|
Forum Weselne miasta Łodzi Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim |
|
Mężatki - Mieszkać z teściami/rodzicami (po ślubie).
Asiek - Sro Wrz 22, 2004 3:10 pm Temat postu: Mieszkać z teściami/rodzicami (po ślubie). Do mężatek mieszkających z teściami/rodzicami.
Jak to jest?
Plusy, minusy takiego układu.
Zapraszam do dzielenia się doświadczeniami.
P.S. Można też się pożalić.
Kiwax - Sro Wrz 22, 2004 3:45 pm
Buuuuuuuuuuuuuuuuuu, napisałam cały elaborat i w międzyczasie mnie wylogowało i wszystko mi wcięło bo oczywiście nie zrobiłam profilaktycznie Ctr+C
Ale jestem zła. Chwilowo nic nie napiszę w tym wątku
Asiek - Sro Wrz 22, 2004 4:00 pm
Kiwax napisał/a: | Ale jestem zła. Chwilowo nic nie napiszę w tym wątku |
Kiwax, jestem rozczarowana Twoją postawą.
Czekam na Twój dłuuugi pościk.
Kasia21 - Sro Wrz 22, 2004 7:01 pm
My narazie mieszkamy z teściową, bo remontujemy mieszkanko. Ja nie mam z nia, żadnych scysji. Jest swietna...jak narazie. Nie wtrąca się. Nie mówi jak to niektóre "bo mój syn to jest doby tylko źle trafił" Jak synuś zrobi coś źle to też się na nim przejedzie, nieraz mnie poprze..... I wyręcza mnie nieraz w tym czego nienawidzę-prasowaniu
Dzisiaj np. malowałysmy okna i "kłóciłyśmy" sie kto ma to robic. Ona chciała, żebym ja usiadła i posiedziała, bo wróciłam z kursu, a ona bedzie robić. Tak, tak na tydzień przed szpitalem to dla niej najlepsze zajęcie. Oczywiście kto malował? Oczywiście ja Na chwilę obena nie moge powiedzieć o niej złego zdania.
just_Kate - Nie Wrz 26, 2004 1:30 pm
My co prawda mieszkamy sami, i nie potrafimy sobie wyobrazić, żeby mogło być inaczej, tzn. kochamy oczywiście swoich rodziców , ale zdajemy sobie sprawę z tego, że mieszkać z nimi byłoby trudno.
Wiem, że moi rodzice chcieliby mieszkać najlepiej z dwoma, ale chociaż z jedną córką, w domku jednorodzinnym, gdzie jedno piętro byłoby dla nas, i ja może nawet bym się skusiła, ale wiem, że dla P. byłoby to nie do przebrnięcia. On lubi przestrzeń, spokój, nie lubi sumitować się tym, że ktoś jest obok, za ścianą. W sumie, rozumiem go...
Olcia.W - Wto Wrz 28, 2004 9:30 pm
A my wiemy, że od dziś nie będziemy mieszkać na razie z żadnymi rodzicami, bo kupiliśmy mieszkanko. Rodziców mamy wspaniałych i zrozumieli, że młode małżeństwo potrzebuje swobody w docieraniu się( co prawda jeszcze nie jesteśmy małżeństwem, ale już niedługo )
Wiemy też, że za kilka, kilkanaście lat zamieszamy w razie potrzeby z rodzicami mojego (jeszcze) narzeczonego, ponieważ w razie choroby lub problemów któregokolwiek z rodziców, będziemy im pomagać, ponieważ mieszkają w duzym domu jednorodzinnym. A nasze mieszkanko odziedziczą dzieci
olenka - Sro Wrz 29, 2004 12:08 pm
Olecia Gratulacje!!!
ja sobienie wyobrazam mieszkac z Rodzicami moimi lub Łosia. na szczescie mieszkamy sami. Nie wyobrazam sobie ze mogłabym czuc sie swobodnie. Nie mogłabym chodzic cały dzien w piżamce (czasmi tak mam) a juz produkcji małych Łosiów nie wyobrazam sobie:)
To takie przyziemne ale.... jakby trzeba było to trudno ale na szczescie nie trzeba:)
edmunda - Sro Wrz 29, 2004 1:40 pm
a ja sobie ponarzekam:)
raczej krótko bo jak się rozpisałam to mi wątek zniknął...
mieszkamy z mama Adaśka. sa plusy i minusy. plusow można się domyślec bo mama jest na rencie i nie pracuje. minusy w skrócie:
- ma awersję do sprzątania. nie robi nic nie poproszona o pomoc. zawsze tak było więc przez x lat mieli gosposie. teraz nas na to nie stać.
- jest zajęcia domowe to głównie malowanie się, ubieranie, czesanie i takie tam. całe dnie spędza na ploteczkach i kawkach z sąsiadkami. poten gotuję zupe w 5 minut.
- rachunki płacimy my, zakupy robimy my. jej kasa na jej potrzeby. ona kupuje glównie pieczywo. zawsze po zakupach jest gadanie, że domestos jest za drogi bo taki sam jest w liderszajsie za pół ceny. moim zdaniem nie taki sam ale siedze cicho,
- nie dajemy jej kasy do reki, bo jak dostanie np. 10 zł na drobne zakupy to kupi chleb i staniczek badziewnie za 5 zł (5 w danym miesiacu). Adaś to zaproponował bo zna mamuśkę:)
reasumując:
1. sprzatam sama bo przynajmniej mam pewność, że jest posprzatane a nie tylko omiecione,
2. siedze cicho i tylko słucham - kazdy ma prawo robić takie zakupy jakie lubi. więc kupuje co mi się podoba a nie co jej (to apropos liderszajsa:))
3. mamy impas bo nie mamy możliwości wyprowadzenia się. mieszkamy w domu a mama zostawiona sama nie da sobie rady.
pozstaje się tylko tolerowac i liczyć że się ma anielską cierpliwość.
ps. moja mama jest taką "prawdziwą mamą" z gotowaniem, prasowaniem, obiadkami i chyba taki wzór przekazała nam do nasladowania. i z sąsiadkami nie przesiaduje bo mówi, że nie czasu ciskac pierdół:)
Kati - Sro Wrz 29, 2004 6:52 pm
Ja mam na to określenie - PASO?YTNICTWO
marchefka - Sro Wrz 29, 2004 7:09 pm
Troche sie wkurzylam: napisalam dlugiego maila, po czym okazalo sie, ze sytem mnie automatycznie wylogowal!!!
Zla jestem! Tyle madrych rzeczy przepadlo !
jak troche ochlone, to napisze jeszcze raz, tylko tym razem chyba w czesciach
marchefka
Kasia21 - Sro Wrz 29, 2004 7:52 pm
edmunda współczuję
Magdzia - Sro Wrz 29, 2004 11:14 pm
Kati napisał/a: | Ja mam na to określenie - PASO?YTNICTWO |
Ja bym tak tego nie okreslala, mama to zawsze mama, jaka by niebyla (wykluczajac ekstremalne sytuacje) i zawsze nalezy jej sie szacunek.
scorpionka - Czw Wrz 30, 2004 8:10 am
My mieszkami sami, ale my juz danwo mieskzalismy sami. A ja to juz wogole baardzo dlugo mieszkam bez rodzicow.
Ale zbliza sie perspektywa, ze trzeba bedzie sie zaopiekowac tesciowa z powodu jej choroby.
Mysle, ze jeszcze nie w tym i nie w przyszlym roku, bo najpierw trzeba mase spraw zalatwic i chcielibysmy kupic wieksze mieszkanie, ale ten czas sie zbliza.
Nie wiem jak to bedzie.
Zwlaszcza, ze u ans w domu nie je sie miesa, a ona jest osoba starej daty jesli idzie o sposob zywienia.
Jednak bedzie musiala sie do ans dostosowac, gdyz to ona ebdzie u ans a nie my u niej.
Martwi mnie jednak najbardziej to, ze moze miec ona zgubny wplyw na dziecko, ktore planujemy.
marchefka - Czw Wrz 30, 2004 9:04 am
Scorpionko, a nie bierzesz pod uwage mozliwosci, zeby dla was nadal przygotowywac potrawy bezmiesne, a dla tesciowej jednak robic jakies mieso? Dla niewegetarianina jedzenie samych warzyw to skazywanie go na ciagly glod (przynajmniej ja to tak czulam)... Nie wiem, czy to wplynie na poprawe atmosfery w waszym domu...
W kazdym razie trzymam kciuki, ze jakos uda sie wam przezyc.
marchefka
Magdzia - Czw Wrz 30, 2004 10:09 am
scorpionka napisał/a: | Zwlaszcza, ze u ans w domu nie je sie miesa, a ona jest osoba starej daty jesli idzie o sposob zywienia.
Jednak bedzie musiala sie do ans dostosowac, gdyz to ona ebdzie u ans a nie my u niej.
Martwi mnie jednak najbardziej to, ze moze miec ona zgubny wplyw na dziecko, ktore planujemy. |
Boze, jak czytam tego typu teksty to opadaja mi rece. Czy wy ludzie nie macie wogole szcunku dla starszych Scorpionko, nie pomyslalas, ze to mama twojego meza Przeciez tez kiedys bedziesz stara, moze chora, moze potrzebujaca pomocy, i co wtedy
marchefka - Czw Wrz 30, 2004 10:18 am
Scorpionko, na czym moze polegac "zgubny wplyw" c=horej tesciowej na dziecko, ktore planujecie? Bo kombinuje, kombinuje i jakos nie udalo mi sie tego wykombinowac. mam nadzieje, ze nie jest to pytanie zbyt daleko ingerujace w twoja prywatnosc.
marchefka
just_Kate - Czw Wrz 30, 2004 4:03 pm
olenka napisał/a: |
a juz produkcji małych Łosiów nie wyobrazam sobie:)
To takie przyziemne ale.... jakby trzeba było to trudno ale na szczescie nie trzeba:) |
Tu się nie mogę nie zgodzić z tobą
I do Scorpionki - też myślę, że nie powinniście mamy zmuszać do swoich zasad żywieniowych, także ze względu na wiek - to, co młody jeszcze 'przełknie', starszy nie jest w stanie zaakceptować.
Poza tym w 100% popieram Magdzię - przede wszystkim szacunek dla ludzi starszych! (aż się we mnie gotuje jak czasem słyszę, co młodzi opowiadają o dziadkach czy nawet rodzicach).
Kati - Czw Wrz 30, 2004 4:53 pm
Chyba niedoczytałaś Magdziu calości posta - ja odpisałam na fragment o podziale obowiązków i finansach. Zresztą nie musisz się zgadzać ze mną ani ja z tobą
edmunda - Pią Paź 01, 2004 11:59 am
ja się zgodzę z Kati:) pasożytnictwo to uproszczone określenie na postępowanie mojej teściowej:) i wcale nie wyklucza braku szacunku. moja teściowa ma 52 lat i "ludź starszy" to ona nie jest:) biorąc pod uwagę nie tylko wiek ale przede wszystkim sposób na życie.
a wracając do mojego posta to mysle, że moje problemy wynikają z tego, że to ja weszłam do ich domu. i niestety nie specjalnie czuję, abym miała prawo do ustalania jakiś zasad czy reguł współżycia. i dlatego wole siedzieć cicho niż być obtancowana jako ta zła synowa na kolejnym spędzie sąsiadek
pipi - Wto Paź 12, 2004 12:17 pm
Ja tylko chciałam dodać taką refleksję, że w naszych czasach mieszkanie z rodzicami może mieć zgubny wpływ na "wychowanie" własnego męża.
Jak jest więcej kobiet w domu to panowie mniej chętnie garną się do tzw. "babskich prac", a później ciężko jest ich z powrotem przyzwyczaić.
Akacja - Sro Paź 20, 2004 12:04 am
mam duzo szczescia bo nie dotyczy mnie ten watek, chodz jak by nie bylo inaczej dalo by rade mam fajnych tesciów, tak tak wiem dopoki sie z nimi nie zamieszka.
Zycze cierpliwosci
suhotnikowa - Sro Paź 20, 2004 7:11 pm
Do naszego ślubu jeszcze ok.9 miesięcy, ale już teraz ostro dyskutujemy nad tym, gdzie zamieszkamy po ślubie
W grę wchodzą tylko (albo aż) trzy opcje-albo z Moim Rodzicami, albo z Mamą K., albo weźmiemy kredyt na mieszkanie i od razu na swoje. Zdecydowanie odrzuciliśmy możliwość wynajmowania mieszkania, gdyż to co płacilibyśmy komuś, to rata w banku,a jesteśmy już "na swoim".
Coraz bardziej skłaniamy się ku opcji 1-2 lat zamieszkać z Rodzicami, troszku zaoszczędzić, i potem iść na swoje. I tu jest lekki problem, gdyż mój K. jakoś nie widzi się mieszkającego z Moimi Rodzicami,zwłaszcza z Mamą Mamcia jest cudowna,ale ma "swoje zagrania", które nawet i mnie doprowadzają do pasji Ja u K. czułabym się dobrze, swobodnie, Moja Teściowa jest naprawdę wspaniałą kobieta, ale po naszej przeprowadzce, zrobiłoby sie tam troszku ciasno Sama nie wiem
Wiem, ze najlepiej byłoby gdybysmy poszli od razu na swoje, ale chyba trzeba będzie uzbroić sie w cierpliwość i jakoś wytrzymać ten roczek czy dwa :smut:
Na szczęście na dzień dzisiejszy ani Moi Rodzice, ani Teściowa nie wymagają naszej opieki.
pipi napisał/a: | Ja tylko chciałam dodać taką refleksję, że w naszych czasach mieszkanie z rodzicami może mieć zgubny wpływ na "wychowanie" własnego męża.
Jak jest więcej kobiet w domu to panowie mniej chętnie garną się do tzw. "babskich prac", a później ciężko jest ich z powrotem przyzwyczaić. |
Całkowicie się z Toba zgadzam Na szczęście i Moja Mama i Teściowa cały czas powtarzają mi, żebym kazała K. we wszystkim sobie pomagać i nawet Mama K. nie chce Go w tym wyręczać
Kasia21 - Czw Paź 21, 2004 12:17 pm
A ja zmieniłam zdanie na temat mieszkania z teściami. Wprawdzie mieszkanie jest w połowie mojego męża a w połowie szwagra to jednak wole iśc na swoje. Zamierzam przyspieszyc remoncik i spadac stąd jak najszybciej. Teściowa czasami mnie dobija. Jest fajna ale nieraz to ma takie zagrania, że nie wiem czy sie śmiać czy płakać. Ostatnio była mała wymiana zdań między mną moją mamą teściową i moim mężem. Cała sprawa rozeszła się o to czy powinniśmy dawać jakieś pieniadze na dom. Moja mam twierdzi, że nie bo skoro mieszkamay z rodzicami i remontujemy to przeciez każdy grosz jest nam potrzebny. Moja mama cały czas wspomina, że ona też mieszkała z teściową (też to pamietam) i oni nic nie dawali bo całe pieniadze przeznaczali na budowę domu. Co myślicie. Powinno się dokładać czy nie?
Teściowa niestety jeśli chodzi o kasę to.... a szkoda gadać. Dostaje od nas 500 zł, bo tyle na poczatku chciała. Ale cały czas przychodzi i tylko gada P. dołuż do telefonu, P. dołuz do Neostrady, P. zapłac za światło. Rany!!! Po to wyliczyła sobie, że chce tyle od nas kasy, żeby nie chodzic i nie żrzędzić.
Kolejna osoba która doprowadza mnie do szału jest szwagier! Na poczatku było O.K. ale teraz zaczął przekraczac pewna granicę, którą ja sobię bardzo cenię - prywatność. Np. potrafi przyjśc i grzebac w szafce gdzie są moje rzeczy podczas gdy ja siedze przy komputerze. Albo przychodzi bierze sobie mój telefon i dzwoni :doublefuck: jak mu zwróce uwagę to jest spokój przez kilka dni.
obiad. On jadł nie będzie, bo mu nie smakuje, tego nie lubi to nie takie. Kiedyś juz ie wytrzymałam i powiedziałam mu że jak niepasi to niech mu jego "i love you" (pisałam o niej kiedyś, to ta co się u nas stołuje) gotuje. Co usłyszałam? Lepiej nie powiem, bo mnie ice jeszcze wywali, ale byłam bliska tego żeby spakować się i wyjść.
Zrobiliśmy z mężem autko. Przeznaczyliśmy na to niezłą sumkę z prezentu ślubnego. Spokojnie za to mogliśmy kupić sobie parę potrzebnych rzeczy do domu. Ale nie. W dododzie rejestracyjnym jak wół jest napisane imie i nazwisko mojego męża. Nie! Szwagier cały czas gada, że to jego samochód.Najbardziej rozśmiesza mnie to, że kiedy ja zaleję za 50 zł i przejade może za 10 i chce nastepnym razem gdzieś jechać to każe mni znowu zalac Cały czas chce żebyśmy cos tam kupowali. Sa to rzeczy zbędne, tylko dla picu. Kiedy powiem ,że nie bo mamy remont i mamy na co wydawać pieniadze zawsze słysze " kup sobie rolki, bo nie będziesz jeździć tym autem" Mój P. jak mu zwróci uwage to tamten idzie do pokoju i trzeaska dzwiami. A teściowa na to Kasia tak nie wolno. Nie wolno? On może mi ubliżać, on może mnie obrażać a ja mam się nie odzywać. A jak któregos dnai mnie uderzy to co mam iśc go przeprosić? Tesciowa go strasznie rozpieszcza.
A mnie ta cała sytuacja uszami wychodzi i chce mi się
Suhotnikowa lepiej weźcie kredyt i d\od razu idzcie na swoje, mieszkanie z kimś, nawet żeby był najsłodszy, nie wyjdzie na dobre żadnemu małżeństwu.
Kiwax - Czw Paź 21, 2004 12:47 pm
Dzisiaj robię drugie podejście do tego tematu. Może tym razem się uda
Otóż moi teściowie są bardzo dobrymi ludźmi. Wychowali 2 wspaniałych synów i chwała im za to. Ale pochodzimy totalnie z 2 róznych światów i na tym polu jest najwięcej starć. Moi teściowie widzą świat zupełnie inaczej niż ja. I chociaż strasznie ich lubię to zaczynam się coraz bardziej męczyć mieszkając w ich domu. Oto kilka przykładów:
Są to ludzie wychowani na wsi, gdzie trzeba o świcie wstać, wydoić krowy potem zrobić obiad, koniecznie wielki i z kopą ziemniaków dla męża, itp itd. W związku z powyższym każdego dnia zrywają się o świcie, nawet w sobotę i w niedzielę, i robią przy tym tyle zamieszania, że trudno się nie obudzić. Obiad koniecznie musi być na godzinę 13-14 (sobota niedziela) bo inaczej to zawali się świat. Ja widzę te kwestie troszeczkę inaczje i jesli zjem obiad wieczorem to przecież nic się nie stanie.
Poza tym drazni mnie sposób gospodarowania, układania garów w suszarce, w szafkach, rodzaj kupowanych produktów spożyczych. Sprzatanie na pokaz, bo ktoś przyjeżdża, zaro poczucia elegancji i tysiące różnych takich drobiazgów. Jak mówiłam pochodzimy z dwóch różnych światów i te róznice czasami przyprawiają mnie o wściekliznę. Na szczęście potrafię się przystosować i dzięki temu układy sa cały czas przyjazne.
Maksymalnie wkurza mnie również to, że nauczyli się że mój mąż jest na każde ich zawołanie. Planują, umawiają, dysponują nim nie konsultując tego zupełnie ze mną. I wynikają takie sytuacje, że np planujemy z Marcinem coś tam ale nic z tego nie wychodzi, bo rodzice zaplanowali coś tam a mój dobrze wychowany mąż nie potrafi rodzicom zupełnie odmówić. Nawet w najprostszych i najbardziej banalnych kwestiach. I na tym polu bardzo często się ścieramy. Bo ja nie mówię, żeby olewał rodziców, ale to od niego zależy czy oni będą potrafili dostrzec w końcu to, że Marcin nie jest już ich małym syneczkiem, ma swoją rodzinę i ta rodzina powinna być u niego na pierwszym planie.
Wkurza mnie też to, że jesteśmy cały czas porównywani do szwagra i szwagierki. Bo oni mająnp takie meble w kuchni od takiego faceta to my powinnismy mieć takie same. A gucio - zamówiliśmy meble w studio mebli (na szczęście u mojej cioci, więc nie zadrze z nas), totalnie w innym stylu. I nie zamierzam się wzorowac na mieszkaniu mojej szwagierki. Nasze mieszkanie będzie urządzone ze smakiem. Będzie miało swoją duszę. A nie będzie tylko pokazówkę comy to nie mamy. I tak jest ze wszystkimi innymi sprawami. Jak słyszę że T i A mają to, a wy to coś tam to mnie krew zalewa! A w dodatku ona chodzi dumna jak paw. A do pięt mi nie dorasta. Uroda i wykształcenie to nie wszystko.
No i wkurza mnie podejście do zwierząt. Dla mnie normalne jest, że pies nie powinien jeść kości kurczaka, sama sucha karma też mu nie wystarczy, nie powinno się tez go kąpać co tydzień, i przynajmniej raz w roku powinno się go odrobaczyć i zaszczepić. Teściowa jak rzucam tego typu hasła patrzy na mnie jak na UFO. O kotach juz nie mówię, bo to oddzielny temat. Wiecie, coś w stylu, że koty powinny łapac myszy i nic więcej. Nie mogą zrozumieć, że kot może np. być szczepiony, odrobaczany, braj jakieś tabletki, jeść kocia smakołyki itp itd.
Więcej nie będę pisać. Nie da się opisać całego życia. Mam tylko nadzieję, że niedługo będziemy już na swoim. I że teściowie mieszkający jakieś 200 m od nas nie będą nam się wtykac w nasze zycie.
Ale tak jak pisałam - to są bardzo dobrzy ludzie. Ale też bardzo prości. Nieważne pochodzenie, to nikomu nie uwłacza ale czasami może przeszkadzać we wspólnym funkcjonowaniu.
Kiwax - Czw Paź 21, 2004 1:02 pm
Kasiu, u nas ta kwestia jest postawiona jasno. Póki mieszkamy z tesciami nie dajemu ani grosza. tak sobie zażyczyła teściowa i nie powiem, że nam to nie pasuje. Oczywiście, jesli coś kupuję do domu to nie wołam za to pieniędzy. Bo uważam, że chociaż tak moge się dołożyć do życia a przecież tam jem, korzystam ze wszystkiego. Za to dawałam kasę moim rodzicom, na zyczenie mojego ojca bo mama by ode mnie złotówki nie wzięła. Na szczęście się wyprowadziłam na swoje i byłam panią samej siebie
pipi - Czw Paź 21, 2004 2:06 pm
Kasia21 z tego co piszesz, to masz teraz w domu jak na wojnie:
- cały czas strategia, kombinowanie, monipulowanie
wrrr
Kasia21 - Czw Paź 21, 2004 2:50 pm
Kiwax ja tez tak chce Moja mama tez uważa, że nie powinniśmy nic dawać. Wkurza mnie to, że chciała 500 dostała 500, a chodzi i gada żeby jeszcze dokładać. Kupcie węgiel, zapłaćcie za telefon za wode za śwatło. A najlepiej by było gdybyśmy dawali jej pieniadze, płacili rachunki i kupowali jedzenie.
Nie moge sie doczekac kiedy się wyprowadzę. Wszystko było fajnie i pieknie, ale teraz niestety. Moja teściowa, jest O.K ale jeśli chodzi o finanse :dno: Moja mam zaproponowała, żebyśmy zamieszkali u niej ale mój P. nie bardzo ma na to ochotę. Twierdzi, że nie będzie umiał sie dogadać z moimi rodzicami. Gadanie. Moja mam jest w domu o 17 a tata o 21 wraca z pracy. Praktycznie minimalny kontakt.
Najlepiej bo mój P. wymyślił, że mamy zrobią małą składkę - każda 250 zł zeby dać tesciowej Podobało mi sie to co moja matula wczoraj powiedział. "Kasiu ja was utrzymam bez żadnych doatcji"
just_Kate - Czw Paź 21, 2004 10:37 pm
Kasiu - nie ważne jak fajnym człowiekiem jest twoja teściowa (jeśli jest ) - wiej stamtąd!!! Bo jak będziecie tam dłużej siedzieć, to nie wyjdzie na dobre wam wszystkim. Pogorszą się wasze kontakty z teściami, a przecież lepiej jest żyć w zgodzie.
Ufff... dziewczyny tak nagadałyście, że ja już nie będę tego mojego biednego męża próbowała przekonywać, żeby z moimi rodzicami zamieszkać. Kocham ich straaasznie, ale zdecydowanie różni nas te parę lat, nawyki, doświadczenie, podejście do życia itd....
Magdzia - Czw Paź 21, 2004 11:15 pm
A ja mysle, ze w dokladaniu sie do oplat za mieszkanie (pradu, telefonu, gazu, czynszu) nie ma nic nadzwyczajnego, chyba ze osoba z ktora sie mieszka (wlasciciel mieszkania) wyraznie bedzie przeciwny. Uwazam za naturalne dokladanie, skoro mieszkam i korzystam. Trudno utrzymac jednej czy dwom osobom mieszkanie, w ktorym mieszka kilka osob. Jedzenie tez mozna czasami kupic, a napewno bedzie to mile widziane.
Kati - Pią Paź 22, 2004 9:02 am
Magdzia napisał/a: | A ja mysle, ze w dokladaniu sie do oplat za mieszkanie (pradu, telefonu, gazu, czynszu) nie ma nic nadzwyczajnego, chyba ze osoba z ktora sie mieszka (wlasciciel mieszkania) wyraznie bedzie przeciwny. Uwazam za naturalne dokladanie, skoro mieszkam i korzystam. Trudno utrzymac jednej czy dwom osobom mieszkanie, w ktorym mieszka kilka osob. Jedzenie tez mozna czasami kupic, a napewno bedzie to mile widziane. |
Chyba żartujesz...
Skoro bierze od nich 500 zł - to chyba właśnie w tym celu. Jeśli zaś nie to hmmm ja bym trzasnęła drzwiami bo tyle to płaci się za wynajęcie malutkiego mieszkanka w Łodzi. A co do samochodu - schować kluczyki
Agata - Pią Paź 22, 2004 10:38 am
Na szczęście, jak do tej pory, nie musiałam mieszkać z naszymi rodzicami. Jak czytam Wasze posty, to aż mi się włos na głowie jeży
Kocham i jednych i drugich rodziców, ale nie wyobrażam sobie mieszkania z nimi. Wolę w wynajmowanym. Ze spokojem, moimi porządkami. Jestem przewrażliwona na punkcie moich rzeczy i dostawałabym cholery, jeśli ktoś by je brał i odkładał gdzie indziej. Nie ma możliwości mieszkania z rodzicami. Cenie sobie swój święty spokój jak wracam do domciu i nie chcę tego stracić.
Przynajmniej tak mówię na dzień dzisiejszy. Może kiedyś się to zmieni. Nie wiem. Ale dziś nie wyobrażam sobie innego rozwiązania.
A zaciskać zęby i milczeć i być grzeczną można przez miesiąc czy dwa, na dłużej nie straczyłoby mi mojej "grzeczności" chyba
Kasia21 - Pią Paź 22, 2004 11:02 am
Magdziu najgłupsze jest to, że dajemy tyle ile chciała, a ona jeszcze ma pretensje. Wyliczyła sobie, że takie są nasze koszty, a cały czas ma jakies wąty że do tego i tamtego trzeba dołożyć. W takim razie po co dawac 500 zł jaki i tak mamy dokładać do kazdej opłaty? Ja po prostu tego nie pojmuję :how: Teściowa jest naprawdę świetną osobą, ale ja chyba nie potrafie mieszkac z kimś innym. Jak najszybciej remontuje i zwiewam, bo mnie w kaftanie wywiozą
Kati co do kluczyków to nie jest akie proste jak by sie wydawało. Co z tego, że ja je schowam skoro on sobie szuka czego chce po całym pokoju. Ostatnio nawet otworzył paczkę która do mnie przyszła. To wszystko jest po prostu ponad moje siły. :glupek:
Magdzia - Pią Paź 22, 2004 1:31 pm
Nie zartuje Kati
Moze nie zauwazylas, ale ta wypowiedz nie byla odnosnikiem do zadnej innej, tylko refleksja po przeczytaniu kilku postow roznych osob.
Skoro odnosisz ja do sytuacji Kasi21, to uwazam ze 500 zl w zupelnosci wystarczy i jest wlasnie pokryciem tych rzeczy o ktorych pisalam .
Kiwax - Pią Paź 22, 2004 1:59 pm
Agata napisał/a: | A zaciskać zęby i milczeć i być grzeczną można przez miesiąc czy dwa, na dłużej nie straczyłoby mi mojej "grzeczności" chyba |
No własnie mnie ta grzecznośc zaczyna się wyczerpywać po trochu....
Ale żeby nie wiem co, pokaże klasę i nie zrobię niczego co mogłoby popsuć nasze układy
Agata - Pią Paź 22, 2004 2:16 pm
Kiwax napisał/a: | Agata napisał/a: | A zaciskać zęby i milczeć i być grzeczną można przez miesiąc czy dwa, na dłużej nie straczyłoby mi mojej "grzeczności" chyba |
No własnie mnie ta grzecznośc zaczyna się wyczerpywać po trochu....
Ale żeby nie wiem co, pokaże klasę i nie zrobię niczego co mogłoby popsuć nasze układy |
Taaaak... rodzice to nie znajomi, z którymi można zerwać kontakt, a potem co najwyżej przeprosić i z głowy. Tu wszystkie żale i pretensje potrafią urosnąć do monstrualnych wielkości i lepiej temu zapobiegać. Zaciskać zęby ile się da i myśleć jak niedługo, po przeprowadzce, będzie cudownie. Choć to pewnie nie jest proste...
Kiwax - Pią Paź 22, 2004 3:47 pm
No na szczęście jesteśmy na etapie stricte wykończeniowym. O mam nadzieję, że jużna ?więta będziemy u siebie. Masz rację, pokłócić to się mogę z kumpelką a za 2 dni przeprosić. I nawet z własną mamą. Ale nie z teściami. Tak więc zaciskam zębiska i do przodu!
Kati - Pią Paź 22, 2004 5:39 pm
Magdzia napisał/a: | Nie zartuje Kati
Moze nie zauwazylas, ale ta wypowiedz nie byla odnosnikiem do zadnej innej, tylko refleksja po przeczytaniu kilku postow roznych osob.
Skoro odnosisz ja do sytuacji Kasi21, to uwazam ze 500 zl w zupelnosci wystarczy i jest wlasnie pokryciem tych rzeczy o ktorych pisalam . |
A ja głupia myślałam że cały czas mówimy o tej sytuacji
mama michałłka - Wto Gru 28, 2004 2:16 pm
Ja z męzem odrazu po slubie,zamieszkaliśmy razem,u siebie.Nigdy nie chciałabym mieszkac u teściów,ponieważ znam swoją teściową.Bardzo Ją lubię,ale wiem,że wtracałaby sie w wychowywanie mojego synka.Tak robiła z dziecmi swojej córki,która mieszka z rodzinką u Nich.Ale była rozmowa,przeprowadzona przez jej córkę i jest spokój.Ale widzę,jak rozpieszcza mojego synka(wiem dziadkowie sa po to,żeby rozpieszczać),ale z moim zdaniem się już nie liczy. Dlatego,żadko bywamy u Nich.Natomiast jezeli chodzi o moich rodziców,to już bardziej u nich bym zamieszkała,gdybyśmy nie mieli swojego domku.
Mery5 - Wto Gru 28, 2004 9:30 pm
My z mężem po ślubie 2 miesiace mieszkalismy u teściow. Było bardzo przyjemnie ale brakowało nam swobody. Myślę, że gdyby trwało to dlużej na pewno znaleźlibyśmy z rodzicami powody do klotni. Tym bardziej, że całe studia mieszkaliśmy sami i przyzwyczailiśmy sie, ze nikt nas nie kontroluje i nie wtraca się w nasze sprawy. Ale już od listopada mieszkamy sami i jest suuuper. Ubralismy razem pierwszą choinkę i podzieliliśmy się oplatkiem w naszym wspólnym gniazdku.
mama michałłka - Sro Gru 29, 2004 2:42 pm
Mery5 napisał/a: | Ale już od listopada mieszkamy sami i jest suuuper. Ubralismy razem pierwszą choinkę i podzieliliśmy się oplatkiem w naszym wspólnym gniazdku. |
Mery5 gratuluję nowego mieszkanka.Oby Tobie i twojemu mężowi,dobrze się w nim mieszkało.
Pozdrawiam!!!
gosiaczek - Czw Gru 30, 2004 10:51 pm
uojejku! Włos się na głowie jeży... Dobrze, że od początku będziemy mieli własne gniazdko, bez pomieszkiwnia u rodziców. Jedni i drudzy są kochani, ale przyzwyczajenie się do jednego nowego domownika będzie dla nas trudnym doświadczeniem, a co gdyby tych nowych domowników było trzech lub pięciu?
aggna - Sro Lut 09, 2005 8:54 pm
Ja bede mieszkac z tesciami w czerwcu w tym roku sie przeprowadzam do nich (1,5 roku przed slubem) zobacze jak bedzie. Jak bedzie zle to mieszkac bede u siebie ja tez mam wielki dom
tusia_queen - Pią Lut 11, 2005 9:46 pm
My będziemy mieszkać z moim tatą
i tak szczerze mówiąc to bardzo się tego obawiam!!
zarówno jak i P. mamy super kontakt z tatusiem
a nawet wydaje mi się, że P. ma z nim za dobry kontakt
o ile można tak powiedzieć..
oni się po prostu uwielbiają i ja się boję, że oni o mnie zapomną...
joanna_25 - Wto Kwi 19, 2005 3:53 pm
Nie!!!
Tylko nie z teściami.Znam kilka par, które o mało się nie rozpadły po takim pomieszkiwaniu razem.A już chyba najgorzej mieszkać z rodzicami męża(bo teściowa z synową rzadko się dogada,tym bardziej jak będą sobie wchodziły w paradę przy gotowaniu,praniu itp).Poza tym matki przewaznie rozpieszczają swoich synków. ja osobiście chyba zawsze czułabym się nieswojo w mieszkaniu teściów.
Uwazam że najlepiej chociaz skromne ale wlasne mieszkanie.
Ja z moim facetem planujemy zamieszkac sami.Najpierw w jakims starym budownictwie bedziemy wynajmowac,a potem jak się dorobimy to coś lepszego może.
Najważniejszy jest spokój w domu a nie doskonałe warunki mieszkaniowe:)
Gniesia - Sro Kwi 20, 2005 12:00 pm
My narazie mieszkamy z moimi rodzicami. I podejrzewam, że pozostanie tak jeszcze ze 2 lata. Dopiero wtedy jak dobrze wszystko pójdzie będziemy mogli sobie pozwolić na kredyt i "ciasny ale własny kąt".
Co do mieszkania z moimi rodzicami to wiem, że powoli mój P. zaczyna się męczyć a przy tym i ja. W sumie to chodzi tylko o prywatność której nie mamy.
Coraz bardziej zaczynam się obawiać, że nie dotrwamy do tego czasu kiedy pójdziemy na swoje.
joanna_25 - Sro Kwi 20, 2005 7:53 pm
Gniesia
nie martw się,jakoś się ułoży. to jeszcze tylko 2 lata,szybko minie.
Kasiawka - Sro Maj 11, 2005 9:44 am
Mi sie wydaje że nawet z najlepszymi rodzicami jest cięzko razem mieszkać. Bo nowe życie zaczyna dwoje ludzi, dwa różne charaktery, które musza się dotrzec, a tak rodzice zawsze coś tam wtrącają , troszkę bez sensu,a le jak nie ma wyjścia trzeba tak robić by było dobrze. My mieszkamy sami i ja sobie to bardzo cenie, mamy swoje mieszkanko i my tam jesteśmy u siebie i nikt nam nic nie mówi, jestesmy sami sobie panami, super, zycze tego wszystkim
megi - Sro Maj 11, 2005 11:14 am
Ja wole odwiedzic rodziców w niedziele na obiadku, ogólnie,miałabym jak paczek w masle i mój maz przyszłay tez, rodzice sa dla nas na wszystkie strony wspaniali. nie obawiałabym sie problemow, ale wieksza swobode czujemy w swoim tylko naszym domku. z jego rodzicami raczej bym nie chciała! on też!
przyjemnego dzionka Gość
Kot - Sro Maj 11, 2005 12:13 pm
Ewela - Sro Maj 11, 2005 12:32 pm
Co sądziecie o mieszkaniu z teściami we wspólnym domu?Każda z rodzin miałaby osobne wejście, nawet osobny taras itp.
Nie mówie o przeprowadzce zaraz po ślubie, tylko za jakieś 3-4 lata kiedy pomoc babci może być przydatna.
Sama stoję przed takim wyborem i nie wiem czy się zdecydować.....
Kasiawka - Sro Maj 11, 2005 12:45 pm
Ewela napisał/a: | Co sądziecie o mieszkaniu z teściami we wspólnym domu?Każda z rodzin miałaby osobne wejście, nawet osobny taras itp.
Nie mówie o przeprowadzce zaraz po ślubie, tylko za jakieś 3-4 lata kiedy pomoc babci może być przydatna.
Sama stoję przed takim wyborem i nie wiem czy się zdecydować..... |
jeśli to będa dwa osobne domy, to może i jest to jakies rozwiązanie, zwłaszcza jeśli chodzi o pomoc starszej babci czy cioci, bo nigdzie nie trzeba jechać można wpaść zawsze, ale z drugiej strony żeby takie "wpadanie" nie stało sie zbyt częste, bo może stać sie uciążliwe. Odległośc zawsze robi swoje, ale ja też bym się zastanawiała, ...
gambi - Sro Maj 11, 2005 4:07 pm
Ewela napisał/a: | Co sądziecie o mieszkaniu z teściami we wspólnym domu?Każda z rodzin miałaby osobne wejście, nawet osobny taras itp.
Nie mówie o przeprowadzce zaraz po ślubie, tylko za jakieś 3-4 lata kiedy pomoc babci może być przydatna.
Sama stoję przed takim wyborem i nie wiem czy się zdecydować..... |
Ewela
ja osobiscie jestem przeciwna mieszkaniu z ktorymikolwiek rodzicami, ale przyznaje, ze jesli chodzi o pomoc przy dziecku to moze to byc na wage zlota.
Opieka nad malym dzieckiem pochlania caly czas, wiec pomoc mamy czy tesciowej moze byc niezastapiona warto rozwazyc ten pomysl, bo w sumie bedzie mieli swoja prywatnosc, a w razie potrzeby i chetna babcie do pomocy
Kasiawka - Czw Maj 12, 2005 8:05 am
Gambi, pewnie juz gdzies pisałaś, ale nie mogę znaleźć, po slubie zostajesz u nas, czy emigrujesz
gambi - Czw Maj 12, 2005 8:33 am
KasiaK napisał/a: | Gambi, pewnie juz gdzies pisałaś, ale nie mogę znaleźć, po slubie zostajesz u nas, czy emigrujesz |
Emigruje...
Tzn. narazie wiem tylko ze bede mieszkac na Słowacji, ale wszystko wyjasni sie po slubie.
no nie wiem jedno, ze chociaz mialam to proponowane nie bede mieszkala z tesciami
pinia_pinia - Czw Lip 21, 2005 3:49 pm
Ewela napisał/a: | Co sądziecie o mieszkaniu z teściami we wspólnym domu?Każda z rodzin miałaby osobne wejście, nawet osobny taras itp.
Nie mówie o przeprowadzce zaraz po ślubie, tylko za jakieś 3-4 lata kiedy pomoc babci może być przydatna.
Sama stoję przed takim wyborem i nie wiem czy się zdecydować..... |
Podobna sytuacja mnie czeka może nawet przed slubem. Otóż teść kończy własnie budować dom i "zupełnie niespodziewanie" po info o zaręczynach dostawił w domu jeszcze jedno piętro z osobnym wejściem....Jeszcze nie mówi że dla nas ale tak pewnie będzie. Byłoby to o tyle wygodne że w domku są niższe opłaty niż w mieszkaniu spłódzielczym ( a tym bardziej wynajmowanym). Jeśli bedziemy mieć osobne wejście, własną kuchnię ( lub chociaż mały aneks) i łazienkę to chyba zdecydujemy się na to bo działka jes pieknie położona i blisko łodzi...
Kasiawka - Czw Lip 21, 2005 4:43 pm
piniu piniu to nie głupie rozwiązanie, jeśli mielibyście osobne wejście, to naparwdę byłoby wam łatwiej wystartowac w dorosłe życie, no bo opłaty na pewno mięlibyście mniejsze i łatwiej by wam było cos odłożyć a wiadomo rodzice blisko, to i jakis obiadek się trafi i inna pomoc
strawberrytea - Czw Lip 21, 2005 7:26 pm
My będziemy na razie mieszkać z moimi rodzicami. Na razie inaczej się nie da, nie utrzymamy się sami. Moja połówka świetnie się dogaduje z moimi rodzicami. Mam nadzieję że będzie dobrze... Choć własny kąt się marzy...
Basia - Wto Lip 26, 2005 1:26 pm
popatrzcie jeszcze na to z drugiej strony - nie wiem, w jakim wieku macie rodzicow, ale na pewnym etapie to oni beda potrzebowac was! Moze nie tak bardzo, moze beda sie z tym kryli, ale powiesic firanki, umyc okna, wykupic leki, zaopiekowac sie w czasie grypy - pomoc wlasnego dziecka bedzie wtedy nieoceniona... I jest to pewnego rodzaju handel wymienny - babcia zajmie sie wnukami, ugotuje obiad, my, jak bedzie trzeba, zaopiekujemy sie babcia. To jeszcze jeden aspekt zycia w domu wielopokoleniowym. Oczywiscie, ze musza tam byc warunki zycia dla dwoch rodzin, ale posiadanie niezaleznego pietra... ja bym na to poszla...
strawberrytea - Wto Lip 26, 2005 6:41 pm
Zgadzam się. Własna piętro z odzielną kuchnią to świtna opcja! sama nie miałabym nic przeciwko. Ma się prywatność, tworzy się razem coś wspólnego, we dwoje ale jednocześnie jest się blisko i myślę że jest łatwiej. To zupełnie co innego niż mieszkać w tym samym mieszkaniu.
kryszka - Wto Lip 26, 2005 10:17 pm
My się chcieliśmy nadbudować nad dziadkami mojego męża. Oczywiście byłoby to zupełnie odrębne mieszkanie z własnym wejściem, bo inaczej sobie nie wyobrażam. I oczywiście jeśli by trzeba opiekowalibyśmy się dziadkami, zresztą dla nich też to byłoby dobre, jeśli na miejscu byłby ktoś w razie jakiegoś wypadku/choroby. Dodatkowo z wielką przyjemnością zajęłabym się trochę zaniedbanym ogródkiem, posadziła własne warzywka itp.
Niestety konstrukcja stropu nie pozwala na taką przeróbkę, a prawie cakowicie rozwalić dziadkom dom to nie jest dobry pomysł.
Więc ja całym sercem jestem za takim rozwiązaniem. To dużo lepsze jak dla mnie niż mieszkanie w bloku, chociaż też ma się sąsiadów.
Kot - Pon Lis 07, 2005 10:20 am
Pusiak - Pon Lis 07, 2005 11:10 am
Wiesz, to też dużo zależy od tego jak sie mieszka z teściami czy z rodzicami Gdybyśmy mieli własne piętro do dyspozycji, z dwoma, czy trzema pokojami i osobną łazienką, to też byśmy pewnie nie mieli nic przeciwko mieszkaniu z teściami czy rodzicami, ale ponieważ musimy sie gnieździć w jednym pokoju, to... no, nie za bardzo Nam to pasuje.... A poza tym też zależy od charakteru teściów czy rodziców. Jak pozwalają żyć własnym życiem, to w porządku, a jak sie wiecznie we wszystko wtrącają
Alma_ - Pon Lis 07, 2005 11:44 am
Dziewczyny, czytam Wasze wypowiedzi i umacniam się tylko w przekonaniu, że podjeliśmy bardzo dobrą decyzję odcinając całkowicie pępowinę łączącą nas z rodzinami dobrych kilka lat temu.
Wyprowadziliśmy się z domów rodzinnych i zamieszkaliśmy razem na 3 roku studiów. Właściwie zrobilibyśmy to już wcześniej, ale dla nas obojga oczywiste było, że nie wyprowadzimy się, dopóki nie będziemy w stanie sami się utrzymać - nie wyobrażam sobie sytuacji mieszkania "na swoim" za pieniądze rodziców Na szczęście tryb studiów, chociaż dziennych, pozwolił nam na zarobkowanie
I tak to mieszkamy u siebie i inna sytuacja nie wchodzi w grę. Jest pewnie trochę trudniej, bo nikt nam nie ugotuje ani nie posprząta (no, chyba, że miła Pani Gosposia ), nikt nie pomoże wychować dziecka (z tym mam największy problem, jeszcze co prawda dzieci ie planujemy, ale zupełnie nie mam pomysłu, jak tę sprawę załatwić - obca niania to ostateczność...:|), ale mamy WOLNO?? To jest nie do przecenienia.
Oczywiście, dopuszczam myśl, że w przyszłości zajmiemy się rodzicami, jest to dla mnie naturalne - ale na szczęście nasi rodzice są jeszcze bardzo młodzi i w pełni sił. Ten problem raczje nas nie dotyczy w najbliższej dekadzie
Powiem Wam tylko, że nam tez było ciężko na początku, wyszliśmy z domu z walizką ubrań i rzeczy osobistych, musieliśmy kupić wszystko od przysłowiowej łyżeczki - ale mieliśmy jasny cel - od początku "na swoim". I życzę Wam wszystkim, żeby udało się Wam to samo, bo warto!!
Żaneta - Pon Lis 07, 2005 5:53 pm
Pusiak! My się rozumiemy To samo mialam na myśli!
U nas jest podobnie tylko Ty i Mefiu już mieszkanko remontujecie,a my niestety na razie nie!
Moje zdanie jest takie,że naprawdę trzeba się poważnie zastanowić się nad mieszkaniem z teściami! Nie ważne jak fajna bylaby teściowa i jak byloby dobrze! Przemyślcie to dobrze!
gambi - Pon Lis 07, 2005 6:11 pm
Sytuacja zyciowa zmusila nas do tego, ze obecnie pomieszkujemy troche u moich rodzicow,a troche u tesciow, rownoczesnie szukajac czegos swojego i bedac do tego zmuszonym np poprzez oczekiwanie na zmiane dokumentow
jest to dla mnie dosc ciezki sprawdzian, bo przyzwyczailismy sie juz do mieszkania "na swoim", a teraz albo nie czuje sie calkowicie swobodnie u tesciow, albo wciaz slucham pomocnych rad mamy, ktore choc potrzebne, potrafia zniechecic.
oj oby jak najszybciej zamieszkac samemu, mam nadzieje, ze juz niedlugo sie nam to uda.
a propo rodzinnego, wielopokoleniowego domu mysle ze wiele zalezy rowniez od tego jakim sie jest typerm osoby, nie tylko od tesciow czy rodzicow i ich charakterow. U nas byloby to mozliwe i wykonalne, ale taka Zosia samosia jak ja chyba by nie dala rady
Mika - Pon Lis 07, 2005 7:51 pm
Ja najchętniej zamieszkałabym bardzo blisko rodziców oni w jednym domku my w drugim a teściowie najlepiej na drugim krańcu miasta Przed ślubem już nie mieszkałam z rodzicami od ponad 5 lat więc nie wyobrażam sobie powrotu, ale niedaleko to byłoby fajnie
Kot - Pon Lis 07, 2005 9:55 pm
Edi - Pon Lis 07, 2005 10:42 pm
Bardzo mi się podoba cytat z twojej wypowiedzi Kotku, zgadzam się z nim.
A co do teściów to już teraz wiem, że bedziemy z nimi mieszkac po ślubie w jednym domu. My bedziemy mieć górę a oni dół ale niestety to samo wejście. P. mnie oczywiście uspokaja, że jego mama się nie wtrąca i w ogóle ale ja czytając wypowiedzi forumek jestem już negatywnie nastawiona i przeczuwam przyszłe napięcia. Ale przekonam się o tym dopiero za 9 miesięcy. :smut:
Żaneta - Pon Lis 07, 2005 10:48 pm
Nie możesz się negatywnie nastawiać Edi!
Jeżeli Twoja teściowa jest spoko to to jest najwazniejsze!
Nie przejmuj sie tym co my piszemy,bo tak naprawdę to penie nie masz powodu!
Ludzie są różni i tak to jest,że jedni się lubią a inni nie!
Kot - Pon Lis 07, 2005 10:54 pm
Filomena - Wto Lis 08, 2005 12:01 am
My mieszkamy w wersji wymarzonej przez Kota - w oddzielnym mieszkaniu nad rodzicami męża. I jest bardzo, bardzo dobrze .
gambi - Wto Lis 08, 2005 11:06 am
Kot napisał/a: | Gambi ja też jestem zosia-samosia i na dodatek rogata dusza ale rodzinka jest do tego przyzwyczajona, że ja robię wszystko po swojemu.... a mieszkaćblisko bym chciała by spędzać z nimi więcej czasu, by nie czuli się osamotnieni... no bo ich bardzo bardzo kocham i zdaję sobie sprawę że czas płynie nieubłaganie i ludzie odchodzą.... taka kolej rzeczy
"śpieszmy się kochać innych, tak szybko odchodzą" |
Kotku
wlasnie dlatego, ze chce spedzac z rodzicami jak najwiecej czasu jestem teraz w domu. po prostu nie wiem jak wyjechac za granice do naszego nowego domu. Mam wielkie wyrzuty sumienia, ze zostawiam rodzicow, ale tak dziwnie potoczylo sie moje zycie, ze inaczej sie nie da.
ale z drugiej strony wszystko zalezy od osobowosci osob i wiem, ze nie bylabym wstanie mieszkac z mama pietro wyzej, niestety
strawberrytea - Nie Sie 06, 2006 9:00 pm
Minęło już 9 miesięcy... Jak już pisałam wcześniej mieszkamy z moimi rodzicami.
Jest naprawdę ok, dogadujemy się... Co nie zmienia faktu, że strasznie nam się marzy własny kąt, coś naszego, wspólnego. Dom, który stworzymy we dwoje...
Właśnie rodzice wyjechali na wakacje, zostalismy sami we dwójkę i jest FANTASTYCZNIE
Zaczeliśmy się rozglądać za czymś własnym. Od 1,5 miesiąca pracuję więc już nie będzie żadnych problemów z utrzymaniem się Może już niedługo się uda.... Oj nie mogę się doczekać Uważam że młodzi ludzie powinni sami tworzyc dom, rodzine. U nas przez ten rok nie bylo wyjscia a nie chcielismy czekac ze ślubem - nie żałuje zupełnie. O wiele lepiej z rodzicami niz osobno Ale mozemy się usamodzielnić i się bardzo z tego cieszę.
Powiem tylko że najchętniej zamieszkalibyśmy blisko rodziców - zawsze można sobie pomóc na wzajem a wtrącania się w nasze życie nie mam się co bać na szczęście
adriannaaa - Nie Sie 06, 2006 11:11 pm
Ja od kilku lat mieszkam bez roziców.. i powiem tak - kocham ich bardzo, ale już nie chciałabym mieszkać z nimi... bardzo za nimi tęsknię i brak mi ich - te 250 km to jednak jest trochę, ale... ale po 3 dniach weekendu spędzonych z nimi, cieszę się, że mieszkamy sami... nie wyobrażam już sobie kogoś w mojej kuchni, czy pokoju mówiących mi co robię dobrze a co źle. Oczywiście pomoc rodziców jest nieoceniona, ale pomoc, a nie wspólne mieszkanie:) dlatego uważam, że kilka ulic, czy dzielnic to odpowiednia odległość od mam i ojców:)
misia-misia - Pon Sie 07, 2006 8:33 am
Mieszkać osobno!!!!
To podstawa. Mieszkanie z rodzicami/teściami nie jest najlepsze dla młodego małżeństwa. Jeżeli nie ma innego rozwiązania to owszem. Ale jak tylko jest możliwość mieszkac osobno...korzystać jak najszybciej.
My niestety bedziemy mieszkali z moją teściową. Nie mamy innego wyjścia. Ale jak za kilka lat uda się zamienic to mieszkanie na dwa mniejsze.... nawet nie będziemy się zastanawiali ani załowali.
fiona83 - Pon Sie 07, 2006 9:10 am
Oczywiście, że najlepiej osobno.
Jednak rzeczywistość jest taka, a nie inna i zamieszkanie na swoim zaraz po ślubie często jest niemożliiwe.
Mam nadzieję, że Nam się uda. Jeśli nie - także nie będę rozpaczać. Najważniejsze, że będzimy mieli gdzie mieszkać.
FifthAvenue - Pon Sie 07, 2006 9:30 am
Ja mimo tego, ze z moimi rodzicami zyje w bardzo dobrych stosunkach, nie wyobrazam sobie zupelnie, zebysmy mieszkali wszyscy razem. Zaczynamy nasze wspolne zycie razem i chce zebysmy mogli samodzielnie o wszystkim decydowac. Chyba za bardzo cenie sobie niezaleznosc. Obiadki u rodzicow i kontakty jak najczestsze - oczywiscie. Ale chce wiedziec, ze moje mieszkanie to moje mieszkanie, koniec kropka. Chce sobie "po swojemu" ukladac w szafkach, chce zapraszac gosci wtedy kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota, jesli mam ochote chodzic po mieszkaniu w samej bieliznie (albo i bez niej hihi) to chce miec taka mozliwosc. Mieszkanie z innymi uczy tolerancji i kompromisow, to prawda, ale w wielu przypadkach prowadzi rowniez do niepotrzebnych konfliktow i zatargow.
Ja trzymam sie twardo mojej zasady - wlasciwie prawie we wszystkich kwestiach zwiazanych ze slubem, wspolnym zyciem razem - czekam na odpowiedni moment. Jesli nie byloby opcji wspolnego mieszkania, ale bez rodzicow - pewnie wynajelibysmy jakies mieszkanie, albo jeszcze troche poczekali. Ja jestem optymistka i wierze, ze zawsze jest jakies wyjscie, jesli sie bardzo chce to i wlasne lokum da rade zalatwic.
misia-misia - Pon Sie 07, 2006 9:35 am
Czyli mam rozumieć... albo mieszkamy sami, z dala od rodziców, albo nie mieskamy razem wogóle i czekamy ze ślubem aż będziemy miec własne mieszkanie. Tak?czy coś źle zroumiałam
miza4 - Pon Sie 07, 2006 9:37 am
Chocby byli najwspanialsi i najlepsi!!!!
Za 33 dni wyprowadzamy sie od rodziców i zaczynamy wić własne gniazdko
[ Dodano: Pon Sie 07, 2006 10:38 am ]
misia-misia napisał/a: | Czyli mam rozumieć... albo mieszkamy sami, z dala od rodziców, albo nie mieskamy razem wogóle i czekamy ze ślubem aż będziemy miec własne mieszkanie. Tak?czy coś źle zroumiałam |
Dobrze zrozumialaś
evcia84 - Pon Sie 07, 2006 9:39 am
Najlepiej sami ale jeśli sytuacja na to pozwala. A jeśli nie to trzeba się troszeczke uzbroić w cierpliwosć i dążyć do tego żeby marzenie o samodzielnym mieszkaniu się spełniło
misia-misia - Pon Sie 07, 2006 9:47 am
Wy akurat macie to szczęście że macie swój własny kąt. Wiele małżeństw by wam pozazdrościło.
Ale pisanie tekstu że albo mieszkać osobno albo wogóle się nie brac ślubu i czekac na własne mieszkanie...hehehe dobre sobie. Dla mnie takie stwierdzenie jest poprostu śmieszne... Normalnie rozbrajacie mnie.Z tego wychodzi że spora część małżeństw w naszym kraju nie pobrałaby się bo od początku nie mają i nie mieli własnego mieszkania.
Czyli co... np. my- nie pobieramy się przez najbliższe kilka-klikanaście lat bo zarabiamy mało i nie stać byłoby nas na mieszkanie.O to chodzi.
Myślenie z klapkami na oczach.Tak to ujmę.
Czyli tak, moja koleżanka tez nie powinna brac ślubu bo mieszkają z rodzicami, mój kuzyn tak samo, moja sąsiadka też...
No fajne macie pomysły nie ma co.
Wiecie kto tylko tak moze pisać? Ktoś kto ma kasę, ma od życia prawie wszystko, nie dostał kopniaka od życia (jeszcze albo kopniak był za mały)
To dobra. Ja mówię S. że odwołujemy ślub i czekamy ze ślubem jakieś... z 10 lat, bo moze wtedy dorobimy się własnego M2.
fiona83 - Pon Sie 07, 2006 9:48 am
Ja się cieszę, że będziemy mieszkać z moimi dziadkami - tyle poświęcenia, miłości i trudu włożyli w opiekę nade mną i wychowanie, że teraz chcę się Nimi zaopiekować. Nie dlatego, że muszę, że wypada. Chcę. A niezależność od rodziców będzie, choć na pewno będą pomagać i My tę pomoc przyjmiemy. Nie jest to nic uwłaczającego - Nasze dzieci też będziemy i finansowo, i "pomocowo" .
FifthAvenue - Pon Sie 07, 2006 9:48 am
misia-misia napisał/a: | Czyli mam rozumieć... albo mieszkamy sami, z dala od rodziców, albo nie mieskamy razem wogóle i czekamy ze ślubem aż będziemy miec własne mieszkanie. Tak?czy coś źle zroumiałam |
Tak Ale to jest tylko i wylacznie moje zdanie i moj "sposob na zycie".Ja po prostu libie miec wszystko tak jak sobie zaplanowalam, wole poczekac, zeby bylo tak jak ma byc. Nie znosze "polsrodkow". Ale jak juz napisalam wyzej: ja tak mam po prostu.
evcia84 - Pon Sie 07, 2006 10:01 am
Ale misiu nie denerwuj się!!!!! To jest zdanie FifthAvenue. Wcale nie musisz się z nim zgadzac, a już tym bardziej denerwować na nią, że ona tak uważa. Wolny kraj i każdy moze wyrazić swoją opinię i jeśli cos się komuś nie podoba to głośno o tym mówić.
Dodam tylko, że na pewno gdybyśmy z mojm P. nie mieli mieszkania na pewno byśmy jeszcze trochę z tym ślubem poczekali. A że mamy ku temu warunki to nie ma na co czekać Po części popieram zdanie FifthAvenue, chociaż w tym momencie nasze mieszkanko jest w remoncie i mieszkam z przyszłymi teściami.
Olusia - Pon Sie 07, 2006 10:04 am
Ja nie wiem czy mój Tomek wogóle zdecydował się na oświadczyny jeśli nie wiedziałby że mamy gdzie sami mieszkać, ale ja zgadzam się z misią wolałabym mieszkać z nim i z kimś jeszcze niż bez niego. Moi rodzice mieszkali z tatą mojej mamy i jej bratem przez 11 lat, oczywiście czasem coś zgrzytało, ale ogólnie było OK. Teraz jak sobie przypomnę, że mieszkaliśmy w jednym pokoiku w czwórkę (ja, mama, tata i siostra) to jakoś dziwne mi się to wydaje, ale wtedy było naprawdę fajnie, mam bardzo dobry kontakt z wujkiem dzięki temu i z dziadkiem też miałam. Mojemu tacie chyba czasem było przykro, że nie mógł na zagwarantować własnego mieszkania, choć najważniejsze było to że byliśmy szczęśliwi bo mieliśmy siebie. Później przez 5 lat wynajmowaliśmy mieszkanie i dopiero 16 lat po ślubie rodzice kupili swoje pierwsze mieszkanie.
kryszka - Pon Sie 07, 2006 10:08 am
Misia-misia proszę bez personalnych wycieczek i uogólnień. Forumka wyraziła tylko swoje zdanie, nie krytykowała nikogo ani nie podważała cudzego zdania.
misia-misia - Pon Sie 07, 2006 10:08 am
Dobrze, ja rozumiem ze ma takie zdanie i nikt jej tego zdania nie broni.
Tylko zastanówcie się co mają zrobic te małzeństwa a jest ich naprawdę dużo, mają się nie pobierać?
Ja rozumiem gdy ktoś ma warunki, ma pieniądze... jego szczeście. Wam się akurat tak szcześliwie ułożyło ze macie osobne mieszkania.
Ja też bym bardzo chciała mieć osobe nawet M2.Ale nas na to nie stać najzwyczajniej w świecie!
Czyli mamy kolejne lata marnowac na dojazdach, na tesknocie, nam lata uciekają...bo nie mamy własnego lokum? Chyba nie na tym rzecz polega.
Jestem ciekawa jakbyście mówiły gdybyście nie miały perspektyw na własne mieszkanie, czy tez tak entuzjastycznie czekałybyście ze slubem...nie wydaje mi się. A jeśli się jednak mylę to wam nie zazdroszczę....
[ Dodano: Pon Sie 07, 2006 11:09 am ]
kryszka napisał/a: | Misia-misia proszę bez personalnych wycieczek i uogólnień. Forumka wyraziła tylko swoje zdanie, nie krytykowała nikogo ani nie podważała cudzego zdania. |
Jakich wycieczek...
Zresztą piszcie co chcecie, co wam slina na język przyniesie. Ja już głosu nie zabieram
evcia84 - Pon Sie 07, 2006 10:12 am
Najważniejsze żebyś Tyu się czuła szczęśliwa. Obojętnie czy z teściową czy bez. Zrozum to wreszcie. Jeżeli Tobie to odpowiada to w czym problem????!!!!!!! Rób tak jak uważasz!
miza4 - Pon Sie 07, 2006 10:48 am
Cytat: | Myślenie z klapkami na oczach.Tak to ujmę.
Czyli tak, moja koleżanka tez nie powinna brac ślubu bo mieszkają z rodzicami, mój kuzyn tak samo, moja sąsiadka też...
No fajne macie pomysły nie ma co.
Wiecie kto tylko tak moze pisać? Ktoś kto ma kasę, ma od życia prawie wszystko, nie dostał kopniaka od życia (jeszcze albo kopniak był za mały)
To dobra. Ja mówię S. że odwołujemy ślub i czekamy ze ślubem jakieś... z 10 lat, bo moze wtedy dorobimy się własnego M2. |
Akurat nasze małżeństwo wystawione byłoby na ogromna próbę, gdybyśmy musieli mieszkać z którymikolwiek rodzicami.
Jego mama ma przezwisko w rodzinie: "dyrekcja" bo wszystkimi chce rzadzić i organizować życie - zadnych kompromisów! Tata wiecznie obrażony!!
Moja, pani profesor - w szkole powie coś raz i nikt z nia nie dyskutuje, musi byc zrobione!
Wszystko zależy od przyszłych teściów i waszej wytrzymałości. My woleliśmy poczekać i nie 10 lat tylko dwa, dokąd nie skończę studiów i nie podejmę pracy i wcale tego nie żałujemy.
Ciekawa jestem czy za pół roku też bedziesz mówila, że nie warto było poczekać.
Jeśli nie to gratuluje wspaniałych rodziców lub teściów!!
wiesz co, po kopniakach trzeba sie podniesc do gory i isc dalej. Zycie nas tez nie oszczedzało. A kase zarabiamy praca wlasnych rak i dzieki skonczonym szkolom.
i wcale nie bylo kolorowo, bo oboje pracowalismy studiujac dziennie.
FifthAvenue - Pon Sie 07, 2006 10:49 am
Ok.. teraz chyba dla odmiany ja sie powinnam wkurzyc.
W zadnym poscie nie napisalam, ze mieszkanie z rodzicami to cos zlego, ze tak sie nie powinno mieszkac, ze TRZEBA miec swoje mieszkanie. napisalam tylko, ze JA nie chce mieszkac z rodzicami, ze wolalam poczekac az bedzie mozliwosc zrobienia wszystkiego tak jak chcemy.
Okazuje sie, ze to dlatego, ze jestem jakims rozkapryszonym bachorem, z kupa kasy, ktory dostal wszystko od zycia za nic i malo tego - jeszcze porzadny kopniak mi sie nalezy.
Guzik. Ja zainwestowalam moj czas w edukacje, bardzo wczesnie zaczelam pracowac, zdobywalam doswiadczenie i dbalam o to, zeby nie stac w miejscu. Moi rodzice byli zawsze niesamowicie pomocni, ale nie dostalam od losu wielkich preentow, na prawie wszystko zapracowalam sama. Zamiast brac slub na szybko postanowilismy z L poczekac, poukladac sobie sprawy finansowe. Skoro mamy przed soba calutkie zycie, 2 czy 3 lata w jedna lub druga strone niewiele zmienia.
Teraz powinnam czuc sie winna, ze wszystko w zyciu uklada sie po mojej mysli, ze wytyczylismy sobie plan, ktorego udalo nam sie trzymac i widzimy tego efekty. Bede czuc sie zle, bo robimy wesele w takim stylu jak chcemy, bo kupie suknie slubna taka, ktora mi sie spodoba nie oszczedzajac na niej ani grosza, bo moj narzeczony kupil mi pierscionek zareczynowy, o jakim normalnie wczesniej nawet bym nie pomyslala i wreszcie - bo nie bedziemy mieszkac w 3 pokojach z rodzicami, a w naszym wlasnym czteropokojowym nowiutko wyremontowanym mieszkaniu. Kazdy uklada sobie zycie wedlug wlasnego uznania.Duzo rzeczy w zyciu kosztowalo mnie wiele wyrzeczen, wiec najzwyczajniej w swiecie NIE ZYCZE sobie szufladkowania mnie jako osoby " z klapkami na oczach" tylko dlatego, ze mam wystarczajaco silnej woli, zeby zrobic wszystko tak jak chce. Poza tym wierze, ze kazdy moze - trzeba tylko chciec. latwiej jest siedziec, narzekac i mowic, ze "innym to z nieba kapie". Nie kapie.
miza4 - Pon Sie 07, 2006 10:52 am
misia-misia - Pon Sie 07, 2006 10:54 am
miza4 napisał/a: |
Ciekawa jestem czy za pół roku też bedziesz mówila, że nie warto było poczekać.
|
Będę mówiła i już mówię... dwa lata w ciągłych rozjazdach, wiecznie odległość dzieląca nas...ciągle łzyi łzy i tęsknota... Nie zycze tgo nawet najgorszemu wrogowi.
Tylko czekamy aż zamieszkamy razem.
Niestety z teściową ale nie mamy wyjścia. I nie sądzę by za dwa lata coś się na tyle zmieniło byśmy kupili sobie mieszkanie.
Pozatym teściowa sama mieszkania tak wielkiego nie utrzyma, a zamienic takie na dwa mniejsze jest strasznie ciężko!
Zresztą to dłuuuga historia
To teraz niby ja mam czuć się winna ze ani moim rodzicom ani rodzicom S. się nigdy nie przelewało...
Cieszę się że wam tak się wszystko dobrze ułożyło, ze nie musieliście liczyć każdego grosza na co go przeznaczyć.Tylko zyliści i zyjecie naprawdę normalnie
Może kiedyś i my tak będziemy mieć...nie wiem... bardzo bym tego chciała.
Zazdroszę wam takiego optymizmu ze za rok czy dwa będzie na tyle dobrze że stać nas będzie nawet na własne mieszkanie.
Ja taką optymistką nie jestem.
A ze co...niby ja siedzę na kanapie i narzekam że mam mało pieniędzy, nic nie robię, nie inwestuje w siebie, nie staram się zmienić własnego życia?
Błędne myślenie. Staram się i to wszystkimi siłami... jak tylko mogę
A ty 5th nie obrażaj się bo ja tak samo mogłabym się obrażać czytając swoje słowa.
Owszem poczułam sie gorsza po twoich słowach ale to nie znaczy żeby się kłucić, obrażać.
Miza syty głodnego nie zrozumie...
Do widzenia panno Gienia
-----------------
Pozdraiwam 5th i mizę
evcia84 - Pon Sie 07, 2006 10:55 am
<brawo> FifthAvenue
fiona83 - Pon Sie 07, 2006 10:57 am
Blagam, dajcie już spokój.
Robi się naprwdę nerwowo i nieprzyjemnie - a po co
5th, misiu ... podać łapki, buzi-buzi i PEACE
misia-misia - Pon Sie 07, 2006 11:08 am
Fionka... no przecież ja się już nie kłócę...
Pozdrawiam wszystkich
FifthAvenue - Pon Sie 07, 2006 1:03 pm
OK, ja wlasnie doszlam do wniosku, chyba nie pierwsza na tym forum, ze nie warto wyglaszac wlasnych opinii. Nie jestem osoba klotliwa, nie mam zapedow do zacietrzewiania sie, czestow niektorych watkach nie pisze zupelnie nic, wlasnie dlatego, zeby nie wywolywac niepotrzebnej "burzy". Ale chyba ogolnie warto przytakiwac i tworzyc jedna wielka zgodna opinie, bo jak napisze, ze to czy tamto DLA MNIE (<---- to wazne) jest nie do przyjecia to okazuje sie, ze sprawiam przykrosc, inni czuja sie gorsi i w ogole jestem do bani.
Zatem adios, przynajmniej w tym temacie.
No i rowniez goraco wszystkich pozdrawiam.
miza4 - Pon Sie 07, 2006 1:28 pm
syty głodnego nie zrozumie........
Przeparaszam a kto jest tym sytym? co ty o mnie wiesz, ze takie opinie wygłaszasz?
Cytat: | Wiecie kto tylko tak może pisać? Ktoś kto ma kasę, ma od życia prawie wszystko, nie dostał kopniaka od życia (jeszcze albo kopniak był za mały) |
Nie oceniaj innych swoja miara. Ciesz się ze ślubu, wesela i mieszkania z teściową, ale pozwól innym nie cieszyc się z tego że mieliby mieszkać z teściowa lub ze odłożyli wesele o dwa lata bo chcieli zamieszkać po ślubie u SIEBIE!
ojjjj zaprzyjaźnić to bym z tobą się nie mogła.
kryszka - Pon Sie 07, 2006 1:47 pm
Kolejny raz proszę o zaprzestanie wycieczek osobistych i kontynuację tematu na priv jeśli ktoś jeszcze chce komuś coś przygadać.
miza4 - Pon Sie 07, 2006 2:07 pm
PRZEPRASZAM
sylwia - Pon Sie 07, 2006 5:21 pm
Jesteśmy ze sobą 10 lat już czyli dość długo i jedyną przeszkodą,że nie pobraliśmy się wcześniej jest brak mieszkania i np dobrej pracy.Teraz wszytsko powoli sie prostuje,studia są pokończone,mój K. ma prace może szczyt jego marzeń finansowych nie jest ale praca jest,ja mam nadziję,że od września też znajdę w szkole.Obydwoje uważamy,że młodzi powinni mieszkać osobno,żeby sami sie dotarli i zyli na własny rachunek samodzielnie i dlatego zwlekalismy z tym ślubem( teraz planujemy na 2007),że by sprawy poukładać i żyć samemu.rodzice nam pomogą i współnymi siłami jakoś to będzie.Nie chcemy mieszkać zjednymi czy drugimy rodzicami,kochamy ich i szanujemy za to ,że są nam oddani i pomocni ale chcemy teraz sami żyć i usamodzilnić się.Wilee razy słyszałam,że jak młodzi mieszkaja zrodzicami to często są jakieś kłotnie i wtrącanie się w życie młodych a my tego chcemy uniknąć,zresztą potrzebujemy i chcemy sami własnego kąta.Moi rodzice mieszkali przez 9 lat z rodzicami mojej mamy i wszytsko było ok,nigdy rodzice nie kłocili się z dziadkami ale to też zależy od charakterów ludzi.Zycie zteściami czasem jest złe aczsem bardzo dobre jak wprzypadku moich rodziców wieć nic nie można przekreślać.My czekaliśmy długo ze slubem ale po to żeby żyć sami i nie mieć tylko jedengo pokoju dla nas np i dziecka.Wiem też jedno,że jak jesteśmy juz razem 10 lat to nam juz tez jest trudno żyć odzdzilenie mimo,że mieszkamy blisko siebie,więc jesli nie byloby widoku na mieszkanie wlanse lub nawet na wynajecie mieszkania to pewnie jakos musielibysmy sie zgodzic zeby mieszkac z rodzicami i miec tylko jeden pokoj dla siebie jelsi nie chcielibysmy zyc koeujne 10 lat oddzielnie ale jesli jest praca to jakos mozna sobie poradzic mam taka nadzije przynajmniej
laryssa - Pon Sie 07, 2006 5:47 pm
My tez ze wszystkich sil staralismy sie zamieszkac osobno. I udalo sie , wynajelismy mieszkanko i teraz je lekko odswiezamy. Po slubie zamieszkamy razem. Bardzo sie ciesze. Tesciowa proponowala nam tez mieszkanie z nia-dostalibysmy dwa pokoje i w niczym by nam nie przeszkadzala,ale stwierdzilismy, ze lepiej jest mieszkac samemu. A wcale latwo nam nie jest, kaszka z nieba nie leci. Nie rozumiem Twojej postawy misiu. Przeciez jak bys miala warunki to tez bys wolala zamieszkac bez tesciowej, wiec o co chodzi?
strawberrytea - Pon Sie 07, 2006 7:41 pm
oj ale burzę wywołałam dopisując swój post do tego wątku
Mnie się wydaje ze bardzo duzo zalezy od tego jakich sie ma tesciow/rodzicow. Akurat my z moimi sie dogadujemy, nie wtrącamy się w swoje sprawy i generalnie raczej staramy sie sobie pomagać a nie przeszkadzać ale przyznam że moi rodzice to jedni z niewielu ludzi, z którymi mogłabym mieszkać. Jak czasem patrze na rodziców znajomych to najzupełniej rozumiem że czekają ze ślubem, że nie chcą mieszkać razem z nimi - żeby nie zepsuć sobie tych pierwszych miesięcy czy lat bo chyba rzeczywiście w takiej sytuacji lepiej jest poczekać.
Wiecie, jeszcze w pokoleniu naszych rodziców naprawdę większość młodych małżeństw mieszkała z rodzicami. Nie było mieszkań, czekało sie na nie lata a o kupnie czy wynajmie nie było przecież mowy... Ale to nie było dobre...
Nie wyobrażam sobie jednak mimo wszystko żeby mieszkanie wspólnie miało trwać długo. Tak jak pisałam - zamierzamy niedługo coś z tym fantem zrobić Trzymajcie kciuki
A co do tego że można, że wiele jest kwestią własnej pracy - zgadzam się. To był mój wybór że podczas studiów nie pracowałam, jedynie dorabiałam korepetycjami. Miałam sporo zajęc, zbytnio w czasie roku by się nie dało podjąć pracy ale zawsze były wakacje - gdybyśmy wyjechali na 3 miesiące ze 2-3 razy za granicę to wiem że byłoby inaczej, mielibyśmy zawsze jakiś kapitał. Nie wyjechaliśmy. Nasz wybór, nasza decyzja. Podziwiam tych, którzy mieli w sobie tyle siły by pracować w czasie studiów, którzy wakacje poświęcali na pracę za granicą. Podziwiam i zazdroszczę - siły, wytrwania, wewnętrznej motywacji.
A jeszcze inni mają pewnie swój kąt tylko dlatego że odszedł ktoś bliski. Im nie ma co zazdrościć...
Kati - Pon Sie 07, 2006 9:03 pm
RANYYYY
[ Dodano: Pon Sie 07, 2006 10:05 pm ]
Straw to nie do ciebie
A u nas babcia A wyprowadziła się z 3 samotnego piętra do córki (ma 83 lata) i zostawiła nam klucze Ona ma towarzystwo , opiekę, parter - my własny kąt
Kot - Wto Sie 08, 2006 7:54 am
sylwia - Wto Sie 08, 2006 8:00 am
No tak Kotek masz racje,raczej rodzice by nam nie npozwolili wwieku 15 lat sie pobrać .Miałam na my sli ,że moglismy np już 3 czy 2 lata temu się pobrac ale nie było warunków,studia nie skończone np i brak pracy np u mnie, ale szukam pracy tera w szkole i jakoś to będzie.Ale mieszkanie zrodzicami zalezy od wszytskich nie tylko jacy są rodzice ale też jacy esteśmy my.Nie można wszytskigo zganiać na rodziców ,że oni tacy czy owacy nam,nam młodym też czasem nie brakuje i dlatego trzeba sie starać żeby życ oddzielnie,sami,zeby nie było kogs kto nami rządzi i rodzinke rozwala ale to wszytsko zalezy od ludzi mieszkanie zrodzicami moze byc tak samo super jak i straszne,charakterki rozne
adriannaaa - Wto Sie 08, 2006 8:38 am
Ja sądzę też ze warto mieszkacć samemu z prozaiczengo powodu - w razie jakiegoś nieporozumienia, nie bedzie nieprzyjemnosci, ze rodzice, czy dziadkowie a) będą to oglądać, b) staną po stronie swojego dziecka, czy wnuka, choćby było to niesprawiedliwe... Wychodzę z założenia, ze warto wynająć choćby kawalerkę, i mieszkac samemu - żeby sie dotrzeć w spokoju, bez nerwów, ze ktoś jeszce na to patrzy, żeby mieć intymność, żeby się sobą nacieszyć... Rodzice, dziadkowie, choćby nie wiem jak wspanieli, nie dadzą takiego komfortu..
fiona83 - Wto Sie 08, 2006 8:45 am
adriannaaa napisał/a: | Rodzice, dziadkowie, choćby nie wiem jak wspanieli, nie dadzą takiego komfortu.. |
Naprawdę zależy od rodziny.
Razem z rodzicami mieszkaliśmy u dziadków przez 12 lat. Kiedy tylko rodzice się sprzeczali, reakcja dziadków była następująca : do kuchni po herbatę i prowiant --> następnie zamknięcie w swoim pokoju i wychylanie się co pewien czas w celu wybadania terenu. Nigdy nie wtrącali się, nie ingerowali. Czasem nawet sama szłam do nich i prosiłam, żeby wytłumaczyli rodzicom, że sprzeczają się o naprawdę błahe sprawy. Dziadkowie na to - stanowczo NIE. To nie jest ich życie,nie ich problemy. Owszem - serce boli, gdy dziecko płacze, ale zęby zacisnąć i przetrzymać.
miza4 - Wto Sie 08, 2006 8:47 am
ojjj Fionka, ale masz wspaniałych dziadków. Myślę, że twoi rodzice zachowywaliby się podobnie gdybyście z nimi zamieszkali. Fajnie masz
misia-misia - Wto Sie 08, 2006 8:59 am
laryssa napisał/a: | Nie rozumiem Twojej postawy misiu. Przeciez jak bys miala warunki to tez bys wolala zamieszkac bez tesciowej, wiec o co chodzi? |
No a co niby napisałam w pierwszym poście...
Mieszkać osobno! Ale jeśli sa ku temu warunki!
Ale nie zgadzam się czekac ze ślubem aż bedziemy miec własne mieszkanie.
O tym mówię.
Ja rozumiem jeśli ktoś ma w perspektywie mieszkać na swoim w przeciągu roku czy dwóch lat...jeszcze można się wstrzymać. tym bardziej jeśli narzeczeni są z jednego miasta.
Jakoś przeboleją to odroczenie ślubu.
Ale jeśli ktoś nie ma w perspektywie 10 lat szans na osobne mieszkanie... czy wtedy czekać... chyba nie.A my jesteśmy właśnie w takiej sytuacji.
Jeśli nawet trafi nam się za 2-3 lata okazja na własne nawet M2 to i tak pewnie nie skorzystamy bo teściowa sama 5 pokoi w kamienicy nie utrzyma a sprzedać nie może a zamienić się nikt nie chce.
Sami widzicie że praktycznie jesteśmy skazani na mieszkanie razem chociaż ani my ani teściowa tego za bardzo nie chce.
Ale jak najbardziej was popieram...jesli macie okazję to się wyprowadzajcie.
P.S. Jesli kogoś swoim postem uraziłam... bardzo przepraszam. Nerwy wzięły górę...poniosło mnie :)
adriannaaa - Wto Sie 08, 2006 9:00 am
Fionka - no to miałaś szczeście:) i oby wszyscy mieszkajacy z rodzicami meli takei szczęście jak twoi rodzice:) ale ..niestety eni zawsze tak jest..
a do tego.. no..nie wiem, ale ja jednak czuję wiekszy komfort na swoim.. i to nei tylko w tych gorszych chwilach, ale też i w tych.... hmm.. stanowczo bardziej przyjemnych:)
fiona83 - Wto Sie 08, 2006 9:04 am
Ada - rozbawiłaś mnie
Mam nadzieję, że dziadkowie nie dosłyszą na tyle ....
Cóż - w naszym przypadku (mam nadzieję, że dojdzie to do skutku) będzie tak, że my z Zielonym zajmiemy dwa mniejsze pokoje, a dziadkowie zostaną w największym. Najlepsze jest to, że duży pokój jest zaraz przy wejściu, a dwa mniejsze na końcu dłuuugiego korytarza. Czyli rozkład bardzo przyjemny
adriannaaa - Wto Sie 08, 2006 9:34 am
heh , no jak tak, to ok
Klaudia22 - Wto Sie 08, 2006 12:01 pm
U mnie przez rok wszystko było ok ale ostatnio nie jest najlepiej (relacja moja mama - i mój P.) nie wiem co z tym zrobić mam POmóżcie a czeka nas chyba jeszcze rok mieszkania razem boję sie o nasz związek
sylwia - Wto Sie 08, 2006 12:31 pm
Klaudia22 porozmawiaj z P. i mamą i spróbujcie jakoś sie dogadać.Mie wiemy na jakim tle są te nieporozumienia wieć trudno nam doradzić.ale ty wiesz o co chodzi tzn w czym jest problem to rozmowa i jest nieunikniona a bez niej bedzie gorzej jesli nie wyjasnicie sprawy,nie martw sie wszytsko sie ulozy,glowa do gory Postraja sie na wszytsko spojrzeć obiektywnie i chłodno.
Klaudia22 - Wto Sie 08, 2006 12:42 pm
Dzieki Sylwio za szybka odpowiedz. W tym momencie rozmawiałam tylko z narzeczonym i wyjasniłam mu ze jeszcze musimy dac rade troche a narazei ma traktować moja mamę normalnie. z nia nie bede rozmawiać bo ona wszystko odwraca przeciwko P. Problem tkwi w tym ze moja mama sie zaczyna wtracac do Nas i sytuacje miedzy Nami zaczyna analizować i interpretować. Ja wiem ze ona chce dla mnie dobrze ale czas wielki zebym to ja zaczela sie uczyc na wlasnych błedach Zaczynam dochodzic do wniosku ze za bardzo moja mame wtajemniczylam w sprawy Nasze i to jest mój bład i teraz nie wiem co mam robić. P. chce sie wyprowadzać i brać mnie ze soba ale za bardzo nie mamy gdzie ani jak ehh
kryszka - Wto Sie 08, 2006 1:11 pm
Klaudia - nie stać was na wynajęcie chociaż małej kawalerki? Nieumeblowane są tańsze, a moim zdaniem warto pomęczyć się na kartonach niż jakby przez mamę miał się rozpasć Wasz związek.
Klaudia22 - Wto Sie 08, 2006 1:19 pm
tzn tak My jeszcze nie jestesmy małżeństwem - ślub za rok... Pracuje tylko narzeczony ktory teraz swoje pieniadze oszczedza na slub i wesele. ja dopiero bede zaczynała prace w dodatku studiuje dziennie. Nie ukrywam ze mieszkanie z rodzicami to ogromne oszczednosci bo praktycznie nic im nie dawalismy (oprucz mięsa) No ale nie w tym jest problem (tzn oplaty za rachunki itd...) Mozemy mieszkać z dziadkami - Ja nie chce bo to za duza roznica wieku a w dodatku to sa starsi chorzy ludzie i nie biore na siebie opieki nad nimi. Jest jesszcze mój chrzestny ktory mieszka w domku bliżniaku Sam. Mozemy takze sami cos wynajac - wole kredyt i kupić Ale to wszystkie mozliwosci po ślubie a to jeszcze rok ...
Kot - Wto Sie 08, 2006 1:38 pm
Klaudia22 - Wto Sie 08, 2006 1:43 pm
Kot napisał/a: | Klaudia jeśli mama tak destrukcyjnie wpływa na wasz związek to może warto jednak zastanowić się nad przeprowadzką. Co z tego że oszczędzicie pieniądze jeśli ucierpi na tym wasz związek.
Tego fragmentu za bardzo nie zrozumiałam |
Nie wiem co robić a przeprowadzka ... hm nie utrzymiemy się sami puki co
A jeśli chodzi o to mięsko hehe to chodzi o to ze mój P. jest rzeźnikiem i dostaje mięso z pracy i poprostu dajemy je rodzicom.
Agas - Pią Wrz 29, 2006 8:42 am
jak narazie jesteśmy 2 miesiące po slubie i mieszkamy u moich rodziców, ponieważ remontujemy mieszkanie mojego męża wiec siłą rzeczy musieliśmy tak zrobić.
jednak wychodze z doświadczenia i wniosków że lepiej jak młodzi małżonkowie od razu zamieszkają sami. z rodzicami czy teściami mogą być najwspanialsze układy i relacje ale mieszkanie z nimi to może być do czasu.zawsze coś komuś bedzie nie pasowało, bo każdy ma inne przyzwyczajenia i sposóób bycia. a poza tym tak jak mój mąż czuje sie jescze skrępowany,a na swoim człowiek może robić to co chce i kiedy chce i jak chce.
Edi - Pią Wrz 29, 2006 7:30 pm
My mieszkam z teściami, na razie jest dobrze ale to dopiero 7 dni. Wypowiem się szerzej w odpowiednim czasie
Ińska - Pon Paź 02, 2006 12:05 pm
Ja nie z teściami ale z siostrą będę musiała mieszkac przez kilka miesięcy po ślubie - taki jest na razie pomysł. Wprawdzie to nie mieszkanie z teściami (co na 99% wykluczamy) ale to też część rodziny - bardzo bliska.
Pocieszam się, że to pewnie lepiej niz z teściami ale oczywiście wolałabym zebysmy mieszkali sami.
szczako - Pią Paź 06, 2006 2:34 pm
my jeszcze z rodzicami, ale już przebieramy nogami na zakończenie remontu w łazience. jak tylko będzie się gdzie myć, wyprowadzamy się do siebie.
senra - Nie Paź 08, 2006 4:05 pm
My też na razie z teściami (właściwie ja, bo mąż w szpitalu:( ) ale już pod koniec miesiąca robimy przeprowadzkę na swoje
megi - Nie Paź 08, 2006 4:15 pm
my tez teraz na czas remontu mieszkamy u moich rodzicow, od 6 mies bo wzielismy mieszkanko do kapitalnego remontu, ale mieszka nam sie wesolo, jak kogos nie ma robi sie smutno, moj maz z rodzicami dogaduje sie swietnie, dziekii temu ze rodzice sie nie wtracaja i sa bezkonfliktowi!!!
szczako - Pon Paź 09, 2006 10:36 pm
od "trochę przed ślubem" do chwili obecnej (i jeszcze przez kolejne kilka dni; najwyżej do weekendu) mieszkamy u moich Rodziców.
jest bardzo wesoło, ale nie mogę się doczekać, kiedy skończymy remoncik
AgneS_nr1 - Czw Lis 09, 2006 11:22 am
nigdy nie zamieszkalabym z tesciami po slubie... przed slubem mieszkalam u nich pare miesiecy i dziekuje bardzo prawie sie nerwicy nabawilam ciagle awantury tesc codziennie n y ...super po prostu.. atesciowa nie ma nic wiecej do powiedzenia niz to co słychac u sasiadow .. nienawidze wscipskich ludzi
Lucky - Czw Lis 09, 2006 11:26 am
AgneS_nr1 możesz trochce ocenzurować swoja wypowiedź, my ty nie jestesmy przyzwyczajeni do takiego słownictwa
mischelle22 - Sro Gru 13, 2006 1:35 pm
My mieszkamy z moimi rodzicami i nie narzekamy.
Arek pracuje do późna i byłabym sama w domu z Krzysiem - a tak to chociaż mogę liczyć na małe "odciążenie" jak moja mama lub tata wrócą z pracy - no i jest do kogo gębę otworzyć.
Dokładamy się do życia - bo nie umiałabym inaczej - przecież piorę, prasuję, gotuję no i to my siedzimy przy kompie - więc internet opłacamy sami.
Mamy zamiar iść na swoje - ale to dopiero jak wrócę do pracy po wychowawczym a Krzyś pójdzie do przedszkola
Ilona83 - Pon Mar 19, 2007 10:37 pm
my będziemy mieszkali z mamą miska bo nie chcemy z moimi rodzicami , którzy wtrącali by się do wszystkiego i nie byłoby nam łatwo
asia84 - Pon Mar 19, 2007 10:42 pm
my będziemy mieszkali jak dotychczas, czyli sami, bez Rodziców
misia-misia - Pon Mar 19, 2007 10:59 pm
Nie mieszkać z rodzicami/teściami!!!
Będę to powtarzała do końca swoich dni!
Choćby nie wiem jak cudowni. Młodzi powinni (ale podkreślam powinni a nie muszą na siłę) mieszkać osobno.
Jeśli ma się tą możliwość to najlepiej iść na swoje.
My niestety takiego dobrego startu nie mieliśmy. I długo mieć nie będziemy.
Czy powinni byliśmy w takim razie odłożyć ślub? Nie. Bo w takim razie pobralibyśmy się może przed 40 r.ż.
My mamy w tej całej sytuacji jeden wielki plus - mieszkanie jest naprawdę duże.
Co innego gdyby to było mieszkanie 2 pokojowe w bloku. Wtedy pewnie jak najszybciej wynajęlibyśmy gdzieś mieszkanie.
póki co:
- dorzucamy się do komornego pół na pół
- dokładamy się do gazu
- płacimy sobie za internet
- płacimy sobie za telewizję
- płacimy sobie za komórki
- sami sobie gotujemy - ja gotuję... czasem w niedziele na piecu stoją dwa rosoły - nasz i teściowej
- sami sobie robimy zakupy: chemia, spożywcze
- sami sobie robimy pranie wtedy kiedy chcemy i musimy a nie kiedy teściowa chce i kiedy ona pierze
- sami sobie założyliśmy satelitę - i tylko u nas jest komplet kanałów - w końcu płacimy za swoje
- kupiliśmy sobie lodówkę i teraz w kuchni stoją dwie. Były sprzeczki o miejsce w lodówce o miejsce w zamrażalniku.A tak mamy swoja wielką lodówę!Na szczęście kuchnia jest duża...
- kupiliśmy sobie komplet garnków, bo też były nerwy o to, kto ma wziąć dziś dany garnek (głównie ja się denerwowałam, ze nie mogę ugotować w tym, czym chcę i mam potrzebę)
czyli jednym słowem... jesteśmy samowystarczalni i wygląda to tak, jak byśmy po prostu wynajmowali pokój...
Ale przynajmniej nie ma kłótni o lodówkę, o jedzenie itd.
Ilona83 - Pon Mar 19, 2007 11:22 pm
musimy zamieszkać z mamą M. dopóki nie wybuduje sie domu a trochę to potrwa
Balbina - Wto Mar 20, 2007 4:50 pm
Popieram Misiu.Tylko moim zdaniem nie mają znaczenia nasze układy z teściami.Niezależnie od tego,jakie są ,młodzi najlepiej jak mogą zamieszkać osobno.Nawet kosztem rezygnacji z pewnych wygód.Niestety decydują przeważnie względy finansowe
MonikaZgierz - Wto Mar 20, 2007 5:47 pm
A ja mieszkam z moim Kotkiem i moimi rodzicami już 2,5 roku i jest super. Ani ja ani mój Kotek nie wyobrażamy sobie,że mogłoby być inaczej. Mimo, iż mamy możliwość zamieszkania na swoim to po prostu nie chcemy. Do ślubu zostało jeszcze 5 miesięcy, ale już teraz wiemy, że po ślubie, też będziemy tu mieszkać. Mieszkamy w bloku, w trzypokojowym mieszkaniu ( z możliwościa podziału na 4 pokoje). Ja i mój Kotek mamy swój pokój, rodzice mają swoją sypialnię a w największym przyjmujemy gości. Zresztą latem jak jest ładna pogoda i nie jesteśmy na żadnym zlocie, to razem z rodzicami jeździmy nad jezioro; zima razem chodzimy do kina. Nie wyobrażam sobie, aby było inaczej.
=MiLi= - Czw Mar 22, 2007 11:11 am
Całkowicie zgadzam się z Misią!
Moi rodzice i Teściowie są tacy, ze się nie wtrącają, nasze życie nasze sprawy i nie martwiłabym się o to jakbyśmy mieli mieszkać razem. Ale absolutnie odpada taki pomysł! Młodzi powinni mieszkać sami! Bez teściów, bez rodziców, dziadków, ciotek itd! Pomijając już to, że podczas kłótni itp chcąc nie chcąc muszą tego słuchać, ani im nie jest przyjemnie w takiej sytuacji, ani młodym którzy mają świadomość, że nie da się nie słyszeć kłótni. Także jeśli mowa o tych przyjemnych sprawach... komfortowo się zachowywać nie można, bo gdzieś tam za ścianą śpią/siedzą/oglądają tv Rodzice dziadkowie bądź inna rodzina... a co np z chodzeniem nago po domu jak ktoś lubi? Myślę, że nie wszyscy domownicy chcieliby to oglądać.
Sami sami sami!
Może i to wygodnie mieszkać z rodziną, bo jakby nie patrzeć... ktoś jest w domu, coś jest zrobione, niby jest łatwiej jeśli chodzi o takie przyziemne sprawy.
Jeszcze raz MŁODZI POWINNI MIESZKA? SAMI.
maratha - Pią Cze 29, 2007 1:09 pm Temat postu: Mieszkać z rodzicami lub teściami? Boże zachowaj! Zwłaszcza w teściową. Moja jest jak z kawałów.
Agunia - Pią Cze 29, 2007 10:33 pm
My niestety tez mieszkamy jeszcze z tesciowa,ale w sumie to wyjdzie 1,5 mies.po slubie to da sie wytrzymac,choc na dluzsza mete chyba bym tego nie zniosla!!!!:)
Ale dla mnie najwazniejsza byla perspektywa tego,ze tesciowa zaraz sie wyprowadza:)
I tez uwazam,ze mlodzi POWINNI!!!!!!!!!!!!! mieszkac SAMI!!!!!!!!!!!
kaledonia - Wto Lip 03, 2007 7:49 pm
My z moim A. czekamy ze ślubem dopóki nie będziemy mieszkać sami i będzie nas stać na utrzymanie tego mieszkania Dla mnie mieszkanie z teściami jest nie do przyjęcia.Małżeństwo musi być niezależne całkowicie.
cosola - Wto Lip 03, 2007 10:00 pm
kaledonia napisał/a: | Dla mnie mieszkanie z teściami jest nie do przyjęcia.Małżeństwo musi być niezależne całkowicie. |
Zgadzam się w 100%!!!
Nie wyobrażam sobie mieszkania z moją przyszłą teściową, już widzę to zaglądanie do garnków i nieustanne dobre rady
Nigdy w życiu!
misia-misia - Wto Lip 03, 2007 10:16 pm
cosola napisał/a: | już widzę to zaglądanie do garnków i nieustanne dobre rady |
u nas na szczęście tego nie ma, my swoje a teściowa swoje, mamy osobne lodówki i sami sobie gotujemy. Więc o zaglądaniu do garnków nie ma mowy... ale jest sporo innych rzeczy, których niestety nie polecam bo nie trawię
dominiqsz - Sro Lip 04, 2007 3:12 pm
My właśnie między innymi z tego względu pobieramy się dopiero w 2008 roku, a nie w tym żeby w pełni sie usamodzielnić i nie byc zmuszonym zeby mieszkac z teściami!!! NIGDY W ?YCIU!!!
EwaM - Wto Wrz 04, 2007 10:47 pm
Moi rodzice przez cały okres małżeństwa mieszkali z rodzicami mamy. I jest super, ale...
1. Mama prowadziła gospodarstwo (kuchnia, sprzątanie itp) ze swoją mamą a nie teściową, co jest dużo łatwiejsze.
2. Moi rodzice od samego początku przejęli cały ciężar finansowy gospodarowania. Nie wiem jak było na początku, ale od wielu już lat dziadkowie nie płacą za nic oprócz własnych leków i czasem jakiś drobnych zakupów spożywczych.
3. Pieniędzy nigdy nie brakowało. Bywało trudniej, ale nigdy dramatycznie. Zawsze jednak mieli świadomość, że dziadkowie by pomogli.
Gdyby nie te trzy powyższe punkty, to wspólne mieszkanie w harmonii byłoby niemożliwe.
Ale sytuacja, którą opisuje Misia-misia jest dla mnie koszmarem. Co się musi dziać między dwojgiem ludzi (synowa-teściowa), żeby we wspólnym mieszkaniu w ramach rodziny osobno gotować i, o zgrozo!, mieć dwie osobne lodówki? Dramat. ?yczę szybkiej wyprowadzki.
magda26 - Czw Paź 04, 2007 1:08 pm
My mieszkamy z moimi rodzicami w domku jednorodzinnym. W przyszłym roku planujemy rozbudować go troszkę i dostawić sobie piętro z osobnym wejściem, wszelkimi przyłączami. Póki co mamy tylko jeden pokój. Ale nie możemy narzekać. M bardzo dobrze dogaduje się z moimi rodzicami, nie ma konfliktów czy spięć. Mamy wspólną kuchnię, nie ma podziału na naszą półkę czy rodziców w lodówce, zakupy robimy na zasadzie raz my raz oni, ale nie ma wytykania, że my zapłaciliśmy mniej czy więcej. Do rachunków oficjalnie się nie "dorzucamy" bo nie chcą tego rodzice, każą nam odkładać na budowę, ale my staramy się to jakoś wyrównać zakupami. Nie ukrywam, że dzięki rodzicom z pewnością odłożymy więcej. Niby mówi się, że młodzi powinni od razu być na swoim...ale skąd wziąć od razu na to pieniądze? I tak jesteśmy w dobrej sytuacji, że to tylko rok.
Jeśli chodzi o mieszkanie z moimi teściami to byłoby tak samo jak z moimi rodzicami. Nasi rodzice są bardzo podobni i tak samo podchodzą do wielu spraw.
Może gdybym miała inne relacje z nimi to byłabym za nie mieszkaniem z rodzicami/teściami, a tak jestem za.Tylko nie za długo...po pewnym czasie trzeba przenieść się na swoje śmieci
Martysia - Nie Paź 07, 2007 11:26 am
ja zawsze mieszkałam z rodzicami i już świętej pamięci dziadkami w domku jednorodzinnym bo moi rodzice po ślubie zamieszkali z rodzicami taty. hm...no comment, to nie było dobre rozwiązanie no ale cóż, może kiedyś w przeszłości to było bardziej praktykowane, wiem, że teraz pary starają się jak najszybciej usamodzielnić. przecież u nas to wręcz czasem babcia miała większy wkład w moje wychowanie niż moja biedna mama...plus wieczne sprzeczki, przeciągania synka na swją stronę itp. itd. masakra! nauczona doświadczeniem z dzieciństwa nigdy bym się na to nie zgodziła, zresztą sami rodzice i moi i jego podtrzymują nasze zdanie ("nie chcieliby" nas i chwała Bogu!) po prostu trudno jest się usamodzielnić i podejmować własne decyzje przy teściowych na przykład. nie chciałabym żeby patrzyła mi na ręce. zresztą u nas jest inna sytuacja, nie będziemy mieli nigdy możliwości mieszkania z rodzicami, poza tym chcemy własny domek z ogródkiem poza miastem, ale jeszcze nie wiemy którym miastem...hehe:) czyli tak jak większość mych przedmówczyń mówię NIE!
efina - Sob Lis 03, 2007 8:07 pm
My mieszkamy z moimi rodzicami w jednym domku,ale my sami mieszkamy na parterze a reszta rodzinki na pierwszym i drugim pietrze,wiec nie wchodzimy sobie w droge-chyba ze na naszym podworku:)ale w gruncie rzeczy jesli chodzi o mieszkanie z rodzicami to nie mam nic przeciwko-jesli panuja dobre uklady:)trzeba sie nad tym zastanowic-my jestesmy szczesliwi jak narazie..i nie wyobrazamy sobie mieszkac gdzie indziej np w blokach..
niesia2708 - Sro Cze 25, 2008 10:47 pm Temat postu: Z rodziami czy bez Witam,ponieważ nie znalazłam takiego tematu to postanowiłam sama go zacząć.
Mianowicie czy mieszkacie sami czy z rodzicami??Jeśli z rodzicami to jak Wam się układa??Czy bardzo się wtrącają??
Wątek ten powstał,ponieważ mamy z narzeczonym bardzo duży dylemat i może Wasze doświadczenia pozwolą nam chociaż w nieznacznym stopniu w podjęciu decyzji.
Mianowicie u mnie w domu jest jedno piętro nie wykończone.I mamy możliwość je wyremontować i tam zamieszkać.Z moimi rodzicami miałabym tylko wspólną klatkę schodową.A na górze mielibyśmy w sumie 3 pokoje z kuchnią i łazienką.Opcja druga jest taka,że możemy mieć działkę kilka domów od rodzinnego domu narzeczonego.I wtedy sami byśmy coś niedużego postawili.
I w 1 i 2 sytuacji musimy wziąć kredyt
Ciężka decyzja przed nami
A jak to u Was wygląda??
Tajgete - Czw Cze 26, 2008 7:46 am
Niesia, my również mieliśmy taki dylemat. I pewnie raczej większy, gdyż w naszym przypadku warianty były cztery:
- 4 pokoje w domu rodziców Wojtka (bez osobnej kuchni niestety - natomiast z osobną lodówką, godzina samochodem od Łodzi, gdzie pracujemy)
- Osobne piętro w domu mojej mamy, podobna sytuacja jak u Ciebie
- Budowa domu na działce na wsi
- Kredyt i kupno działki pod Łodzią, budowa domu
Chociaż ja bardzo byłam za rozwiązaniem drugim, zdecydowaliśmy się na pierwsze ze względów rodzinnych. Wydaje mi się, że powinniście zdecydować się na remont piętra. Nie wiem dokładnie gdzie planujecie nabyć działkę, ale musicie się liczyć z kosztami 150 tys. za działkę oraz około 300 tys. za dom. Czyli na starcie mielibyście kredyt za 450 tys. Na pewno remont piętra wyszedłby Was taniej. Jeśli macie mieć wspólną tylko klatkę schodową, to tak jakbyście mieszkali w bloku, z sąsiadami pod spodem. A że to akurat Twoi rodzice
Sporo jeszcze zależy od tego, jaki wyglądają stosunki pomiędzy Twoimi rodzicami a Narzeczonym. Identyczne rozwiązanie jest u kuzynki (wspólna jest naprawdę jedynie klatka, nawet liczniki są rozdzielone) i z tego co wiem, sprawdziło się w 100%
doni_iza - Czw Cze 26, 2008 7:51 am
Ponieważ zmusiła nas do tego sytuacja życiowa mój K. zamieszkał razem ze mną i z moimi rodzicami. Ogólnie rodzice są super, nie wtrącają się, często wyjeżdżają, ale niestety zawsze jest jakieś ale choćby rodzice byli najlepsi na świecie.... Osobiście uważam, że młodzi powinni mieszkać osobno i my też intensywnie działamy w tym kierunku.
W Waszym wypadku obie opcje są niezłe, ale w przypadku pierwszej postarałabym się o oddzielne wejście, jeśli da się takie zrobić, bo potem mogą pojawić się nieporozumienia z tytułu, kto brudzi na klatce bardziej, a że dużo ludzi do Was przychodzi albo tym podobne. Na Waszym miejscu jednak chyba wolałabym się pobudować, będziecie mogli robić wszędzie co chcecie i urządzać dom, otoczenie według własnego gustu nie pytając sie o zdanie rodziców.
agunia84 - Czw Cze 26, 2008 9:22 am
My po ślubie będziemy mieszkać z rodzicami K. On ma dom przystosowany do zamieszkania przez dwie rodziny, na dole rodzice u góry my. Dostajemy od jego rodziców całe dwa piętra (tj kuchnia, łazienka, jadalnia, salon i 4 pokoje) do zagospodarowania Będziemy mieć wszystko oddzielnie nawet wejście do domu i wjazd na posesje będzie oddzielnie. Od sierpnia zaczynamy szykować sobie górę tzn. moi przyśli teście wymieniają nam wszystkie okna, teściu będzie nam kładł podłogę i układał płytki oraz wykonywał wszelkie czynności związane z wykończeniem naszych czterech kątów:) Od mojej mamy dostaniemy pieniążki na wykończenie i umeblowanie domku, tak aby już od razu po ślubie moglibyśmy się wprowadzić. Już nie możemy się doczekać kiedy zaczniemy sobie urządzać nasz wspólny dom
doni_iza - Czw Cze 26, 2008 9:26 am
Tylko Wam pozazdrościć dziewczyny, my jeszcze nie wiemy gdzie będziemy mieszkać, ale na pewno czeka nas wzięcie mega dużego kredytu
agunia84 - Czw Cze 26, 2008 9:31 am
Wzięcie kredytu tez ma swoje plusy, mój brat z bratową wzieli kredyt na zakup większego mieszkania (mniejsze kupili im moja mama i troszkę dołożyli się teście) są bardzo zadowoleni, bo mają teraz piękne mieszkanie, które urządzają, a kredyt powoli spłacą
słonko - Czw Cze 26, 2008 10:04 am
Zdecydowanie uważam, że młodzi powinni mieszkać sami. ?eby nie wiem jak wspaniale dogadywali się z rodzicami powinni odciąć pępowinę (jeżeli tylko jest to możliwe). Pomijając wszelkie niesnaski, jakie mogą się pojawić na tle wspólnego mieszkania, to przecież mieszkanie z rodzicami w jednym mieszkaniu, czy domu nie daje 100% prywatności i intymności.
W Twojej sytuacji Niesiu nie zastanawiałabym się nawet chwili - skoro i tak musicie wziąć kredyt, to przeznaczyłabym go na budowę własnego domu.
My jesteśmy obecnie na tzw. dorobku w Irlandii Zamierzamy wrócić w przyszłym roku, wziąć kredyt i postawić sobie dom (mamy działkę), ale do czasu, gdy to się stanie będziemy mieszkać z moimi rodzicami. Dogadujemy się fantastycznie, ale wiem, że będzie ciężko - w jednym małym pokoju, oprócz nas w mieszkaniu 4 osoby i duuuży pies, zero intymności Ale jakoś trzeba dotrzeć do wyznaczonego celu
mala_mk - Czw Cze 26, 2008 10:18 am
Popieram słonko w 100%
Nas też czeka wzięcie kredytu, który przeznaczymy na budowę swojego domu. Mam cudownych rodziców, mój narzeczony świetnie się z nimi dogaduje i moglibyśmy wyremontować piętro i mieszkać w jednym domu. Ale nawet przy cudnych kontaktach, oddzielnych kuchniach, łazienkach itp. nie czulibyśmy do końca, że to nasz własny dom. Z rodzicami pomieszkamy jednak dopóki nie skończymy budowy, ale mamy nadzieję że potrwa to nie dłużej niż rok.
Także nawet po sąsiedzku, ale oddzielnie. A kredyt... pracy się nie boimy, więc jakoś tam się spłaci. Kto nie ryzykuje ten nie ma
niesia2708 - Czw Cze 26, 2008 10:18 am
W sumie postawienie się nie byłoby najgorszą opcją ponieważ działka w sumie już jest,ale jest wiele ale-dom stawialibyśmy na wsi,co niezbyt mi się podoba ze względu na odległość do ewentualnej pracy plus dodatkowe problemy zimą z dojazdem.Oprócz tego za blisko do teściowej ,która chociaż jest fajną kobietką to boje się,że ciągle chciałaby,żeby mój narzeczony coś zrobił,bo miałaby coś pod ręką.A tak może udałoby się ją odwieźć od prowadzenia gospodarki (chodzi o to,że jest chora,problemy z ciśnieniem a nie da sobie wytłumaczyć,żeby przestała hodować zwierzęta i żyła na spokojnie) a do pomocy i tak zostanie jej najmłodszy syn.No i kwestia czasu-domek się jednak tak szybko nie postawi a u mojego przyszłego męża nie ma warunków,żebyśmy na dłuższy czas zamieszkali w trakcie budowy...nie mówiąc już o chęci posiadania dzidziusia
Moi rodzice nie są tacy najgorsi.Da sie z nimi dogadać.Ale też nie wiem jak to będzie na dłuższy okres.A na kupno osobnej działki gdzieś z dala od wszystkich nas nie stać
Tajgete - Czw Cze 26, 2008 10:25 am
Wiesz Słonko, ja też uważam, że jeśli tylko jest to możliwe, młodzi powinni mieszkać sami, ale...
Powiem Wam przykład mojego taty. Przez całe życie, odkąd pamiętam budowali z mamą swój ukochany, wymarzony dom. Pierwsze 10 lat mojego życia mieszkaliśmy w maleńkim mieszkanku, marząc o tym jak wspaniale będzie, jak już wreszcie tam zamieszkamy. To były inne czasy, nie brało się aż takich kredytów, rodzice niewiele zarabiali. Przeprowadzliśmy się do tego domu w 1995 roku, był w stanie prawie surowym. Przez kolejne lata powolutku urządzane były pokoje, co pociągało za sobą oszczędzanie (nigdy nie wyjechali na wakacje, nawet nad polskie morze, kupno każdej rzeczy było dokładnie omawiane i dyskutowane). W 2004 roku dom był już właściwie urządzony - dwa piętra (jedno z myślą o mnie lub moim bracie), duża działka, działka na wsi będąca spadkiem po dziadku. Został właściwie jeden pokój do dokończenia. W 2004 roku u taty wykryli raka. W 2005 już nie żył. 20 lat odmawiania sobie wszystkiego, by mieć wymarzony dom... I tak naprawdę nie miał czasu się nim nacieszyć...
My mieliśmy w perspektywie wzięcie 400 tys. kredytu, który nawet przy naszych nienajgorszych zarobkach spłacalibyśmy, przy naszej niestabilnej gospodarce, około 20-30 lat. Dlatego postanowiłam, że wolę czasami zacisnąć zęby i poświęcić troszeczkę intymności, ale mieć 20 lat we względnym spokoju, nie martwiąc się o taki ogromny kredyt. Nawet jeśli miałoby się to skończyć tym, że czasami będę się czuła nie do końca u siebie. Niesia.. kredyt na remont na pewno będzie dużo mniejszy niż kredyt na budowę domu. Tym bardziej, że macie warunki o jakich ja mogę tylko pomarzyć
Poza tym, jeśli będziecie pracować do poźna, jak np. my, obecność babci pod ręką może się bardzo przydać
mischelle22 - Czw Cze 26, 2008 10:25 am
Jest już identyczny temat do którego scalam obecny.
TUTAJ
Na przyszłość proszę korzystać z wyszukiwarki.
słonko - Czw Cze 26, 2008 10:42 am
Nie chcę skrzywiać wątku, ale a`propos postu Tajgete - dziś są nowe technologie budowlane właśnie dla osób, które chcą szybko zamieszkać w nowym domu - domy prefabrykowane, które na fundamentach stają w okresie od miesiąca do trzech. Największe obawy z nimi związane to ich krótsza trwałość niż murowanych (50 lat się podaje wytrzymują bez konieczności przeprowadzania generalnego remontu) - cóż mnie to w zupełności wystarczy, zwłaszcza jako alternatywa mieszkania z rodzicami (swoje to swoje ) albo tak, jak powiedziałaś Tajgete czekania latami na własny murowany dom.
niesia2708 - Czw Cze 26, 2008 10:58 am
"słonko" wiem,ze teraz są zupełnie inne warunki budowania,nowe technologie.Ale trzeba też wziąć pod uwagę to,że nowe technologie są droższe.A wiadomo,że nam jako młodemu małżeństwu będzie zależało na jak najtańszym koszcie budowy
"*mischelle22" dziękuję,za przeniesienie wątku we właściwe miejsce.Nie "szperałam" jeszcze po całym forum i po prostu nie zauważyłam,że jest taki temat.
Tajgete - Czw Cze 26, 2008 11:13 am
Wiesz Słonko, tu już nie chodzi o kwestię budowania, ale o kwestię spłacania kredytu. Nawet jeśli wprowadzisz się do domu po 2 latach, kredyt i tak musisz spłacać np. 30 lat. Przy kredycie 400 tys. koszt kredytu, nawet we frankach to w najlepszym przypadku około 60 tys. Więc spłacasz 460 tyś. Spłacając po 1,2 tys. miesięcznie, dom byłby Twój już po 30 latach. A dla większości ludzi zobowiązanie 1,2 tys. miesięcznie może zablokować np. wspólne wakacje. To jest główny powód, dla którego wolałabym raczej mieszkać na osobnym piętrze. Tym bardziej, że mówiąc dośc brutalnie... za 30 lat prawdopodobne jest, że będziesz już jedynym właścicielem domu w którym mieszkasz. Równie prawdopodobne jest, że np. za 10 lat w przypadku rodziców troszkę starszych (np. jak w naszym przypadku zbliżających się już teraz do 60-tki) i tak będziesz musiała się tymi rodzicami zaopiekować, czyli np. zaproponować im wpólne mieszkanie, co wyjdzie właściwie na jedno. Tyle, że to oni będą mieszkać u Was.
To jest trudny temat, bardzo dla nas aktualny, który załatwił mi już kilka bezsennych nocy. Ale przy jego rozważaniu trzeba brać pod uwagę to, co będzie za 10, 20, 30 lat i zrobić dokładny bilans zysków i strat.
niesia2708 - Czw Cze 26, 2008 11:38 am
Z moimi rodzicami jest 1 plus-nie są bardzo starzy,czyli nie będzie aż takiej różnicy pokoleń-moja mama jest 18 lat starsza ode mnie,tata 20
A osobnego wejścia nie da sie zbudować
A np. opcja żeby zamieszkać u moich rodziców na jakiś czas i powoli się budować też odpada.Bo na piętrze trzeba zrobić wszystko-woda,prąd,ogrzewanie,wymiana okien,podłogi,ściany-czyli musimy wziąć kredyt
słonko - Czw Cze 26, 2008 12:37 pm
Domy prefabrykowane wcale nie są droższe. Grzebię w tym teraz i troszkę już się w cenach orientuję. My chcemy wziąć kredyt na 250 tyś. i za to spokojnie można postawić i urządzić dom o powierzchni 100-115 m2. Poza tym łatwiej uzyskać kredyty na takie domy, ponieważ stawianie domu trwa krócej i jest tańsze, więc i kredyt mniejszy wystarczy.
Co do rodziców - to już kwestia indywidualna. Ja nie przewiduję przygarnięcia rodziców na starość - mam nadzieję, że nie będą tego potrzebowali Nie zrozumcie mnie źle, jak będzie taka konieczność, to pewnie, ale jeżeli będą się spokojnie starzeć (tzn. nie spotka ich jakaś drastyczna choroba, czy niedowład), to na pewno będą mieszkać sami - tak będzie na pewno lepiej i im, i nam.
Tajgete - Czw Cze 26, 2008 1:16 pm
Zgadza się... kwestia indywidualna, ponieważ każda sytuacja jest inna.
Rodzice swoje lata mają, ze zdrowiem też nie jest tak, jak byśmy chcieli... Czyli prędzej, czy później i tak któreś z dzieci musiałoby z Nimi zamieszkać. Starsze rodzeństwo ma już pozakładane rodziny, więc tak jakoś naturalnie padło na nas...
Niesia, a liczyliście już w przybliżeniu, ile kosztowałby Was remont tego piętra?
niesia2708 - Czw Cze 26, 2008 4:00 pm
Nie,nie liczyliśmy jeszcze.Mamy w sumie ok.1,5 roku na podjęcie tej decyzji bo ja jeszcze rok będę mieszkała w Łodzi.W następne wakacje będę szukała pracy takiej już na stałe i wtedy się okaże.W sumie przez te 1,5 roku wiele się może zmienić i tylko miejmy nadzieję,że nie na gorsze.
EwaM - Czw Cze 26, 2008 6:54 pm
Tajgete, ale weź też pod uwagę, że inflacja zje raty kredytowe. Za 30 lat te dzisiejsze 1,2 tys będzie nic nie warte i zapłacenie takiej raty kredytu to będzie pryszcz. Przy inflacji na poziomie 4% (czyli w przybliżeniu takiej jak teraz) pieniądz traci na wartości około 40% w ciągu 10 lat. To znaczy, że za 10 lat twoja rata 1,2 tyś będzie warta tyle co dzisiaj 720 zł.
Tak z grubsza w przybliżeniu. Więc to obciążenie nie jest aż takie straszne i wieloletnie.
Tajgete - Czw Cze 26, 2008 8:49 pm
Ewo, ale przy rosnącej inflacji Rada Polityki Pieniężnej podnosi stopy procentowe i w ten sposób niweluje "zjadanie" rat przez inflację. Ma to na celu "przeniesienie" pieniędzy do obiegu bankowego, tzn. ma zapewnić, że ludzie więcej zostawią bankom, np. na lokacie, niż pożyczą. Widziałam ostatnio wyliczenia, że rata kredytu wynoszącego 100.000 (w złotówkach oczywiście, bo tylko takie kredyty podlegają zmianom ogłaszanym przez RPP) wzrosła w ciągu ostatniego roku o 135 zł, z 550 do 685 czyli około 22% (dane oczywiście w przybliżeniu). Dane te są z kwietnia, czyli przed ostatnią podwyżką stóp.
Nawet, jeśli liczyć 10% inflacji w ciągu roku (nasza utrzymuje się chyba nadal poniżej 5%), to za koszyk konsumpcyjny, za który w marcu 2007 płaciliśmy 550 zł, w marcu 2008 zapłacimy 605 zł. Czyli mamy 85 zł podwyżki, która nie została zniwelowana (a przy naszej inflacji - 110 zł). Pocieszające jest to, że kredyty we frankach są stabilniejsze, ponieważ inflacja w Szwajcarii ma się całkiem nisko
agunia84 - Czw Cze 26, 2008 10:06 pm
Nas choć stać na kupno nowego mieszkania to i tak wybieramy wspólny dom Szybko go urządzimy i będziemy mogli postarać się o dzidziusia i jechać na wymarzone wakacje
EwaM - Czw Cze 26, 2008 10:33 pm
Tajgete, ale RPP musiałaby systematycznie i ciągle podnosić stopy, żeby utrzymać twoje raty kredytowe na względnie tym samym poziomie. Celem podnoszenia stóp procentowych jest zapobieżenie nadmiernej inflacji, ale inflacja na poziomie 3% jest pożądana i jeśli zacznie spadać to wtedy RPP obniży stopy i raty kredytu zmaleją. Podwyżki stóp procentowych mają wpływ na koszt kredytu, czyli oprocentowanie, ale wartość rat które się płaci z roku na rok spada niezależnie od poziomu stóp procentowych.
evelinka - Pią Cze 27, 2008 11:12 am
Ja nie wyobrażam sobie mieszkać z teściami/rodzicami. Nasze rodziny są duże, więc nie ma możliwości. Planujemy na początek wyremontować sobie pokój z kuchnia po dziadkach (tzn. dziadek aktualnie mieszka gdzieś indziej, a babcia nie żyje). A potem jak już się wszystko zacznie ładnie układać to chcemy postawić domek daleko od rodziców już teraz wyliczyliśmy, że postawienie takiego 150 metrowego domku będzie nas kosztowało 230 tysięcy, nie mówię tu o umeblowaniu, no i nie mamy jeszcze działki
agunia84 - Sob Cze 28, 2008 10:21 am
Evelinko na twoim miejscu też bym nie chciała mieszkać z rodzicami U nas jest taka sytuacja, że zostajemy tylko my z rodzicami w jednym domu , siostra K. wyprowadziła się do swoich teści.
Debussy - Wto Lip 01, 2008 10:59 am
U nas mieszkanie z rodzicami nie wchodzi w grę. Po pierwsze dlatego, ze my tego nie chcemy, a po drugie oni też nie.
Nie wyobrażam sobie być ciągle "pod obstrzałem", młode małżeństwo powinno się docierać samo, bez świadków i to rodziny która zapewne byłaby rozdarta no bo przecież to moje dziecko. Czulibyśmy się skrępowani.
Więc jakbyśmy stanęli przed wyborem : albo mieszkanie z teściami, albo mieszkanie na kredyt, zapewne wybralibyśmy to drugie. Mimo wszystko.
Paula-S - Nie Lip 13, 2008 8:26 pm
Ja również nie wyobrażam sobie mieszkania z teściami ani rodzicami. Chyba wylondowałabym szybko w miejscu, gdzie jest pełno pokoi bez klamek
szept - Sro Lip 23, 2008 3:46 pm
A my będziemy mieszkać razem z rodzicami. Zobaczymy,jak będzie. Trzeba myśleć pozytywnie. Prawda?
doni_iza - Czw Lip 24, 2008 7:57 am
My mieszkamy teraz, przed ślubem z rodzicami i przyznam się szczerze, że choć moi rodzice to niekonfliktowi, cudowni ludzie to zaczynam mieć totalnie dosyć . Marzę o własnym mieszkaniu
Tajgete - Czw Lip 24, 2008 9:56 am
Szept, mam to samo... Z jednej strony boję się jak diabli, z drugiej - mówię sobie, że to zależy tylko od organizacji i ludzi!
aaniaa - Czw Lip 24, 2008 11:16 am
Niestey ja tez mam w perspektywie mieszkanie po slubie z moimi rodzicami , co powiem szczerze mnie przeraża. Ja teraz czasami mam ich dość i chce troche swobody, nawet myslec nie chce jak to bedzie, bo na sama mysl mnie glowa boli. Jednak na obecna chwile nie mam mozliwosci kupna wlasnego mieszkania i nie wiem czy kiedykolwiek bede miala. Jedyne co mi pozostalo to nadzieja ze jakos sie to wszystko ułozy i pouklada
Agha - Pią Sie 29, 2008 1:13 pm
My pierwszy tydzień przemieszkaliśmy z rodzicami. Do siebie przeniesiemy się dopiero po remoncie, a to pewnie nastąpi po Nowym Roku.
Do tego czasu zamieszkamy z moim dziadkiem. Jest to dla nas idealna opcja, bo jednak różnica dwóch pokoleń miejmy nadzieję uchroni nas od kłótni.
Magdzik - Sob Mar 26, 2011 10:14 am
My te 3 lata przed ślubem mieszkamy z moimi rodzicami i po ślubie też będziemy tutaj mieszkać. Nie jest tak źle, staramy się nie wchodzić sobie w drogę. Choć z drugiej strony fajnie by było mieszkać tylko we dwoje, robić co się chce i kiedy się chce. Ale damy radę
anett.k - Wto Kwi 05, 2011 3:27 pm
Najlepiej samemu. Mieszkania z rodzicami nie polecam, a tym bardziej z teściami Amen
Hatifnatka - Wto Kwi 05, 2011 3:47 pm
a my najpierw mieszkaliśmy z moimi Rodzicami... potem, po śmierci Taty, przed ponad dwa lata z moją Mamą... a od początku tego roku w końcu mieszkamy sami. i baaardzo się to nam podoba czujemy się jak świeżo po ślubie i w końcu mamy pełną swobodę
niesia2708 - Wto Kwi 05, 2011 3:50 pm
anett.k napisał/a: | Najlepiej samemu. |
Od 1,5 roku mieszkam z teściową i na pewno nie będę wspominała tego okresu jako miły Chociaż i tak jest lepiej teraz niż pół roku temu, gdyż sami sobie gotujemy i nikt się w to nie wtrąca
anett.k - Sro Kwi 06, 2011 1:52 pm
Moja kuzynka mieszka z mężem u swoich rodziców. Oddali im dwa pokoje w mieszkaniu. Młodzi sobie je wyremontowali i planują tam mieszkać, niestety za każdym razem kiedy ciotka odwiedza moją mamę narzeka, ze żałuje tej decyzji. Starsi nie czuja się już swobodnie we własnym mieszkaniu. Najczęściej uciekają na działkę. Zięć ponoć zagraca cale mieszkanie swoimi gratami, ciągle narzeka na jedzenie.
Ja uważam ze młodzi powinni pójść na własna kuchnię, a najlepiej postarać się o kredyt i kupić własne mieszkanie, no ale to zawsze jest wyzwanie.
ana88 - Wto Wrz 24, 2013 2:43 pm Temat postu: ehh samo życie Ja i Mój zamieszkaliśmy z teściami już pół roku przed ślubem (chcieliśmy z Moim być już razem, a że on mieszkał z rodzicami bo mają duży segment, no to nie było wyboru) i to był największy błąd. Rodzice Mojego wtrącali się w nasze życie i całą organizację wesela, marudzili na nasze pomysły, podczas gdy moi rodzice dali nam wolną rękę i pozwalali decydować samemu bo w końcu to nasze wesele. Więc już przed ślubem miałam serdecznie dość "nowych rodziców". Po ślubie było tylko gorzej. Nie mogłam się zupełnie dogadać z teściową, która ciągle narzucała mi swoje zdanie. Mówiła mi nawet co, kiedy i jak mam gotować, chociaż radzę sobie w kuchni nienajgorzej, Mój zawsze sobie chwalił jak gotowałam. Przez teściową stałam się bardzo nerwowa i zamknięta w sobie. Oni żyli naszym życiem i wtrącali się w nasze sprawy. Mieliśmy w planach rozbudowę poddasza, to miał być nasz kątek, tyle tylko że nie było możliwości zrobienia osobnego wejścia. A teściowie rządzili nam jak mamy sobie to poddasze zrobić, i nie dało się im wytłumaczyć że chcemy inaczej. No i stosunki się ciągle pogarszały, afery o byle co, obgadywanie za plecami, obrażanie, zero prywatności. Można by książkę na ten temat napisać. No i w pół roku po ślubie podjęliśmy z mężem decyzję, że tak dalej być nie może bo ja psychicznie się wykończę, no i kupiliśmy własne mieszkanie Oczywiście nie obyło się bez kredytu, no ale cóż, i tak jesteśmy najszczęśliwsi na świecie!!!!!!! Uważamy z mężem że to była najlepsza decyzja jaka mogliśmy podjąć i dobrze że uciekliśmy stamtąd nim zaczęliśmy wkładać tam jakiekolwiek swoje pieniądze bo nie byłoby już wtedy odwrotu. I niech to będzie przestrogą dla innych. Nie dajcie się wmanipulować w mieszkanie z teściami choćby byli najukochańsi!!! Moja teściowa to była złota kobieta dopóki razem nie zamieszkałyśmy. Różnica charakterów. Ja spokojna ale i wrażliwa ryba, mam tak że wszystko biorę sobie do serca i jestem pamiętliwa, ona zawzięty rak, pyskata, nie znosi sprzeciwu i do tego straszna maruda. Jeden żywioł, a to nigdy nic dobrego nie wróży. Czułam się jak intruz, nie miałam tam nic do powiedzenia, a jak próbowałam się postawić to była awantura nie z tej ziemi! No i teściowa zawsze podkreślała, że jej syn jest doskonały i ja na niego nie zasługuję. Ile ja nocy przepłakałam, a Mój był między młotem a kowadłem, zawsze trzymał stronę swojej żony którą bezgranicznie kocha, ale nie chciał też urazić rodziców (dobre z niego dziecko) no bo ich też kocha. Mieliśmy już tego dość. Było tylko jedno wyjście. Dziewczyny wiecie jaki był lament i płacz teściów jak się dowiedzieli, że od nich uciekamy i zostają sami w takim wielkim domu? Sami sobie winni bo mogło być inaczej. Odkąd się wyprowadziliśmy, a oni się z tym faktem pogodzili, nasze stosunki nieco się ociepliły. Widujemy się rzadko, chociaż mieszkamy 3 przystanki tramwajowe od siebie. Wreszcie do nich dotarło że nie mogą, nie powinni się w nasze życie wtrącać. Ja odzyskałam spokój duszy. Czas leczy rany. No i jest git Wszystkim dobrze radzę żeby mimo wszystko szli na swoje. Szkoda nerwów Pozdrawiam!
Juska - Pią Cze 20, 2014 11:53 am
Ani z rodzicami, ani z teściami Nawet nie wiem, jak kochani byliby i jedni i drudzy, wiadomo, że nasza wizja prowadzenia domu będzie (znacznie) odbiegała od tego co za swoje standardy przyjmują nasi rodzice. Więc żeby uniknąć niepotrzebnych spięć i nerwów, jestem absolutnie za mieszkaniem oddzielnie.
Oczywiście (z różnych względów) nie zawsze jest to możliwe, ale i jedna i druga strona dla ogólnego zdrowia psychicznego powinna dążyć do szybkiego przejścia młodych na swoje
Sisska - Pon Cze 23, 2014 4:26 pm
na razie mieszkamy w moim pokoju u moich rodzicow, poniewaz mieszkanie jeszcze nie jest gotowe do zamieszkania A. od siebie nie mial co zabierac... wcial tylko laptopa i pare ciuchow.
Catylyn89 - Nie Sie 24, 2014 10:30 pm
Jestem przeciwna mieszkaniu z rodzicami lub teściami, bo nie lubię, jak ktoś mi mówi jak mam żyć Wolę być sam na sam z mężem
Dorotka_ - Pon Sie 25, 2014 5:28 am
ja też bym wolała sam na sam Ale zbieramy na mieszkanie obecnie i pomieszkujemy u moich Rodziców. Źle nie jest bo w pracy spędzamy dużo czasu.
magda26 - Wto Sie 26, 2014 2:04 pm
A ja nadal podtrzymuję iż to, że mieszkamy w jednym domu z rodzicami wcale nie jest złe
Fakt mamy oddzielne wejścia, rodzice absolutnie do niczego się nie wtrącają, nie mówią jak mamy zrobić to czy tamto.
Mamy za to dużą pomoc przy dziecku i w innych sprawach związanych z domem
Z własnego doświadczenia wiem, że to wcale nie jest straszne mieszkać z rodzicami. I czym jestem starsza tym bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu.
Oczywiście ogromne znaczenia ma to jakimi ludźmi są moi rodzice
karolina84 - Sro Sie 27, 2014 2:06 pm
Chyba każdy wolałby mieć swoje mieszkanko, jednak nie każdy może sobie na nie pozwolić. My akurat mamy to szczęście i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie teraz inaczej Oczywiście mieszkając z rodzicami/teściami też można dojść do jakichś kompromisów i tak ułożyć sobie relacje,aby każdy był zadowolony i nikt nikomu nie przeszkadzał. Wszystko zależy od charakterów..
Sisska - Sro Sie 27, 2014 3:04 pm
M4rcysi4 - Sro Sie 27, 2014 4:24 pm
Sisska podpisuję się obiema rękami pod tym co napisałaś no może z tą różnicą, że u nas nie mówią, że się nie wyprowadzimy
Dorotka_ - Czw Sie 28, 2014 5:54 am
No my pomieszkujemy u moich Rodziców, bo chcemy jak najwięcej odłożyć. Abstrakcja... Ale dajemy radę i mamy już polowe potrzebnej kwoty, za dwa lata, będziemy mieć na swoje mieszkanko, bez kredytu na 30 lat i to mi poprawia humor ))))
marthussia - Czw Sie 28, 2014 8:23 am
My na szczęście już na długo przed ślubem zamieszkaliśmy sami. Szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie aby mogło być inaczej choć zarówno ja jak i mój K mamy świetnych rodziców. Nie mniej jednak zdaję sobie sprawę, że nie każdy jest w stanie pozwolić sobie na zakup własnych czterech kątów i jest zmuszony zamieszkać z rodzicami. Wyboru nie ma i trzeba wypracować kompromisy.
szaraczarownica - Czw Sie 28, 2014 6:18 pm
marthussia napisał/a: | Nie mniej jednak zdaję sobie sprawę, że nie każdy jest w stanie pozwolić sobie na zakup własnych czterech kątów i jest zmuszony zamieszkać z rodzicami. Wyboru nie ma i trzeba wypracować kompromisy. |
Wybór zawsze jest - nie mieszkać razem. Dla mnie mieszkanie z rodzicami jest kompletnym nieporozumieniem. Tzn. mówię o mieszkaniu w mieszkaniu lub domu, z którego nie da się wydzielić osobnej części. W zasadzie nawet mieszkania po prostu na tym samym podwórku sobie nie wyobrażam, ale tu już zależy od charakterów rodziców i młodych - niektórym taki układ odpowiada, ja sama widzę w nim kilka niezaprzeczalnych zalet.
My zamieszkaliśmy razem w mieszkaniu męża 3 miesiące przed ślubem.
paulinkaaMU - Pią Sie 29, 2014 9:30 pm
Ja myślę, że każda sytuacja jest inna. Jestem w stanie zrozumieć sytuację, gdy para zarabia na tyle mało (albo np. jedna osoba jest bez pracy), że nie stać ich na wynajem ani nawet wzięcie kredytu, wtedy raczej wyjścia nie ma. Aczkolwiek sama nie wyobrażam sobie, by po ślubie mieszkać z rodzicami. Ja wyprowadziłam się z domu mając 19 lat (zaczynając studia w innym mieście), mój mąż miał niewiele więcej, a na długo przed ślubem zamieszkaliśmy razem.
bambolea - Pią Wrz 12, 2014 2:58 pm
ithanielle - Wto Wrz 16, 2014 10:58 pm
Mieszkamy u rodziców męża, ale dwa miesiące przed ślubem zaczęliśmy remont piętra w domu dziadków - myślę, że po nowym roku pójdziemy na swoje
|
|