Forum Weselne miasta Łodzi
Forum weselne, wesele i ślub w Łodzi i woj. łódzkim

Sprawy ślubno-weselne - przygnębienie ślubno - weselne

katrina - Sro Sty 20, 2010 1:58 pm
Temat postu: przygnębienie ślubno - weselne
dziewczyny ja nie wiem co mi jest....jest mi smutno jak oglądam suknie swoich kuzynek które brały ślub, innych dziewczyn które pokazują swoje suknie wszędzie....i ja zaczynam chyba wariować i wpadać w kompleks że moja taka piękna nie będzie, że mój ślub nie bedzie taki cudny ach i och....

a moze to wina co miesięcznego PMS?


albo ja zaczynam wariować i za dużo stron www oglądam?

Malena - Sro Sty 20, 2010 2:42 pm

Kochana, pewnie masz po prostu przesyt sprawami ślubnymi. Większość masz już załatwione, minął 1szy entuzjazm i to dlatego. Myślę, ze jeszcze Ci się 3 razy zmieni do czasu slubu, także głowa do góry. Ja mam slub dopiero za połtora roku, mam takie fazy - raz jestem w szale wybierania, potem miesiąc nic i odpoczywam od tematu. Daj sobie luzu i pozwól sobie na gorszy moment:):) Każdy ma do tego prawo, nie musimy prez rok szczebiotac radośnie, że wychodzimy za mąż. Będzie dobrze.
katrina - Sro Sty 20, 2010 7:56 pm

ślub jest we wrześniu ale ja jestem nienormalną perfekcjonistką !

i lubie mieć wszystko duuużo wcześniej przygotowane i sprawdzone :)
to nienormalne żeby już na 4 lutego umawiać się na próbny makijaż i fryzurę :)

a z drugiej strony wiem że potem w pracy będę mieć sajgon, a jeszcze kończe podyplomowe ....i teraz jak najwięcej staramy się pozałatwiać...

czasami to bym chciała iść spać i obudzić się już z obrączką na palcu ....

Misiak87 - Sro Sty 20, 2010 8:24 pm

katrina ślub będzie piękny, cokolwiek by nie było. Może teraz Ci się wydaje, że kuzynki i inne dziewczyny mają ładniejsze suknie, ale to minie gdy założysz ją w dniu ślubu ze wszystkimi dodatkami i makijażem. Wszystko będzie wyglądać idealnie, tak jak sobie wymarzyłaś, zobaczysz.
Wyjdziesz w swojej pięknej sukni, z pięknym makijażem i fryzurą, będziesz wyglądać tak jak sobie wymarzyłaś. Twój przyszły mąż Cię zobaczy, oniemieje z zachwytu. Twoim najbliższym pojawi się w oku łza wzruszenia, Tobie też. :) To będzie piękny ślub, piękne wesele, po którym nareszcie będziesz formalnie i na zawsze z mężczyzną którego kochasz i którego kochać chcesz do końca życia.

Będzie piękne bo to będzie Wasz dzień.

Głowa do góry. :)

martka - Czw Sty 21, 2010 9:01 am

Misiak87 Podoba mi się Twoje podejście :) Tez chcialabym myslec tylko w taki sposob, ale niestety czasem stres bierze gore..Do slubu zostało mi niecałe 3 miesiace i az nie wierze ze tak szybko to zleciało...Na pewno bedzie to najpiekniejszy dzien w moim zyciu, wiec staram się tylko tak o tym myśleć.
I Ty też, katrina tak powinnaś :) Na pewno bedziesz najpiekniejszą panna młoda w tym Dniu, więc głowa do góry :ok:

mysza83 - Sob Mar 20, 2010 3:12 pm

Oj... Ja mam ciagle wątpliwości na przykład czy wybrałam odpowiednią suknię :) Po czym moja siostra sadza mnie naprzeciwko siebie w tłucze mi do głowy, że ta była najlepsza i że marudzę i że mam przedślubny stres, i że dość tego bredzenia :) I od razu mi lepiej :) To będzie ważny i piękny dzień, nic się nie martw.
szaraczarownica - Pon Mar 22, 2010 9:26 am

Z tego co pamiętam z Ambrozją też odbywałyśmy takie rozmowy w zeszłym roku. Ja miałam już dosyć na jakieś 3-4 miesiące przed ślubem. Miałam ochotę wszystko odwołać, bo tak. Nie dlatego, że nie chciałam zostać żoną mojego męża, ale dlatego, że nie chciałam ślubu jako tej całej szopki.
Ale wiedziałam, że muszę przez to przejść. Zacisnęłam zęby i zmieniłam cel: nie czekałam na ślub, tylko na podróż poślubną. Ślub w zasadzie olałam. Przestałam się przejmować, że coś wyjdzie nieidealnie. Papierki trzeba załatwić? Proszę bardzo. Gdzieś trzeba jechać i coś załatwić? Jasne, nie ma sprawy. Ale jak miałam do wyboru fioletową dekorację wiszącą na sali lub inną do zrobienia, do której mam kolor wybrać, to wybrałam fioletową, bo myśleć mi się nad tym nie chciało. Robiłam tylko to, co konieczne. Jakoś dotrwałam. Ale cieszyłam się, gdy było już po ślubie :)
Dla mnie to nie był najcudowniejszy dzień życia. To był jeden z tych najbardziej męczących. Trzeba było wszystko odbębnić, żeby za kilka lat móc z uśmiechem na ustach zdjęcia w albumie oglądać. I tyle.
W zasadzie do dzisiaj chyba odrobinkę żałuję, że jednak nie zdecydowaliśmy się na uroczysty obiad zamiast wesela. Ale przynajmniej rodzina miała zabawę :)

Stokrotka812 - Sob Kwi 03, 2010 2:17 pm

O widzę, że nie tylko mnie to dopadło...
Katrina nie martw się to wszystko dlatego, że na okrągło się o tym myśli - co jeszcze trzeba załatwić, co trzeba kupić, a fakt,że teraz wszystko załatwia się minimum 1,5roku wcześniej nie pomaga, bo nie dokładnie się już wszystko pamięta.
Zamiast myśleć - "przecież nic brzydkiego bym nie wybrała", człowiek się martwi o wszystko :wink: A z tą suknią to już w ogóle jest najgorzej szczególnie jak ktoś(np ja :wink: ) wybrał suknię nieklasyczną, nie-białą...

kropka. - Pią Kwi 09, 2010 7:14 pm

No i między innymi dlatego my zdecydowaliśmy się, że jak już zdobędziemy fundusze, to wybieramy datę niezbyt odległą ;) Żeby nie stresować się potem przez 2 lata, że coś nie załatwione, źle wybrane itd. Poza tym nie myślę o ślubie 24h na dobę zupełnie się nim nie stresuję, bo to wydarzenie niczego nie zmieni (no, poza moim nazwiskiem ;) ), to dla nas tylko formalność, tak samo będziemy się co dzień kłaść i budzić koło siebie, tak samo mocno będziemy się kochać i tak już żyjemy jak rodzina, a obawiać się, martwić i zaprzątać myśli, to już mamy czym...ważniejszym wydarzeniem w najbliższym czasie będzie przyjście na świat pewnej małej osóbki, która dopełni nas jako rodzinę, która wywróci wszystko do góry nogami, która zmieni nasze życie. Jesteśmy siebie pewni, chcemy spędzić ze sobą resztę życia, wiemy to od dawna, przysięga małżeńska to tylko zalegalizowanie związku i choć planujemy konkrety ślubne, obiad weselny, to i tak ważniejszymi są plany na jesień, wizja upragnionego maleństwa w domu, zastanawianie się jak to będzie i przyzwyczajanie do faktu, że okres spontanicznych szaleństw, imprez jedna po drugiej, nieplanowanych wycieczek po Polsce, to przeszłość...a przynajmniej w takim stopniu jak było to do tej pory. Czas wydorośleć...i bynajmniej ślub nie ma nic do tego ;)

Jestem na tyle wyluzowana, że miesiąc do ślubu, a ja jeszcze nie odwiedziłam nawet jednego sklepu z sukienkami...goście już planują kreacje, a ja...zdążę ;)

Dziewczyny, nie dajcie się zwariować 8) Ślub, wesele, to ważne, wyjątkowe, ale nie warte aż takiego stresu, to ma być piękna chwila, a nie przypłacona palpitacją serca spowodowaną obawą, że coś się nie uda, wujek Józek się upije i będzie śpiewał, potknę się, popłaczę...No i co z tego? To przecież nie o to chodzi :wink:

Stokrotka812 - Pią Kwi 09, 2010 8:50 pm

Kropka piszesz o tym zupełnie bez emocji, przecież to jest bardzo ważny dzień i miło by było gdyby wszystko było w nim piękne. Z tym rezerwowaniem 2lata wcześniej to też nie jest nasz wymysł tylko takie prawa panują na rynku ślubnym, nad czym niestety chyba każdy ubolewa..Ja też jestem pewna swojego wyboru i ciesze się, że spędzimy ze sobą resztę życia, jednak dla mnie ślub kościelny jest bardzo ważny i cieszę się, że już niedługo złożymy sobie przysięgę małżeńską - nie jest to dla mnie jakaś formalność. Ale masz rację, że należy się cieszyć każdą chwilą zamiast się martwić, w końcu to wszystko jest po to żeby sie cieszyć a nie smucić. Pozdrawiam :rev
katrina - Pią Kwi 09, 2010 9:06 pm

kropka. my nie planowaliśmy 1,5 roku wcześniej ślubu....zaręczyliśmy sie w grudniu 2009 a ślub 4 września 2010 ...udało nam się praktycznie w tydzień załatwić najważniejsze sprawy...

wracając do tematu...mamy juz wszystko plus juz akty chrztu do ślubu ponad 4 miesiące a ja....na razie nie czuję jakiegoś szału, nie emocjonuje się jakoś specjalnie ani ślubem, ani weselem ani podróżą bo nigdzie nie wyjeżdżamy, chyba że nam coś odwali i spakujemy się w autko i hej w Polskę, mamy gdzies że do ślubu jedziemy zwykłym autem, że sala nie jest wypaśna i że mamy takie a nie inne rzeczy załatwione czy zamówione

chyba na chwilę obecną mamy tyle innych też ważnych spraw na głowie, może nawet ważniejszych niż martwienie się ślubem że nie czuje tej całej radochy ślubnej...

ogólnie czuje permamentne zmęczenie i przygnębienie, zmęczenia nie powinnam czuć bo 3 tygodnie chorowałam ale .... za duży kocioł chyba mam

Stokrotka812 - Pią Kwi 09, 2010 10:12 pm

Katrina głowa do góry :wink: A powiedz nie za wcześnie te akty ślubu? Ja słyszałam, że są tylko 3 miesiące ważne :-?
katrina - Pią Kwi 09, 2010 10:17 pm

stokrotka u nas w parafii są ważne 6 miesięcy
a 3 miesiące papiery USC
co parafia to inne wymagania,poza tym jak bylismy rezerwować godzinę i placic zaliczke za rezerwację daty z godzina to nam dano karteczke i napisano ile sa ważne dokumenty , zreszta ksiądz po koledzie jak chodzil to nam to potwierdził

poza tym mam to gdzieś, ja nie będę po 4 razy im wszystkiego zalatwiała, bo tez nie mamy kiedy - oboje pracujemy w godzinach pracy kancelarii a nikt za nas też nie pojedzie

Stokrotka812 - Sro Kwi 14, 2010 12:51 pm

Muszę też się dowiedzieć jakie są wymagania u mnie w parafii, bo aż mnie zaciekawiłaś Katrina :P Masz rację, że za dużo tego chodzenia :wink:
katrina - Wto Maj 11, 2010 7:02 am

i znowu tu powracam....
generalnie mój ślub i wesele mi zwisa... dosłownie!
w ostatnich dniach mam taki nawał wszystkich innych spraw że mam gdzieś jakieś wesele, kiecki , jak będę wyglądać i inne dupere!!!!

jestem potwornie zmęczona, nie wyrabiam na zakrętach i czekam tylko na moment kiedy z tego całego stresu i frustracji walnę głową w ścianę!!!

[ Dodano: Wto Maj 11, 2010 8:03 am ]
na chwilę obecną z tym co sie dzieje wokół mnie ślub i wesele jest najmniej ważną rzeczą ...

Misiak87 - Wto Maj 11, 2010 7:54 am

Dziewczyny, ja jako już mężatka, z trzydniowym doświadczeniem ;) powiem że wiele rzeczy, które nas przygnębia przed ślubem, rozwiązuje się samych w dniu ślubu lub dzień przed. Ten dzień jest tak wyjątkowy, że wszystko jest fajne. :) A dużo rzeczy, które wydają się ważne, w ogóle w tym dniu nie są brane pod uwagę. :)
katrina - Wto Maj 11, 2010 7:58 am

misiak tylko mnie nie przygnębiają teraz sprawy zwiazane z weselem, na prawdę mam poważniejsze zmartwienia niż to czy ten dzień będzie wyjątkowy czy nie ....
marciami - Wto Maj 11, 2010 4:38 pm

no ale napisałaś w wątku o przygnębieniu ślubno-weselnym, więc misiak (tak samo jak ja) pewnie pomyślała, ze cię dołują przygotowania...

w każdym bądź razie trzymaj się i nie daj się problemom! :)

szaraczarownica - Wto Maj 11, 2010 4:45 pm

katrina dosyć wyraźnie napisała w pierwszym poście, że:
katrina napisał/a:
na chwilę obecną z tym co sie dzieje wokół mnie ślub i wesele jest najmniej ważną rzeczą ...


Kat, nie przejmuj się, to już niecałe 4 miesiące. Wytrzymasz i będziesz miała z głowy.

Misiak87 - Wto Maj 11, 2010 8:53 pm

Ale ja pisałam do ogółu dziewczyn, nie tylko do Katriny...

Katrina, życzę, żeby wszystko było dobrze.

Weira - Sro Maj 12, 2010 9:26 pm

Mnie też przygotowania ślubne powoli doprowadzają do szału, nerwicy i płaczu. Czym jest bliżej, tym gorzej reaguje. Nic mnie już nie cieszy, nie mam nawet ochoty przeglądać i podejmować jakichkolwiek decyzji związanych ze ślubem. Na same słowa "ślub, wesele" mam już nudności.. Oby szybciej to zleciało, bo nie wiem czy przetrwam.
kariczeq - Czw Maj 13, 2010 10:17 am

muszę Wam przyznać, że i mnie to dopadło, zwłaszcza po pewnym smutnym wydarzeniu, przestało mi na tym już zależeć, wolałabym żeby było już po wszystkim... jednak po przeczytaniu relacji Misiaka humor mi się na chwilę poprawił... wierzę w to, że to tylko chwilowe i że gdy zacznę doglądać drobiazgów to znowu zacznie mi się "chcieć"
katrina - Czw Maj 13, 2010 10:23 am

nadal jestem na NIE
martka - Czw Maj 13, 2010 5:51 pm

katrina, skoro cały czas masz takie podejście to może warto zastanowić się czy w ogole chcesz tego ślubu...
Weira - Czw Maj 13, 2010 6:27 pm

To że ktoś ma chwilowy zastój, brak sił do dalszych przygotowań to nie jest równe temu aby nie chcieć ślubu.
katrina - Czw Maj 13, 2010 6:43 pm

ślubu chce ale jestem na NIE na wszystko co związane z przygotowaniami ...

weira i szara dobrze piszą i rozumieją o co chodzi

szaraczarownica - Czw Maj 13, 2010 8:05 pm

Weira napisał/a:
To że ktoś ma chwilowy zastój, brak sił do dalszych przygotowań to nie jest równe temu aby nie chcieć ślubu.

O to dokładnie chodzi. Ma się dosyć tego szału związanego z organizowaniem wesela, co nie oznacza, że nie chce się zawrzeć związku małżeńskiego.
Ja w takich chwilach mowiłam do męża "chodź uciekniemy do Vegas" :wink:

ola88 - Czw Maj 13, 2010 8:10 pm

Ślub jak najbardziej za, ale te przygotowania męczą + uczelnia + praca to wszystko sprowadza się do tego że jesteśmy wypompowani całym tym zamieszaniem. My ostatnio mamy brak weny, na zajmowanie się czymkolwiek :D ...mam nadzieję że to do weekendu minie, bo chcemy zamówić zaproszenia :wink: trochę z tym zwlekamy...
Weira - Czw Maj 13, 2010 8:11 pm

szaraczarownica napisał/a:
Ja w takich chwilach mowiłam do męża "choć uciekniemy do Vegas"


szara, przydałoby się :-)

szaraczarownica - Czw Maj 13, 2010 8:22 pm

Szkoda, że Vegas jest tak daleko. I że tak dużo podróż by kosztowała. Chociaż biorąc pod uwagę koszty wesela, to myślę, że wyszłoby na to samo :smile:
sunight - Czw Maj 20, 2010 5:54 pm

Hmmmm....może to niezbyt fortunne stwierdzenie ale dobrze wiedzieć że nie jestem osamotniona w tym swoim nastroju. U mnie to jednak troszkę inaczej wszystko wygląda. Zaręczyny były pod koniec grudnia, termin ustaliliśmy na pażdziernik tego roku, a w styczniu mieliśmy już wszystko załatwione - tj. sala, kościół, orkiestra, kamerzysta. A więc to co najważniejsze jest i na tym koniec w zasadzie. Nigdy nie lubiłam wesel. Więc teraz im bliżej całego wydarzenia tym coraz częściej myślę że porwałam się z motyką na słońce. Moje podejście jest dokładnie takie jak napisała - szaraczarownica. To tak jak bym czytała w swoich myślach. Jeszcze do tego dochodzi taki temat, że ja jestem stąd, wesele będzie tu, a mój przyszły mąż jest z okolic Warszawy. Niby niedaleko ale ostatnio usłyszałam od przyszłej teściowej że nie wie ile osób od nich przyjedzie, bo to część mówi że daleko, niektórym urodziły się właśnie dzieci, więc siedzę sobie i myślę - po diabła to wszystko? Wesele ma być na ok 90, z czego ile jeszcze odpadnie to nie wiem. Zawsze myślałam że jak przyjdzie moja pora to zrobię małe przyjęcie i na tym koniec. A jak przyszło co do czego to zamiast słuchać głosu serca pomyslałam - wszyscy mieli normalne wesele, czemu ja mam nie mieć? I dla rodziców, żeby nie myśleli że z nas jakieś odludki i musimy mieć inaczej niż wszyscy z rodziny. Nie posłuchałam i żałuję a teraz już za późno żeby to odwoływać i odkręcać. A więc tak jak napisała szaraczarownica - dla mnie to będzie dzień pt. przeżyć to i byle do przodu.
katrina - Czw Maj 20, 2010 6:13 pm

sunight alleluja ! my zaręczyliśmy sie 19 grudnia, a tak samo jak i ty w styczniu praktycznie było wszystko załatwione, łącznie z garniturem który wisiał juz w szafie i sukienką !

dzisiaj przy kalendarzu w kuchni powiesiliśmy centymetr z liczbą dni jaka nam została do końca żeby codziennie odcinać...ale tak na prawdę chcemy żeby było juz po wszystkim, w sumie to i tak nic to nie zmieni bo na dzień dzisiejszy żyjemy jak mąż i żona - mamy opracowany plan rozdysponowywania kasą
(moja pensja na opłaty, jego na życie i paliwo, a co się zaoszczędzi to super) ...a na dokładkę w czerwcu miśka swojego melduję u siebie i cóż... ;)

sunight - Czw Maj 20, 2010 7:31 pm

Katrina, to Wy faktycznie już jak małżeństwo, ślub to tylko formalność:) Jak się ma już tyle załatwione to nic tylko czekać aż nadejdzie ten dzień (ja jeszcze nawet nie mam sukienki). Doskonale to rozumiem, natłok innych spraw i wszystko w jednym powoduje że człowiek jest jak dętka, energia gdzieś umyka i tylko mnożą się wątpliwości i problemy. My nie mieszkamy jeszcze raziem, mój przyszły mąż mieszka tam, ja tu, poza tym jesteśmy w trakcie remontu co wiąże się z tym że dużo kwestii i domkowych i weselnych jest na mojej głowie. W tygodniu konsultujemy to mailowo i telefonicznie, a dokładne zgłębienie tematu jest możliwe dopiero w weekendy. Najgorsze że ten czas tak szybko mija, z jednej strony fajnie z drugiej coraz mniej czasu na załatwienie wszystkiego. Są nerwy, będzie stres (mam nadzieję że nie spowoduje że odbierze mi mowę i uda mi się powiedzieć sakramentalne TAK:P). Swoją drogą ciekawa jestem co będziemy pisać po naszych weselech, mam nadzieję że "było super, nerwy niepotrzebne":)) Tak więc trzymajmy się i oby wszystko dobrze poszło:)
szaraczarownica - Czw Maj 20, 2010 9:08 pm

sunight napisał/a:
dla mnie to będzie dzień pt. przeżyć to i byle do przodu.

Przeżyjesz. I myślę, że będziesz miło wspominać dzień ślubu, chociaż bardzo możliwe, że obiecasz sobie tak jak ja "nigdy więcej". Nie jestem osobą, która uważa, że małżeństwo to do śmierci. Dopuszczam możliwość, że nam nie wyjdzie. Dlatego oboje się dalej staramy utrzymać nasz związek. Ale jeżeli nam nie wyjdzie i będę jeszcze raz wychodziła za mąż, to już na pewno bez wesela.

Ja znalazłam sposób na przetrwanie. Odliczałam dni do upragnionych wakacji. A wesele, to była tylko drobna przeszkoda w osiągnięciu celu. No bo gdybym uciekła sprzed ołtarza, to szef pewnie by mi cofnął urlop, bo dostałam go na zasadzie "po ślubie nie mogę odmówić, bo będę świnią".

Ambrozja - Czw Maj 20, 2010 9:30 pm

szaraczarownica napisał/a:


Ja znalazłam sposób na przetrwanie. Odliczałam dni do upragnionych wakacji.


Taaak, to był też mój sposób. Teraz jak sobie pomyślę, to byłam chyba najgorszą panną młodą jaką mogłam być... No ale trudno, było minęło. Jakby co to następny ślub na Hawajach, bez tabunu gości :twisted:

szaraczarownica - Czw Maj 20, 2010 9:47 pm

Ambrozja napisał/a:
Jakby co to następny ślub na Hawajach, bez tabunu gości

To kiedy lecimy? :wink: :smile:

Ambrozja - Czw Maj 20, 2010 10:04 pm

szaraczarownica napisał/a:
Ambrozja napisał/a:
Jakby co to następny ślub na Hawajach, bez tabunu gości

To kiedy lecimy? :wink: :smile:


Ustalimy jakąś pasującą nam datę, spoko :smile:

Weira - Pią Maj 21, 2010 11:15 am

A ja Wam powiem, że na chwile obecną, gdybym mogła i gdyby nie wiązałoby się to ze stratą masy pieniędzy które już włożyliśmy w przygotowanie tego wesela, to odwołałabym całą tą szopkę. Tylko cichy ślub, delikatny poczęstunek dla rodziców i na wakacje!
Nie wiem czy przeżyję te 3 miesiące, oj nie wiem :evil:

Elwirka1 - Pią Maj 21, 2010 11:32 am

Ja mam podobnie, chciałam tylko obiad dla najbliższej rodziny. Ale doszłam do wniosku, że w sumie przygotowań jest niewiele mniej a poza tym mojemu N bardzo zależało i jego ten nadchodzący dzień bardzo cieszy :) Mnie jakoś nie męczą te przygotowania i nie uważam że jest ich jakaś straszna ilość. My załatwiliśmy wszystko hurtem i teraz zostały nam drobnostki. Mnie martwi tylko moja rodzina, której będzie garstka na weselu :( A mojej mamy chyba wcale nie będzie :(To mnie najbardziej dołuje, ale rodzina N jest super i na pewno będzie super zabawa :)
szaraczarownica - Pią Maj 21, 2010 6:56 pm

Cytat:
Nie wiem czy przeżyję te 3 miesiące

Przeżyjesz. Ja w Ciebie wierzę :)

Weira - Pią Maj 21, 2010 8:02 pm

szaraczarownica napisał/a:
Przeżyjesz. Ja w Ciebie wierzę


dobrze, że chociaż Ty szara.. poprawiasz mi tym humor :D

kata100710 - Pią Maj 21, 2010 8:29 pm

ja też już mam dość tych przygotowań, dobrze że za 1,5 miesiąca będzie już po wszystkim
gohnia - Sro Maj 26, 2010 9:13 pm

Pozwolicie, że podczepię się ze swoimi smutkami pod ten wątek

Za 2 tygodnie ślub, a ja mam juz dość i wcale nie cieszę się tym wydarzeniem :cry: Myślę wciąż czy wesele się uda, czy goście bedą zdowoleni, co to bedzie jak wszyscy zobaczą moje grube ramiona, czy bedę się ładnie prezentować, czy ze wszystkim zdążymy, czemu jeszcze nie mamy alkoholu, winietek, wstążek na butelki... ehhh... Wiem, że najważniejsze, że będziemy sobie ślubować, ale to wszystkie sprawy nie dają spać po nocach.

Mam dość! Nie dość, że ślub to jeszcze remont i sesja... :cry:

Madzik13 - Czw Maj 27, 2010 7:25 am

mnie jest smutno bo tyle osób z rodziny i znajomych nie przyjdzie do mnie na wesele... a najgorzej ze wiekszosc z tych osób stwierdza ze to kwestia finansowa.... no to normalnie wygląda jakbym napisała na zaproszeniu "i z kwota poniżej 500 zł proszę sie nie pokazywać..." :evil: - a ja naprawde chciałam zeby te osoby były ze mną w tym dniu... :cry:
gohnia - Czw Maj 27, 2010 9:18 pm

Madzik13 napisał/a:
mnie jest smutno bo tyle osób z rodziny i znajomych nie przyjdzie do mnie na wesele... a najgorzej ze wiekszosc z tych osób stwierdza ze to kwestia finansowa.... no to normalnie wygląda jakbym napisała na zaproszeniu "i z kwota poniżej 500 zł proszę sie nie pokazywać..." :evil: - a ja naprawde chciałam zeby te osoby były ze mną w tym dniu... :cry:


współczuję :glaszcze:

U mnie ok. 20 osób nie przyjdzie, bo ktoś postanowił w złości nie przyjść więc inni solidarnie też nie przyjdą :zly: Co za głupi powód!

Dziś moj luby wziął się za wstążki na butelki, więc już mi ciśnienie ciut opadło :roll:

Weira - Pią Maj 28, 2010 8:33 am

gohnia, damy radę!
Malwina_łódź - Pią Maj 28, 2010 7:57 pm

Madzik13 napisał/a:
mnie jest smutno bo tyle osób z rodziny i znajomych nie przyjdzie do mnie na wesele... a najgorzej ze wiekszosc z tych osób stwierdza ze to kwestia finansowa.... no to normalnie wygląda jakbym napisała na zaproszeniu "i z kwota poniżej 500 zł proszę sie nie pokazywać..." :evil: - a ja naprawde chciałam zeby te osoby były ze mną w tym dniu... :cry:


U nas też kilka osób odmówiło ze względu na kwestie finansowe. Pojechaliśmy do nich osobiście i powiedzieliśmy w oczy, że nie robimy wesela dla pieniędzy i bardzo zależy nam na ich obecności. Pomogło. Stawili się :)
Spróbujcie. Może Wam też się uda :)

sunight - Sro Cze 23, 2010 12:25 pm

gohnia napisał/a:
Pozwolicie, że podczepię się ze swoimi smutkami pod ten wątek

Za 2 tygodnie ślub, a ja mam juz dość i wcale nie cieszę się tym wydarzeniem :cry: Myślę wciąż czy wesele się uda, czy goście bedą zdowoleni, co to bedzie jak wszyscy zobaczą moje grube ramiona, czy bedę się ładnie prezentować, czy ze wszystkim zdążymy, czemu jeszcze nie mamy alkoholu, winietek, wstążek na butelki... ehhh... Wiem, że najważniejsze, że będziemy sobie ślubować, ale to wszystkie sprawy nie dają spać po nocach.

Mam dość! Nie dość, że ślub to jeszcze remont i sesja... :cry:



Gohnia i jak?? udało się wszystko?? proszę o jakieś optymistyczne wypowiedzi:))
mam nadzieję że mimo obaw było super:)

U mnie nowy dylemat.
Sala zamówiona, orkiestra zamówiona, kamerzysta zamówiony.
Za wesele porwaliśmy się płacić sami, teściowie pokrywają jedynie koszty alkoholu i okriestry. Mój narzeczony w końcu usiadł i zaczął liczyć. I mu wyszło ile to będziemy w plecy na tym weselu. Pieniądze nie powinny mieć tutaj znaczenia, bo niby raz w życiu itd. Ale ja obecnie nie mam pracy, on od września też nie będzie miał, a wesele miesiąc później. Jeszcze z jego strony wszyscy goście przyjezdni, nie wiadomo czy organizować noclegi (poprawin nie będzie) czy załatwić busa (ale jak słyszę - ten nie przyjedzie tamten nie przyjedzie bo a to dziecko małe, a to daleko to mnie krew zalewa i szczerze? nie chce mi się starać, załatwiać transportu bo nie wiem kto skorzysta, a na pewno nikt nie doceni skoro argumentem nie przyjścia jest odległość - Łódź - Warszawa - no naprawdę bardzo daleko). Jeszcze ja jestem tu sama ze wszystkim, wesele, remont. Padł pomysł żeby wycofać się z tego wesela i zrobić przyjęcie. Ale wycofywać się 4 mce przed ślubem?? Wszyscy o weselu wiedzą a potem co powiem - wiesz ciociu, ciebie nie zaproszę na przyjęcie bo nie mieścisz mi się w ramy pokrewieństwa a na poczęstunek zapraszam tylko najbliższych?? Głowę mam już wielką od tego wszystkiego i słabo mi się robi na samą myśl. Trzeba było żyć na kocią łapę a nie tam jakieś wesela. Gdybym mogła cofnąć czas to bym się z tego wszystkiego wycofała. Byłby ślub, poczęstunek i tyle. A nie człowiek chciał mieć jak innni - oooo to będzie miał. Tylko że mnie to nawet nie kręci, to szukanie zaproszeń, sukienki, bukiecików itp. rzeczy, a przeżyć ten dzień gdy cała uwaga wszystkich skupiona będzie głównie na nas to już w ogóle będzie katorga. Ooo i takie to będzie wesele.

Stokrotka812 - Sro Cze 23, 2010 10:09 pm

sunight napisał/a:
Trzeba było żyć na kocią łapę a nie tam jakieś wesela

Sunight bardzo dobrze, że podjęliście decyzję o ślubie, to świadczy o dojrzałości i pewności drugiej osoby, zobaczysz, że wszystko jakos się ułoży i już niedługo będziesz się cieszyć, że jesteś mężatką.
sunight napisał/a:
na pewno nikt nie doceni skoro argumentem nie przyjścia jest odległość - Łódź - Warszawa - no naprawdę bardzo daleko

Jak ktoś chce przyjść to zawsze przyjdzie i odległość nie ma tutaj najmniejszego znaczenia. Ja rodzinę z Hiszpanii o ślubie uprzedziłam rok wcześniej, a oni mi kit wciskają, że urlopu nie da rady załatwić, także to jet takie głupie tłumaczenie. Ludziom się po prostu nie chce i tyle. Jednak osoby bliskie i ważne będą na bank przy Tobie.
Cytat:
Sala zamówiona, orkiestra zamówiona, kamerzysta zamówiony

Czyli wszystko najważniejsze jest a reszta już jakoś sama pójdzie do przodu, nie ma co się zamartwiać, a jak Ci się nie chce chodzić za niektórymi rzeczami to zamów na allegro i z głowy :D
Nie ma co się zamartwiać to będzie Wasz dzień i na pewno będziesz zadowolona :wink:

chudzielec7 - Czw Cze 24, 2010 1:33 pm

Niestety muszę przyznać, że mnie również dopadło małe przygnębienie przedślubne. Dotyczy akurat świadkowej :twisted: Została nią moja kuzynka bo nie miałam zbytniego wyboru wśród swoich znajomych. Na początku nawet się cieszyłam, ale teraz wychodzi jaka jest naprawdę. I ciekawe jak to będzie z jej pomocą podczas ubierania i innych kwesti na sali. Po prostu boje się aby nie było porażki bo będzie mi strasznie wstyd :oops: A ślub za 9 dni...
Stokrotka812 - Czw Cze 24, 2010 5:19 pm

chudzielec7 napisał/a:
Na początku nawet się cieszyłam, ale teraz wychodzi jaka jest naprawdę

Czym Ci zawiniła?

katrina - Czw Lip 08, 2010 9:07 am

Dziewczyny - apel !! ! : WYLUZUJCIE !! :) :) :) :) :) :) :) :)

na prawde to mało ważne w jakim kolorze będą serwetki i inne duperele i czy będzie to tak czy siak, czy suknia ma ramiączko po prawej czy po lewej stronie !! !! uwierzcie mi - to się nie liczy !! !!!!!!!!!!

mi jest to obojętne jak będzie suknia leżeć i wszystko inne :) cieszę się że będa osoby które chcą byc i chcą się z nami tez pobawić :)

anula86 - Czw Lip 15, 2010 12:20 pm

Ja tez sie zaczynam stresować ślubem i weselem.. a to wszysstko przez moją teściową,..wsszystko ją denerwuje.. a przy każdej kłótni potrafi powiedzieć, ze nie musi być na weselu albo ze nie bedzie wesela.. ( w koncu oni tez za to płaca) !! Zaczynam się stresować tymi przygotowaniami, ze to juz jest tak blisko.. a przy tym,, zaczynam sie zastanawiac, czy faktycznie pasujemy do sibie z moim narzeczonym...:( KOcham go i on mnie, ale ja czasami mam pewne zwątpienia..bo taka osoba, ktora mnie kocha.. powinna o mnie dbać, pomagać mi.. a nie tylko rozkazywać.. Tzn widzę u nuiego dużą poprawe w zachowaniu, ale przez ten pobyt mojej teściowej u mnie znów mnie naszło zwątpienie.. czy do niego i jego rodziny pasuję.. czasmi myślę , że jego mama nie chce takiej synowej:(

Nie wiem.. może poprostu przesadzam.. a może to faktycznie stres przedślubny? NIe wiem.. boję się tego, że po ślubie mój M będzie mnie traktował gorzej niż teraz.. że wszystko zmieni się nna gorsze:( Chociaż wolałabym, by zmiany po slubie wyszły na lepsze... i byśmy byli szczęśliwi.. Napiszcie , czy też miałyście takie chwile zwątpienia przed ślubem?Czy może to jakiś zły znak dla mnie?

Michasia - Sro Lip 21, 2010 9:34 am

Jejku jak super, że znalazłam taki wątek. Myślałam już, że ze mną jest coś nie tak. Że inne dziewczyny czekają na to całe życie i że nie mogą się doczekać a ja nie. Jestem 3 tygodnie po ślubie i powiem, że było mnóstwo emocji ale wiem, że drugi raz nie robiłabym wesela i już. Przed ślubem myślałam tylko o tym, że chciałabym mieć to za sobą, że ma dość przygotowań, że jest mi już wszystko inne. DO tego goście też potrafią skutecznie popsuć humor, obrazić się i skrytykować.Masakra!!
A co do wątpliwości wobec przyszłego męża to anula86 nie jesteś osamotniona. Myślę, że większość tak ma tylko nie chce się przyznać bo jak to tak nagle przed ślubem?
Ale ja też jestem zdanie,że małżeństwo nie musi być na zawsze, jak nie możesz już z kim żyć to po co się męczyć???Pomyśl w ten sposób, że jak mąż będzie Cie źle traktował to możesz go zostawić nie musisz tkwić w chorym związku!

Powodzenia i optymizmu dla wszystkich wątpiących!!!

myszadm - Czw Lip 22, 2010 10:38 am

anula86 to po co w ogóle wychodzisz za mąż, skoro masz wątpliwości??
to decyzja na całe życie, z tego co mówisz to coś ci jednak nie pasuje.
teściową się nie martw, nie z nią będziesz żyła na co dzień.

ja też mam stresa, ale wątpliwości do wyboru absolutnie żadnych.
mój Ł. mnie bardzo wspiera, pomaga i jestem mu za to wdzięczna.
z wszystkim mamy oststnio pod górę i to chyba tak już jest, że chce sie mieć już to za sobą - wiele par tak ma i już :razz:

mietka - Czw Lip 22, 2010 10:47 am

anula86 napisał/a:
wolałabym, by zmiany po slubie wyszły na lepsze..



mezczyzni nie zmieniaja sie w jakis cudowny sposob po slubie. jezeli juz to na pewno nie na lepsze. takze nie badz naiwna i nie mysl, ze po wypowiedzeniu sakramentalnego "tak", w Twoim juz wtedy mezu zajdzie jakas magiczna zmiana. bierzesz go sobie takiego jakim jest i taki na pewno zostanie. lepiej zastanowic sie przed slubem, niz pozniej zalowac i rozpaczac. albo akceptujesz jego wady i to jak Cie traktuje i wiesz, ze bedziesz umiala z tym zyc i byc szczesliwa, albo juz teraz zrezygnuj i znajdz kogos, przy kim takich watpliwosci miec nie bedziesz.

ava - Czw Lip 22, 2010 10:52 am

Michasia napisał/a:
Ale ja też jestem zdanie,że małżeństwo nie musi być na zawsze, jak nie możesz już z kim żyć to po co się męczyć???Pomyśl w ten sposób, że jak mąż będzie Cie źle traktował to możesz go zostawić nie musisz tkwić w chorym związku!

Świetna rada, nie ma co :kwasny: Zwłaszcza dla dziewczyny przed ślubem, którą narzeczony JUŻ źle traktuje :roll: No ale może się zmieni, prawda? :]

MalaJu - Czw Lip 22, 2010 10:54 am

ava napisał/a:
No ale może się zmieni, prawda? :]

oczywiście, że się zmieni.
Na gorsze.
Przestanie się starać, udawać, gryźć w język.

ava - Czw Lip 22, 2010 10:55 am

Michasia napisał/a:
A co do wątpliwości wobec przyszłego męża to anula86 nie jesteś osamotniona. Myślę, że większość tak ma tylko nie chce się przyznać bo jak to tak nagle przed ślubem

Ja nie miałam żadnych wątpliwości. I szczerze mówiąc, znając siebie byłam tym zaskoczona :)

MalaJu, Mietka - całkowicie się z Wami zgadzam, jeśli chodzi o kierunek zmiany :razz: Kiedyś usłyszałam coś w tym stylu - kobiety mają nadzieję, że po ślubie mężczyzna się zmieni (na lepsze), a mężczyźni mają nadzieję, że po ślubie kobieta się nie zmieni Jak to mówią, nadzieja matką głupich :]

Bian - Czw Lip 22, 2010 12:05 pm

anula86 napisał/a:
zaczynam sie zastanawiac, czy faktycznie pasujemy do sibie z moim narzeczonym... :(


Szczerze mówiąc gdybym miała takie wątpliwości, to na pewno odłożyłabym ślub, przynajmniej na jakiś czas.

Cytat:
bo taka osoba, ktora mnie kocha.. powinna o mnie dbać, pomagać mi.. a nie tylko rozkazywać...


Ech... u mnie taki rozkazujący nie miałby czego szukać, bo szybko miałby spakowane walizki :) Małżeństwo czy nawet konkubinat to przede wszystkim partnerstwo, wspólne podejmowanie decyzji, dbanie o siebie nawzajem.

Cytat:
Napiszcie , czy też miałyście takie chwile zwątpienia przed ślubem?Czy może to jakiś zły znak dla mnie?


Wątpliwości co do przyszłego męża nie miałam nigdy, co więcej z każdym dniem upewniam się, że nie mogłabym żyć z nikim innym. Mało brakło żebyśmy razem nie byli i teraz nie chcę nawet myśleć ile mogłam stracić. Jedyne wątpliwości jakie miałam to kwestia wesele - momentami sił brakuje.

Wydaje mi się, że powinnaś spróbować nabrać dystansu do Waszego związku i spojrzeć na niego z boku. Czy to jest faktycznie to czego oczekujesz i to o czym marzysz.

Stokrotka812 - Czw Lip 22, 2010 1:07 pm

Bian bardzo ładnie napisałaś w pełni się z Tobą zgadzam.
Warto jest porozmawiać z drugą osobą i zastanowić się czy tego samego oczekujecie od siebie oraz zastanowić nad wspólną przyszłością.
Bian napisał/a:
Jedyne wątpliwości jakie miałam to kwestia wesele - momentami sił brakuje.

Zgadzam się. Na to czasem brakuje sił i czasem ręce opadają :wink: :wink: :wink:
anula86 napisał/a:
Tzn widzę u nuiego dużą poprawe w zachowaniu, ale przez ten pobyt mojej teściowej u mnie znów mnie naszło zwątpienie.. czy do niego i jego rodziny pasuję.. czasmi myślę , że jego mama nie chce takiej synowej:(

Anula86 a może Twoje wątpliwości są związane z osobami trzecimi, bo gdy ktoś się wtrąca to zbyt dobrze to nigdy nie wróży. Zastanów się lepiej nad tym wszystkim żebyś nie żałowała. Ja zawsze podchodziłam do małżeństwa bardzo poważnie i uważam, że jest to decyzja na całe życie. Nie wyobrażam sobie brać ślubu nie będąc pewna....

anula86 - Czw Lip 22, 2010 9:43 pm

Wiem, ciągle się zastanawiam:) Doszłam do wniosku, że w przyszłosci musimy zamieszkać sami ( bez zadnych rodziców, by nam nikt nie dyktował co mamy robic..) Zauważyłam, ze jesli nikt mna i moim M nie manipuluje to wtedy miedzy nami jest ok. Gorzej jak ktos cos powie.. np rodzice moi lub M... bo w koncu ciężko jest stanac po stronie narzeczonego lub rodzica.. wybierac.. bronic tego albo tego..
myszadm - Pią Lip 23, 2010 9:12 am

Fakt, mieszkanie z rodzicami jest dośc uciążliwe i często jest mnóstwo konfliktów z tego tytułu, ale z drugiej strony nie każdego stać na własny kąt.
To jest ciężka sytuacja, bo zawsze pojawi się wybór pomiędzy zdaniem rodziców, a zdaniem męża/żony. Niektórzy nadal nie mają odciętej pępowiny i nie potrafią się postawić mamie, czy ojcu, to z kolei rodzi konflikt z partnerem... takie błędne koło.
Mogę jedynie powiedzieć za siebie, że jestem ogromnie szczęśliwa, że mieszkamy sami.
W ten sposób rodzice nie wiedzą o naszych chwilowych konfiktach i sprawach o których wiedzieć nie powinni. Prawdopodobnie zawsze trzymaliby stronę swojego dziecka.
Myślę, że w kontaktach z rodzicami i teściami należy jednak być stanowczym i asertywnym, bo w końcu jesteśmy już dorośli i nikt nami nie będzie drygować. Wiem, że to czasem oznacza zgrzyty, ale w końcu najważniejsze są relacje między nami.
Tak mi się wydaje.... :mrgreen:

anula86 - Pią Lip 23, 2010 10:57 am

wiem, bo nas niestety tez nie jest narazie stac bysmy mieszkali sami..:(
Stokrotka812 - Pią Lip 23, 2010 11:17 am

myszadm napisał/a:
Prawdopodobnie zawsze trzymaliby stronę swojego dziecka.

Na odwrót jest właśnie. Rodzice nigdy nie trzymają racji dziecka, bo wtedy by było że są stronniczy :wink: Oj dobrze jest mieszkać samemu, ja nie wyobrażam sobie inaczej.

myszadm - Pią Lip 23, 2010 1:36 pm

Tak czy siak lepiej jest mieć własne gniazdko.
Ja też sobie nie wyobrażam wspólnego mieszkania.
Rodzice mają już inny tryb życia niż ja i inne nawyki.
Mieszkając z nimi poddałam się temu, ale w pewnym momencie zaczęło mi to przeszkadzać. Kocham ich i szanuję, ale jednak wolę już być na swoim. :?

anula86 - Pią Lip 23, 2010 1:40 pm

własnie że u mojego M , jego mama trzyma zawsze jego stronę..
Marchewunia - Sro Lip 28, 2010 8:45 am

MalaJu napisał/a:
oczywiście, że się zmieni.
Na gorsze.
Przestanie się starać, udawać, gryźć w język.


fajne podejście :smile:
dobrze, że kobiety się nie zmienieją 8)

myślę, ze to chyba normalne, że będąc z kimś na codzień, zmieniają się nasze relacje. A to wcale nie oznacza, że będzie gorzej. Ja osobiście wierzę że będzie lepiej bo już o to dbam. I na tym to polega.
Albo chce się z kimś być albo nie :cool:

ola88 - Sro Lip 28, 2010 10:05 am

Po ostatnim przygnębieniu, teraz nastała faza euforii i szczęścia. Każdy kolejny dzień jest coraz bardziej radosny :) i z niecierpliwością czekam na ślub :smile:
atalinka - Pon Sie 23, 2010 6:23 pm

A mnie dopadł stan pt. 'Mam dość' :kwasny: Tutaj zadzwoń, tam się umów, tamto zamów, a jeszcze tamtych zaproś, tylko teraz wyjechali na wakacje to pamiętaj żeby do nich zadzwonić jak wrócą... normalnie szok, nie wyrabiam. A jeszcze chciałoby się mieć wieczór panieński, tylko że jak ja go sobie sama nie zorganizuję, to nikt mi tego nie zrobi :zalamany:
Z kolei przeglądając forum wymyśliłam, że jeszcze za bielizną na noc poślubną wypadałoby się rozejrzeć :cool:
I czym ja się tak przejmuję :smile:

.mari. - Sro Sie 25, 2010 8:27 am

Ja dopiero zaczęłam przygotowania do wesele ktore jest za ponad rok, ale mam dość od samego początku. Wątpliwości co do narzeczonego też są, bo mnie zostawił z wszystkim i mówi że chce tak jak zdecyduje, tylko, że jak cośzdecyduje już z mamami naszymi to krzyczy, że jego zdanie przecież też sie liczy :/
Pozatym ja nie chciałam żadnego wesela, dlatego nie widze sensu w jego przygotowaniu, ale poszlismy na mały kompromis. Nie chcę ślubu kościelnego, nie chcę super sukni ślubnej, nie chcę welonu, nie rozumiem po co mam zapraszac 120 osób i się z nimi dzielić intymną chwilą wyznania mojej miłości, że chcę z nim być na zawsze...
Jak mi sie przygnębienie pokazało już teraz to co będzie za rok?

Michasia - Sro Sie 25, 2010 8:42 am

Mari ja miałam tak samo. Z tego dnia najlepszy był slub-nikogo nie widziałam i byliśmy tylko my i to była nasz chwila. A wesele to juz raczej było dla gości...

Było cudownie,ale nie spełniłam marzenia o cichym skromnym slubie tylko dla nas...Może Ty spełnisz, masz jeszcze czas....

Elwirka1 - Sro Sie 25, 2010 9:13 am

.mari., ja myślałam podobnie, dlatego odłożyliśmy ślub i po roku dojrzałam do decyzji, poszliśmy na pewne kompromisy i teraz juz mnie cieszy zbliżający się ślub. Pamiętaj, żeby nie robić wszystkiego na siłe, jak nie masz do czegoś przekonania. no i zaangażuj przyszłego męża do przygotowań :)
Magdzik - Pią Sie 27, 2010 11:39 am

My mamy plany wesele dopiero na 2012 rok zrobić (jak dobrze pójdzie) góra 2013 ale na samą myśl o ślubie się stresuję,a co dopiero w dniu ślubu.Te wszystkie głowy zwrócone w naszą stronę :?
Kaatie - Wto Lis 23, 2010 1:53 am

Magdzik - a gdybyś sobie wyobraziła "te wszystki głowy zwrócone w waszą stronę" siedzące na nocniku, albo wyglądające jak bobasy, to jakbyś się poczuła? :wink:
Magdzik - Wto Lis 23, 2010 11:03 am

Kaatie, Co chciałaś przez to powiedzieć?
Malena - Wto Lis 23, 2010 1:37 pm

Magdzik, Kaatie zazartowała, jest taka metoda na oswajanie wydarzen, zeby wyobrazic sobie cos nierealnegi i na maksa smiesznego i wtedy to Cie tak juz nie stresuje:):) Ale ten przyklad jest dosc abstrakcyjny, bo ja wole sie stresowac, niz miec takie wizje przy oltarzu :o
Magdzik - Wto Lis 23, 2010 1:40 pm

Malena napisał/a:
bo ja wole sie stresowac, niz miec takie wizje przy oltarzu :o

Ja też. Jak bym tak szła do ołtarza i wyobraziła sobie jakąś śmieszną sytuację, to mogło by się to objawić atakiem śmiechu z mojej strony :D


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group