ogólnie lepiej się żyje postępujac uczciwie wobec siebie i INNYCH.
A może po spowiedzi? W takim razie kompletnie się rozmijamy. Bo to nam się robi lepiej; bo nie przychodzi nam do glowy, tylko piszemy o tym, co same czujemy; i wreszcie nie chodzi o możliwość wygadania się przed księdzem, ale o sakrament, o dar łaski, o słowa "idź w pokoju". Ale na taki odbiór spowiedz może trzeba chciec sie nastawić, moze go sobie wymodlić. Nie wiem.
I tyle. Nie potrafie Cię przekonac do spraw, ktore dla mnie są tak oczywiste, jak chodzenie na dwóch nogach. I wcale nie zamierzam. Przedstawiam Ci swój punkt widzenia. Cokolwiek zrobisz, to przeciez Ty będziesz za to odpowiedzialna.

FifthAvenue - Czw Lip 13, 2006 10:51 am

gosiaczek napisał/a:
I tyle. Nie potrafie Cię przekonac do spraw, ktore dla mnie są tak oczywiste, jak chodzenie na dwóch nogach. I wcale nie zamierzam. Przedstawiam Ci swój punkt widzenia. Cokolwiek zrobisz, to przeciez Ty będziesz za to odpowiedzialna.


dziekuje, ja bardzo chetnie czytam wszystkie opinie. Czasami nawet zazdroszcze tym, ktorzy potrafia pogodzic i polaczyc wiare w Boga z calym tym klerykalnym zamieszaniem. Ja niestety nie potrafie i nie chce. Wybieram za tem to, co wedlug mnie istotniejsze. Chyba lepiej wierzyc w Boga ale negowac koscielne praktyki niz lezec plackiem w kosciele, chodzic na msze co niedziala, spowiadac sie, w po mszy byc zlym czlowiekiem i niczym sie nie przejmowac, bo za tydzien rozgrzeszenie. Sa przeciez tacy ludzie.... "Dewotka"..... tak ?
Ja jestem optymistka i mam nadzieje, ze bedzie dobrze, i ze to, ze ksieza nie budza we mnie sympati i zamieszania nie bedzie mialo az takiego ogromnego znaczenia w ogolnym rozrachunku :-)
A moze kiedys mi sie zmieni...... Never say never :-)

gosiaczek - Czw Lip 13, 2006 10:56 am

FifthAvenue napisał/a:
Chyba lepiej wierzyc w Boga ale negowac koscielne praktyki niz lezec plackiem w kosciele, chodzic na msze co niedziala, spowiadac sie, w po mszy byc zlym czlowiekiem i niczym sie nie przejmowac, bo za tydzien rozgrzeszenie.


Jasne, ale to zawsze tylko mniejsze zło.

FifthAvenue - Czw Lip 13, 2006 11:09 am

Dobra, koniec. Nie bede sie dolowac, przeciez i tak nie jestem w stanie niczego zmienic a jeszcze jak sie zastanowie mocniej to sobie wmowie, ze straszliwie grzesze i wpadne w depresje.
gosiaczek - Czw Lip 13, 2006 12:37 pm

Fifth! Ależ to najgorsza z możliwych postaw!! Wszystko możesz i wszystko jestes w stanie (tak ogólnie mówię, nie tylko w odniesieniu do rzeczy, o których rozprawiałysmy). Odkryj w sobie moc :hyhy:
adriannaaa - Czw Lip 13, 2006 1:10 pm

powiem tak - zgadzam sie w całej rozciągłości z tym co napisała gosiaczek nt. księzda jako pośrednika. Ja również, w czasach keidy jescze "z przymusu" uczęszczałam do spowiedzi, buntowałam się przeciwko temu pośrednikowi, który nie jest mi potrzebny..ale.... tak jak napisała gosiaczek - same też nie konsekrujecie "chleba i wina", chcecie dziewczyny przysięgać przed Bogiem i KSI?DZEM, kóry jest "urzędnikiem" Boga, miłośc wierność i to, ze nie opuścicie swoich małżonków aż do śmierci - i to jest dla Was ważne, tutaj się nie buntujecie przeciwko obecności księdza, kleru itd... nie che wyjśc na jakąs nawiedzoną babę - zwłąszcza, zę sam anei wierzę w Boga, ale uważam, że nei powinno się wybierać to mi pasuje,a to nie... takie są zasady KK, i skoro uważa się za katolika, to powinno się tych przyjętych zasad przestrzegac.

a co do mieszkania razem- jeśli jest to samo mieszkanie bez współżycia to kościół nie powinien uznawać tego za grzech.... to nie jest łamanie zasad kościoła - natomiast jeśli podczas tego mieszkania współżyjecie ze sobą - to juz jest to gzrech w rozumeiniu KK...

FifthAvenue - Czw Lip 13, 2006 1:21 pm

Swieta prawda, ze sie tak wyraze :-) Nic dodac nic ujac.
Ale w zyciu jak to w zyciu, nie wszystko jest takie proste.
Ja niestety wlasnie sobie wybieram - co mi pasuje a co nie. Mysle, ze o ile nikomu nie dzieje sie krzywda z tego powodu to nie jest chyba tak tragicznie. Staram sie zyc zgodnie z moim sumieniem, zgodnie z zasadami moralnymi, ktore przeciez jakze gleboko wynikaja z chrzescijanstwa. Staram sie w zyciu czynic dobro, nie zlo.. zdaje sobie sprawe, ze nie zawsze wychodzi, ale wiem, ze sie staram, i ze Bog to widzi. Gleboko wierze rowniez w to, ze bedzie widzial dlaczego w pewnych momentach w zyciu podjelam takie a nie inne decyzje. Jesli nie, wytlumacze i mam nadzieje, ze zrozumie. Bo przeciez taki wlasnie jest nasz Bog - dobry i wyrozumialy. A jesli On sam powie, ze zle robialm, i bedzie potrafil mi wytlumaczyc gdzie i dlaczego - wtedy w pokora i z czystym sumieniem bede zalowac za grzechy i odpokutuje.

adriannaaa - Czw Lip 13, 2006 1:32 pm

I oby było 5th tak , jak piszesz, kiedy już spotkasz się z Bogiem:))

ps. pamietam taka bardzo nei przyjemną sytuację na lekcji religii - kiedy to pani nam opowiadąla o grzechch itd.. i powiedziął mi, że musze się duużo modlić za tatusia żeby uzuskał bOga w sercu, i przestał być niewierzący - bo jako taki - jest strasznym grzesznikiem i pójdzie do piekła... A ja z żalu się rozpłakałam i powiedziąłam, ze już nigdy nei pójdę do tej pani na lekcje, bo przecież mój tato jest dobrym człowiekiem, lepszym niż niejeden katolik.. i nie widzę powodu dalczego miał by pójść do piekła....
ot jak różne może być podejscie ludzi do sprawy rozgrzeszenia..

jpuasz - Czw Lip 13, 2006 8:37 pm

adriannaaa napisał/a:
powiem tak - zgadzam sie w całej rozciągłości z tym co napisała gosiaczek nt. księzda jako pośrednika. Ja również, w czasach keidy jescze "z przymusu" uczęszczałam do spowiedzi, buntowałam się przeciwko temu pośrednikowi, który nie jest mi potrzebny..ale.... tak jak napisała gosiaczek - same też nie konsekrujecie "chleba i wina", chcecie dziewczyny przysięgać przed Bogiem i KSI?DZEM, kóry jest "urzędnikiem" Boga, miłośc wierność i to, ze nie opuścicie swoich małżonków aż do śmierci - i to jest dla Was ważne, tutaj się nie buntujecie przeciwko obecności księdza, kleru itd... nie che wyjśc na jakąs nawiedzoną babę - zwłąszcza, zę sam anei wierzę w Boga, ale uważam, że nei powinno się wybierać to mi pasuje,a to nie... takie są zasady KK, i skoro uważa się za katolika, to powinno się tych przyjętych zasad przestrzegac.


Wypowiedź Adriannyyy nasunęła mi jedno pytanko. Skoro ksiądz Wam nie jest w pewnym sensie potrzebny do otrzymania rozgrzeszenia i do tego, aby mieć czyste sumienie, to po co Wam ksiądz na ślubie?? Idąc tym tokiem myślenia można złożyć śluby przed Bogiem bez uczestnictwa księdza - bo po co?? Pewnie to skrytykujecie :P ale myślę, że tutaj też przydałaby się konsekwencja...

adriannaaa napisał/a:
a co do mieszkania razem- jeśli jest to samo mieszkanie bez współżycia to kościół nie powinien uznawać tego za grzech.... to nie jest łamanie zasad kościoła - natomiast jeśli podczas tego mieszkania współżyjecie ze sobą - to juz jest to grzech w rozumieniu KK...


Wg mnie mieszkanie ze sobą bez współżycia nie jest grzechem, ale jak się ostatnio dowiedziałam w rozumieniu KK to jest grzech :] Moi rodzice jakiś czas temu dali mi do przeczytania artykuł w "Przewodniku" czy gdzieś na temat mieszkania - czy to w aspekcie wakacji, czy dłuższego mieszkania. Chyba chodziło im o nasz wyjazd do Zakopca, no ale :P W każdym razie tam było napisane, że mieszkanie ze sobą zwiększa prawdopodobieństwo popełnienia grzechu i naraża nas na dylematy moralne czy jakos coś w tym stylu :] Nie mogę sobie przypomnieć jak to było nazwane ale napewno określone jako jakiś grzech :? No cóż można się z tym zgadzać lub nie - po prostu takie coś wyczytałam.

A jeszcze co do rozmowy z księdzem. Chodzi o to Fifth, że jeśli w konfesjonale powiesz, że mieszkasz z narzeczonym ale tego nie żałujesz, to prawdopodobnie ksiądz Ci nie da rozgrzeszenia, bop po prostu nie będzie mógł. I to nie ma znaczenia do jakiego księdza pójdziesz. A jesli wczesniej pójdziesz "na rozmowę" i wyjaśnisz swoje podejście do tej sprawy, ksiądz pewnie zada parę pytań, żeby poznać bliżej sytuację i Twój tok myślenia to być może uzna, że możesz dostać rozgrzeszenie. Bo mimo, że Tobie się wydaje, ze nie żałujesz, to ksiądz uzna, że "coś w Tobie jest", tzn jakiś żal (na jakiejś płaszczyźnie) istnieje. Wiem, że w mojej wypowiedzi jest wiele ogólników typu "jakiś", "być może" ale może zastanów się czy warto?? Może ksiądz zrozumie i wtedy Ty się poczujesz lepiej. A jesli nie?? Do spowiedzi pójdziesz najwyżej do innego księdza (bo do tego samego pewnie nie będziesz miała ochoty). Po prostu rozważ ile masz do stracenia a ile możesz zyskać...

adriannaaa - Pią Lip 14, 2006 7:40 am

juasz napisał/a:
adriannaaa napisał/a:
a co do mieszkania razem- jeśli jest to samo mieszkanie bez współżycia to kościół nie powinien uznawać tego za grzech.... to nie jest łamanie zasad kościoła - natomiast jeśli podczas tego mieszkania współżyjecie ze sobą - to juz jest to grzech w rozumieniu KK...


Wg mnie mieszkanie ze sobą bez współżycia nie jest grzechem, ale jak się ostatnio dowiedziałam w rozumieniu KK to jest grzech :] Moi rodzice jakiś czas temu dali mi do przeczytania artykuł w "Przewodniku" czy gdzieś na temat mieszkania - czy to w aspekcie wakacji, czy dłuższego mieszkania. Chyba chodziło im o nasz wyjazd do Zakopca, no ale :P W każdym razie tam było napisane, że mieszkanie ze sobą zwiększa prawdopodobieństwo popełnienia grzechu i naraża nas na dylematy moralne czy jakos coś w tym stylu :] Nie mogę sobie przypomnieć jak to było nazwane ale napewno określone jako jakiś grzech :? No cóż można się z tym zgadzać lub nie - po prostu takie coś wyczytałam.


Matko święta, to tak samo za grzech można uznać wizytę w piątek w wielkim markecie , i zakup szynki -tak samo zwiększa taki zakup prawdopodobieństwo popełnienia grzechu niedotrzymania postu w piątek.... I tak samo moglibyśmy mowić, że prawdopodobieństwo popełnienia grzechu nieczystości zwikszy się, jeśli zostawimy dwoje ludzi samych ze sobą na dłużej niż 30 minut... LITO?CI!! jak ktoś będzie chciał coś zrobić, to i tak to zrobi i nie będzie potrzebował do tego wspólnych wakacji czy mieszkania. A dylematy moralne? wybaczcie, ale jak ktoś ma jasne zasady morane, i ważne jest dla niego zachowanie czystości przed ślubem, to bez względu na wszystko, tej czystości dochowa.

czasami mi się wydaje, że takie traktowanie swoich wiernych przez KK zakrawa na brak szacunku - jak by się klerowi wydawało, że ludzie nie mają zasad i kręgosłupa moralnego, i gdy tylko spuścić ich z oka zaczną broić jak popadnie. Zupełnie jak nadopiekuńczy rodzice....

fiona83 - Pią Lip 14, 2006 8:18 am

adriannaaa napisał/a:
ale jak ktoś ma jasne zasady morane, i ważne jest dla niego zachowanie czystości przed ślubem, to bez względu na wszystko, tej czystości dochowa.


Amen.
Co do kleru i traktowania wiernych - różnie bywa.
Osobiście stram się tak żyć, postępować, żeby byćw zgodzie z Bogiem, Jego przykazaniami i ....sobą. Nie odcinam się od przykazań i rozporządzeń KK (jako instytucji) jednak nie do końca do mnie przemawiają :oczami:

szczako - Pią Lip 14, 2006 9:14 am

adriannaaa napisał/a:
A dylematy moralne? wybaczcie, ale jak ktoś ma jasne zasady morane, i ważne jest dla niego zachowanie czystości przed ślubem, to bez względu na wszystko, tej czystości dochowa.

czasami mi się wydaje, że takie traktowanie swoich wiernych przez KK zakrawa na brak szacunku - jak by się klerowi wydawało, że ludzie nie mają zasad i kręgosłupa moralnego, i gdy tylko spuścić ich z oka zaczną broić jak popadnie. Zupełnie jak nadopiekuńczy rodzice....


święta racja, że się tak wyrażę. świetnie to ujęłaś.
ja wierzę w postawę "leading by example" i tego właśnie oczekuję od ludzi, za którymi mam w jakikolwiek sposób podążać.

gosiaczek - Pią Lip 14, 2006 9:51 am

Racja, Szczako też w to wierzę. Ale interpretuje inaczej - nie oczekuje, tylko sama staram się być przykładem (tylko na razie na mnie nie patrzcie, bo ułomna jestem cholernie).
szczako - Pią Lip 14, 2006 9:57 am

gosiaczku, słusznie. ja też. staram się być przykładem dla innych. ale sama też takowych potrzebuję. jak każdy.
FifthAvenue - Pią Lip 14, 2006 10:04 am

jpuasz napisał/a:


A jeszcze co do rozmowy z księdzem. Chodzi o to Fifth, że jeśli w konfesjonale powiesz, że mieszkasz z narzeczonym ale tego nie żałujesz, to prawdopodobnie ksiądz Ci nie da rozgrzeszenia, bop po prostu nie będzie mógł. I to nie ma znaczenia do jakiego księdza pójdziesz. A jesli wczesniej pójdziesz "na rozmowę" i wyjaśnisz swoje podejście do tej sprawy, ksiądz pewnie zada parę pytań, żeby poznać bliżej sytuację i Twój tok myślenia to być może uzna, że możesz dostać rozgrzeszenie. Bo mimo, że Tobie się wydaje, ze nie żałujesz, to ksiądz uzna, że "coś w Tobie jest", tzn jakiś żal (na jakiejś płaszczyźnie) istnieje. Wiem, że w mojej wypowiedzi jest wiele ogólników typu "jakiś", "być może" ale może zastanów się czy warto?? Może ksiądz zrozumie i wtedy Ty się poczujesz lepiej. A jesli nie?? Do spowiedzi pójdziesz najwyżej do innego księdza (bo do tego samego pewnie nie będziesz miała ochoty). Po prostu rozważ ile masz do stracenia a ile możesz zyskać...


No tak. Najbardziej nie przemawia do mnie niestety "Bo mimo, że Tobie się wydaje, ze nie żałujesz, to ksiądz uzna, że "coś w Tobie jest", tzn jakiś żal (na jakiejś płaszczyźnie) istnieje." Ja nie chce zeby ktos dawal mi rozgrzeszenie za cos, czego nie uwazam za grzech. Trudno, jakos to bedzie. Nie bede sie juz zamartwiac. W swietle tego co wyczytalam, to ta spowiedz jest jeszcze bardziej skonplikowana niz mi sie wydawalo. Uwazalam, ze to kolejna "sprawa", ktora trzeba zalatwic i tyle. Wyglada na to, ze bede chyba musiala "zmodyfikowac" troche moja spowiedz, ale i to przezyje. Ksiadz, ktory bedzie udzielal nam slubu wie, ze juz bardzo dlugo jestesmy razem, wie, ze mieszkamy razem. Jest bardzo dobrym czlowiiekiem, bardzo go lubie i szanuje, dlatego chce, zeby to on udzielil nam sakramentu. Mysle, ze on wiedzac o naszych "grzechach" tez z czystym sumieniem nie moglby udzielic nam slubu... a skoro sie zgodzil, to znaczy, ze moze nie jest tak strasznie. Koniec. Mam nadzieje, ze przebrene przez to wszystko i tyle.

Podziwiam osoby gleboko wierzace i praktykujace. Naprawde. Kazdy w zyciu odnajduje swoja droge. Na mojej nie stoi konfesjonal. Byc moze z jakiegos powodku kiedys to sie zmieni, poczekamy, zobaczymy. Wiem, ze wszystko to ogolnie moze sie wydawac hipokryzja i wielka niekonsekwencja... Slub koscielny odbedzie sie tak czy inaczej, nie tylko ze wzgledu na to, ze ja chce i koniec kropka... Sa jeszcze rodzice, moi i L, a z ich zdaniem w takim momencie zycia tez postanowilismy sie liczyc.

jpuasz - Pią Lip 14, 2006 5:54 pm

Adriannaaa zgadzam się z tym co piszesz w zupełności. Pop prostu wyczytałam takie coś w gazecie i przytoczyłam - może ktoś by się z tym zgodził...

Fifth a jesli to co napisałam do Ciebie nie przemawia, to już chyba nie wiem co Ci poradzić. Ale wierzę, że przebrniesz przez to wszystko i kiedyś będziesz się śmiała ze swoich obaw :)

bajeczka - Sob Lip 22, 2006 9:32 pm

Kot napisał/a:
Alma ja też lękałam się spowiedzi, wprawdzie nie mieszkaliśmy razem przed ślubem ale też święci nie byliśmy i... obie spowiedzi przeszły bezboleśnie, na pierwszej byłam w katedrze a na drugiej w kościele na Olechowie
nikt nie zadawał dociekliwych pytań, nie obrzucał wyzwiskami ani tym bardziej nie odmawiał rogrzeszenia :shock:


Ja tez sie tak bałam, a dzis u Jezuitów bez problemu dostałam rozgrzeszenie :)

słonko - Nie Paź 28, 2007 3:00 pm

Dziewczyny, wiele z was pisze, że są osobami wierzącymi, ale nie rozumieją, dlaczego miałyby wyznawać swoje grzechy księdzu na ucho. A przecież to akurat jasno ustanowił bóg i jest to w Piśmie ?więtym zapisane: "Weźmijcie Ducha ?więtego, którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymcie, są im zatrzymane" (J 20, 22-23).
juliazuk - Sro Lis 14, 2007 11:26 am

Tak Słonko, tylko weź pod uwagę, ze pierwotnie w Kościele nie było spowiedzi. Powstała po to, by dać Kościołowi władzę nad królami i możnymi tego świata. I wierzę, że pewnego dnia zostanie zniesiona, tak jak została wprowadzona.

Ale póki co, wszystko zależy od księdza przed którym się spowiadamy. Jest duży rozłam w Kościele i są księża (i to nie tak rzadko), którzy nie uważają wspólnego mieszkania i konsumaowania związku za grzech, jeśli dotyczy to dwóch osób, które są tylko ze sobą, które się kochają i chcą w przyszłości się pobrać.
Ja staram się chodzić do księży, którzy są zwolennikami zmian w Kościele i odnowy Kościoła, bo są bliżej człowieka i chcą rozumieć, a nie potępiać.
Najgorsza spowiedź: miałam 9 lat i ksiądz strasznie na mnie nawrzeszczał, ze nie byłam na mszy. A najlepsza: bardzo mądry, subtelny ksiądz, który starał się rozumieć, doradzić. Zadawał bardzo dużo pytań, ale nie był w tym nachalny, tylko chciał rozeznać się w sytuacji. Lubię kiedy ksiądz poświęca mi swój czas i czuć, ze wkłada w to siebie, a nie "odbębnia" spowiedź.

Dosia_Zosia - Sro Lis 14, 2007 2:48 pm

Dla mnie osobiście wspólne zamieszkanie przed ślubem jest grzechem(ale nikogo nie potępiam).A dlaczego? Dlatego,że jest to sprzeczne z tym, co mówi Jezus w swoim nauczaniu.
"Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żonę, i będą oboje jednym ciałem" (Mt 19,5-6)
Czyli z tego, co naucza Jezus najpierw powinno być to złaczenie w sakramencie małżeństwa a później jedność. I to "jednym ciałem" nie dotyczy tylko współżycia ale i wspolnego życia razem a więc i także zamieszkania. Tak ja to rozumiem.

słonko - Sro Lis 14, 2007 5:04 pm

Absolutnie się nie zgadzam. Interpretując przytoczony tekst trzeba bowiem wziąć poprawkę na to, że czasy się zmieniły. Kiedyś tak było, że człowiek, nawet już dorosły człowiek, mieszkał z rodzicami aż do ślubu. Nie było czegoś takiego, że jestem już dorosły, chcę się usamodzielnić, wyprowadzam się. Ale od dawna już tak nie jest - dorastający człowiek "wyfruwa" w pewnym momencie swojego życia z rodzinnego gniazda i wcale niekoniecznie po to, aby założyć własną rodzinę. Po prostu chce być samodzielny i nie ma w tym nic złego. Nie uważam, aby w swoim nauczaniu Jezus nakazywał mieszkanie z rodzicami albo do ślubu, albo do śmierci. A skoro tak, to mogę mieszkać z kim chcę i to wcale nie jest grzechem, bo przecież to, że z kimś mieszkam nie oznacza, że z tą osobą uprawiam seks. Pewnie, że najczęściej, gdy ktoś mieszka ze swoim partnerem/partnerką, to sypiają ze sobą, ale co do zasady wspólne mieszkanie nie jest równoznaczne z cudzołóstwem i dlatego grzechem wg mnie nie jest.
EwaM - Sro Lis 14, 2007 5:13 pm

Hm, no fakt Słonko.

W czasie studiów mieszkałam w jednym mieszkaniu z moim kolegą z liceum i dwiema koleżankami. Do pewnego stopnia prowadziliśmy nawet wspólne gospodarstwo. Wg interpretacji Dosi-Zosi popełniłam grzech. Ale co dopiero można powiedzieć o moim koledze? :o Mieszkał z trzema kobietami i żadna z nich nie była jego żoną. Zgroza! :lol:

Martysia - Sro Lis 14, 2007 8:32 pm

Czy to Biblia czy Koran czy jeszcze inna objawiona księga wszystko to kwestia interpretacji....a interpretacji może być wiele:) pozdro
jpuasz - Sro Lis 14, 2007 11:40 pm

No wg mnie mieszkanie przed slubem (pod warunkiem, że para nie współżyje) też nie jest grzechem. Nawet jeśli śpią razem - mam tu na myśli leżenie obok siebie i "grzeczne" ( :D )przespanie całej nocy też grzechem nie jest. Bo ile razy sie zdaża, że np brat z siostra mają wspólny pokój? czasem nawet śpią na łóżku dwuosobowym. W końcu to też kobieta i facet - i co niby grzeszą?? wątpię. Także wydaje mi się, że stwierdzenie, że wspólne mieszkanie jest grzechem jest spowodowane tym, że zazwyczaj para jednak uprawia seks. A to juz jest niezgodne z nauką Kościoła.
juliazuk - Czw Lis 15, 2007 8:07 pm

Jeżeli odnosimy się do tekstu Pisma ?więtego, to przypominam, że pierwotnie do zawarcia związku małżeńskiego wystarczało, że para powie sobie, że biorą się za męża i żonę. Nie było przy tym świadków, księży obrączek... Po prostu ludzie łączyli się swoją wolą i miłością. Dopiero po jakimś czasie wprowadzono księdza, jako szafarza, aby mógł potwierdzić ważność zawarcia tego związku. Poza tym Pismo ?więte było tłumaczone dawno temu, a wtedy nie wyobrażano sobie, by nie być "żoną". No i wszystko zależy od tłumaczenia. Sakrament zawiera się między sobą przed Bogiem, cała reszta to tylko aspekty kulturowo-prawne. I co, to, że kocham tego człowieka przed ślubem jest złe, a po nagle staje się dobre? Bo przecież miłość fizyczna to ukoronowanie miłości duchowej, największy dar, jaki można dać z siebie ukochanej osobie. Wmawia się nam, że to jest brudne i złe, ale nie jest. Miłość jest, albo jej nie ma i to nie zmienia się nagle w dniu ślubu.
A mądry ksiądz wiele potrafi zrozumieć i dostrzec...

słonko - Pią Lis 16, 2007 1:30 pm

Barwo!!! Dokładnie tak samo myślę! Nie potrafię pogodzić się z ideą jakoby Bóg uważał moją miłość do mężczyzny za brudną i złą i niech mnie Pan Bóg oceni, gdy przyjdzie na to pora.
Dosia_Zosia - Pią Lis 16, 2007 2:03 pm

Chyba każdy zgodzi się ze stwiedzeniem,że miłość to jest pragnienie dobra dla drugiego człowieka bardziej niż dla siebie samego. W takim kontekście pojmowania miłości, osobiście nie zniosłabym faktu że narażam ukochaną osobę na grzech chociażby przez wspólne spanie. Przecież ten mężczyzna jest tylko człowiekiem, istotą z krwi i kości, nie ma więc możliwości, żeby obecność ukochanej kobiety, jej zapach, ciepło itp. go nie ruszało. Więc w imię czego mam go narażać? Według mnie osobiście większym dobrem dla niego będzie jeżeli pójdzie spać do swojego domu i nie zgrzeszy niż mamy spać razem i wtedy prawdopodobieństwo grzechu jest dużo większe. Według mnie zawsze lepiej jest być powściągliwym niż posunąć się za daleko. Bo przecież przykazanie: nie cudzołóż można złamać na wiele sposobów, wcale ze sobą nie współżyjąc.
Wiem,że może mam poglądy ze średniowiecza ale cóż taki mam charakter i taki system wartości.

juliazuk - Pią Lis 16, 2007 6:43 pm

Słonko, dziękuję za poparcie i zgadzam się z Tobą - fajnie, że się zgadzamy.

Dosiu_Zosiu, masz prawo do swoich poglądów i ja je szanuje. Może rozumiemy cudzołożenie zupełnie inaczej, ale to nie ważne. Każdego z nas Bóg osądzi indywidualnie i tylko On zna nasze serca i może uznać coś za grzech lub nie. ?aden człowiek, w tym też ksiądz, nam tego nie powie. Trzeba więc żyć w zgodzie ze swoim sumieniem. I ja tak żyję.
I dobrze, że Ty żyjesz w zgodzie ze swoim.

Audiolka - Pią Cze 20, 2008 11:04 am

A dla mnie przestrzeganie tego grzechu jest powodem do rozwodu.Jeżeli dwie osoby chca spedzic ze soba całe zycie na dobrze i złe musza sie poznac.
A sex jak same wiecie jest istotna sprawą w życiu-nie spróbuje przed ślubem, a po slubie jednak stwierdzą, ze nie maja satysfakcji z takiego związku??że nie odpowiadają sobie jako partnerzy-i co wtedy!?Do kończ życia maja udawać rozkosz?Oszukiwać się ?Nie o to chodzi w małżeństwie.
iść do xsiędza żeby poprosić o pomoc?
nie prędzej po kilku kłótniach iść do sędziego, żeby poprosić o rozwód,
Szanuje te pary które zdecydowały się na życie w czystości.
Po kolejne mamy dziecko przed ślubem-grzech śmiertelny(owszem do spowiedzi poszliśmy mnie xsiądz wymaglował na wszystkie strony,natomiast S od razu dostał rozgrzeszenie.)
Ale komunii nie mogliśmy przyjąc,bo dla kocioła nasze dziecko jest gorsze!

truskawka_ja - Pią Cze 20, 2008 11:08 am

Audiolka napisał/a:

Ale komunii nie mogliśmy przyjąc,bo dla kocioła nasze dziecko jest gorsze!

Komunii nie mogliście przyjąc nie dlatego, że Wasze dziecko jest gorsze - bo nie jest, tylko dlatego, ze wciąż żyjecie w grzechu. Po ślubie to się zmieni i wtedy nic nie stoi na przeszkodzie żebyście przyjmowali komunię.

Audiolka - Pią Cze 20, 2008 2:15 pm

truskawka:)
ja wiem,ale o dziwo koleżanka miała tez taka sytuacje i bez problemu do komunii przystąpiła razem ze swoim partnerem..To już wg.mnie zależy od podejścia xsiędza.

juliazuk - Pią Cze 20, 2008 2:56 pm

Całkowity :offtopic:


Ale Wasze dziecko i tak jest przepiękne :)

Martysia - Pon Lip 14, 2008 10:48 am

ja jestem jeszcze przed spowiedzią i się boję jak cholera. olałam trochę, nie byłam jeszcze u pierwszej spowiedzi przedślubnej, a ślub za 12 dni! nie znam fajnych księży, nie wiem gdzie mogę iść. wybieram się dzisiaj, ale co mam udawać, że żałuję, że jestem w ciąży, skoro to nieprawda, bo to przecież najpiękniejsza rzecz jaka mogła mi się przydarzyć? co za bezsens w ogóle. jestem zła bo niepotrzebnie się stresuję. co za głupota w ogóle te karteczki do podpisu, Bóg i tak wie co źle robiłam...
truskawka_ja - Pon Lip 14, 2008 10:59 am

Nie wiem w jakim rejonie Łodzi mieszkasz, ale jeśli szukasz normalnego, wyrozumiałego księdza to polecam proboszcza w parafii o. Pasjonistów na Teofilowie. Tylko że on jest dość zajętym człowiekiem i nie zawsze można go zastać. I nie masz się czym stresować. Powodzenia :)
anuleczkam - Pon Lip 14, 2008 11:34 am

Martysia, jesteśmy w takiej samej sytuacji. Tyle że ja mam dziecko już dziesięciomiesięczne ;)
I też zlałam sobie spowiedź po zapowiedziach, bo nie uważam, że moja Tola jest grzechem :lol: Pomijając wszystko to my jesteśmy małżeństwem po ślubie cywilnym i już sama nie wiem, jak i z czego się spowiadać. Z mieszkania ze sobą też :?: :!: Przecież to bzdura :!: Idę dziś do spowiedzi na 18:00. Martysia, gdzie mieszkasz :?: Może wybierzemy się razem, będzie hmmm, może nam razem lepiej, odważniej i w ogóle (no i zawsze obie możemy na księdza naskoczyć i wydrapać mu oczy, jak nam jakąś głupotę walnie hehehe).

Martysia - Pon Lip 14, 2008 11:58 am

Dziewczyny dzieki za odzew:) Anuleczkam moja parafia to kosciol Najswietszego Serca Jezusowego na Balutach, ale w zasadzie mieszkam juz u Narzeczonego przy Piotrkowskiej, zaraz przy Katedrze, w ktorej tez bierzemy slub, wiec w zasadzie zaraz po napisaniu mojego poprzedniego posta zebralam się i poszlam do Katedry bo przeczytalam, ze jest tam fajna spowiedz od 10.00 do 12-00! No i wszystko gładko i szybko poszło, do ciąży się nawet nie przyczepił, tylko gadka, że mam się więcej modlić, bo się odsunęłam od Boga za bardzo. Naprawdę spoko, Anuleczkam polecam :przytul: a tak się stresowałam, że mi się w pewnym momencie głos załamał...
anuleczkam - Pon Lip 14, 2008 7:24 pm

Już po spowiedzi. Nie powiem, łzy mi poleciały, ale powiedziałam księdzu wszystko szczerze, od serca i tak, jak czuję. Miałam chwile, kiedy musiałam przestać mówić, żeby zebrać myśli, ale było dobrze. Czuję się lżejsza tym bardziej, że nawet nie pamiętam, kiedy byłam ostatni raz u spowiedzi. Także wszystko w porządku, nie ma się czego bać, ja byłam w Kościele, w którym będę ślubować, spowiedź jest po Myszy ?w.
Martysia - Pon Lip 14, 2008 8:46 pm

to dobrze, że już po:) ja tez sie dzis wzruszylam...
EwaM - Wto Lip 15, 2008 8:56 am

A ja się wzruszyłam jak po tylu latach przerwy przyjęłam komunię.
fiona83 - Wto Lip 15, 2008 10:07 am

Mój kochany jak po 11 latach niebytności w konfesjonale dostał rozgrzeszenie, to prawie pod sklepienie mi wyfrunął :lol: Zapomniał jakie to fajne uczucie.
Z kolei ja im dłużej jest od dnia spowiedzi tym czuję się cięższa, więc staram się chodzić co 2 miesiące. :)

Audiolka - Wto Lip 15, 2008 9:23 pm

anuleczkam napisał/a:
Martysia, jesteśmy w takiej samej sytuacji. Tyle że ja mam dziecko już dziesięciomiesięczne ;)
I też zlałam sobie spowiedź po zapowiedziach, bo nie uważam, że moja Tola jest grzechem :lol:


i ja też jestem w takiej sytuacjii:) po rozmowie z xsiedzem doszliśmy do wniosku że idziemy tylko do jednej spowiedzi przed samym slubem.



edit: poprawiłam cytat
kryszka

skrzypcia - Czw Lip 17, 2008 8:47 pm
Temat postu: spowiedź przedślubna
Czy jest mi w stanie ktoś powiedzieć czy jest taka możliwość, aby spotkać się z księdzem i wyspowiadać się mu tak "twarz w twarz" bez tej całej regułki i w ogole
truskawka_ja - Czw Lip 17, 2008 11:25 pm
Temat postu: Re: spowiedź przedślubna
skrzypcia napisał/a:
Czy jest mi w stanie ktoś powiedzieć czy jest taka możliwość, aby spotkać się z księdzem i wyspowiadać się mu tak "twarz w twarz" bez tej całej regułki i w ogole

Można. Wystarczy się wcześniej z księdzem umówić. Ale do takiej spowiedzi "twarzą w twarz" nie poszłabym do pierwszego lepszego księdza.

Audiolka - Czw Lip 17, 2008 11:42 pm
Temat postu: Re: spowiedź przedślubna
skrzypcia napisał/a:
Czy jest mi w stanie ktoś powiedzieć czy jest taka możliwość, aby spotkać się z księdzem i wyspowiadać się mu tak "twarz w twarz" bez tej całej regułki i w ogole


JAK NAJBARDZIEJ-SAMA ZNAM XSIEDZA U KTóREGO SIE TAK KIEDYS SPOWIADAłAM...

Dzesia - Czw Mar 12, 2009 9:14 am

Przeczytałam, co tu napisałyście, i mam taką sama sytuację, jaką miała Alma. Nie żałuję - ale do końca dobrze sie z tym nie czuję:/ Niestety, załatwiliśmy już wszystko do ślubu cywilnego (1 sierpnia) - salka, opłaty i termin w USC i nawet gdybym chciała, to nie sądzę, żebym znalazła kościół, gdzie trafię na wyrozumiałego księdza z terminem ślubu. Zreszta - jak to zrobić? Najpierw kościelny, a potem wszyscy goście fruuu do usc? Bez sensu. Zaczynam powoli żałować, że nie przemyślałam tego wcześniej. Niestety - sprawa z moją wiara jest baaardzo skomplikowana!
EwaM - Czw Mar 12, 2009 10:21 am

Ja tylko dodam, że u nas nawet nie sprawdzali tych karteczk do spowiedzi. Mój brat zabrał je przed ślubem do zakrystii i chciał je oddać księdzu, ale ksiądz powiedział, że ich nie chce. Czyli teoretycznie nawet gdybyśmy nie poszli do spowiedzi to nikt by nawet o tym nie wiedział.

Natomiast wszystkim, głównie osobom postępującym zgodnie z naukami KK, polecam lekturę Bibilii. Ja przeczytałam ostatnio Księgę Rodzaju (tylko tyle na razie) i w miarę zaglębiania się w lekturę szczęka opadała mi coraz niżej i niżej, a oczy wyszły mi dosłownie z orbit. :o I zrozumiałam, że czasy się zmieniają, Bóg się zmienia razem z czasami, a KK tkwi w starożytności. Nie każdą naukę płynącą z Bibli, od Chrystusa, z KK należy dzisiaj traktować dosłownie i ściśle się jej trzymać.

truskawka_ja - Czw Mar 12, 2009 1:23 pm

EwaM napisał/a:
Natomiast wszystkim, głównie osobom postępującym zgodnie z naukami KK, polecam lekturę Bibilii. Ja przeczytałam ostatnio Księgę Rodzaju

Chrzescijanstwo jednak bardziej czerpie z Nowego Testamentu...

[ Dodano: Czw Mar 12, 2009 1:25 pm ]
EwaM napisał/a:
Bóg się zmienia razem z czasami

Chyba jednak wierzymy, ze Bog jest niezmienny i czas go nie dotyczy, ale moze cos przeoczylam.

EwaM - Czw Mar 12, 2009 1:40 pm

truskawka_ja napisał/a:

EwaM napisał/a:
Bóg się zmienia razem z czasami

Chyba jednak wierzymy, ze Bog jest niezmienny i czas go nie dotyczy, ale moze cos przeoczylam.


Też mi się tak wydawało. Ale starotestamentowy Bóg nie jest tym samym Bogiem, o którym naucza Chrystus. Poza tym, nawet w pierwszej księdze Starego Testamentu (bo tylko tyle na razie pzeczytałam), Bóg wielokrotnie zmienia zdanie i modyfikuje swoje decyzje, bo okazuje się, że jego pierwotne założenia nie są do końca słuszne lub też człowiek nie dorasta do boskich oczekiwań. Zmienia więc świat dostosowując go do człowieka.
A najbardziej zszokował mnie jeden akapit gdzie jest wyraźnie napisane, że Bóg pożałował, że stworzył świat, bo nie podobało mu się to co widział.

Asiek - Czw Mar 12, 2009 1:42 pm

EwaM napisał/a:
Nie każdą naukę płynącą z Bibli, od Chrystusa, z KK należy dzisiaj traktować dosłownie i ściśle się jej trzymać.

Zeby nie stosować dosłownie to oczywiste :roll: : rzadko ktoś nadstawia "dosłownie" drugi policzek czy "kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem". Już widzę tych kamieniujących ludzi na polskich ulicach....
Co do ścisłego trzymania to jednak - tak, jeśli chce się być katolikiem.
Moje całe zdanie na ten temat wyraziłam (kilka lat temu, jak widzę) na pierwszej stronie tego tematu, więc nie będę się powtarzać. Wciąż aktualne i nie wycofuję się z niego. Zainteresowanych odsyłam. :)

[ Dodano: Czw Mar 12, 2009 1:43 pm ]
EwaM napisał/a:

A najbardziej zszokował mnie jeden akapit gdzie jest wyraźnie napisane, że Bóg pożałował, że stworzył świat, bo nie podobało mu się to co widział.

Z przymrużeniem oka :wink: - wcale Mu się nie dziwię.

Tissaia - Czw Mar 19, 2009 12:04 am

Wiecie co, dziewczyny - z całym szacunkiem, ale jesteśmy wszystkie dorosłe, więc jak się deklarujecie jako katoliczki, to trzeba myśleć o wszystkich tego konsekwencjach.

Dla mnie spowiedź do idea absurdalna, komunia nie ma żadnego znaczenia, a czystość przedmałżeńska to "nie moja kupka herbaty" (jak mawia jeden znajomy)... no ale krucafuks, nie udaję katoliczki i mówię głośno "jestem niewierząca". Nie potrafiłabym iść do spowiedzi i powiedzieć, że żałuję tego, co robiłam z narzeczonym przed ślubem, bo nie żałuję ani sekundy. Ani tym bardziej nie wyobrażam sobie obiecywać poprawy. Jak ktoś się ze swoją religią tak drastycznie nie zgadza, no to niech potem nie marudzi, że mu ciężko u spowiedzi.

Ja traktuję te sprawy poważnie i nie robiłabym ze swojego ślubu szopki pt. "przez jeden dzień będę udawała dobrą katoliczkę". Szanuję prawdziwą wiarę i właśnie dlatego nie będę podobną hipokryzją obrażała ludzi, dla których to naprawdę coś znaczy.

I nie ma co się pocieszać "kiedyś Kościół uzna prezerwatywy i seks przedmałżeński", bo tego nie wiadomo. Podobnie, jeśli uznajecie Katechizm i Biblię za stos starych pierdół, to chociaż nie nazywajcie się katoliczkami.

Przepraszam, jeśli kogoś obraziłam tym postem, ale spójrzcie na siebie uczciwie. Nie podoba wam się nauka Kościoła? Nikt nie każe w nim być.

truskawka_ja - Pią Mar 20, 2009 9:56 am

Z calym szacunkiem Tissaia, ale po przeczytaniu Twojego postu bylam pewna, ze bierzesz slub cywilny. A Ty bierzesz slub mieszany. Wiec rozumiem, ze cala ta krytyka hipokryzji katolikow odnosi sie rowniez do Twojego narzeczonego, prawda?
Tissaia - Pią Mar 20, 2009 10:30 am

Owszem, odnosi i dużo dyskutujemy na ten temat, on też ma postawę "jestem katolikiem, ale nie uznaję..." i prosto w oczy mu mówię, że jest hipokrytą.

Swoją drogą jestem ciekawa, ile z tego katolicyzmu zostanie po ślubie, jak matka mu nie będzie kazała chodzić do kościoła :]


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group